Cora Marshall - urodzona w bogatej, prestiżowej rodzinie. Przez lata jako najmłodsza z rodzeństwa rozpieszczana przez rodziców. Wystarczył odpowiedni uśmiech i spojrzenie, a miała wszystko co chciała. W zamian oczywiście miała też stawiane wymagania do spełniania, ale odnosiła wrażenie, że ojciec miał większe wymagania wobec jej siostry i braci. Jakby przeczuwał , że Cora
nie nadaje się do niczego bardziej znaczącego. Ale nie narzekała na to, bo dzięki temu mogła stać trochę z boku, bo tak naprawdę jej nigdy nie zależało na wielkiej karierze w rodzinnej firmie. Siedzenie w biurze od ósmej do szesnastej? Nudne spotkania zarządu? Nie chciała być zamknięta w czterech szklanych ścianach z widokiem na Toronto.
Dlatego momentami czuła się jakby trochę odstawała od rodziny. Matką powtarzała, że Cora żyje z głową w chmurach i przez większość czasu faktycznie tak jest. Wolała dodatkowe zajęcia z gry na fortepianie niż z francuskiego. W wolnych chwilach zamiast uczyć się o fotowoltaice, spędzała czas w antykwariatach muzycznych w poszukiwaniu unikatowych winyli. Nie myślała o przyszłości, żyła chwilą i rodzice na to przymykali oko.
Jednak przyszedł czas, gdy już przestała być najmłodsza. Państwo Marshall powitali na świecie kolejne dziecko, kiedy Cora akurat wchodziła w dorosłość. Stała się starszą siostrą i nagle ojciec zarządził, że i ona musi mieć swój wkład w rodzinny biznes. Wysłał ją na studia, które większość czasu spędziła na imprezowaniu, ale udało jej się dostać dyplom, a następnie wylądować w firmie jako specjalista od marketingu i PR, aż przyjdzie pora zgarnąć stołek dyrektorski. A co o tym pomyśle sądzi główna zainteresowana? W tym rzecz, że wciąż błądzi w życiu i próbuje się odnaleźć. Z jednej strony woli malować obrazy i chodzić na koncerty, aniżeli analizować ostatnie wyniki sprzedażowe. Z drugiej strony jest dosyć miło wydawać pieniądze ojca, a wie, że jeżeli nie będzie spełniała jego żądań, to ją od nich odetnie.
Ciekawostki

Oficjalnie pracuje w rodzinnej firmie, ale większość czasu jest wolontariuszką w centrum pomocy kobietom - Sistering. Odnajduje się w działaniach na rzecz społeczności.

Jest totalną psiarą. Na widok kundelka uśmiecha się od ucha do ucha i niczym dziecko pyta się właściciela czy może pogłaskać psa. Najchętniej sama by jakiegoś przygarnęła, ale ma świadomość, że jest zbyt mało odpowiedzialna do tego zadania.

Nie cierpi kawy, chociaż momentami zachowuje się jakby była na stałe podłączona do aparatury z kofeiną. Za to zawsze z rana musi wypić mocną, czarną herbatę z trzema łyżeczkami cukru.

Jako dziecko trenowała gimnastykę artystyczną i balet, a kilka lat temu zapisała się na pole dance, gdzie wykorzystuje umiejętności sprzed lat. Oczywiście posiada rurkę u siebie w salonie, ale do ćwiczeń - nie do pokazów. Chociaż nie zaprzeczy, że kilka razy nie została użyta i w tym celu.

Kocha dźwięk płyt winylowych. W jej mieszkaniu zawsze rozbrzmiewa muzyka. Nie jest też zamknięta na jeden gatunek muzyczny, choć ma swoje ulubione zespoły. Nie potrafi przejść obojętnie obok jakiegokolwiek antykwariatu muzycznego.