-
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Eric nie pamiętał kiedy, ale pamiętał, że którejś nocy był tak porobiony, że stłukł lampę w sypialni, wpadając na nią przypadkiem. Szkło rozsypało się po podłodze, a on tylko stał chwilę boso, po czym odwrócił się i rzucił na łóżko, pozwalając nocy zrobić z resztą, co zechce. Następnego dnia oczywiście posprzątał. Mimo wszystko miał wrażenie, że czegoś brakowało w miejscu po lampie, dlatego postanowił kupić nową.
I wreszcie znalazł czas, by wybrać się do sklepu, gdzie mógł kupić lampę oraz inne rzeczy do domu - poza tym planował sobie kupić tam hot-doga albo danie obiadowe z klopsikami (specjalnie jechał bez zjedzenia obiadu).
Oczywiście frekwencja była spora - świadczyła o tym całkiem spora ilość zaparkowanych samochodów. No trudno. Najwyżej postoję w kolejce. Nic nowego, a już szczególnie przed świętami. Właśnie, może coś tu jeszcze znajdę na prezent.
Tak czy siak, po wyjściu z auta, ruszył do wejścia, wziął wózek i zaczął podróż między półkami oraz między strefami - bo żeby dotrzeć do lamp, musiał przejść przez kilka stref wnętrz. Przy kilku aranżacjach się nawet zatrzymał, ponieważ uważał je za całkiem ciekawe lub ładne. Tym, które przykuły jego oko, zrobił zdjęcia - choć pewnie koniec końców nic u siebie nie zmieni. Nagle Stones troszeczkę zbyt szybko skręcił w jedną z tych węższych alejek między regałami i pchał wózek jedną ręką, a drugą trzymał telefon, nie patrząc przed siebie. Nagle poczuł, jakby wjechał w coś wózkiem, co zmusiło go do podnisienia wzorku znad telefonu.
- Oj… przepraszam. - Zapamiętać: nie patrzeć w telefon, gdy się łazi po Ikei. powiedział do siebie w myślach. Albo przychodzić wtedy, gdy jest mniej ludzi.
- Mam nadzieję, że wszystko okej? - spytał, bo choć jemu mogło się wydawać, że uderzenie do mocnych nie należało, to prawda mogła być nieco inna. Całkiem niedawno, gdy robił zakupy spożywcze, też wjechał w kogoś wózkiem. Może po prostu nie powinienem brać wózków... pomyślał. Zawsze mógł wziąć koszyk. No ale tak czy siak, aktualnie uważnie obserwował, czy poszkodowana rozumiała wypowiedziane przez niego słowa.
- Pomóc Ci usiąść? - zaproponował, klepiąc pobliski fotel.
Ruby J. Graham
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracji3 osczas narracjipostaćautor
Spacerując po Ikei, oglądała różne aranżacje, które zawsze jej się podobały. Gdyby miała więcej przestrzeni, pewnie urządziłaby wszystkie pomieszczenia „kopiuj-wklej” z katalogu. Często robiła zdjęcia na później – na wypadek, gdyby czegoś jej zabrakło albo coś sobie przypomniała.
Stanęła z boku, by nie blokować przejścia innym, gdy nagle poczuła, że coś w nią wjechało. Ał! – wyrwało się jej automatycznie, gdy odruchowo potknęła się o własne nogi i poleciała do przodu, upadając na ramię. Usłyszała pytanie chłopaka, ale na początku nie odpowiedziała – była skupiona na odzyskaniu orientacji. Dopiero gdy zapytał drugi raz, spojrzała na niego, podnosząc się z podłogi, by nie przyciągać więcej gapiów niż już się zebrało.
– Myślę, że te fotele nie są do siadania – rzuciła z kwaśną miną, próbując wyprostować ramię. Skrzywiła się jeszcze raz. – A ja pierniczę, jak boli – mruknęła bardziej do siebie niż do niego. Nie czuła, żeby złamała ramię ani kość, ale na pewno coś stłukła. Jakiś mięsień postanowił, że dziś jest jego dzień i zafunduje jej dodatkowe kilka dni wolnego. Znając siebie, nawet z upierdliwym ramieniem i tak poszłaby do laboratorium – w końcu prawa ręka była w pełni sprawna.
– Nie przejmuj się, nie myśl, że jest złamana. Zdaje się, że to tylko mięsień. Przejdzie mi po kilku dniach – powiedziała, próbując się uśmiechnąć przez grymas bólu, który i tak pojawił się na jej twarzy. Dawno nic jej tak nie bolało, ale wiedziała, że to pierwsza reakcja. Jutro albo pojutrze powinno być lepiej.
– Może lepiej będzie, gdy użyjesz obu rąk do kierowania wózkiem – mruknęła, zerkając na telefon w jego ręce. Nie chciała być pedantyczna, ale w tych okolicznościach chyba było jej to wybaczone.
Eric Stones