ODPOWIEDZ
24 y/o, 182 cm
Ever since I was a kid I been legit
Awatar użytkownika
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be loved
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Laurentin nigdy nie radził sobie dobrze ze stresem. Nie tylko zajmował cały jego umysł, ale panoszył się i po ciele. Fontaine pomimo wzięcia leków nie mógł spać prawie całą noc. Przewracał się w łóżku, wychodził na balkon zapalić i gapił się w sufit pustym wzrokiem. Ogólnie łatwo było wywołać w nim obawę. Wystarczyło zaproszenie na oficjalne wyjście, lub nieprzyjemna konwersacja. Nic jednak nie odciskało na nim tak dużego piętna jak jego relacja z rodzicami. Stale próbował wmawiać sobie, że wcale się tym nie przejmuje. Przecież nic się nie zmieniło. Funkcjonowali tak jak teraz przez całe jego życie, powinien był się już przyzwyczaić i podchodzić do tego z obojętnością. A jednak. Kiedy podniósł się rano z łóżka, pierwsze co zrobił to pobiegł do łazienki i zwymiotował praktycznie samym płynem. Nie był w stanie nic wcześniej zjeść, ponieważ żołądek zaciskał mu się na samą myśl o dzisiejszym spotkaniu. Był w rozsypce i zaczynał głęboko żałować, że poprosił Claire aby pojawiła się u niego wcześniej. Nie chciał żeby oglądała go w takim stanie. Rzadko kiedy dawał całkowicie ponosić się swojemu zaburzeniu. Nie wiedział, dlaczego tak właściwie nie był w stanie sobie dzisiaj poradzić. Może po prostu nawarstwienie się stresorów doprowadziło do przeciążenia jego umysłu? W końcu stale pracował nad nowym albumem, wplątał się w dziwną sytuację z Pierce i teraz na dodatek będzie musiał tłumaczyć się przed swoimi rodzicami. Nawet ich tu jeszcze nie było, a już czuł na sobie ich przeszywające spojrzenia. Z cichym westchnieniem spuścił wodę i podniósł się z podłogi. Ochlapał twarz zimną wodą i umył zęby, aby pozbyć się nieprzyjemnego zapachu. Zwykłe, codzienne zadania, które stały się niesamowicie trudne przez wstrząsy jakie opanowały jego ciało. Czuł się żałośnie. Już miał zamiar zrobić cokolwiek, by tylko to wszystko odwołać. O niczym nie marzył tak bardzo jak o możliwości zaszycia się w studiu i zignorowania wszystkiego co działo się wokół niego. Jednak było już za późno, usłyszał pukanie do drzwi. Fontaine chwiejnym krokiem skierował się do przedpokoju i złapał za zamek. Wdech, wydech - jakoś to będzie. Otworzył kobiecie drzwi i spróbował się delikatnie uśmiechnąć. Był blady i trząsł się jak listek w trakcie wichury.
-Hej, Claire.- nawet jego głos był słaby, zupełnie jakby ktoś inny przemawiał przez jego usta.
Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Laurentin Fontaine, outfit

Dla Claire spotkanie z rodzicielami jej udawanego chłopaka, mogłoby wołać o prawdziwą pomstę do nieba. Nie chciała spędzać z nimi ani chwili, a tym bardziej z jego rodzicami. Z drobnego wywiadu poprzedniego spotkania wiedziała, że będzie miała przerąbane. Dlatego tym razem poważnie podeszła do swojej garderoby. Postanowiła ubrać się prawie jak na galę, ale odrobinę skromniej. Przebierała w sukienkach dobre kilka godzin, finalnie kończąc ubrana, jakby miała występować w rodzinie Addamsów. Przynajmniej jej czarne włosy i makijaż dopełniały cały outfit. Była sama z siebie wręcz zadowolona. Tak mogła wejść w paszczę lwa.
Zdążyła jeszcze zajrzeć do kwiaciarni. W dobrym geście byłoby obdarować matkę Fontaine za urodzenie tak cudownego syna. W dłoni miała jeszcze bimber pędzony przez jej ojca. Oboje produkowali alkohol, więc wydawało się to dla niej całkiem przyjaznym gestem. Stała lekko poddenerwowana, bo nie wiedziała, co powinna jeszcze zrobić. Drzwi były dla niej zbyt wielkie i chłodne. Tupała nogą, próbując odwlec moment ich kolejnego spotkania. Miała wrażenie, że umrze z nerwów, dzwoniąc do drzwi.
— Wyglądasz, jakbyś spał w pralce, a obudził się w koszu na śmieci — rzuciła, widząc stan, w jakim właśnie był Fontaine. Nie spodziewała się takiego braku człowieka, zmarszczyła brwi, lekko pochylając głowę — cześć, pomóc Ci w czymś? — spytała z troską, podając mu bukiet kwiatów i butelkę bimbru. Mógł z tym zrobić, co tylko uważał. Chociaż wolałaby jednak, żeby jego rodzice to dostali. O ile będą chcieli dostać taki bieda podarunek — mam nadzieję, że moja stylówka nie jest zbrodnią, bo nie chcę siedzieć w więzieniu — spróbowała go rozśmieszyć. Patrzyła na niego badawczym wzrokiem, by dowiedzieć się, o co tak właściwie chodzi.
24 y/o, 182 cm
Ever since I was a kid I been legit
Awatar użytkownika
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be loved
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

-Dzięki, ty to potrafisz podnieść człowieka na duchu.- uśmiechnął się słabo, starając się podkreślić żartobliwy ton swojej wypowiedzi. Nie miał ani ochoty, ani potrzeby żeby faktycznie sprzedawać przytyki Price. Po ich ostatniej rozmowie rozumiał ją nieco lepiej. Nadal mieli jeszcze wiele do odkrycia o sobie nawzajem, ale przynajmniej wyjaśnili nieporozumienie które rozpoczęło ich znajomość.
-Nie trzeba, rozgość się i przygotuj się mentalnie. Nie będzie miło.- powiedział, niemalże odruchowo się przy tym krzywiąc. Naprawdę obawiał się tego spotkania. Jego rodzice byli przewidywalni tylko w jednym aspekcie - nigdy nie byli zadowoleni z niczego co zrobił ich syn. Paradoksalnie, obecność Claire jednocześnie dodawała mu otuchy i jeszcze bardziej go stresowała. Z jednej strony cieszył się, że nie musi sobie z tym radzić sam. Z drugiej, wcale nie chciał żeby oglądała go w ciężkiej dla niego sytuacji.
-Spokojnie, pięknie wyglądasz. Ja też muszę się ogarnąć.- westchnął, jednocześnie ostrożnie odkładając podarunki kobiety na komodzie w korytarzu. Mógł jej powiedzieć, żeby nic nie przynosiła. Jego rodzice i tak tego nie docenią - jej dobrze przemyślane i starannie dobrane prezenty po prostu się zmarnują. No cóż, następnego razu nie będzie, więc nie było sensu aby dalej nad tym rozmyślać. Laurent krzątał się po domu, stopniowo zaczynając coraz bardziej przypominać normalnego człowieka. Nałożył na bladą, zmęczoną twarz bardzo delikatny makijaż aby zamaskować nieprzespaną noc. Ułożył włosy, dresy zamienił na czarne spodnie a na wierzch założył białą koszulę i krawat. Całość dopełnił starannie dobraną biżuterią. Finalnie zatrzymał się w salonie w którym od jakiegoś czasu przebywała kobieta. Nie zwrócił jednak na nią uwagi, działał jak automat. Sięgnął po opakowanie z xanaxem, wziął trzy tabletki i znowu opuścił pomieszczenie. Po raz kolejny udał się do łazienki, spryskał się perfumami i upewnił się, że wszędzie jest czysto. Wdech i wydech. Mógł zacząć normalnie myśleć dopiero wtedy, kiedy poczuł działanie zażytej tabletki. Wrócił do Claire, usiadł obok niej i na chwilę schował twarz w dłonie.
-Przepraszam za to, że jestem w takiej rozsypce.- zaczął, rzucając jej jednocześnie spojrzenie które wyrażało więcej niż tysiąc słów - był szczery. Naprawdę się wstydził. Tego w jakim był stanie i tego, że musiała to widzieć i znosić.
-Nic nie stresuje mnie tak jak spotkania z tymi ludźmi.- ah, jego cudowni rodzice.
Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Laurentin Fontaine

— Niezawodna Claire Price pojawiła się na twojej dzielni, po to żeby poprawić Ci humor — rzuciła wesoło, wchodząc do środka cała w skowronkach. Była gotowa by podbić ego rodzicielskich elit. Co prawda nie spodziewała się, że będą sprowadzali ją do parteru. W tym wszystkim była gotowa, na to by spotkanie przebiegło bez większych emocji. Przeżyć, wyjść i czekać do kolejnej gali. Takie było jej zadanie zorientowane na cel. Musiała przeżyć te kilka miesięcy z Fontaine'm u boku, by później cieszyć się karierą. Dalej nie potrafiła jasno określić ich relacji, ale lubiła go.
— Dlaczego? — spytała, marszcząc przy tym brwi. Nie rozumiała, co się tak naprawdę działo w głowie artysty. Czuła, że zbliżały się kłopoty przez jego reakcję — to przez rodziców jesteś tak zdenerwowany? Mogę Ci jakoś pomóc? — dopytała, próbując znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. Ciekawiło ją, dlaczego akurat to spotkanie wybrał jako jedno z obowiązujących w ich fałszywej relacji. Miała wrażenie, że ważniejsze będzie pokazanie się innym, ale... chyba przy nich też będą musieli udawać.
— Dobra, to poczekam... — mruknęła, idąc w stronę jego salonu — naleję sobie szklankę wody, czy czegoś innego do picia — jak powiedziała, tak zrobiła. Znalazła sobie wygodne miejsce, w którym chociaż na krótki moment będzie mogła odpocząć. Wyjęła swój telefon i zaczęła grać w świrujące babeczki. Musiała w jakikolwiek sposób zabić czas. Nogą zaczęła nerwowo tupać, odliczając do godziny zero. Po wypiciu szklanki wody, rozsiadła się na kanapie.
— Za takie rzeczy się nie przeprasza, Laurentin — odparła, patrząc na niego badawczym spojrzeniem — postaram się być dla Ciebie najlepszym wsparciem, najwyżej na nich napluję — próbowała w jakikolwiek sposób go rozweselić. Na jej twarzy namalował się delikatny uśmiech. Mogła nie przepadać za malarzem w stu procentach, ale kiedy widziała biedne istoty zawsze starała się im pomóc — może się nie lubimy, ale możesz na mnie liczyć, serio — chyba najbardziej szczera rzecz, którą mogła mu powiedzieć. Jej ręka mimowolnie powędrowała na ramię mężczyzny, a ona powoli się do niego przytuliła.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#9”