ODPOWIEDZ
27 y/o, 175 cm
Organizatorka ślubów i właścicielka The Flower Room
Awatar użytkownika
Życie jest za krótkie na te całe nasze wariactwo…
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOna/jej
postać
autor

Życie dosłownie przemykało nam przed oczami, jednocześnie dając znaki, aby zwolnić. Czerwone światło na drogach, słynne "brak Internetu", albo zepsuty samochód gdzieś na środku drogi, gdzie można było poczuć się choć przez krótką chwilę samotnym.
Devon miała niesamowitego pecha, jeśli chodzi o jej auto, psuło się zawsze w nieodpowiednim momencie i choć ona sama potrafiła poradzić sobie z tymi drobnymi naprawami, problem polegał tylko i wyłącznie na czasie, którego absolutnie nie potrafiła znaleźć. Dlatego też była wręcz zmuszona oddać swój samochód w ręce obcej osoby, komuś kto zna się na rzeczy i załatwi sprawę za nią. Od znajomych dostała kilka "polecajek" i sądziła, że wybrała dobre miejsce, mechanik również wydawał się całkiem okeey, więc z odrobiną zaufania zostawiła mu swoje auto. Nie minęło zbyt wiele czasu, może zaledwie dzień, dwa, albo i trzy? Kto by to liczył, szczególnie nie Devon, która w ostatnim czasie nie zwracała uwagi jaki jest dzień tygodnia. Dni po prostu mijały. Zjawiła się w warsztacie o określonej porze dnia, którą sama wybrała, cicho przemknęła przez wejścia, a zaraz potem pozwoliła sobie przejść na stronę garażową, gdzie już w oddali mogła zauważyć swój pojazd. Mężczyzna stał do niej tyłem i pomyślała, że nawet wtedy wygląda całkiem przystojnie, co spowodowało, że przez moment na jej twarzy pojawił się ciekawy uśmieszek.
— Jesteś pewny, że gdy stąd wyjadę to dojadę do celu? Nie chciałabym utknąć znowu na jakimś pustkowiu — odezwała się w końcu, jednocześnie wychodząc mu na przeciw. Wyglądał trochę na zmęczonego, ale kto w tych czasach nie był zmęczony? Młoda Maddox bez zastanowienia pozwoliła sobie otworzyć maskę swojego samochodu i przez krótką chwilę obserwowała wnętrze, próbując wyłapać jakiś błąd. Oczywiście jakiś tam znalazła.
— Myślę, że nie wszystko zrobiłeś. Czegoś tu chyba brakuje, nie żebym się czepiała... Ale oczekiwałam, że zrobisz to dużo lepiej — skomentowała, przechodząc wzrokiem na Cyryla, którego imię widniało na plakietce. Nie miała zamiaru się wymądrzać, ani przechwalać swoimi umiejętnościami, jeżeli chodzi o naprawy samochodowe, ale po prostu taka już była. Tego nauczył ją dziadek i tego się trzymała.


Cyryl Volkov
28 y/o, 188 cm
naprawi ci auto w scarborough auto care
Awatar użytkownika
I'm an aristocrat without the progress. Roses all on her wedding dress, blood from her mouth, I'm a mess.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Codziennie było to samo - ktoś przyjeżdżał, zostawiał furę bez większego dogadania się i rzucał przez ramię, że wróci “jutro” albo “za dwa dni”, żeby odebrać. Jakby warsztat był pusty, jakby stało tam tylko jedno auto, a cała ekipa miała siedzieć nad nim jak nad świętym graalem.
Cyryl aktualnie dłubał przy pięciu samochodach. Jeden stał bezużytecznie, bo brakowało części, czekał na dostawę od kuriera. Dwa kolejne wymagały pracy zespołowej: demontaż skrzyni biegów, wyciąganie całego zawieszenia - nie do zrobienia w pojedynkę. Z ostatnimi dwiema furami było gorzej: wyglądały, jakby za chwilę miały się rozsypać, i zanim w ogóle zabrał się za naprawy, musiał sprawdzić, czy są sensownie do odratowania.
Doba jego pracy nie miała dwudziestu czterech godzin, miała ich za mało, do tego stopnia, że robił wiele bezpłatnych nadgodzin. A mimo to zawsze znalazł się ktoś, kto codziennie przychodził i dopytywał: czy to już? Jakby był cholerną wróżką, która po jednym dotknięciu kluczem zamienia gruchota w auto z salonu. Takie cuda nie istnieją.
Pewny nigdy nie jestem — mruknął na pytanie, które padło znienacka. Nie słyszał, żeby ktoś wszedł, ale głos znał. Właścicielka auta, Devon. Był niemal pewien, że mówił jej, że zajmie mu to minimum tydzień. Ale z doświadczenia wiedział, że ludzie nie słuchają, kiedy im się coś tłumaczy.
Odwrócił się przodem do niej. Zmierzył ją spojrzeniem, gdy pochylała się nad otwartą maską. Sam oparł się wygodnie o metalową szafkę z narzędziami, na której przed chwilą coś tam jeszcze składał.
Większość przewodów jest luzem, bo jeszcze nie skończyłem. Jeszcze trochę roboty zostało, to nie jest takie hop-siup, wiesz? — powiedział bez owijania w bawełnę. Skoro ona mówiła do niego na “ty”, to nie widział powodu, by bawić się w zbędne formalności. Przetarł dłonie o siebie, ściągając trochę smaru, i podszedł bliżej, by rzucić okiem na silnik razem z nią.
Jak jesteś taka cwana, to słucham. Czego brakuje? — rzucił zaczepnie, ale bez agresji, raczej ze zmęczeniem. Pod maską widać było, że zdjął osłonę silnika, odłączył akumulator, a część przewodów podciśnieniowych i czujników była jeszcze niepodłączona. Wcześniej wymienił cewki zapłonowe, filtr powietrza był nowy, a jeden z przewodów paliwowych wyglądał na świeżo dokręcony. Na siedzeniu pasażera leżały dwie nowe świece zapłonowe, wymieniał je parami, ale nie zdążył jeszcze zamontować wszystkich. Prace były w toku, a całość wyglądała dobrze, chociaż niedokładnie, ale to była wina ciągłych przerw i braku czasu.


Devon Maddox
27 y/o, 175 cm
Organizatorka ślubów i właścicielka The Flower Room
Awatar użytkownika
Życie jest za krótkie na te całe nasze wariactwo…
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOna/jej
postać
autor

Czasem, każdego dnia, przez krótki moment można było się poczuć jak dawniej. Bez tej całej gonitwy myśli, ciągłego bałaganu w głowie.
Kiedy to się dokładnie stało? Kiedy praca przestała być pasją, a zaczęła stwarzać problemy? Kiedy samotność wkradła się do życia Devon pozostawiając na jej głowie zbyt dużo obowiązków. Brunetka doskonale pamiętała dni, kiedy zajmowała się tylko i wyłącznie planowaniem ślubów, a do kwiaciarni wpadała tylko czasami, aby spotkać się z babcią, aby napić się z nią kawy, albo po prostu uciec w świat roślin. Mogła przecież sprzedać lokal, zająć się tylko sobą, ale była zbyt dobra na to wszystko, obawiała się zawieść jedyną osobę której na niej zależało, a która nagle odeszła z tego świata. Devon czasami przesadzała z pracą, brała na siebie zbyt dużo obowiązków, które z czasem zaczęły sprawiać jej mnóstwo problemów. Miała pomoc, owszem. Nie była przecież w tym sama, miała przyjaciół, kwiaciarnia miała jeszcze innych pracowników, jednak problem leżał chyba gdzieś indziej. Ona po prostu bała się komuś zaufać, bała się oddać trochę swoich zadań komuś i oczekiwać od niego, że również tak bardzo się zaangażuje.
Kobieta stała teraz przed tym młodym mężczyzną i oczekiwała od niego cudów, sądziła, że jego praca powinna być całym jego życiem, że auta powinny wjeżdżać i za chwilę wyjeżdżać w idealnym stanie. To było głupie, tak głupie, że biła się z myślami. Co ona właśnie wyprawia? Jak może zachowywać się aż tak samolubnie? Spoglądała w oczy chłopaka, cały czas słuchając słów jakie wypowiadał, wstydziła się swojego zachowania z każdym kolejnym jego słowem.
— Wybacz — powiedziała cicho, zaraz potem zamykając maskę swojego samochodu. To nie był czas, ani miejsce na kłótnię, albo pokazywanie kto jest lepszy.
— Masz jeszcze sporo czasu, to ja jestem tu za szybko. Sądziłam, że to błahostka, którą naprawisz w moment — próbowała jakkolwiek się wytłumaczyć, ale było już chyba trochę za późno. Cudowne pierwsze wrażenie, prawda?
— Mój dziadek kiedyś tu pracował... — wyznała kierując swoje spojrzenie w podłogę, a zaraz potem przemierzyła wzrokiem cały garaż, zatrzymując się co jakiś czas na samochodach, które stały tam i czekały aż ktoś się nimi zajmie.
— Bawiłam się tu w chowanego jako dziecko, pamiętam skupienie dziadka, kiedy pracował. Uwielbiałam mu pomagać, tak wiele mnie nauczył... — nie często zbierała się na takie wyznania, rzadko mówiła o sobie obcym osobom, jednak teraz, będąc w tym miejscu czuła jakąś dziwną potrzebę wypowiadania tego wszystkiego na głos. To miejsce wciąż pachniało jagodowym ciastem, które przynosiła im babcia kilka lat wstecz.
— Chętnie ci pomogę, choć tak mogę zatuszować swoje poprzednie, wcale nie najlepsze zachowanie — wypowiedziała dość poważnym tonem głosu, ściągając z siebie skórzaną, czarną kurtkę. Czekała na odpowiedź, na jakieś pozwolenie, na cokolwiek.

Tak na prawdę była już spóźniona, nie miała już nawet minuty wolnej chwili, ale pragnęła się w końcu zatrzymać, na jakiś czas po prostu odpuścić. Być może odżyją dawne wspomnienia, które sprawią, że jej myśli ruszą do przodu? Że w końcu dokona jakiejś sensownej decyzji. Sięgnęła do torebki, po czym wyciągnęła swój telefon komórkowy, nie zastanawiała się nawet sekundy, po chwili go po prostu wyłączyła. Nie zamierzała dzisiaj odbierać żadnych połączeń, żadnych wiadomości.

Cyryl Volkov
Ostatnio zmieniony śr lip 23, 2025 9:18 pm przez Devon Maddox, łącznie zmieniany 1 raz.
28 y/o, 188 cm
naprawi ci auto w scarborough auto care
Awatar użytkownika
I'm an aristocrat without the progress. Roses all on her wedding dress, blood from her mouth, I'm a mess.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dla Cyryla praca przestała być pasją w momencie, gdy zaczął zauważać, że wypłata nie wystarcza mu na podstawowe wydatki. Za marne pieniądze mógł opłacić wynajem (zależy też, w których miesiącach, czasami musiał czynsz dzielić na raty) i kupić coś do jedzenia, raczej coś z niższej półki. Do tego trochę wydawał na przyjemności, bo sporadycznie palił marihuanę i papierosy. Czasami mówił, że rzuca palenie ale wytrzymywał dwa tygodnie maksymalnie zanim nie powrócił do karmienia swojego nowotworu. Do tego ludzie - nie był typem socjalnym, nie znosił męczenia mu dupy, a jednak na mechaniku trafiał na każdy typ człowieka. Od bogoli do tych, co bogoli udawali i byli dusigroszami, próbując mu wmawiać, że nie musiał brać tak drogiego zamiennika. I byli też tacy co przyjeżdżali, by go sportowo wyzywać. Nawet jeśli lubił przychodzić do pracy to te przeciwności wręcz wpędzały go w depresję, a on codziennie rano wstając z łóżka musiał się do tego zmuszać.
Nie był zły, że Devon należała do tego typu człowieka, co myślał, że jak odda samochód to po kilku godzinach będzie gotowy. On czasami też w to wierzył, dopóki nie zaglądał pod maskę i nie brał samochodu na kanał.
Nawet jeśli na zewnątrz było wszystko całe to w środku się rozpadało i wymagało gruntownego remontu, jak ludzie.
Nic się nie stało — mruknął w odpowiedzi równie cicho, czując, że może faktycznie przesadził. Nie powinien zwracać się ordynarnie do klientów, szef by go oskórował, gdyby usłyszał wcześniejszą wymianę zdań.
Znaczy się to była błahostka, świece zapłonowe nie są czymś wielkim, ale faktycznie jeśli chcesz nim wyjechać i nie wrócić za kilka dni to chciałem jedną rzecz wymienić, po taniości, byleby samochód był sprawny — powiedział już głośniej, widząc jak zamyka maskę. Myślał, że straszny z niej buc, ale z każdym następnym słowem po prostu kiwał głową, próbując pokazać, że całkowicie ją rozumie.
Nie wiedziałem o tym, teraz to ktoś przejął i pracuję za najniższą możliwą stawkę. — Posłał jej uśmiech, chociaż miał wątpliwości czy to pasowało do jej historii o tym, że wszystko należało do dziadka. On na jej miejscu byłby wściekły, gdyby zobaczył w co przeistoczył się dobytek babci. Ale on to on, był momentami po prostu dziwny.
Chcesz pomóc? To masz okazję — powiedział po chwili, grzebiąc przy metalowej szafce, a ż wyciągnął długi klucz dynamometryczny i skinął głową w stronę siedzenia pasażera. — Dwie świece jeszcze czekają, dasz radę je wkręcić? — To było zadanie, które dało się zrobić bez brudzenia się po łokcie. Wystarczyło delikatnie umieścić świecę w gnieździe, dokręcić z wyczuciem i nie przekręcić gwintu.


Devon Maddox
27 y/o, 175 cm
Organizatorka ślubów i właścicielka The Flower Room
Awatar użytkownika
Życie jest za krótkie na te całe nasze wariactwo…
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOna/jej
postać
autor

Wspomnienia zawsze wywoływały wiele emocji, wystarczyło jedno dobrze nam znane miejsce, jakiś wyjątkowy przedmiot, albo po prostu wypowiedziane słowa, które tak doskonale znamy. Devon nie spędzała nocy przy wylewaniu łez, albo zatracaniu się w myślach jednocześnie lecząc swoje złamane serce alkoholem. Może raz jej się zdarzyło. Tylko jeden, jedyny raz. Była zdania, że powinna być silna, a przynajmniej starać się stwarzać takie pozory. Od zawsze radziła sobie z problemami, doskonale reagowała na stres, ale teraz? Tego było zdecydowanie za dużo, a wszystko nakładało się na siebie i robiło jeszcze większą demolkę w jej głowie. Czasami nawet przechodziły jej przez głowę dziwne myśli, gdyby tak sprzedała dom po babci i wyjechała? Gdzieś daleko, gdzie byłaby tylko ona sama, a wokół cisza i spokój, otoczona zielenią i beztroskim widokiem gór.
Stała teraz w tym warsztacie samochodowym, na przeciwko mechanika i próbowała się odnaleźć w tym całym bałaganie, zupełnie tak jakby problem z samochodem był jedynym. Na prawdę tego chciała.
— Zarobki potrafią być śmieszne, ale szczerze? Nie powinniśmy się godzić na ciężką i wyczerpującą pracę za stawkę, która nie jest w stanie zapewnić nam odpowiedniego poziomu życia — powiedziała całkiem poważnie, doskonale wiedziała co mówi i nie chciała go w żaden sposób pouczać, a jedynie sprowadzić na lekkie rozmyślenia, że czasem jesteśmy warci czegoś więcej.
— Mój dziadek zostawił sporo sprzętu w garażu, jakoś nie myślałam nigdy o tym, żeby to sprzedać. Może jeszcze komuś mogłyby się przysłużyć, może akurat tobie? Nie myślałeś może o otworzeniu własnej działalności? — zapytała z czystym zaciekawieniem, sama od zawsze chciała być szefową i zadowalać tylko i wyłącznie siebie. Była gotowa pomóc temu chłopakowi, nawet jeśli miałaby tylko służyć dobrą radą. Nie lubiła patrzeć jak ktoś się zamęcza w swojej pracy nie mając z tego nic więcej.— Nie ma problemu, już się robi! — odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, kiedy tylko dostała pozwolenie na pomoc.
Bez większego zastanowienia otworzyła ponownie maskę samochodu, po czym sięgnęła świece, które spoczywały na siedzeniu pasażera. Przejęła narzędzie od mężczyzny po czym delikatnie i z odpowiednią precyzją wkręciła jedną świecę, a następnie drugą. Dawno temu robiła to tak wiele razy, że powinna zrobić to bez najmniejszego problemu, a jednak można było zauważyć jej trzęsące się ręce przy wykonywaniu tego zadania.
— Gotowe — zakomunikowała, spoglądając na swoje brudne od smaru dłonie, bez zastanowienia wytarła je w swoją białą koszulkę, nie przejmując się wcale jak właśnie teraz wyglądała.


Cyryl Volkov
28 y/o, 188 cm
naprawi ci auto w scarborough auto care
Awatar użytkownika
I'm an aristocrat without the progress. Roses all on her wedding dress, blood from her mouth, I'm a mess.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W życiu Cyryla wspomnienia grały aż za dużą rolę; specjalnie po śmierci babci wyprowadził się i jeździł po okolicznych miejscowościach szukając swojego miejsca na ziemi. Nie czuł się komfortowo żyjąc wciąż w mieszkaniu, które na każdym kroku przypominało mu, że najważniejszej osoby już z nim nie było. Ostatecznie niczego konkretnego nie znalazł i wrócił, bo tylko w Toronto czuł się komfortowo, w końcu znał tu każdą ulicę i prawie każdego człowieka. Pomimo tego, do tej pory miał ochotę rzucić wszystko i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady, szczególnie, że życie nie traktowało go łagodnie i nie dostawał żadnej taryfy ulgowej.
Uniósł brew słysząc jej słowa i kiwnął głową. Dosłownie z ust mu wyjęła to, o czym myślał całymi dniami grzebiąc w samochodach. Doskonale o tym wiedział, ale dopóki świat tak wyglądał a on był jednostką, która nie miała żadnego na to wpływu, nic nie mógł z tym zrobić. Było mu przykro, że musiał harować jak wół, by zapewnić sobie podstawowe środki do życia, kiedy ktoś, kto mniej się starał i miał po prostu szczęście, mógł zarabiać miliony. Tak, tutaj najpewniej chodziło o zaradność i cwaniactwo, a ruskowi tego brakowało w życiu. Może gdyby nie był tak skrzywdzony od dzieciństwa to miałby siły, by wziąć życie w swoje ręce.
Też tak uważam — mruknął krótko, nie wiedząc co jeszcze ma powiedzieć, bo ona przywołała chyba wszystko, co w jego głowie się pojawiło. No jasne, że nie powinien się godzić na poniżającą stawkę w pracy, ale straciłby pracę i prawdopodobnie nie znalazł następnej. W tym wieku z trudem przyszłoby mu przebranżowienie się, gdy potrzebował pieniędzy non stop. Nawet nic odłożonego nie miał.
Wiesz co… nie jestem chyba na tyle zdolny, by zakładać coś własnego. Do tego też trzeba mieć środki i zawzięcie. Ale jest to do przemyślenia. — Wzruszył ramionami szukając jakiegoś narzędzia, by dokręcić śruby. Jeżeli zapewniłaby mu sprzęt na start to mógłby pomyśleć o stworzeniu własnego warsztatu. Znał się na naprawach, był w to bardzo dobry, tylko potrzebowałby miejsca i marketingu. Ale o tym mógłby porozmawiać z Miribel, ona zawsze miała świetne pomysły.
Obserwował ją, gdy wkręcała świece. Ufał jej, w końcu mówiła, że się na tym znała, ale stał w pogotowiu w razie, jakby coś poszło nie tak. Szef by go zamordował, gdyby dowiedział się, że pozwolił klientce na grzebanie w aucie, gdy to było jego zadanie. A koniec świata by nastąpił, jeśli stałaby się jej jakaś krzywda. Na szczęście mógł odetchnąć z ulgą, bo pomimo trzęsących się rąk dała radę.
Świetnie, jak pójdzie tak dalej to będziesz mogła nim wracać — przyznał i wyprostował się. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i skierował w jej stronę. Po dobrze wykonanej robocie warto było zapalić, by mieć siłę na resztę dupereli. Została już praktycznie końcówka - dokręcenie i upewnienie się, że wszystko jest na swoim miejscu. — Palisz? — Wyciągnął jednego dla siebie i prędko włożył go między usta, szukając jedną ręką, tą z bandażem, zapalniczki po swoich spodniach roboczych.


Devon Maddox
ODPOWIEDZ

Wróć do „Porzucone”