-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Czasami nie rozumiał sam siebie, a zwłaszcza, gdy zgadzał się wyskoczyć na kolację z młodszym bratem i do tego na mieście. Przecież równie dobrze mógłby on sam im coś ugotować, co okazałoby się po stokroć lepsze niż syf, który miał przypominać włoską kuchnię. Tym razem sam Marciano mógł wybrać lokal, dlatego wybrał ten, w którym serwowany był również alkohol. Tego chyba nie da się zepsuć, prawda? Jeżeli jedzenie mu nie posmakuje to zawsze może je przepijać dobrym trunkiem. Niewiele potrzebował do szczęścia, a największą radość i tak sprawiało mu spędzenie chociaż chwili czasu z rodziną. Ostatnio ich nieco zaniedbał, po koniec końców zdecydował się wziąć udział w kursie, który trwał prawie tydzień. Nonna nalegała. Mamma nalegała, a on nigdy nie potrafił im odmawiać. Z tego powodu miał nieco większa przerwę niż zwykle w spotykaniu się z Filippo.
Spalił cygaretkę winogronową jeszcze przed swoim blokiem, bo nie chciał później na szybko szukać do tego jakiejś dobrej miejscówki. Jeszcze nie daj bóg zobaczyłby go młodszy brat, przed którym udawał, że wcale nie popadł w ten brzydki nałóg, którego on nigdy w życiu nie powinien próbować. Co prawda ilość pracy po powrocie praktycznie go przygniotła, jednak rodzeństwu nigdy nie miał zamiaru odmawiać. Dlatego po skończeniu roboty, wrócił szybko do domu, ogarnął się, spalił i już musiał pędzić na umówione spotkanie. Nie lubił takiego pośpiechu, jednak nic nie mógł na to poradzić. Czasami trzeba zacisnąć zęby i przeć tylko do przodu.
Prawdopodobnie mógł się nieco spóźnić, bo komunikacja miejska tym razem ani trochę nie chciała z nim współpracować. Autobus odjechał mu praktycznie sprzed nosa, a kolejny miał dopiero za kilka minut. Finalnie znalazł jakieś ustronne miejsce, aby w nerwach spalić kolejną cygaretkę. Oczywiście uprzedził brata o swoim drobnym opóźnieniu. Chciał być przed czasem, a wyszło mu to jak zwykle. Nic nowego.
Zastanawiał się czy nie powinien pokonać trasy z przystanku do restauracji biegiem, jednak obawa o zniszczoną fryzurę okazała się większa. Wystarczył szybki krok i po chwili mógł odszukać brata zajmującego jeden ze stolików na zewnątrz.
— Ciao, fratello! — rzucił, gdy tylko go zobaczył. Marciano należał do głośnych, zwracających na siebie uwagę osób, więc kilka spojrzeń odprowadziło do na wolne miejsce naprzeciwko brata. — Czekałeś z zamówieniem na mnie? Jakiego koszmaru spróbujemy, a co najważniejsze, co pijemy? — wyrzucił z siebie kilka pytań z zaskakującą prędkością, po czym wziął głęboki wdech i nieco spokojniej dopytał: — Wszystko u ciebie dobrze?
Filippo Carissoni
Spalił cygaretkę winogronową jeszcze przed swoim blokiem, bo nie chciał później na szybko szukać do tego jakiejś dobrej miejscówki. Jeszcze nie daj bóg zobaczyłby go młodszy brat, przed którym udawał, że wcale nie popadł w ten brzydki nałóg, którego on nigdy w życiu nie powinien próbować. Co prawda ilość pracy po powrocie praktycznie go przygniotła, jednak rodzeństwu nigdy nie miał zamiaru odmawiać. Dlatego po skończeniu roboty, wrócił szybko do domu, ogarnął się, spalił i już musiał pędzić na umówione spotkanie. Nie lubił takiego pośpiechu, jednak nic nie mógł na to poradzić. Czasami trzeba zacisnąć zęby i przeć tylko do przodu.
Prawdopodobnie mógł się nieco spóźnić, bo komunikacja miejska tym razem ani trochę nie chciała z nim współpracować. Autobus odjechał mu praktycznie sprzed nosa, a kolejny miał dopiero za kilka minut. Finalnie znalazł jakieś ustronne miejsce, aby w nerwach spalić kolejną cygaretkę. Oczywiście uprzedził brata o swoim drobnym opóźnieniu. Chciał być przed czasem, a wyszło mu to jak zwykle. Nic nowego.
Zastanawiał się czy nie powinien pokonać trasy z przystanku do restauracji biegiem, jednak obawa o zniszczoną fryzurę okazała się większa. Wystarczył szybki krok i po chwili mógł odszukać brata zajmującego jeden ze stolików na zewnątrz.
— Ciao, fratello! — rzucił, gdy tylko go zobaczył. Marciano należał do głośnych, zwracających na siebie uwagę osób, więc kilka spojrzeń odprowadziło do na wolne miejsce naprzeciwko brata. — Czekałeś z zamówieniem na mnie? Jakiego koszmaru spróbujemy, a co najważniejsze, co pijemy? — wyrzucił z siebie kilka pytań z zaskakującą prędkością, po czym wziął głęboki wdech i nieco spokojniej dopytał: — Wszystko u ciebie dobrze?
Filippo Carissoni
-
drop the beatnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
#3
Filip nie mógł się doczekać, aż wreszcie zajmie miejsce w restauracji i dostanie pizzę, ponieważ był przeogromnie głodny. Jasne, zjadł kanapkę i kupił sobie batona w jednym z automatów ale i tak to nie zaspokoiło całkowicie jego głodu. Gdyby nie obiadokolacja umówiona z bratem, kupiłby sobie lunch w kawiarni uniwersyteckiej albo poszedł na dłuższej przerwie do pobliskiej knajpki, gdzie serwowano m.in. frytki belgijskie oraz zapiekanki. W sumie taką zapieckę z szynką i pieczarkami to bym zjadł... pomyślał zastanawiając się, czy może jednak nie zmienić zdania i przed pizzą nie wciągnąć jednej zapiekanki. A yolo. pomyślał, lecz gdy otwierał drzwi wyjściowe, przerwa dobiegła końca. Westchnął, a następnie udał się do sali. Jego myśli krążyły wokół tego, jaką pizzę planował zamówić, a ponieważ miał wykład, mógł swobodnie używać telefonu szczególnie, że usiadł bliżej końca. Oczywiście co jakiś czas dla niepoznaki unosił i kiwał głową, żeby nie podpaść i nie zostać wywołanym do odpowiedzi. Jeju... nie wiem którą chcę. pomyślał, scrollując stronę i czytając składniki wraz z opisami pizz.
Gdy zajęcia dobiegły końca, Filip czym prędzej udał się w kierunku wyjścia, wsiadł na swój rower i pojechał do restauracji. Wparował spocony do środka, wcześniej przypinając rower do wolnego miejsca w stojaku.
- Dzień dobry. Mam rezerwację na nazwisko Carrisoni. - powiedział, a kelnerka zaprowadziła go do stolika dla dwóch osób. O, czyli byłem pierwszy. pomyślał, sprawdzając telefon, by mieć pewność, iż brat do niego nie dzwonił ani nie pisał, gdy ten jechał do restauracji. Właśnie miał pisać bratu smsa, gdy zauważył znajomą twarz. Oczywiście pomachał mu, a gdy Marciano był bliżej, przywitał się donośnie:
- Ciao fratello maggiore! - miał w nosie, że niektórzy spojrzeli na nich jak na wariatów - miał przecież prawo do przywitania się z bratem, prawda?
- Jeszcze nic nie zamówiłem. W sumie byłem przed Tobą może ze dwie… trzy minuty? No może pięć. - powiedział, unosząc rękę, by spojrzeć na zegarek.
- Ogólnie ciekawi mnie “Life is Gucci”, tylko że jest dość nietypowa bo z miodem i orzechami… dziadek z babcią to by się chyba za głowy złapali, gdyby takie coś zobaczyli. - stwierdził, parskając śmiechem i wręczając bratu menu, by je sobie przejrzał.
- Ogólnie myślę nad New Deluxe lub Microdose Mushrooms. A i w ogóle, wiesz że serwują tu piwo o nazwie "Blood Brothers"? Ciekaw też jestem Bees Knees. - tyle dylematów, że dobrze, że jeszcze go od nich głowa nie zaczęła boleć.
- Dobra, biorę Microdose Mushrooms. - zdecydował nagle, bo jednak nie był pewien, czy przeżyłby miód i orzechy na pizzy. Słysząc pytanie, skinął lekko głową.
- Jak najbardziej. Tutto bene da me. Uczę się, djejuje… czasami mniej śpie ale tak to jest, kiedy się i studiuje i pracuje… a u Ciebie wszystko okej? - zapytał troskliwym głosem, bo co jak co, ale dla rodziny był gotów zrobić wszystko.
Marciano Carrisoni
Filip nie mógł się doczekać, aż wreszcie zajmie miejsce w restauracji i dostanie pizzę, ponieważ był przeogromnie głodny. Jasne, zjadł kanapkę i kupił sobie batona w jednym z automatów ale i tak to nie zaspokoiło całkowicie jego głodu. Gdyby nie obiadokolacja umówiona z bratem, kupiłby sobie lunch w kawiarni uniwersyteckiej albo poszedł na dłuższej przerwie do pobliskiej knajpki, gdzie serwowano m.in. frytki belgijskie oraz zapiekanki. W sumie taką zapieckę z szynką i pieczarkami to bym zjadł... pomyślał zastanawiając się, czy może jednak nie zmienić zdania i przed pizzą nie wciągnąć jednej zapiekanki. A yolo. pomyślał, lecz gdy otwierał drzwi wyjściowe, przerwa dobiegła końca. Westchnął, a następnie udał się do sali. Jego myśli krążyły wokół tego, jaką pizzę planował zamówić, a ponieważ miał wykład, mógł swobodnie używać telefonu szczególnie, że usiadł bliżej końca. Oczywiście co jakiś czas dla niepoznaki unosił i kiwał głową, żeby nie podpaść i nie zostać wywołanym do odpowiedzi. Jeju... nie wiem którą chcę. pomyślał, scrollując stronę i czytając składniki wraz z opisami pizz.
Gdy zajęcia dobiegły końca, Filip czym prędzej udał się w kierunku wyjścia, wsiadł na swój rower i pojechał do restauracji. Wparował spocony do środka, wcześniej przypinając rower do wolnego miejsca w stojaku.
- Dzień dobry. Mam rezerwację na nazwisko Carrisoni. - powiedział, a kelnerka zaprowadziła go do stolika dla dwóch osób. O, czyli byłem pierwszy. pomyślał, sprawdzając telefon, by mieć pewność, iż brat do niego nie dzwonił ani nie pisał, gdy ten jechał do restauracji. Właśnie miał pisać bratu smsa, gdy zauważył znajomą twarz. Oczywiście pomachał mu, a gdy Marciano był bliżej, przywitał się donośnie:
- Ciao fratello maggiore! - miał w nosie, że niektórzy spojrzeli na nich jak na wariatów - miał przecież prawo do przywitania się z bratem, prawda?
- Jeszcze nic nie zamówiłem. W sumie byłem przed Tobą może ze dwie… trzy minuty? No może pięć. - powiedział, unosząc rękę, by spojrzeć na zegarek.
- Ogólnie ciekawi mnie “Life is Gucci”, tylko że jest dość nietypowa bo z miodem i orzechami… dziadek z babcią to by się chyba za głowy złapali, gdyby takie coś zobaczyli. - stwierdził, parskając śmiechem i wręczając bratu menu, by je sobie przejrzał.
- Ogólnie myślę nad New Deluxe lub Microdose Mushrooms. A i w ogóle, wiesz że serwują tu piwo o nazwie "Blood Brothers"? Ciekaw też jestem Bees Knees. - tyle dylematów, że dobrze, że jeszcze go od nich głowa nie zaczęła boleć.
- Dobra, biorę Microdose Mushrooms. - zdecydował nagle, bo jednak nie był pewien, czy przeżyłby miód i orzechy na pizzy. Słysząc pytanie, skinął lekko głową.
- Jak najbardziej. Tutto bene da me. Uczę się, djejuje… czasami mniej śpie ale tak to jest, kiedy się i studiuje i pracuje… a u Ciebie wszystko okej? - zapytał troskliwym głosem, bo co jak co, ale dla rodziny był gotów zrobić wszystko.
Marciano Carrisoni