35 y/o, 165 cm
adwokat / prawnik w sądzie i po za nim
Awatar użytkownika
Melanie to pani adwokat, która postawiła aktualnie na siebie i stała się może delikatnie samolubna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

W pewnie idealnym życiu, w innej rzeczywistości, sama Campbell nie zwróciłaby uwagi na Mercera, na takiego mięśniaka, postawnego faceta i boksera. O dziwo zburzył jej obraz typowego karka, pokazał wrażliwość i inteligencję, zgodność do nagięcie reguł i zasad, ale wszystko z głową. Wydawało jej się, że nie są dla siebie idealni, nie są jak dwie części jabłka. Od kogoś usłyszała pytanie, że jak może funkcjonować w takiej relacji, gdzie z boku wygląda to jak niebo i ziemia, jak woda i ogień. Funkcjonowała o dziwo dość długo, umiała w cierpliwość i wyrozumiałość, oddając mu serce i swoje ciało na własność. Długo liczyła jednak się z tym, że jest tą drugą w tym związku, że jego miłością był, jest i będzie boks, że tego nie przeskoczy. Chciała postawić na siebie i swoją wartość, a skoro Karrion nie umiał tego odkręcić, teraz mógł co najwyżej już tylko na nią popatrzeć. Nie było uczucia, nie było miłości i nie było tej bliskości zarezerwowanej dla tej dwójki. Pozostał na pewno sentyment, którego nie dało się wygumkować z tej ich historii. Gdy go spotkała i wiedziała, że wrócił to na pewno miała w sobie jakieś uczucia, te które miały pozostać zagrzebane wraz z jego odejściem, wyjazdem czy wyprowadzką do innego kraju. Byli już bardziej doświadczeni, starsi o kolejne lata na tyle aby zachować się przyzwoicie, bez rzucania obelgami czy wyrzutami, niepotrzebnymi. Nie przystawało dorosłym rozsądnym ludziom, zachowywać się jak bachory. No może przynajmniej bez stania upojenia tak się dało...
- Erin? No właśnie najwyraźniej zniknęła z nim... Pewnie w kibelku.. - jej dłoń oczywiście lekko uderzyła w bar, z małego poddenerwowania iż koleżanka tak sobie poczynia. I już nie chodziło o to, że oddaje się uciechom fizycznym po tym rozwodzie, ale że ją zostawiła beż chociażby źdźbła informacji czy wszystko okej. To jej się nie podobało, ale z opresji wyratowała się Mel sama, wzywając trochę niespodziewanie i dla siebie na ratunek Mercera. Nie oczekiwała nic po nim, ale musiała w duchu przyznać, że chciała go zobaczyć, może lekko podkręcić małe dymy dla rozrywki, dlaczego by nie? Zawsze sentyment robi swoje i to głupie poczucie, że ktoś wygląda teraz lepiej bez nas, że była druga połówka radzi sobie naprawdę dobrze tu i teraz, bez naszej ingerencji. Była zazdrosna o potencjalną noc, którą mógłby teraz spędzać z inną brunetką, blondynką, że któraś z nich mogłaby zostać u niego na noc. Czy zachowywała się trochę jak pies ogrodnika? Może. Posuwała się do tego wszystkiego po alkoholu, tłumacząc w nim cała winę dla tego zajścia i dla samego faktu, że mogłaby mu się oddać tej nocy. Dlatego też musiała szybko wymyślić nowy plan, nową formę rozgrywki bojąc się utraty kontrolą nad sobą i tym jak by się to mogło potoczyć. Bała się, że się złamie i na nowo wpuści go do życia a co najgorsze - do serca. - Może, może. - kręciła, chociaż odpowiedz pewnie i bez tego znał. Na pewno miło było jej spędzić tą chwilę przy jego boku, trochę się pośmiać z bzdur, poopowiadać o tym jak Erin rozwiodła się z sukcesem, jak to Melanie się do tego przyczyniła. Mogłaby to z nim robić dalej tego wieczoru, śmiać się i pić właśnie następny drink. Dlatego też wystraszyła się tego wszystkiego, tej wizji gdy mógłby odwieź ją do domu czy nawet odprowadzić, obawiała się reakcji swojego ciała i tych dłoń, które teraz się wyrywały w jego stronę. Po raz kolejny dotykała go sama, z własnej woli i trochę jej to nie odpowiadało, za łatwo wyrywała się w jego stronę, sama mu podsuwała te znaki. Ta gra stawała się niebezpieczna w jej oczach, a znając życie żadne siły nie powstrzymałyby ją przed tym wszystkim, przed obrazem ust wpijających się w te jego. Dlatego też musiała uciec, odpowiedzieć na powiadomienie, że Uber już jest i że cóż, dzisiaj wraca do domu sama. W zasadzie to wszystko było jej winą, prowokacja całej sytuacji, alkohol i nuta tego uczucia, które krążyło między nimi jak bomba. Łatwiej było wymyślić wymówkę, uciec w domniemane inne męskie ramiona.
Argumenty skończyły się w momencie gdy nieco odetchnęła wychodząc na świeże powietrze, gdy pozostała na moment sama. Powiew wieczornego chłodu nieco ją otrzeźwił, na tyle mocno aby dostrzegła światła puszczane przez kierowce jej "karecy" na dziś. Nie spodziewanie coś wszystko przerwało, czyjaś dłoń wręcz mocno zablokowała i uniemożliwiła jej wejście na tył kanapy samochodu.
Karrion wyszedł w ślad za nią? Cóż, poniekąd go zrozumiała bo przecież czy nie była powodem dla tego zajścia? - Karrion... było miło ale.. jak widzisz mój pojazd czeka. - odpowiedziała, na moment wpatrując się w klamkę drzwi, tak jakby biła się z myślami czy powinna czy nie. Przystanie na jego propozycje wydawało się być niebezpieczne, zgubne i... wiedziała, że to nie dałoby jej szans aby pójść grzecznie spać tej nocy. Im dłużej by z nim siedziała tym dłużej myślałaby o tych ustach, które mogłyby badać każdy fragment jej skóry, bez potrzeby jej badania bo, kto jak kto ale on? On ją znał aż za dobrze.
- Wybacz, ale źle się czuje i wracam do domu.... sama. - powiedziała wreszcie, odwracając się do niego na moment, dosłownie chwile. Wykonała pewnie gest podobny do tego z wnętrza baru, a mianowicie jej dłoń znów musnęła jego policzek w czułym geście, taki który miał pozwolić aby się odsunął i ją przepuścił, aby pozwolił jej wsiąść do auta. Musiał to zrobić, w końcu zawsze zdawał się ugiąć pod jej niemą prośbą, pod słowami które nie wypowiedziała, ale które przekazywała chociażby przez mimikę i ruch ciała. Na tą chwilę to było tylko albo aż tyle z jej strony.
Zostawiła go, zatrzaskując drzwi i kierując kierowcę pod wskazany adres. Wracała tej noc do domu, sama.


koniec.
Karrion Mercer
gall anonim
zagram wszystko co utrzymuje się w ramach dobrego smaku, bez krzywdzenia dzieci oczywiście!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Spirit of York Distillery Co.”