-
kombinator, który rzucił medycynę i odciął się od toksycznych rodziców, żeby odzyskać kontrolę nad swoim życiem
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Mimo to Radwell również uważał ich drugie spotkanie za nieprawdopodobne, dlatego był tak bardzo zaskoczony, kiedy zobaczył dziś Tadwell. W dodatku w towarzystwie jego siostry, bo w życiu nie pomyślałby, że mogłoby łączyć ich coś więcej niż tamta jedna przypadkowa noc.
Świat musiał być naprawdę m a ł y.
Spojrzał na nią kątem oka i naprawdę cieszył się, że to zrobił, bo dzięki temu spostrzegł ten grymas, który dał mu satysfakcję. Bez problemu odczytał, co mogło się za nim kryć, a ta wiedza miło połechtała jego ego. Niby już tamtej nocy nie pozostawiła mu wątpliwości, czy bawiła się tak samo dobrze, jak on, ale dzisiejsze potwierdzenie wciąż było przyjemnym odkryciem, które sprawiło, że kącik także jego ust nieco się uniósł w pełnym zadowolenia uśmiechu.
– Och… Czyli nie byłem pierwszy? – zapytał, jakby był w głębokim szoku. – Mam przynajmniej nadzieję, że byłem lepszy – dodał już zuchwalej i ponownie uśmiechnął się szelmowsko, nie przejmując się tym, jak został podjęty temat jego ojca. To były tylko żarty, więc nie miał powodu, żeby się obruszać. Nie zamierzał też zamieniać tego w dyskusję o tym, że na ogół raczej unikał tematu własnych rodziców, gdyż ten był dla niego niewygodny, bo nie utrzymywał z nimi kontaktu.
Właściwie to w takiej formie ten temat zupełnie mu nie przeszkadzał.
– Nadal ją mam. I wystarczy jedno słowo, a pokażę ci, jak seksownie teraz w niej wyglądam – rozbawiony poruszył zaczepnie brwiami, mając teraz trudności z zachowaniem powagi, której życzyłby sobie przy okazji takich żartów.
Jak widać, nie miał problemu z tym, że zwracała uwagę na ich różnicę wieku. Tym bardziej, że nie robiła tego w sposób, który sugerowałby, iż chciała mu powiedzieć, że był zwykłym s z c z e n i a k i e m. Już przy okazji ich ostatniego spotkania zdołała udowodnić, że traktowała go na równi ze sobą.
Lacey Tadwell
-
skupiona na pracy służbistka w otwartym związku, któremu nie potrafi poświęcić dostatecznie dużo uwagi, aby działał jak należy
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Były też okazją ku temu, aby pochwalić się własnymi sukcesami, zatem tematy rodzeństwa i rodziców zwykle pozostawały odsunięte na dalszy plan. Mimo to Lacey nie mogła wykluczyć, że jego imię nie przewinęło się kiedyś w rozmowie, ale jednocześnie nie uważała, aby miało to jakiekolwiek znaczenie. Ich znajomość nie była zdefiniowana przez to, co łączyło ją z jego siostrą.
Prawdę powiedziawszy do dzisiejszego wieczora ciężko byłoby nawet nazwać to z n a j o m o ś c i ą.
Pod pewnymi względami poznali się jednak całkiem dobrze, więc kiedy Radwell jej o tym przypomniał, niczego nie była w stanie poradzić na to, że myślami mimowolnie uciekła w tamtym kierunku. Spędzona z nim noc była przyjemnym powiewem świeżości, przeciwieństwem tego, co posiadała w swoim związku.
Kącik jej ust znów wygiął się w pełnym rozbawienia grymasie. Z jego ojcem, prawdopodobnie na szczęście, nie miała zbyt wiele wspólnego. — Byłeś w porządku — skomentowała, w tym samym momencie spoglądając na niego z zadziornym uśmiechem. Nie był to ten rodzaj komentarza, który rzeczywiście miał ugodzić w jego dumę. Był natomiast pozornym przytykiem, zakamuflowanym komplementem, ponieważ tamtej nocy obszedł się z nią naprawdę w y b o r n i e.
Dzisiaj zaś całkiem dobrze radził sobie z wywoływaniem u niej uśmiechu, ponieważ wystarczyła chwila, a na jej ustach znów wymalowało się rozbawienie. Jedna z jej brwi powędrowała ku górze, podczas gdy sama Tadwell zlustrowała go spojrzeniem. Jako pasażerka miała ku temu lepszą sposobność. — Masz ją tutaj? — zapytała, nie odrywając od niego wzroku.
Nie była to żadna sugestia, bo przecież dalej uważała, że kontynuowanie tego, co zaczęli pewien czas temu byłoby nierozsądne, choć… również p r z y j e m n e. O tym drugim nadal dość wyraźnie pamiętała.
Sonny Radwell
-
kombinator, który rzucił medycynę i odciął się od toksycznych rodziców, żeby odzyskać kontrolę nad swoim życiem
nieobecnośćniewątki 18+niezaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Nie dlatego, że było czego się wstydzić. Radwell zwyczajnie zgadzał się z tym, że nie było potrzeby teraz rozgrzebywać tego tematu przy jego siostrze, ponieważ to nie było niczym wielkim, wokół czego powinni robić jakieś zamieszanie. Lepiej, żeby pozostało to wyłącznie ich sprawą, do której mogli wracać sami lub w swoim towarzystwie, jak robili to teraz.
Bez krępacji i uników, z zadowoleniem wspominając to, co miało miejsce kilka nocy temu i co podobało się Sonny’emu równie mocno. Tamtej nocy zrozumiał, czemu niektórzy mężczyźni tak chwalili sobie czas spędzony z bardziej doświadczonymi kobietami, od których mogli co nieco się nauczyć. Sonny’emu tamta noc również otworzyła oczy na pewne rzeczy…
Usłyszawszy jej komentarz, otworzył szerzej oczy i uniósł brwi nieprzyjemnie zaskoczony. A przynajmniej na takiego chciał teraz wyglądać. – Jezu, było aż tak źle? – zapytał rozbawiony z udawaną troską, jakby naprawdę przejął się tym, że mógł ją rozczarować tamtej nocy. Wiedział jednak, że tak wcale nie było, dlatego nie obudziły się w nim realne obawy, a jego duma pozostała nienaruszona. – Przepraszam. Ale zapewniam, potrafię lepiej – ostatnie dodał ze śmiechem, ponieważ już nie wytrzymał. Wygłupiał się jedynie, jednocześnie potrafiąc podejść do tematu z dystansem. Nie zamierzał brać takich żartów do siebie, ponieważ nie sądził, że było czym się przejmować. Widział, że Lacey jedynie droczyła się z nim, na co pozwalał jej, uważając to za zabawne, a nie godzące w jego dumę.
Wiedział jednak, że wielu mężczyzn na jego miejscu pewnie zareagowałoby zupełnie inaczej.
– Jeśli tak, to co? – zapytał zaintrygowany, a korzystając z tego, że akurat musiał zatrzymać się na światłach, zerknął na Tadwell, której teraz mógł przyjrzeć się nieco lepiej, choć starał się, żeby jego spojrzenie nie było zbyt natarczywe.
Lacey Tadwell