W takim miejscu rzadko zdarzało jej się pracować - bistro w ścisłym centrum, franczyza z uniformami i procedurami na wszystko oraz zarobki, stawka godzinowa była dobra z napiwkami nie wychodziło jej tak stabilnie finansowo od dawna. I widokiem na Koloseum. Poza to miejsce ładnie pozowało na włoskie z klimatem i tradycjami. Część załogi składała się z lokalsów, więc generalnie na zmiany w godzinach porannych i wczesnopopołudniowych wsadzali takie osoby, jak ona z zewnątrz, bo życie zaczynało się w godzinach wieczornych, no i nic im tak nie podnosi ciśnienia, jak zamawianie cappuccino po godzinie dwunastej. Oczywiście przesada, bo jak się nauczyła, to zazwyczaj Włosi mieli wylane na prawie wszystko, albo potrafili się aferować o wszystko, szczególnie w warunkach ruchu ulicznego.
Dzisiaj nie było zbyt tłoczno, temperatura była już wysoka, a jeszcze nie była ta pora dnia, gdy zaczynałaby ona spadać. Turyści jeszcze walczyli z pogodą i sobą i uparcie zwiedzali, ale dzień nastrajał raczej do siedzenia w cieniu lub klimatyzowanym wnętrzu z drinkiem lub czymkolwiek z dużą ilością lodu. Midge klikała coś na telefonie, kierownik zmiany nie gonił ich za używanie telefonów tak długo, jak nie cierpiała na tym obsługa gości i było wszystko zrobione. Kiedy nowa osoba weszła do środka, to Midge, schowała smartfona do kieszeni zapaski i dała chwilę na znalezienie miejsce, które tak wypadło, że było w jej sektorze, zresztą nawet gdyby było inaczej, to klient był na nią skazany, bo Lucia, czyli druga kelnerka, wisiała z matką na telefonie już od dwudziestu minut i nie wyglądało by rozmowa zmierzała ku końcowi. Na tyle, na ile słyszała mamę koleżanki, to właśnie rozgrywał się poważny rodzinny dramat ze zdradą, zrywaniem relacji i powstawaniem kamienia węgielnego pod długoletni konflikt między rodzinami w bliskim sąsiedztwie.
Midge podeszła do stolika i rozpoczęła od szerokiego uśmiechu i włoskiego przywitania, bo już nieźle radziła sobie z językiem, choć ze słyszalnym, wyraźnym akcentem, to szybko przeszła na angielski, bo jak zazwyczaj miała do czynienia z turystą, nie-Włochem.
- Dzień dobry, czy coś polecić?
Cem Ayers