ODPOWIEDZ
32 y/o
For good luck!
178 cm
Informatyk Google Canada
Awatar użytkownika
Stary wstał, więc po chuj się prujesz znów
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOna, jej
typ narracji3 osoba
czas narracjiczas przeszły
postać
autor

Some meetings are like opening a book left on a familiar page.
Past familiarity meets an unclear future, leaving a quiet tension
between what was and what might be.

   W ostatnim tygodniu poprosił przełożonego o pracę zdalną do końca miesiąca, bo po ostatnim wyjeździe służbowym miał zdecydowanie dosyć pracy z ludźmi, szczególnie z takim jednym typem, co wybitnie działał mu na nerwy, a jak wiadomo, Dae wolał uciekać, niż rozwiązywać problemy jak mężczyzna. Jakiś czas przesiedział na chacie, zapuszczając ją trochę bardziej, niż zwykle, żywiąc się głównie mrożonkami, których zapas przywiózł mu kurier Isaam-Terq. Typ nawet dostał napiwek.
   W pewnym momencie nieoczekiwanie przyszła fala motywacji, która popchnęła go do ogarnięcia się, więc faktycznie zabrał się do porządków i to jeszcze w trakcie pracy. Nie był w tym jakiś super dokładny, żadna z niego uporządkowana Pani domu. Zrobił jednak pranie, wywalił śmieci, zdjął ciuchy z suszarki, które wisiały tam chyba od dwóch tygodni i nawet odkurzył. Na koniec wziął prysznic, założył na siebie czyste ubrania i po południu wyszedł nawet na spacer, mając zamiar skoczyć również do pobliskiego spożywczaka i kupić coś świeżego do żarcia.
   Nie miał zielonego pojęcia, że wpadnie na swoją ex, a prawda była taka, że gdyby wiedział, to pewnie starałby się tego za wszelką cenę uniknąć. Nawet nie miał pojęcia, że wróciła, tym bardziej poczuł się zaskoczony. Stał przez chwilę przed marketem i patrzył na nią, jakby łudził się, że go nie rozpoznała. W końcu przywitał się, bo gdyby zignorował, czułby się z tym potem paskudnie. Od słowa do słowa skończyło się na tym, że umówili się następnego dnia na kawę i nie był pewien, czy którekolwiek z nich wiedziało w jakim konkretnie celu.
   Miejsce wybrała Ruby, pewnie z nawyku, bo Dacey nie miał gustu do takich rzeczy, pewnie nawet nie potrafiłby sobie na poczekaniu przypomnieć nazwy jakiejkolwiek kafejki. Zawsze był w tym beznadziejny. Pewnie te pracownicze nazwy wypierały wszystko inne, bo w wirtualnym świecie kodów poruszał się niezwykle płynnie.
   Następnego dnia stanął przed wskazanym lokalem, którego nazwę musiał sobie dokładnie wcześniej zapisać, po czym odchylił głowę, jeszcze raz porównując wszystkie literki, upewniając się czy aby na pewno wylądował w dobrym miejscu. Wszedł do środka i rozejrzał się, już od progu widząc, że to miejsce z umiarkowanymi cenami, nie te tańsze. Ruby nigdy nie zadowalała się byle czym, nie dziwił się więc, że ostatecznie kopnęła go w dupę.
   一 Hey, Ruby 一 odezwał się, kiedy podszedł do stolika, przy którym ona już na niego czekała. To też się nie zmieniło, zawsze była przed czasem. Ściskał w dłoniach bordową czapkę, kiedy siadał naprzeciwko niej. Odetchnął głęboko i uśmiechnął się do dziewczyny, przyglądając się jej ciemnymi oczami, które lekko błyszczały w świetle lamp. Na zewnątrz było chłodno, więc od zimna miał zaróżowione policzki. Odłożył czapkę na stolik i przetarł palcami brodę porośniętą krótką, ciemną szczeciną.
   一 Zamówimy coś? 一 zaproponował, sięgając po kartę. 一 Dalej lubisz tą hmm… latte macchiato z syropem karmelowym? 一 rzucił, przesuwając spojrzenie po dostępnych pozycjach. 一 Ja chyba wezmę zwykłą, czarną 一 mruknął, zerkając na kelnerkę, która już stała obok nich, zapisując zamówienia. Uśmiechnął się do niej uprzejmie i odchrząknął krótko, odkładając kartę na stolik. Był trochę dusigroszem, bo było go stać na picie kawy nawet w droższych restauracjach, ale miał parcie na odkładanie kasy na czarną godzinę i często trudno było wybić mu to z głowy.
   一 Ładnie wyglądasz 一 rzucił, kiedy zostali już sami. Naprawdę tak uważał. Studia jej służyły, może powrót do domu też. On sam właściwie niewiele się zmienił, może trochę przytył, bo zaniechał wizyt na siłowni i porannego bieganie, odkąd stał się znowu smutnym singlem.


Ruby J. Graham
myre
Posty wygenerowane przez ai
28 y/o
For good luck!
164 cm
Doktorantka Biologii University of Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji3 os
czas narracji
postać
autor

Po raz pierwszy od tygodni obudziła się po jedenastej. Jak dla niej to równie dobrze świat mógłby się właśnie zawalić. Nie zwykła spać tak długo, zwłaszcza odkąd praktycznie mieszkała na uniwersytecie i w swoim laboratorium. Whitley zwykle nie pozwalała sobie na marnowanie południa w łóżku. Jednak gdy spędzała całe dnie – a często i noce – na badaniach w laboratorium, dzień i noc zlewały się w jedno.
Próbując zrobić śniadanie, co w standardach jej rodziny było wyczynem olimpijskim, otworzyła drzwiczki lodówki. W środku – zupełna pustka. No, może poza połową cytryny i otwartym mlekiem sojowym, które po powąchaniu nadawało się tylko do wyrzucenia. Westchnęła i wybrała się do jednego ze znanych jej supermarketów, zdecydowanie nie licząc na to, że spotka znajomą twarz. Szczególnie nie z lat licealnych.
Na początku nie wiedziała, jak się zachować. Mimo lat, jakie minęły, nadal darzyła go sentymentem. Jakby nie patrzeć, wciąż jej na nim zależało – może nie w takim samym stopniu jak kiedyś, ale jednak. Musiała przyznać przed samą sobą, że dobrze go wspominała. I z pewnością chciałaby utrzymać kontakt, który został zerwany poniekąd przez nią, choć w większości był to warunek rodziców.
W liceum, nie mając zbyt silnego kręgosłupa moralnego, poszła za ideologią rodziców, szczególnie ojca, który wymagał od niej i od rodzeństwa wysokich wyników akademickich. Gdy dostała się do Oksfordu, nie było nawet mowy o tym, by została w Toronto dla chłopaka. Równie dobrze mogliby ją wydziedziczyć i kazać żyć bez majątku. Nie tyle zależało jej na pieniądzach, co na rodzeństwie. Nie wyobrażała sobie bycia całkowicie sama. Pomimo różnicy wieku między nią a braćmi, nie widziała siebie poza rodzinnym gronem.
Te wszystkie rozterki, przez które musiała mentalnie przeskoczyć, były trudne. Nie chciała być postawiona w sytuacji, w której musiała wybierać: osoba, którą kocha, czy edukacja i jej miłość do akademii? Musiała wybrać między młotem a kowadłem. To nie było łatwe, ale zważywszy wszystkie „za” i „przeciw”, poszła za opinią ojca i wybrała Oksford. Tego samego dnia zerwała z chłopakiem – tym mężczyzną, który właśnie stał przed nią. Nigdy nie spodziewała się go zobaczyć. W sumie sama nie oczekiwała, że wróci na stare śmieci.
Umówili się do jednej z kawiarni, które zostały jej polecone. Była tu już kilka razy, więc barista, Paris, znał ją. Gdy weszła do środka, pomachała mu i usiadła przy stoliku bliżej ściany, przy oknie – zawsze lubiła spoglądać na ludzi przechodzących obok i obserwować, co dzieje się na zewnątrz.
Hej – odezwała się do niego, gdy podszedł do stolika i usiadł naprzeciwko.
Wiesz co? Poproszę białe americano z lodem – powiedziała, widząc, jak barista zapisuje jej i jego zamówienie, po czym odchodzi, by je zrealizować.
Szczerze mówiąc, odkąd zamieszkałam w Oksfordzie, nie jestem w stanie patrzeć na syrop karmelowy tak samo. Zdecydowanie za słodkie – dorzuciła z humorem, krzywiąc się na wspomnienie o syropie karmelowym.
Na wspomnienie o jego wyglądzie uśmiechnęła się, spuszczając wzrok, który po chwili uniosła z powrotem na chłopaka.
Ty też wyglądasz całkiem całkiem. Cokolwiek robisz, wydaje się służyć – powiedziała szczerze, przyglądając mu się uważnie. Pomimo lat wyglądał naprawdę dobrze. Musiała przyznać, że lata temu był przystojny, ale teraz… to się podwoiło.
Gdy obie ich kawy zostały dostarczone do stolika, Rubi podziękowała i wzięła pierwszy łyk. Na jej twarzy pojawiła się widoczna ulga. Uwielbiała mrożoną kawę – czy to lato, czy zima, nie miało znaczenia. Kawa z lodem była jej codziennością, odkąd zamieszkała w Oksfordzie. Specjalnie kupiła sobie mini lodówkę z jedną szufladą zamrażarki, żeby móc kupować lód i robić domowe mrożone kawy. Inaczej zbankrutowałaby kompletnie, mieszkając po prostu w kawiarni.
Co u ciebie słychać? Wiem, że to spotkanie może wydawać się bardzo przypadkowe, ale nie mam złych intencji. Chciałabym tylko przeprosić za swoje zachowanie. Nie powinnam była ulec rodzicom tak, jak uległam. Wiem, że może nie byliśmy idealni, ale chcę, żebyś wiedział, że naprawdę byłeś mi bliski – powiedziała cicho, bawiąc się słomką od kawy.
Nie oczekuję, że wrócimy po latach do tego, co było. Każdy z nas jest inny i nie oczekuję wiele. Jednak chciałabym, żebyśmy nie udawali, że się nie znamy. Nie chcę rozdrapywać starych ran i podejrzewam, że ty tak samo. Mimo wszystko chciałabym, żebyśmy się przyjaźnili – choćby ze względu na stare czasy. Brakuje mi ciebie… znaczy, brakuje mi naszej przyjaźni – sprecyzowała Ruby

Dacey Finnegan
PIERNICZEK!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Cafe Wanoka”