ODPOWIEDZ
27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#1
Dzisiejsze spotkanie z przyjaciółką Meena zapisane miała w swoim kalendarzu już od dawna i to wielkimi czerwonymi literami! Jak na pracoholiczkę przystało nie rozstawała się ze swoim kalendarzem i prawda była taka, że gdyby nie zapisała tego dzisiejszego spotkania to tak naprawdę by się na nim nie pojawiła. A musiała na nim być, nie tylko dlatego aby nie wystawić przyjaciółki, ale również dlatego, że potrzebowała z nią porozmawiać, potrzebowała również wina. Ostatnie dni, a raczej tygodnie były ciężkie, tak samo jak praca z Galen'em. Niby był prezesem, dorosłym facetem, a Meena czasem miała wrażenie, że przyszło jej zajmować się rozpieszczonym dzieckiem - po prawdzie za takiego go również uważała. Warto wspomnieć, że w tym tygodniu już trzy razy obwieszczała, że następnego dnia nie przyjdzie bo odchodzi ale kogo ona chciała oszukać? Co z tego, że tak gadała następnego dnia rano i tak stawiała się w biurze jako pierwsza i pracowała w pocie czoła. Ostatnio jednak zaczęło do niej dochodzić, że siedząc cały czas w pracy albo biegając za każdą zachcianką swojego szefa nigdy nie znajdzie faceta. A fajnie byłoby się w końcu ustatkować, bo mieszkanie samej było fajne, ale nie tak jak myślała wtedy kiedy wkraczała w dorosłe życie. Eh... całe szczęście miała przy sobie Dev, która za pewne tak jak Meena skończy jako stara panna - czego oczywiście przyjaciółce nie życzyła.
W restauracji na dachu ciemnowłosa pojawiła się jako pierwsza, to miejsce było ich ulubioną restauracją i specjalnie właśnie na takie spotkania siadały w najdalej oddalonym stoliku, tylko po to aby jak najmniej ludzi słyszało ich rozmowy. Bo nie ma co się oszukiwać, gdyby ktoś tak ich posłuchał to od razu zamknąłby je w wariatkowie.
— W końcu jesteś! — odezwała się trochę zbyt głośno niż zamierzała przez co zwróciła na siebie uwagę jakieś pary siedzącej dwa stoliki dalej. wstała z krzesełka i przywitała się z przyjaciółką buziakiem w policzek i mocnym uściskiem.
— Wino? Kieliszek? Butelka? A może dwie? — zapytała ze śmiechem siadając na swoim krześle, kiedy Devon zajęła swoje miejsce Evans poprawiła kosmyk włosów za ucho i spojrzała na przyjaciółkę.
— Dobra, opowiadaj co się działo. Wybacz, że ostatnio nie miałam dla Ciebie czasu, ale niańczenie dorosłego faceta wymaga pełnego skupienia. — rzuciła i przy ostatnim zdaniu wywróciła oczami.
Cholera wie skąd Meena ma tyle cierpliwości do takiego gościa, on idealnie ją testuje i sprawdza jej granice. Kiedyś pójdzie siedzieć za zabicie swojego szefa, serio.
Devon Maddox
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
27 y/o, 175 cm
Organizatorka ślubów i właścicielka The Flower Room
Awatar użytkownika
Życie jest za krótkie na te całe nasze wariactwo…
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOna/jej
postać
autor

Świat zwariował, podsyłał młodej Maddox tyle problemów, że już dawno powinna skończyć gdzieś daleko w górach, gdzie byłaby jedyną osobą pośród tej całej przyrody, otoczona zupełną samotnością. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przez tą całą sytuację z kwiaciarnią, jej pierwsza praca ogromnie na tym traciła, co było widoczną porażką w jej życiu. Ale co miała zrobić? Wychowała się w tym miejscu, pośród tych wszystkich kwiatów, otoczona miłością i bezpieczeństwem. Tego dnia akurat postanowiła zajrzeć w sprawy księgowe lokalu, jednak to co zobaczyła przerosły jej najśmielsze oczekiwania. Zdawało się, że jej babcia za życia prowadziła lokal "oddam za pół darmo", niż biznes, który miałby dawać jakiekolwiek większe przychody. Devon coraz bardziej się załamywała, była na skraju zamknięcia tego wszystkiego, ale jak mogła to zrobić? Oddać jedyne miejsce, które najbardziej kojarzyło jej się z ukochaną osobą? Kimś, kto przez lata był jej babcią, a jednocześnie matką? Młoda kobieta momentalnie się otrząsnęła, gdy tylko spojrzała na zegarek. "Cholera", przeszło przez jej usta, sprawiając, że chwyciła w biegu kluczyki z auta i wybiegła z kwiaciarni podążając na spotkanie z przyjaciółką.
Czasami wystarczył tylko moment, by całe życie stanęło na głowie, a wszystko wokół pozamieniało się miejscami. Brakowało tylko iskry, która sprawiłaby, że to wszystko stanęłoby w płomieniach.
Meena była osobą, której nie sposób pozbyć się z życia, nieważne co by się stało, co by się zrobiło. Taka przyjaźń nie zdarza się zbyt często, dlatego tak ważne jest, by ją pielęgnować, dbać o nią i przede wszystkim pamiętać o niej.
— Wybacz mi te spóźnienie, ale jestem zakopana w papierach i mylę już nawet dni tygodnia, dzień z nocą, wszystko zlewa mi się w jedność — próbowała jakkolwiek wytłumaczyć się dziewczynie, choć doskonale wiedziała, że wcale nie musi. Devon przywitała przyjaciółkę zupełnie tak, jakby nie widziała jej całe wieki, choć może tak mogło się właśnie jej wydawać?
— Cały stos wina, kochana, najlepiej cały stos — odpowiedziała brunetce, jednocześnie siadając na swoim miejscu, przez moment jeszcze rozglądała się po bokach, być może szukała kogoś w tłumie? Kogoś, kogo już dawno powinna przestać szukać.
— Nie mam pojęcia co robić, pierwszy raz w życiu jestem w takiej sytuacji. Od śmierci babci wszystko jest trudniejsze, jakby zabrała ze sobą cząstkę mnie i choć minął prawie rok, wciąż czuję jakby odeszła dopiero wczoraj... — Meena doskonale znała historię Maddox, znała jej babcie i była częstym gościem w ich domu. Tylko ona potrafiła zrozumieć ją tak na prawdę, doradzić, w jakiś sposób pomóc, albo po prostu być przy niej. Ale Dev nie mogła być tak samolubna i rozmawiać tylko i wyłącznie o swoich problemach.
— Na twoim miejscu już dawno kopnęłabym tego faceta w tyłek — skomentowała wzmiankę o szefie przyjaciółki, który według jej opowieści był strasznym idiotą.


Meena Evans
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Devi
27 y/o, 170 cm
prywatna asystentka prywatnego prezesa
Awatar użytkownika
zarobiona asystentka, która nie ma życia prywatnego bo ciągle zajmuje się swoim szefem, który kompletnie nie zna życia i przez niego chyba zaraz popadnie w alkoholizm albo skończy w więzieniu za zabicie go
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dostajemy tyle ciężaru na swoje barki ile jesteśmy w stanie unieść. Życie nie było łatwe, kolorowe i przyjemne - szczególnie dla takich kobiet jak one, które nie miały tyle szczęścia w życiu aby urodzić się w bogatych rodzinach. Prawda była taka, że Meena lubiła swoje życie, miała wspaniałe dzieciństwo i za nic w świecie nie oddałaby tego, no może jedyne co by oddała to chorobę jej mamy.
Nie ważne jak ciężko było, radziła sobie, obie sobie radziły, każda na swój sposób, najważniejsze w tym wszystkim, że miały siebie i naprawdę mogły liczyć na swoją obecność i wsparcie. Przez całe życie nie miały nigdy poważnej kłótni, zazwyczaj problemy i niejasności rozwiązywały od razu. Ufały sobie bezgranicznie i dzieliły się ze sobą każdą myślą i to był chyba sekret ich długoletniej przyjaźni. Całe szczęście miały też zdecydowanie inny gust co do facetów więc o to też były spokojne.
— Nie musisz mnie przepraszać, doskonale Cię rozumiem! Poczekałabym na Ciebie tyle ile trzeba! — zapewniła ciemnowłosa, Meena była wierna i lojalna jeśli chodziło o przyjaciół i rodzinę, a ten dzień miała zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Devon. Evans zrobiła też coś czego nigdy nie robiła, wyłączyła swój telefon w razie gdyby Galen postanowił znów uraczyć ją swoimi wiadomościami o dziwnej treści.
— Mówisz i masz, dzisiaj ja stawiam! — rzekła z uśmiechem i odwróciła głowę w stronę stojącego na wejściu kelnera, który odczytał jej niemą prośbę o podejście, Meena zamówiła butelkę wina i najpewniej coś do jedzenia co obie lubią. Kiedy młody mężczyzna odszedł ciemnowłosa skierowała swoje spojrzenie na Maddox.
— Rozumiem, mam podobnie z tatą, wiesz to nie jest nic złego, że dalej sobie nie radzisz z tym. Kochałaś ją i cholernie tęsknisz, masz prawo. Nie zapewniam, że będzie lepiej, ale na pewno pewnego dnia będzie lżej. — uśmiechnęła się ciepło i wyciągnęła swoją dłoń w stronę przyjaciółki i położyła na tej jej, chciała jej dać wsparcie i miała nadzieję, że Dev wiedziała, że może zawsze do niej zadzwonić.
— A jak tam z pogodzeniem dwóch zawodów jednocześnie? Radzisz sobie? — dopytała już zabierając swoją dłoń, podziwiała przyjaciółkę, że umiała rozerwać się na dwa etaty. Chciała jej nawet zasugerować, że dobrym rozwiązaniem byłoby np. zatrudnienie kogoś do kwiaciarni jeśli w dalszym ciągu nie chciała jej sprzedawać. nic dziwnego, Meena jakby odziedziczyła biznes po ojcu też kurczowo by go trzymała przy sobie.
— Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić, Dev. Nigdzie mi nie zapłacą tak samo dobrze jak tutaj za bycie asystentką. — wyznała, nie mogła zmienić pracy, musiała za coś opłacić pobyt swojej mamy w hospicjum.
— Poza tym... — przerwała bo do stolika wrócił kelner z butelką jakiegoś dobrego wina i daniami, pewnie czymś lekim czy coś. Kobiety podziękowały chłopakowi kiedy napełnił ich kieliszki, Meena od razu chwyciła za swój i upiła dość sporego łyka.
— Zaprosił mnie dzisiaj do jakiegoś kina, bo stwierdził, że totalnie nie znam się na filmach. — wypaliła jakby nigdy nic, dokładnie takim samym tonem jakby powiedziała, że dzisiaj jest naprawdę słoneczna i piękna pogoda.
— Żeby tego było jeszcze mało dzisiaj rano przed zebraniem zapytał czy kogoś mam... — zmarszczyła delikatnie nos bo w dalszym ciągu nie potrafiła rozpracować skąd i dlaczego pojawiło się takie pytanie z ust jej szefa, kompletnie tego nie rozumiała.
— A i podpisaliśmy umowę z ludźmi z Teksasu, Galen tzn. Prezes Wyatt życzy sobie aby POLECIAŁA z nim do Teksasu. — kolejny spory łyk wina wylądował w ustach Meeny, na stolik odłożyła prawie pusty kieliszek i poprawiła się na krześle.
— Jak mam się z tego wymiksować? Nie powiem mu, że nie polecę bo mam fobię przed samolotami i dostanę ataku paniki. Nie mam przecież pięciu lat. — spojrzała na Dev, mina Evans była niemalże błagająca, liczyła, że przyjaciółka podsunie jej jakiś dobry pomysł. Bo zmyślona historia o chomiku i kotu wcale nie działała.
Devon Maddox
izzy
jak coś mi nie będzie pasować dam znać
27 y/o, 175 cm
Organizatorka ślubów i właścicielka The Flower Room
Awatar użytkownika
Życie jest za krótkie na te całe nasze wariactwo…
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOna/jej
postać
autor

Devon od jakiegoś czasu miała ogromny problem z koncentracją, łapała się nawet na tym, że coraz więcej rzeczy zapominała a do tego wszystkiego dochodził również problem senny, ona po prostu czasami nie spała całą noc, a za dnia funkcjonowała jak normalny człowiek. Do czasu. Zmęczenie coraz częściej dawało o sobie znać, a kofeina już wcale nie pomagała. Wstyd się przyznać, ale młoda Maddox rozważała nawet wizytę u psychiatry, pomyślała, że przepisane od niego tabletki w jakikolwiek sposób pomogą jej zasnąć. Ale czy warto było iść tak na skróty, zamiast po prostu odpocząć? Zrobić sobie krótką przerwę od jakiejkolwiek pracy, przecież świat nie wyleciałby w kosmos przez to.
W tym momencie jednak nic się nie liczyło, to miał być cudowny dzień w towarzystwie najlepszej przyjaciółki, którą ostatnimi czasami bardzo zaniedbała. Dziewczyny znały się tak na prawdę od zawsze, trudno byłoby wskazać odpowiedni moment ich zapoznania. Czy było to w przedszkolu, kiedy jedna z nich po prostu zdecydowała bawić się z drugą? Czy jeszcze za malutkiego dzieciaka, który biegał po placu zabaw w samym pampersie? To wcale nie było ważne, kiedy ktoś pytał po prostu odpowiadały, że znają się od bardzo, bardzo dawna.
— Ostatnio pomyślałam, że może wrzucę jakieś ogłoszenie i poszukam sobie współlokatora. Nawet nie wiesz jak bardzo denerwuje mnie ta cała pusta przestrzeń w domu babci. Właściwie już moim domu... — Taka była niestety prawda, samotność przychodziła niespodziewanie, wkradała się do naszego życia i trudno było się jej pozbyć. Jakkolwiek i kiedykolwiek.
— A co do pracy... Tragedia! — brunetka odpowiedziała przyjaciółce, jednocześnie obserwując kelnera, który obsługiwał wszystkie stoliki. Pomyślała sobie nawet, że on ma gorzej, doskonale pamiętała jak to jest pracować w barach, restauracjach i kawiarenkach, przecież sama tak zaczynała.
— Mam jedną dziewczynę, która pomaga mi w kwiaciarni, ale chyba nie chce za bardzo obarczać jej swoimi problemami. Uratuję ten lokal za wszelką cenę, nawet jeśli miałabym już nigdy nie organizować ślubów — sama chyba nie wierzyła w swoje słowa, jak mogłaby odpuścić coś, co równie mocno kochała w swoim życiu? Ale czy była w tym aby na pewno dobra? Natychmiast przypomniała sobie pewną parę, której ślub ostatecznie się nie odbył, a sama Devon można byłoby powiedzieć, że podebrała sobie później tego mężczyznę dla siebie. Była zakochana, ale co z tego? Wystraszona kolejnym zawodem miłosnym i samotnością po prostu odpuściła. Może nie powinna?
— Słuchaj, gdybym cię nie znała, zdecydowanie pomyślałabym, że on ci się podoba — skomentowała wypowiedzi Meeny, która opowiadała o swoim szefie. Maddox z wielką uwagą słuchała przyjaciółki i coraz bardziej wątpiła w jej nastawienie do tego mężczyzny.
— Boże! Ty na niego lecisz! — wykrzyczała po chwili, a jej oczy momentalnie się mocniej otworzyły. Czy była w szoku? Może trochę, miłość nigdy nie wybiera odpowiedniego czasu, miejsca i osoby.
— Chciałabyś z nim pojechać, prawda? Wkraść się do jego pokoju, schować w łazience i czekać aż szanowny pan zdejmie swoje ubrania z zamiarem wzięcia relaksującej kąpieli — pozwoliła sobie zażartować, oczywiście wiedząc, że choć trochę prawdy w tym było. Chwilę potem uniosła kieliszek wina do ust i upiła większego łyka, wciąż próbując się trochę rozluźnić.


Meena Evans
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Devi
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Roof at SOCO”