Garfield parsknął cicho, jakby właśnie usłyszał nieśmieszny żart, który przez swoją absurdalność wzbudza taki śmiech przez litość? Albo dochodzi do pierwotnych ludzkich instynktów, wypluwając z siebie śmiech. Potem, powoli, bardzo powoli, jego usta rozciągnęły się w coś na kształt ...
Zignorował ostrzeżenia profesora. Jeszcze przed chwilą świat wirował mu przed oczami, a teraz, jakby na przekór samemu sobie, znalazł w sobie resztki energii, żeby się podnieść. Chód miał chwiejny, ale uparty. Każdy krok był jak drobny akt buntu wobec słabości, wobec troski, wobec ...
Harlow nie do końca wiedział, co się dzieje. Świat wirował jak karuzela po tanim winie, a każdy oddech przypominał próbę wciągnięcia powietrza przez słomkę zatkaną plasteliną. Czuł drżenie w dłoniach i gdzieś, w tle, miękki głos profesora, który z niepokojącą wyraźnością przecinał ...
Chłopak coraz bardziej czuł się jak trzcina, taki wątły i na niedomiar złego, coraz mniej myślący. Słowa profesora zdawały mu się majaczyć, jak za mgłą, a te jego postulaty, dociekania i inne pytania, które zdołał usłyszeć przez zamroczenie umysłu... Wolał zignorować, ponieważ ...
Założę sobie, ze Garfild był jeszcze na ziemi, kiedy toczyła się rozmowa na temat potrzebności przedmiotu Wodwella. Zapewne też ciekawym byłoby opisanie czegoś prowokującego, kuszącego i sensualnego, ale wszystkie te czynności byłoby dość wymuszone, wyrachowane i nie na miejscu ...
Kiedy profesorek zdejmował z niego książki, Harlow poczuł się dziwnie skrępowany. Cała scena miała w sobie coś obscenicznego — leżał przecież jak nagi stół sushi, a Conrad z pietyzmem usuwał kolejne warstwy, jakby odkrywał coś, co powinno pozostać zakryte. Te tomy, ciężkie i ...
Profesorek zaczął ględzić. Oczywiście, bo co innego miał robić, gdy zobaczył studenta przygniecionego pół biblioteki? Zamiast rzucić się na ratunek, niczym bohater z bordowego harleqina, musiał odpalić swoje kazanie o wartościach starych książek, o znaczeniu dziedzictwa ...
Garfild leżał nieruchomo, jak egzemplarz rzadkiej księgi, którą ktoś nieopatrznie upuścił w kąt czytelni. Ciężar tomów wciskał go w podłogę, kartki szeleściły przy każdym, zbyt płytkim oddechu, a mimo to nie otworzył ust, by poprosić o ratunek. Wstyd był cięższy niż regał ...
Biblioteka wydawała się tego popołudnia miejscem uśpionym, niemal sakralnym — przestrzenią, w której szelest przewracanych kartek przypominał modlitwę, a oddechy nielicznych studentów miały wagę rytuału. Garfild wszedł tam z zamiarem prostym i niewinnym: odnaleźć jedną, konkretną ...
Garfield przesunął palcem po krawędzi kartki, udając że szuka w notatkach jakiegoś cytatu Szekspira. W rzeczywistości śledził linię żuchwy profesora; to była metoda badawcza — mniej akademicka, bardziej empiryczna. Kącik ust mu drgnął, jak u kogoś, kto właśnie usłyszał dowcip ...
