

Nikogo jednak nie powinny zwieść jego czyny, bo choć dbał o swoją rodzinę, to wcale nie znaczy, że był dobrym człowiekiem. W rzeczywistości był zepsutym mężczyzną, który miał własne wyobrażenie bycia dobrym mężem i ojcem – takie, które wymagało od jego bliskich bezgranicznego posłuszeństwa. Mieli pomóc mu w stworzeniu obrazka idealnej rodziny i okazywać wdzięczność za to, co dla nich robił, przymykając oko na jego krzywdzące wybryki, a tych było wiele.
Im starszy Lance się stawał, tym bardziej docierało do niego, że facet, którego w dzieciństwie miał za swojego bohatera, był w rzeczywistości kawałem gnoja.
Niestety, wciąż go potrzebował.
Choć mógłby zbuntować się, zacząć wszystko od zera, gdy wkraczał w dorosłość, wolał postawić na wygodniejszą opcję. Skoro przyszło mu dorastać w domu tyrana, czemu miał nagle zrezygnować z korzyści, jakie mógł wycisnąć z tego w dorosłym życiu? Lance był zdania, że należało mu się to z tytułu tego, ile namęczył się przez tego drania.
Dlatego wykorzystał pieniądze i znajomości ojca, żeby wykształcić się i ustawić. Najlepsza uczelnia, początki w świetnej kancelarii, to wszystko pomogło mu w zbudowaniu kariery, której mogłoby pozazdrościć mu wielu rówieśników. Ale gdyby nie był piekielnie dobry w tym, co robi, pieniądze i znajomości nigdzie by go nie zaprowadziły.
Lance jest świetny w swojej robocie. I potwornie ambitny, dlatego nie boi się wyzwań i nie spoczywa na laurach. Praca jest tym, co znajduje się u niego na pierwszym miejscu. Być może dlatego nie zdołał poukładać swojego prywatnego życia... A może dlatego, że po prostu nie jest stworzony do tego, aby założyć własną rodzinę. Dorastał w miejscu, w którym brakowało właściwych wzorców, więc nikt nie powinien spodziewać się tego, że mógłby wyrosnąć z niego ideał.