ODPOWIEDZ
60 y/o, 165 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
C'è chi ogni sera mi vuole accanto a sé.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Bari, czerwiec 2023r.
Powietrze drżało od upału, niosąc ze sobą woń soli i lawendy. Ulice starego miasta, ciasne i powikłane, były jak pulsujące arterie, w których płynęła pamięć dzieciństwa Giulii - pamięć gorzka i słodka zarazem. Każdy kamień na bruku znał jej imię, każdy zaułek zdawał się przypominać, że nigdy tak naprawdę nie opuściła tego miejsca, choć ciało od dawna należało do Toronto. Przyjechała tu nie sama. Marco był obok - milczący, jak zawsze, obecny bardziej w spojrzeniu niż w słowach. Ich wspólna podróż miała pozory wakacji, lecz w cieniu ich kroków krył się plan. Bari, miasto gorące i dumne, miało stać się dla nich źródłem nowych twarzy, nowych losów splecionych z ich interesami w Kanadzie. Dziewczęta, młode Włoszki, mogły zaznać nowego życia - życia w klubie „Emptiness”; tak, jak tańczyła cała południowa krew: z ogniem, z pasją, z namiętnością.
Ale zanim obowiązki, był powrót do korzeni.
Rodzinna winiarnia Caravelli leżała na wzgórzach, gdzie winorośle chwytały się ziemi jak dłonie kurczowo trzymające się życia. To było dziedzictwo jej ojca - człowieka, którego imię wciąż szeptano z respektem i lękiem. Sacra Corona Unita była tu jak powietrze: niewidoczna, ale wszechobecna, oplatająca każdą rodzinę, każdy oddech, każdą kroplę wina spływającą z kadzi. Giulia wchodziła w to miejsce jak w świątynię. Pracownicy winiarni witali ją z mieszaniną szacunku i rezerwy. Widzieli w niej córkę Matteo; kobietę, która uciekła, a jednak wracała teraz w blasku dojrzałej elegancji, obok mężczyzny, którego obecność wydawała się równie milcząca, co złowieszcza. Marco nie musiał się przedstawiać. Wystarczyło jego spojrzenie, zimne jak lód w szklance whisky, aby każdy zrozumiał, że jest kimś, kto nie szuka aprobaty, a jedynie posłuszeństwa.
Dni mijały im w rytmie południa. Poranki były utkane z zapachu kawy i świeżego chleba, południa - z ciężaru słońca, które zdawało się kłaść na ramionach jak stalowy płaszcz. Wieczory niosły ze sobą muzykę cykad i szelest liści winorośli, a nocne spacery po Bari przypominały Giulii młodość - tę, która pachniała zarówno pierwszą miłością, jak i pierwszym strachem. Z Marco rozmawiała niewiele, ale każde zdanie między nimi było jak sekretne porozumienie. Ich więź nie potrzebowała dotyku. Platoniczna miłość, utkane z lojalności i wspólnego milczenia partnerstwo, sprawiała, że jedno było przedłużeniem drugiego. Marco wiedział, kiedy Giulia chce samotności, a ona wiedziała, kiedy jego spojrzenie kryje ostrzeżenie. W tym tkwiła ich siła - w subtelnej harmonii, której nikt nie mógł rozbić.
Na tarasie winiarni czas płynął inaczej. Kamienne ściany pamiętały rozmowy ojca, śmiech matki; ciszę, która zastępowała kłótnie. Giulia usiadła na leżaku, pozwalając, by zachodzące słońce malowało na jej twarzy nowe zmarszczki. Drugi leżak był przygotowany dla Rosjanina.
Lokaj niósł na srebrnej tacy kieliszki chłodnego, białego wina. Krople wilgoci spływały po szkle jak perły, a wino samo było jak destylat przeszłości: ferment ziemi, potu robotników, krwi rodziny. Giulia uniosła kieliszek, czując, że każdy łyk to nie tylko smak, ale i pamięć, której nigdy nie mogła i nie chciała wymazać.
Dziękuję, Lorenzo — Wysunęło się spomiędzy jej krwistoczerwonych warg w ojczystym języku. Mężczyzna skłonił się lekko, na co odpowiedziała mu krótkim, lekkim uśmiechem. Następnie wszedł przez szeroki łuk - drzwi, które z kamiennego tarasu prowadziły do pokoju dziennego, w którym obsługa przygotowała kolację, jeśli Giulia i Marco zgłodnieli.
Po zatopieniu ust w wytrawnym trunku, ciemnowłosa zaciągnęła się jego subtelnym zapachem i przymknęła oczy. Z całą pewnością zdecyduje się na zabranie kilku butelek, gdy wraz z Marco powróci do Toronto.
Na jutrzejsze spotkanie moi ludzie przyprowadzą trzy dziewczęta. Dziesiąta będzie w porządku? — Ukradkiem spojrzała na blondyna, jednak nie trwało to długo. Po chwili odwróciła głowę w kierunku zachodu i delektowała się czułymi pocałunkami słońca.

Marco Todorovski
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”