

Feel shit when I wake up, takes about two hours for me to come around.
Jego ojciec, Cass Vance, był chłopakiem pochodzącym z biednej rodziny z przedmieść Detroit. W wieku 21 lat stał się symbolem nowej ery rocka alternatywnego. Frontman zespołu Serpent Saints, znany z charyzmy, chropowatego głosu i autodestrukcyjnego stylu życia. Gdy w 1999 roku wydali przełomowy album Glassbones, z dnia na dzień stali się bożyszczami tłumów. Cass miał już wszystko – sławę, pieniądze i nieograniczony dostęp do wszystkiego, co niszczy.
W trasie koncertowej po Europie poznał Alissę Wright, kanadyjską modelkę z Montrealu, która była twarzą jednego z magazynów alternatywnej mody. Wpadli na siebie na backstage’u – on był pijany i zły na dźwiękowca, ona przyszła z przyjaciółmi, żeby się rozerwać. I jakoś została. Przez kolejne dwa lata nie było ich w jednym miejscu dłużej niż tydzień, ale w dziwny sposób powstała między nimi nierozerwalna więź. Nieplanowana ciąża w 2001 roku przez niektórych została uznana za skandal, przez prasę za rockowy cud. Przez samą Alissę za moment, który zabrał jej młodość, ale uratował życie.
I'm not going through a breakup, but it feels like that today, somehow.
Bowie Vance urodził się w Toronto, ale już jako niemowlę stal się obywatelem świata. Latał prywatnym odrzutowcem od jednego zakątka świata do drugiego, jeszcze zanim nauczył się mówić. Prasa okrzyknęła go złotym dzieckiem rocka – miał swoje pierwsze zdjęcie na okładce popularnego magazynu, zanim skończył rok. Cass wracał i znikał, a Alissa próbowała stworzyć dom, ale robiła to w willach z basenem i z osobistym kucharzem, nie utrzymując stałego adresu dłużej, niż dwa lata.
Dzieciak od zawsze wiedział, że jest kimś. Jego nazwisko otwierało drzwi. Pieniądze były niewyczerpalnym strumieniem – najlepsze szkoły artystyczne, drogie instrumenty, prywatni nauczyciele muzyki. Za to żadnego prawdziwego życia rodzinnego. Matka odgradzała się od świata duchowością, ojciec od problemów alkoholem i opinią legendy. Gdy Bowie miał 9 lat, jego ojciec trafił na odwyk. Media rozpisywały się o jego upadku, a chłopiec... udawał, że nie czyta, ale wiedział o tym wszystko.
Jeszcze wtedy się dusił, przytłoczony sławą ojca i brakiem emocjonalnego wsparcia najbliższych. Miał góra dwanaście lat, kiedy całkowicie się odciął i postanowił korzystać z przywilejów, zamiast uciekać od muzycznego imperium. Przepustki na backstage? Świetnie. Sprzęt muzyczny z najwyższej półki? Zostawiano mu go pod drzwiami. Zamiast uciekać od rodzinnego nazwiska, rzucał nim jak czarną kartą kredytową.
So, let's keep it professional, I got things on my mind that my mind don't like.
W szkole średniej był inteligentny, arogancki i nie do zniesienia. Nauczyciele nie mogli go zmusić do czegokolwiek, bo wiedzieli, że za chwilę jego ojciec wystąpi na gali charytatywnej, na której oni będą musieli klaskać. Vice grał w tę grę lepiej, niż wszyscy dorośli razem wzięci, ubrany w skórzaną kurtkę, z trasy koncertowej '94, którą pożyczył z garderoby ojca, z papierosem za uchem i złośliwym półuśmiechem, Bowie przesiadywał pod szkołą lub na dachu, sącząc napoje energetyczne i patrząc z góry na miasto, które jego ojciec kiedyś zdobył.
Nie próbował się już więcej odnaleźć. Uważał, że już to zrobił — odnalazł się w zuchwałości, w buncie na pokaz, w przywilejach podrasowanych cynizmem. Żył, jakby świat był jego sceną, a cała reszta — tylko publicznością, która jeszcze nie wie, że przyszła na jego koncert.
You look nice on the outside, do you wanna come out tonight?
Obecnie żyje z funduszu powierniczego, mieszka sam w luksusowym penthouse’ie w Toronto, gdzie w każdym tygodniu odbywa się inna impreza, ale w gruncie rzeczy wszystkie są takie same. Nie musi pracować – jego nazwisko wciąż na niego zarabia.
Nigdy nie nagrał niczego swojego, chociaż gra na gitarze jak mistrz. Ma dostęp do najlepszego sprzętu, zna ludzi z branży – ale boi się, że jego twórczość będzie tylko cieniem tego, co stworzył jego ojciec. Wszystko, co kiedykolwiek nagrał, trafiło do folderu na laptopie z nazwą do not open.
Nosi drogie ciuchy, sypia z ludźmi, których imion nie pamięta, prowokuje paparazzich, gra rolę rozpuszczonego bananowego dziecka – bo tak jest łatwiej, niż skonfrontować się ze swoimi prawdziwymi emocjami.