ODPOWIEDZ
24 y/o, 188 cm
leje wina do kielicha jej (ajajajajaj) emptiness
Awatar użytkownika
"Cóż ja jestem? – samotny, niczyj, obcy wszędzie i każdemu."
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

cztery
Chyba coś poszło nie tak. A może wszystko to co dookoła, miało swój pomysł na rozwój, tylko Ash o tym nie wiedział? Serwował drinki, kolejne z kolekcji tych „miesiąc”, a potem domykał paragon tak, aby klub nie był stratny. Klub. Hah! Lokal. Restauracja. Określeń było więcej, niż wejść do środka. Kurtz – jak to on – sprzedawał wszystko, co dało się sprzedać. Złośliwi, albo ci, którzy chcieli walić komplementem mówili, że ktoś taki jak on, to by i arabowi piasek sprzedał. Może to przez tą swoją gadkę miał tak dobry obrót? A może nie.
Sporo się działo. Jakieś zamieszanie, którego każdy się spodziewał. Ktoś nie chciał zapłacić, a ktoś był do tego zmuszony. To charakterystyczne piknięcie, gdy przykładasz kawałek plastiku do tego urządzenia, albo telefon – kojarzycie przecież – do terminala. Ilość zarobionego hajsu mijała się z celem, podobnie jak wychodzący oraz wchodzący klienci. Byli jak punkty. Można by liczyć ich na palcach jednej ręki, dwóch, albo trzech, ale to chyba należało do tych, co to się za blisko Prypeci urodzili. Ash? Rozlewał driny. Miał chwile dla siebie. Pauza, której nie powinno być, a jednak – coś sprawiło, że tego wieczoru był spokojniejszy. Typ, z którym można współpracować. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało, To i tak sporo, prawda?
Witał kolejnych gości. Następnych, co za niewielką ilość zostawionych na barze baksów, mogli obejrzeć to i owo. Ale jak wspomniałem – to serio nie był jego dzień. Jego wieczór. Nie miał ochoty – na tę chwilę – zapuszczać się w świat smutków i żali, tych samych postaci, które jeszcze kilka minut temu wydawali kasę na bliskie spotkania z prostytutką, czy zwykłą kurwą. Za dużo opisu? Ten wstęp napisałem, by nakreślić całość.
Czy to zmęczenie, czy zwykłe zażenowanie – Ash ziewał za barem – rozlewając kolejne piwa, przygotowując kolejne drinki, robiąc niemalże wszystko, by każdy był zadowolony. Kredyt zaufania wymierzony pod adresem jego imienia był spory. Łatwo było to zjebać. Kurtz nie miał zamiaru dziś zawieźć siebie, klientów, a przy tym tych, co lubili strzelić piwko po drugiej stronie baru. Tylko było coś, co sprawiło, że na chwilę zawiesił spojrzenie, w tym samym czasie przelewając za kufel niewielką ilość piwa – campbell – celowo z małej, bo nie szanował jej ni chuja, ale też mocno trudno byłoby napisać, że nią gardził. Obserwował to, jak sprawnie wymija kolejne osoby, jak kieruje się w stronę baru.
Szybkie przetarcie szklanek, co wyszły spod władzy wyparzarki, sprawiło, że Ash zajął się czymś innym. Na chwile. Cały czas obserwował panią, która – chyba próżno o tym gadać – cóż, elegancko można uznać, była po drugiej stronie barykady. Ktoś tam do niej podbijał, pewnie napalony samiec, który liczył, że jeszcze chwila, jeszcze kwadrans, a wyjdzie z nim, zapominając o tym, co działo się w klubie. Ale nie. Przysiadła się się do baru, a co jak co, Ash w „bar” był dobry” – co dla ciebie? – żadnego „pani”, niczego co mogło sprawić, że dystans pomiędzy klientem a pracownikiem wydawałby się coraz większy – drink na bazie whisky, ginu, czy rumu? Coś mocniejszego, czy coś, co sprawi, że poczujesz się po pracy wyluzowana, jak tajski masaż w chwili, gdzie najbardziej go potrzebujesz? – zaoferował swoje usługi. Może go pozna, może nie, ale na pewno będzie tym, co obsłuży ją tutaj najlepiej jak tylko potrafi. Ogarnie to. Wielu, pewnie większość uznała go za debila, co to na niczym się nie zna, a profesjonalizm – kurwa, jaki profesjonalizm – będzie jego kulą u nogi. Ale on ją poznał. Ona byłą TĄ! On ją pamięta – mogę zaproponować coś od siebie, czy masz coś upatrzone, coś co będę mógł dla ciebie przygotować? – dużo się działo, dużo gadania, ale też ten gwar i harmider dookoła nie pozwalały zamienić dwóch słów. Ash pochylając się nad kobietą, uznał, że wyjebane w przeszłość, że nawet jak go rozpozna to co w związku z tym – ma uczciwą robotę, a jak trzeba będzie komuś zajebać cepa na ryj – zajebie, niezależnie od tego, kim będzie „ofiara”.

Melanie Campbell
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
pato ranger
za dużo pomysłów, żeby się ograniczać
35 y/o, 165 cm
adwokat / prawnik w sądzie i po za nim
Awatar użytkownika
Melanie to pani adwokat, która postawiła aktualnie na siebie i stała się może delikatnie samolubna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Wypady do baru wydawały się być lepsze niż samotny wieczór przy butelce wina lub dwóch, w teorii to było lepsze niż szlajanie się po takich miejscach i użeranie się z napalonym frajerami. Może jednak miała w tym małą frajdę, a czasami potrafiła wyhaczyć ciekawe obiekty, które to nieźle się potem prezentowały w jej pościeli. Małe co nieco od czasu do czasu, nie mogło się należeć pani adwokat? Nie prowokowała i nie prosiła o towarzystwo, to zawsze umiało ją znaleźć tak po prostu. Dziś była zmęczona, ale zdążyła się przebrać, zjeść coś dobrego, pomyśleć nawet o planach na weekend. Po wszystkim naszło ją na wspomniane samotne wyjście, nie kalkulowała gdzie ją poniosą nogi i dlaczego właśnie w to miejsce. Po prostu uznała, że nie będzie wybrzydzać i wyszukiwać wyszukanego miejsca, dla takiej damy jak ona. Chciała wypić drinka, czasami pogadać o życiu z barmanem, zaliczyć mały niewinny flirt i wrócić do domu, w zamyśle samej ale kto tam wie, jak miał się potoczyć wieczór.
Jej nazwisko wybrzmiało gdy znalazł się przy barze i o dziwo potrzebowała chwili aby przetrawić z kim ma do czynienia. Barman był młody, więc raczej nie był jej trofeum jednej nocy, ani kimś z kim mogłaby mieć dużo wspólnego. Pracując w swoim zawodzie spotykała setki osób, tych których broniła, tym przeciwko którym występowała oraz tych z ławy przysięgłych, którzy poniekąd oceniali jej pracę i to jak broniła klientów. Czupryna chłopaka oraz jego głos, wydawały się jej znajome, ale z racji już swojego wieku, musiała pomyśleć i pogłówkować. - Ahhh. to ty gówniarzu, Ash... - nie była sama miła, wręcz sukowata dodając do tego swoje, ale no cóż musiała czasami! Zaraz jednak na jej ustach zagrał taki miły uśmiech cioci dobrej rady. Tolerowała młodzież, która zbaczała z toru i przeciwko której czasami musiała wystąpić. Tak czy inaczej to nie tak, że go nie lubiła, wręcz przeciwnie ucieszyła się, że pracuje jak normalny człowiek a nie szlaja się po ulicach jak niektórzy potrafią. To się ceniło, nawet jeśli miał co nieco za swoimi uszami. Ich spotkanie przeminęło z wiatrami i mógł mieć w nią wywalone, może nawet się wściekać gdy robiła swoje, ale prawo to prawo bejbe.
- Dzisiaj wybiorę rum. Na pewno się przyda po tych wszystkich perypetiach, zdam się na Twoje rączki więc. Zaskocz mnie smakiem, niech to mnie łechta jak Tajka po pleckach.. - dodała, siadając w końcu na swoim tyłku. Zrzuciła okiem po całym miejscu, a także po twarzach męskich, których wzrok czuła na swoim ciele. Nie zrobiła dzisiaj może boskiego makijażu i nie założyła kusej spódniczki, ale wciąż - mieli na nią chęć jak Reksio na szynkę. - Od dawna tu pracujesz? W sensie, zgaduję że było trudno skoro musiałeś się pokłócić z prawem. Pamiętałam jednak ten szczegół, jak niewinna jest ta twoja buźka młody. - tutaj sama się też nachyliła co by lepiej ją słyszał. Nie kojarzyła już dokładnie szczegółów o co tam z nim chodziło, za dużo miała roboty i różnych spraw, które szły jej jak rzeczy z taśmy tak od ręki, więc.. Tutaj też było podobnie, gdyby nie odezwał się do niej po nazwisku, uznałaby go za randomowego barmana, który akurat tutaj pracował.

Ash Kurtz
gall anonim
zagram wszystko co utrzymuje się w ramach dobrego smaku, bez krzywdzenia dzieci oczywiście!
24 y/o, 188 cm
leje wina do kielicha jej (ajajajajaj) emptiness
Awatar użytkownika
"Cóż ja jestem? – samotny, niczyj, obcy wszędzie i każdemu."
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

Czyli to jednak ona. Nie pomylił się. Pomimo że przez jego życie przewinęło się kilkoro prokuratorów, adwokatów i tych, co to już na komisariacie go przesłuchiwali, to kobieta miała w sobie jakiś urok. Może to ta karnacja? Albo opalenizna? No albo ostatecznie to spojrzenie, w którym chcesz znaleźć zrozumienie, ale jedyne co dostrzegasz to pusta nadzieja na wyratowanie sytuacji kryzysowej. Cholera wie. Tak czy siak, Ash uśmiechnął się szerzej. Już nawet to dogryzanie mu, że młody, że gówniarz nie robiło na nim wrażenia. Robili tak wszyscy. Niczym się nie wyróżniali – szczere, smutne – ale też prawdziwe – no, no to ja – pokiwał głową, chyba nawet zadowolony, że trafił na kogoś znajomego. No dobra, wiadomo, zawsze mógł trafić lepiej, ale jak się nie ma co się lubi…..
Drink na bazie rumu brzmiał dobrze, chociaż Kurtz miał na to swój mały sposób. Unosząc palec do góry w niemej informacji, że zaraz wraca, miał jednocześnie nadzieję, że kobieta nie jest na nic uczulona. Zwykle żaden barman o to nie pyta, a sam klient informuje, gdy coś takiego ma miejsce, więc na moment zniknął za drzwiami kuchni, by wrócić nie tylko z bananem, ale też wszelkimi potrzebnymi mu produktami. Biały rum, połowa bana, miód, limonka, likier bananowy i – no cóż, kostki lodu to później – ty w takim miejscu? Nie jest ono dla ciebie zbyt nieprzyzwoite? – zapytał, krojąc banana na mniejsze kawałki. Wrzucił je następnie do blendera, dodając rum, około piętnaście mililitrów miodu, sok z limonki świeżo wyciskany na jej oczach, a całość uzupełnił czterema kostkami lodu. Mogła odpowiadać, ale to nie miałoby sensu, bo zamknięty, uruchomiony blender robił sporo hałasu. Kurtz wyczekał, aż wszystkie składniki się ze sobą połączą. Całość była gładka, lekko kremowa. Chłopak złapał za ucho blendera, odstawiając go na blat. Do schłodzonego kieliszka koktajlowego, po który udał się do kuchni, przelał całą zawartość – jeszcze jedno, najważniejsze – mruknął ni to pod nosem, ni to do niej, cały czas skupiony na tym co robił. A w sumie poszło mu dość sprawnie, a stanowisko pracy też ogarniał cały czas, co by syfu nie było – niekoniecznie długo. Nie wiem. Kilkanaście miesięcy chyba – wzruszył ramionami, ponownie znikając za drzwiami, by wrócić po chwili z małym talerzykiem, na którym został karmelizowany plasterek banana, którym ozdobił kieliszek. Było dobre. Ba! Było zajebiste. Robił tego drinka tylko kilka razy, ale próbował go za pierwszym i chyba – po raz drugi – odkrył Amerykę. Na niewielkiej, eleganckiej podkładce z logo lokalu podał jej przygotowany napój. Do tego niewielka, śliczna serwetka ułożona obok. Za pomocą niewielkich szczypiec wyjął krótką rurkę, którą włożył do kieliszka i voilà! Sprzątając jeszcze szybko po sobie, co jakiś czas zerkał w stronę pani adwokat.
Ogarnął, co miał ogarnąć, a potem wrócił do miejsca, jakie zajął, zanim kobieta zamówiła cokolwiek. Orientacyjnie rozejrzał się po sali, a następnie skupił się na Melanie – niewinna buźka może narobić wiele niewinnych rzeczy – zażartował krótko, opierając się za blat, na którym stał ekspres do kawy – a co z tobą? Czekasz na kogoś, czy miałaś dość sali sądowej i tych papierów, i uznałaś, że dobrze będzie się zresetować w samotności? – uniósł zaczepnie jedną brew, krzyżując ręce na klatce piersiowej – a że tak upraszczając, to co tam u ciebie? – tak ogólnie. Często spotykał się z tymi, co to chcieli tu tylko pogadać, wygadać się i wrócić do chaty zadowoleni z tego, że pozbyli się balastu informacji, które do niczego nie były im potrzebne, a jedynie ważyły na sercu.

Melanie Campbell
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
pato ranger
za dużo pomysłów, żeby się ograniczać
35 y/o, 165 cm
adwokat / prawnik w sądzie i po za nim
Awatar użytkownika
Melanie to pani adwokat, która postawiła aktualnie na siebie i stała się może delikatnie samolubna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Miała jakiś obraz jego twarzy, pamięć do tego i w sumie pewnie przeleciały jej akta przez dłonie. Nie żeby miała problem do niego, ale raczej rzucała słowami w żartobliwym tonie, po to aby nie urazić go czy nie odpalić jego natury. Na pewno dobrym aspektem było to, że pracował jak normalny uczciwy człowiek, podawał drinki chociaż sam wyglądał na dzieciaka, który nawet nie powinien alkoholu dotykać, a co dopiero przy nim robić, ale to szczegół. Nie jej było oceniać tego jak kierował swoim życiem, na pewno życzyła mu jednak jak najlepiej, a już na pewno aby nie przyszło im się spotkać w sądzie, w niekorzystnych dla niego warunkach. Co jak co ale czuła pozytywny feeling od niego, chciała aby dostał szansę na ułożenie życia, kierując nic. - Miejsce? Nieprzyzwoite? Dzieciaku.... Nie jestem jeszcze wielką panią prawnik, damą. Taką która nie odwiedzi byle spelunki. Bez przesady. Po za tym to zawsze odrobina adrenaliny, no nie? - rzuciła z westchnięciem, przerzucając przy tym własne długie włosy gdzieś z tyłu, dla poprawy ich ułożenia. Założyła także nogę na nogę, w spokoju obserwując jak będzie to przygotowywał dla niego tego drinka. Założyła, że ta "ich" drobna znajomość przyniesie jej mały bonus czy dodatek do tego, że będzie jej lepiej smakować albo po prostu dostanie solidniejszą porcję alkoholu.
Wydawało jej się, że dzieciak się odnalazł w tym co robił, zadbał o dodatki o odpowiednie jej połączenie i w sumie to jakoś przebrnęła przez czas oczekiwania. O dziwo zaskoczona była jego skupieniem i dbaniem o szczegóły, a więc jak można to się da, jakaż to niespodzianka. Młodzieniec oznajmił jej to ile czasu już tu pracuje, więc kalkulowała to wszystko co się wydarzyło, ich spotkanie i jakiś kontakt, co by tłumaczyło, że pracował już tu gdy się spiknęli w sądzie. No cóż, nie chciała dopytywać o szczegóły, przytaknęła na znak, że rozumie. Żadna praca nie hańbi, o ile jest uczciwie rozliczana i zgodna z tutejszym prawem. Nic jej do tego więcej ani mniej.
- Dzięki, wygląda dobrze. Jestem ciekawa i podekscytowana na próbę smaku. - zadowolona przyklasnęła w ręce i przysunęła się aby chwycić w rękę swój koktajl na dziś. Umoczyła swe wargi podkreślone dziś nieco mocniejszą czerwienią, wręcz sakramencko zbliżoną do odcienia krwi. Ale to był mało istotny szczegół, skupiła się na smaku i pokręciła głową z uznaniem, że trafił w jej smak i gusta.
- Mam nadzieję, że nie pakujesz się w następne kłopoty, co? Rób dobre drinki i nie graj z prawem, bo wtedy będzie z tobą marnie, młody. - nie chciała wyjść na ciotkę dobrą radę, ale czasami czyjeś słowa są dobre dla otrzeźwienia umysłu, szczególnie kogoś kto z prawem żył 24/7.
- Ja? To zależy, czasami szukam i nie znajduje, a czasami nie szukając mam wręcz za dużo znaleźnych, wiesz co mam na myśli? Dzisiaj odreaguje raczej picie wina w samotności. Wolę coś innego dla równowagi w przyrodzie. - przyznała, odkładając na moment szkło na blat. Lubiła powolną aplikację alkoholu, degustacje, która mogła czasem zając jej cały wieczór, ale to chyba dobrze.
- Wiesz jak jest, biegam od jednej rozprawy do drugiej, czasami siedzę nad aktami i szukam haka na adwokacinę po drugiej stronie. Póki co daleko mi do skopania tyłka takiego jednego pajaca... - takie słowa z jej ust? Mógłby wziąć ją za prostaczkę, za swojską kobietę, której jedynie wygląd i wykształcenie świadczą o statusie społecznym. Ona po prostu była sobą wychodząc z sali rozpraw, z sądu czy gabinetu.


Ash Kurtz
gall anonim
zagram wszystko co utrzymuje się w ramach dobrego smaku, bez krzywdzenia dzieci oczywiście!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”