

Ironią życia jest jego prozaiczna przewrotność. Bo chociaż cierpienie, ból i krzywda stoją po drugiej stronie lustra, tak w tym samym zwierciadle mieni się złoty nimb szczęścia, fortuny i radości. Balans między nimi bywa bardzo nikły, czasem jedna decyzja może zaważyć o kolejach losu. Wiedział, o tym od samego początku stawiając swoje pierwsze kroki na deskach sierocińca, gdzie pleśni i chłód odbijały się na zdrowiu, a ponura aura ciężko wisząca nad miejscem wyzbywała wszelkich nadziei na promienną przyszłość.
Stopniowo budowana pewność swojej przyszłości, kształtowała się w umyśle Nicholasa od wczesnych lat dzieciństwa, a świadomość idąca w parze z dojrzałością, nadto rozwiniętą jak na wiek upewniała go, o słuszności podejmowanych kroków, jakby jego egzystencja od samego początku kierowała go wprost w sidła kryminalnego półświatka, gdzie tacy, jak on odnajdywali się, bo tylko tam odczuwali, coś na podobieństwo wspólnoty, rodziny, tej bliskości z obcowania w grupie, której przyświeca określony cel.
Wszelkie próby wyprowadzenia ich: „trudnej młodzieży” na uczciwe drogi życia błądziły w labiryncie społecznych zawirowań, tak jakby zrodzeni na marginesie życia, mieli na nim pozostać do końca swoich dni – zapomniani, w cieniu.
Sierociniec uczył życia, był jego brzydkim odbiciem, które przez tyle lat dzień w dzień oglądał. To musiało odbić swe piętno w psychice młodego człowieka. Pozbawiony większych wychowawczych wad należał do grupy spokojnych i niewychylających się, jednakże przyciągała go ulica i to, co ta oferowała w swej bogatej ofercie.
Adaptacja i zrozumienie reguł rządzących światem przyszły wraz z wiekiem i pewną dojrzałością. Odkrywanie tajemnic ludzkich serc, a także tego, co kryło się za kurtyną teatralnych uśmiechów, budziło w nim wstręt, lecz akceptacja tych podstawowych mechanizmów obronnych stwarzała okazję do kontry. Informacja była monetą zwycięzców, a ugruntowane kłamstwo i plotka dopełniały dzieła, bo finezja w działaniach kryła się nieraz w szczegółach spychając miejscami brutalną siłę z piedestału. Spryt wyniesiony z ulicy działał w zgodzie z brawurą, lecz nie arogancją.
Struktury zorganizowanej grupy przestępczej, nawet tej o niewielkich zasięgach do złudzenia przywodzi dobrze naoliwiony mechanizm, w którym każdy zna swoje miejsce. Okraszone nutą rodzinnej atmosfery gwarantowała pozorne bezpieczeństwo. W całej tej układance, był jednym z szarych pionków rozrzuconych na szachownicy, przez swoje talenty i zamiłowania do motoryzacji budził jednak coraz większe zainteresowania, a widmo awansu majaczyło na horyzoncie.
Od kilku miesięcy pracuje w warsztacie motoryzacyjnym, jako zwykły mechanik – lubił to, zawsze miał smykałkę do silników. Skrupulatnie kryje swą drugą naturę, jak w krzywym zwierciadle pokazuje wyłącznie to oblicze, które akurat ludzie chcą widzieć.