- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
- Chcesz też? - zawołała do swojego kamerzysty, ale ten tylko machnął ręką i pokręcił głową, bo obiad miał w domu, a żona nie lubiła gdzie dodatkowo podjadał. - No to nie, dobra, dojadę do ciebie, pokręcę się tu jeszcze- i pewnie kupię sobie rum punch, mogłaby dodać, ale zachowała to dla siebie.
Ruszyła więc wzdłuż ulicy, mijając kolejne stragany, a to z jedzeniem, a to z bransoletkami z koralików, a to z chustami, mydłem i powidłem. A propos powideł, przydałoby jej się jakieś takie mazidło do kanapek, bo z kanapkami w kuchni tez sobie radziła.
Jeszcze zdjęcie na instagram, wyciągnęła telefon, zaraz potem rękę w górę, żeby objąć jak najwięcej tła i tego, co działo się za jej plecami. Usta rozchyliła, palcem wskazała gdzieś za siebie; z boku głupio to wyglądało, ale nikt nie zwracał na to uwagi, bo selfiki to był już dla wszystkich chleb powszedni. Przystanąć gdzieś teraz musiała, żeby napisać kilka słów w poście i wrzucić odpowiednie hasztagi. Przydałoby się drugie zdjęcie, z nocnej imprezy, dla porównania: dzień i noc, ale nie miała jak, więc westchnęła jedynie wystukując kolejne litery na telefonie.
ernest salvatore
- 
				 mnie nie wkurwiaj mnie nie wkurwiaj nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Nie brał niczego, nawet nie był pijany, przyszedł tutaj zupełnie czyściutki w jednym tylko kurwa celu, nie zamierzając zanieczyszczać kubków smakowych nawet szlugiem, chociaż może powinien, tak, tak zrobi, to go uspokoi.
Uniósł trzęsącą się dłoń do twarzy żeby ją przetrzeć bo miał wrażenie, że spocił się jak na saunie, paluchy wsunął pod okulary, podnosząc je na czoło.
I wtedy to dopiero się zaczęło.
I nie trwało za długo, bo Ernest od razu zsunął z powrotem ciemne szkła na nos gdy odkrył jak boleśnie razi go światło i jak jaskrawe są kolory.
Co mi kurwa się dzieje. Chuj, otruł go ktoś czy co? Nie zauważyłby? Zauważyłby.
Nawet się nie zatrzymał przyciskając palce do zamkniętych powiek, chociaż to nie pomogło zdecydowanie, bo przez takie uciskanie gałek ocznych nawet chwilowe tylko się dorobi kolorowych mroczków, ale te będą najmniejszym problemem za chwilę.
Z impetem wpadł na kogoś, kogo oczywiście nie zauważył skoro miał zamknięte oczy, które w sekundzie odruchowo otworzył, czując, jak leci, nie dość, że na kobietę, na którą wpadł, to na innych ludzi jeszcze i zaraz się tu zrobi domino. Krzyk się już podniósł, który nie pomagał w jego stanie, a Ernest ścisnął kobietę ciasno trzymając się jej jak słupa, ale gdzie tam takie cielsko chłopa utrzymać, dobrze, że złapał w końcu równowagę za nich obojga.
Za to ci za nimi polecieli już jak dłudzy, jakieś dziecko zaczęło płakać, jakaś inna kobieta zdarła kolana. Chyba z pięć osób osób poleciało, a Ernest gdyby nie był momentalnie wkurwiony, to zawołałby strike! bo wygrał tę partię w kręgle.
– Pojebało was?! No ludzie kochani! Prawie żeśmy się z panią też wyjebali! Oczu nie macie do kurwy nędzy! Kanadyjczycy pierdoleni! Miły naród. Miły naród, a żadnego przepraszam nie słyszę! – Zaczął swoją litanię w kierunku bogu ducha winnych ludzi, którzy właśnie usiłowali się zebrać z ziemi, niektórzy przy pomocy innych życzliwych ludzi, jakby wcale sam nie był prowodyrem tej sytuacji.
Poppy Gilmore
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
...ulica tętni życiem... pisała w skupieniu. ...karaibskich smaków...
Już dodawała hasztagi, kiedy poczuła uderzenie. Aż się zachwiała wciągając ze świstem powietrze do płuc, telefon wypadł jej z ręki gdy wpadała na kogoś, kto szedł za nią, okrzyk zduszony wydała łapiąc odruchowo za materiał koszuli draba, który się z nią impetem zderzył. Ten tak mocno ją ścisnął, że była pewna, że upadną oboje, facet na miękkie (bo na Poppy), ale przy okazji zgniecie ją i jej dorsza w pudełku. Cudem udało im się ustać na nogach - bardziej facetowi, niż jej, ludzie za nimi mieli mniej szczęścia składając się jak domino. Gwar się podniósł, co było zrozumiałe, dziewczynka płakać zaczęła, bo straciła watę cukrową (żal oczywisty), ktoś zdarł skórę do krwi.
Sama Poppy puściła w końcu koszulę mężczyzny, wciąż jednak nos przyciśnięty miała gdzieś w okolicy jego obojczyka, bo on za to nie puszczał, zamiast tego właśnie dołączył do krzyczących, przekrzykując wszystkich.
- Mój telefon...! - wysapała starając się od niego odsunąć by znaleźć zgubę. Zadanie nie było trudne, leżał na chodniku, częściowo przydepnięty przez wrzaskliwego Włocha - poznała po akcencie, można było go wszędzie rozpoznać nawet, jeśli nigdy się we Włoszech nie było.
Za głowę się złapała i kucnęła, żeby podnieść aparat, któremu pękła szybka, popatrzyła też po podnoszących się ludziach, bo może ktoś potrzebował jednak pomocy.
- A pan to się dobrze czuje? - zapytała, bo nie zajeżdżało od niego alkoholem, ale wydawał się być strasznie nabuzowany. Szczególnie jak na kogoś, kto spowodował ten cały karambol (w końcu nie jej wina, że nie patrzyła przed siebie tylko w telefon, przecież nie szła, tylko stała).
Zaklęła cicho pod nosem oglądając zniszczony telefon. Działać działał, tylko ta cholerna szybka. A coś jej mówiło, żeby nakleić na ekran specjalną osłonę, nigdy nie miała po drodze do sklepu.
Dopiero wtedy przyjrzała się nerwusowi bardziej. Całkiem młody, przynajmniej tak jej się wydawało, brwi zmarszczone, oczy skryte za ciemnymi okularami a na szyi złoty, gruby łańcuszek. Naćpany? Ciężko powiedzieć.
- 
				 mnie nie wkurwiaj mnie nie wkurwiaj nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
A w silnych emocjach kontrolować akcent było ciężej, a trzeba sobie zadać jedno bardzo ważne pytanie.
Kiedy Ernest nie był w silnych emocjach?
Nawet jak spał to rzucało nim po całym materacu, nic dziwnego, jego mózg non stop pracował, organizm nie był w stanie odpocząć i przepracować takiej ilości emocji.
Po dzisiejszym dniu nie będzie inaczej, a pewnie migrena przyjdzie szybciej niż by zakładał. Pewnie nawet czaiła się już.
W tłumie znalazł się ktoś, kogo w końcu jego słowa sprowokowały, ale nie na długo, bo chyba jednak jegomość miał na tyle instynktu samozachowawczego, żeby nie prowokować dalej świra.
A Ernest siłą rzeczy rozluźnił uścisk czując, że kobieta się próbuje wyswobodzić i kłócił się jeszcze chwilę, dopóki nie usłyszał, że jej telefon padł ofiarą.
Obejrzał się na kobietę i na aparat i jak go znowu nie trzasnął piorun to tylko Ernest wie i Zeus. Bo był bogiem piorunów prawda.
– I jeszcze pięknej pani telefon, kurwa! Zepsuliście. Kto za to zapłaci? Pan? Pan najwięcej miał do powiedzenia. – Wskazał na mężczyznę, który już się otrzepał i żałował, że się w ogóle odezwał.
Na szczęście miał przy sobie partnerkę ze zdartym kolanem, która pociągnęła go za łokieć chcąc się już ulotnić. Biedni, pewnie będą opowiadać że trafili na wariata. I to wcale nie będzie kłamstwo.
– Gdzie?! – Wrzasnął za nimi i może nawet by się jeszcze ruszył, ale intensywność kolorów, a przede wszystkim zapachów dawała mu się we znaki. Dla kogoś, kto na co dzień i bez specyfików miał nadwrażliwość węchową było tutaj ciężko, a co dopiero w tym stanie, który go dopadł.
Nachylił się, opierając dłonie na kolana i na chwilę tak został. Pomagało? Jeszcze nie wiedział.
– Pokaż ten telefon. – Wyciągnął rękę w stronę kobiety i spojrzał w jej stronę prostując się po chwili. Przynajmniej na nią się nie darł, przecież nie miał za co.
Czy się dobrze czuł? Absolutnie nie kurwa, nie. Na żadnej płaszczyźnie się dobrze nie czuł, ale zignorował jej pytanie.
Głównie też dlatego, że rozpraszały go dźwięki i zapachy i coś, ryba zdaje się, zaczęła tak pachnieć, niemalże aż poczuł jak mu ślinianki intensywnie pracują. Uniósł dłoń żeby potrzeć szybkim ruchem brodę.
Musi coś zjeść, bo zwariuje.
Poppy Gilmore
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Ta kariera trwa krótko i trzeba zrobić wszystko, by osiągnąć sukces. Skończyło się, gdy złamała nogę - czas spędzony w gipsie i późniejsza rehabilitacja sprawiły, że mogła się pożegnać z baletem, bo takiej straty czasu już nie nadrobi, nie ma co. Ostatecznie doszła do wniosku, że nie jest jej szkoda, może trochę, ale zeszła na ziemię. Nadgonienie zaległości w nauce zajęło jej dodatkowy rok, ale teraz proszę, występuje w telewizji. Może czasem z głupim materiałem, ale to przecież wszystko mogło się zmienić.
Aż się pod boki chwyciła, kiedy facet zaczął obwiniać ludzi o jej zepsuty telefon, kiedy to właśnie on, własną stopą go przydepnął. Nikt się z nim jednak kłócić nie zamierzał, całkiem mądre posunięcie, mało to wariatów chodzi po świecie? Mogłaby mu powiedzieć "proszę się uspokoić", ale to byłaby najgorsza opcja, płachta na byka, taka jaskrawo czerwona (byki nie rozróżniają kolorów). Nerwusom nie mówi się wprost, że mają się uspokoić, bo to działa zupełnie na odwrót i tylko pogarsza sytuację.
Na złodzieja nie wyglądał, więc niechętnie wyciągnęła telefon w jego stronę, nie puszczając go jednak. Przekrzywiła lekko głowę, facet chyba robił się zielonkawy na twarzy, może nie był naćpany, tylko się od czegoś pochorował. Cisnęło go? Raczej nie, bo by się tak nie pochylał, raczej prostował jak struna.
- Nie wyglądasz najlepiej - już nie pytała, czy wszystko okej, widziała, że nie. Przydałaby mu się jakaś woda przynajmniej. Rozejrzała się wokoło, ludzie, którzy się przez niego poprzewracali już dawno się ulotnili, została sama a obok właściciele straganów z jedzeniem i bibelotami. - Wezmę ci coś do picia może...? - odsunęła się o krok, bo jakby miał wymiotować to wolałaby być poza zasięgiem.
ernest salvatore
- 
				 mnie nie wkurwiaj mnie nie wkurwiaj nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Tłum był winien, że się jak domino czy kręgle rozwalił przed nimi. Możliwe, że gdyby nikogo wokół nie było to cała irytacja tym zderzeniem spadłaby na Poppy, a tak? Miała trochę szczęście w nieszczęściu, że nie padła ofiarą gniewu Ernesta i co więcej, zyskała w tej farsie rolę ofiary.
– No pokaż. Przecież ci nie zabiorę. – Przecież.
Tylko skąd ona mogła o tym wiedzieć? Nie mogła. Ernest za to wcale nie rozwiał jej wątpliwości szarpiąc za aparat, żeby go przejąć. Ale może uspokoi ją fakt, że tylko zaczął go oglądać, nie ruszając się z miejsca.
Nie wyglądał też absolutnie na kogoś, dla kogo stłuczony telefon miałby jakąkolwiek wartość. Śmierdział hajsem na odległość, jednocześnie takim to nigdy nie wiadomo co do głowy strzeli.
Zerknął w stronę kobiety zza ciemnych szkieł, bo nie da rady bez okularów i oddał jej telefon.
– Ta? – Kolejny raz przejechał dłonią tym razem tylko po czole, czując jak zgarnia drobne kropelki potu. Nie czuł się najlepiej.
– A inna mi dzisiaj powiedziała, że dobrze. – Tak, godzinę temu, kiedy wypity energetyk nie uderzył w niego wszelkimi skutkami ubocznymi. Nie zamierzał jednak się opierać, skoro oferowała pomoc, a sam czuł, że przyda mu się chwila odpoczynku.
– Wodę. – Skinął więc głową i już miał odejść kawałek żeby gdzieś usiąść w cieniu pod płotem, może nawet na ławce, ale zatrzymał się jeszcze wyciągając rękę w stronę kobiety i unosząc palec wskazujący.
– Ale słoneczko, frizzante, zrozumiano? Z niegazowaną się nawet nie pokazuj.
Poppy Gilmore
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Zerknęła w jego oczy kiedy na nią łypnął, ale tęczówki miał zbyt ciemne, by się czegokolwiek dopatrzeć. Uznała więc, że może faktycznie było mu niedobrze. Puściła mimo uszu tekst o tym, kto i co mu wcześniej powiedział, bo to nie miało większego znaczenia. Już się odwracała, żeby mu po tę butelkę czy kubek wody skoczyć, kiedy znów się odezwał. Wtedy się zatrzymała i odwróciła, akurat by zobaczyć palec wytknięty w swoją stronę.
Frizzante, mówił, jeszcze miał życzenia, zamawiał sobie. Powinna po prostu odwrócić się na pięcie i odejść, zająć się własną robotą (najpierw zjedzeniem gdzieś na ławce słonego dorsza), ale z drugiej strony nie chciała go tak zostawiać - może trochę z próżności, może odrobinę z ostrożności, na pewno z jakiegoś egoizmu i głupiej kalkulacji, choć to też nie tak, że robiłaby cokolwiek na pokaz. Ale jeśli ktoś ją rozpozna, zacznie pisać komentarze o tym, że nie pomogła facetowi w (jakiejś tam) potrzebie, mogłaby mieć rozmowę z szefem. Zdążyła już pomyśleć o tym, że wszyscy mają to w dupach, więc samarytański argument przepadł dwie minuty temu, został dobry odruch, który spotkał się z nadużyciem.
- Ale słoneczko - wyprostowała się i uniosła lekko podbródek idąc w jego stronę. Miała nadzieję, że jej postawa jest odpowiednio pewna, żeby go przynajmniej zaskoczyć, ponieważ na to, że go zdezorientuje nie do końca liczyła. - Siadaj na ławce. - była już przed nim, kolejny krok do przodu z nadzieją, że facet postąpi do tyłu. może była mniejsza, ale pewnością siebie zamierzała się z nim zrównać. - Siadaj tam. Już. A ja przyniosę ci coś do picia.
nie wskazała ławki palcem, rzuciła tylko spojrzenie. Niech siądzie na dupsku i wypije taką wodę, jaką mu przyniesie, to nie koncert życzeń.
ernest salvatore
- 
				 mnie nie wkurwiaj mnie nie wkurwiaj nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Szanowna pani baba nie dość, że nie skinęła głową posłusznie, to się jeszcze wraca do niego, jak on tu ledwo na nogach stoi, no i nie podoba mu się. No nie podoba mu się.
A Ernest stoi, chwilę patrząc jeszcze na nią i znowu palcem pokiwał, zbierając się ze swoją odpowiedzią.
– Usiądę. – Zadeklarował i wolną dłoń uniósł, żeby potrzeć brodę, paluchem drugiej wciąż lekko kiwając, jakby mu to pomogło słowa zebrać. A niewykluczone, że pomagało.
– Ale tylko dlatego, że zaniemogłem chwilowo. – Żeby sobie nie myślała, że to dlatego, że mu kazała.
Zaraz zresztą machnął na nią ręką i poszedł usiąść na wskazanej ławce, a gdy na nią opadł w końcu to świat po raz kolejny zawirował. Westchnął ciężko, po raz kolejny wsuwając dłonie pod szkiełka okularów, żeby potrzeć powieki za mocno (nie pomogło).
– Będzie mi baba mówiła czy ja mam siadać czy nie. – Mruknął i westchnął ciężko, nachylając się do przodu, tak było lepiej niż do tyłu.
Poczeka sobie aż mu przejdzie, w takim stanie to nawet on do samochodu nie wsiądzie. A bywał w różnych i nigdy za kółko nie.
Nie dlatego, że się obawiał, że spowoduje wypadek i kogoś pod kołami skasuje.
Dlatego, że się obawiał, że sobie krzywdę zrobi i jeszcze wyląduje na wózku albo co gorsza na zawsze w pozycji leżącej.
Poppy Gilmore
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Zaniemógł chwilowo. Już ona mu zaniemoże, miała ochotę otworzyć usta by rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale ostatecznie dała sobie spokój, bo to do niczego nie doprowadzi. Pokręciła jedynie głową wywracając oczami. Człowiek chce dobrze, chce pomóc, a tu jeszcze z takim o, tutaj, musi się szczypać. Podeszła do jednego ze stoisk i poprosiła o butelkę wody, nawet poprosiła o tę gazowaną niech ma, chociaż sama gazowanej bardzo nie lubiła, bo jej się po niej odbijało. Jak ludzie mogli coś takiego pić?
- Może niech będą dwie. Lepiej dwie - zwróciła się do sprzedawcy, który podał jej dwie butelki gazowanej wody, chcąc za nie dwa razy tyle, ile zapłaciłaby w lokalnej sieciówce, The Frog. Uniosła jedynie brwi i zapłaciła za obie, bo i co zrobić, nie chciała żeby facet zszedł w jej towarzystwie.
Wracając do niego widziała z oddali, jak pocierał oczy; to nie pomoże, tak jaj jej dwa lata temu nie pomogło łapanie się za brzuch podczas wakacji w Turcji.
- Coś brałeś? Coś zjadłeś? - wyciągnęła ku mężczyźnie rękę, w której trzymała jedną z butelek. - Mam zadzwonić na 911? Po taksówkę?
Może przyjechał samochodem, może mieszkał nieopodal, nie ważne. Wyglądał, jakby powinien się położyć. Miała ochotę się stąd zmyć, ale jej druga część, w której kryła się odrobina głupiego, dobrego Samarytanina właśnie próbowała się przez wszystko przebić. Słoneczko, pomyślała i aż westchnęła ciężko. No, jemu przyświeciło na pewno.
ernest salvatore
- 
				 mnie nie wkurwiaj mnie nie wkurwiaj nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Odleciał już bardzo daleko i dopiero głos kobiety go wyrwał z tej podróży, więc Ernest głowę zadziera mrużąc oczy i naciąga z powrotem okulary na nos.
Wziął jedną z butelek, odkręcił i zaczął pić tak łapczywie, jakby od tego życie jego miało zależeć, połowę zresztą wylewając na koszulę, widok prosto z reklamy sody z lat 80.
– Nigdzie. – Co on był jakąś pizdą żeby z zawrotami głowy do szpitala trafiać?
Nie dopił nawet tej wody do końca, zostawiając kilka łyków i zgniótł butelkę, rzucając ją na trawę nieopodal. Wierzchem dłoni otarł usta i w końcu wstał, spoglądając na kobietę.
– Już mi pomogłaś słodziutka, wystarczy tych dobrych uczynków. – Do kieszeni sięgnął, wyciągając plik banknotów, bo tacy jak on karty nosili na inne okazje. Gotówkę ciężej namierzyć.
Wyciągnął obie ręce do dłoni Poppy, ściskając ją w uścisku mocnym i serdecznym, jakby jej gratulował, jednocześnie zostawiając w jej dłoni dziewięć zmiętych banknotów studolarowych, jedną setkę sobie zostawił na taksówkę i napiwek, bo co on będzie drobne nosił.
– To za wodę i telefon co ci rozjebali. – Przecież że nie on. Na najnowszego iphone’a nie starczy, ale na model przedostatni już tak. No akurat nie miał przy sobie więcej, w końcu wyskoczył tylko na foodtrucka.
– I uważaj na siebie, bo kurwa tłum popierdolony, ludzie są nienormalni co? – Pokręcił głową, czując, że dłużej wśród tych zapachów nie wytrzyma więc tylko machnął ręką na kobietę, ruszają w stronę wyjścia z festiwalu, żeby przy ulicy złapać jakiś transport.
Poppy Gilmore
Ernest z tematu.

 
				