
 
Jego ojciec lubił mu wpajać od najmłodszych lat wartość pieniądza i ciężkiej pracy, oraz to, że Lowell musi spoważnieć, jeśli kiedyś chce zająć jego miejsce. Wolfie nigdy nie miał zamiaru poważnieć, ani tym bardziej zajmować miejsca swojego ojca, ale jeśli w tym pierwszym miał jeszcze coś do powiedzenia, to to drugie zostało przesądzone, gdy tylko pojawił się na świecie.
Jego rodzice bardzo chcieli wychować dziecko idealne - matce zależało na tym, by był zdrowy, dzielny i nie przynosił jej zbyt wiele wstydu przed znajomymi, a ojcu na tym, by wyrósł na tak odpowiedzialnego biznesmana, jak on, bo w końcu nie po to tak ciężko pracował, by to wszystko się zmarnowało. Wolfie po prostu chciał się dobrze bawić i robić to, na co miał ochotę, nie przejmując się zbytnio tym, jakie zdanie o jego decyzjach będzie miał jego ojciec, a co dopiero snobistyczne koleżanki jego matki.
Szybko zorientował się, że działanie na przekór rodzicom sprawiało mu naprawdę wiele radości, szczególnie gdy przy okazji nie skutkowało zbyt poważnymi konsekwencjami. Gdy miał sześć lat i ojciec chciał zapisać go na zajęcia dodatkowe, wybrał pianino, tylko dlatego, że nie zostało mu zaproponowane; później, gdy ojciec mocno zasugerował mu, że powinien bardziej się na tym skupić, on postanowił, że jego nową pasją będzie koszykówka - sport, którym jego ojciec gardził z niewyjaśnionych przyczyn. Jednym z rzadkich momentów, gdy zgodził się z ojcem był moment wyboru studiów, bo czuł w każdym kawałku siebie, że od zarządzania biznesem nie uda mu się wymigać, więc chociaż może spróbować nauczyć się, jak nie puścić całej rodzinnej fortuny z dymem - szczególnie jeśli ta bezkonfliktowa zgoda dała mu swobodę do prowadzenia bujnego życia towarzyskiego.
Wolfie nie spodziewał się, że po studiach zostanie postawiony przed faktem dokonanym i w ramach wprowadzania teorii w życie otrzyma klucze do galerii zarządzanej przez jego rodzinę. Jego ojciec za to nie spodziewał się, że kierowanie nią przyjdzie mu z taką łatwością.

 
				
 
									 
				
 
									