Napisał krótkiego sms-a do Richardson, aby upewnić się, czy była w domu, a kiedy otrzymał potwierdzenie, udał się schodami na piętro. W międzyczasie, kiedy tak sobie umierał, otrzymał informację od Mike'a, że jego ojciec przyglądał się zaginięciu Rollanda. Nie miał na razie więcej szczegółów, ale przynajmniej było wiadomo, że coś się zadziało w tym kierunku. Zawsze to jakiś krok, żeby zbliżyć się do prawdy i Ernie miał nadzieję, że Mio przynajmniej w minimalnym stopniu ucieszy taka wiadomość.
Stanął przed drzwiami, zastukał kilkakrotnie, a słysząc znajomy głos, który zapraszał go do środka, nacisnął na klamkę. I to, co ujrzał, wprawiło go lekki zdumienie, bo w mieszkaniu Richardson panował chaos. Najwyraźniej wzięła się za przestawianie mebli bez niczyjej pomocy, ale utknęła w miejscu.
— Nie mogłaś na mnie poczekać? — zapytał z wyrzutem, bo teraz przejście przez korytarz do pokoju graniczyło z cudem. I tak było tu mało miejsca, a teraz to już w ogóle. — A weź pociągnij ten fotel do siebie — poinstruował rudowłosą. — Jeszcze trochę. No jeszcze. O, dobra! Teraz przestawię ten taboret — chwycił stołek i przeniósł go nad resztą rzeczy, żeby móc potem przecisnąć się między regałem a kanapą. — Jakbym wiedział, że urządziłaś tutaj taki tor przeszkód, to wcale bym nie przyszedł — pokręcił z dezaprobatą głową. Cholera, swoją wielką samowystarczalnością Mio narobiła im jeszcze więcej roboty. Nie mogła po prostu wytrzymać kilka dni i niczego nie ruszać? Naprawdę takie to było trudne?
Mio Richardson

 
				
 
									 
				
