36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Pomoc przy sprzątaniu sklepiku zajęła około trzy godziny. Pozbycie się wilgoci było koniecznością, bo nijak nie byłaby korzystna dla przypraw, trzeba było dopilnować i upewnić się, że zaopatrzenie jest bezpieczne. W międzyczasie wymienił kilka wiadomości z Mavi, bardzo chcąc móc poświęcić jej więcej uwagi.
Zajęcie rąk pracą dało możliwość przemyślenia pewnych spraw troszkę bardziej na chłodno. Emir nie żałował tego co się stało. Wręcz przeciwnie! Był cholernie zadowolony i czuł lekkość na myśl o Mavi. Nie uniknął jednak poczucia winy, bo przecież wciąż oficjalnie miał dziewczynę (a ona chłopaka), której nie chciał mimo wszystko robić takiego świństwa, jak jakiś rodzaj zdrady. Nawet jeśli ich relacja zmierzała ku nieuchronnemu końcowi, bo obydwoje mieli swoje życia w swoich krajach. Zdał sobie sprawę z tego, że przeciąganie nieuniknionego rozstania z Amelie nie ma sensu i podjął decyzję, nad którą być może ona też się powoi pochylała.
Nie była to najlepsza forma załatwiania takich spraw, ale nie mieli za bardzo innej możliwości. Po powrocie do domu zadzwonił do Amelie i... rozstali się. Bez wyrzutów sumienia, bez niepotrzebnych łez, z obustronnym zrozumieniem tego, że nie miało to szans na przyszłość, a ich związek należał do tych krótkich i tworzących część miłych wspomnień ze studiów za granicą. Ulżyło mu i wyzbył się napięcia, którego nawet nie był świadom, bo ściskało go bardzo mocno wewnętrznie.
Napisał do Mavi kilka wiadomości. Nie chwalił się rozstaniem, bo to była kwestia do poruszenia w rozmowie na żywo, za to wyraził nadzieję, że będą mogli spotkać się następnego dnia i porozmawiać. Może wyszliby na spacer, albo coś zjeść? Nie otrzymał odpowiedzi, ale nie zmartwiło go to bardzo, doszedł do wniosku, że musiała być zmęczona po dniu na plaży i zasnęła wcześnie.

Zmartwienie przyszło dopiero następnego ranka. Nadal nie otrzymał żadnej wiadomości od Mavi, nawet nie odpisała na poranne "dzień dobry", ani żadną kolejną wiadomość. Przy późnym śniadaniu wahał się, czy zadzwonić, ostatecznie ulegając tej pokusie. Nie odebrała. Zalała go fala chłodnej, kłującej w serce paniki, że to z jego winy, że to przez ten pocałunek, że może unikała go, bo po przemyśleniu całej sytuacji było jej po prostu źle, uznała to za przekroczenie granicy albo i ją zaczęło dręczyć poczucie winy.
W akcje niekontrolowanej desperackiej potrzeby dowiedzenia się, czy wszystko w porządku, zadzwonił do Cema z pytaniem o jego siostrę. Wtedy dowiedział się, że Mavi od wieczora siedzi zamknięta w pokoju, nie chce nikogo widzieć, a jej płacz słychać przez zamknięte drzwi. Nie chciała rozmawiać z nikim, a na pytania odpowiadała z agresją sfrustrowanej i zranionej nastolatki.
Strach, że to z jego winy, ścięły Emirowi krew w żyłach. Zabrakło mu powietrza, bo tak jak wczoraj poczucie winy przez "niewierność" wobec Amelie przyprawiało go o dyskomfort, tak poczucie winy, że przez niego Mavi płacze była dewastująca. Poczuł ciężar odpowiedzialności na barkach i nie mógł tak tego zostawić.

Kupił całe pudełko ulubionych przysmaków Mavi i z takim prezentem pojawił się w domu jej wujostwa. Wymienił kilka słów z Cemem i to on przekonał ciotkę, żeby Emir mógł spróbować z Mavi porozmawiać. Od dawna w wielu sytuacjach to jemu udawało się do niej docierać, też był jak starszy brat, wytworzyli wyjątkową więź. I zdecydowanie nikt z rodziny nie wiedział, że wczoraj stało się coś, wykraczającego poza granice tej "rodzinności", bo wtedy z pewnością nie pozwolono by mu wejść samemu na piętro i zapukać do zamkniętych na klucz drzwi.

- Mavi? - Odezwał się łagodnie, przysuwając ucho do szczeliny przy framudze. - To ja... - Może i brzmiało to głupio, ale wiedział, że rozpozna go po głosie. - Otworzysz mi? - Między każdym zdaniem robił pauzę, nasłuchując szlochów i ewentualnych odpowiedzi, czy innych odgłosów z jej pokoju. - Przyniosłem twoją ulubioną baklavę. Całe pudełko. - Miał nadzieję, że argument słodkości zadziała wystarczająco zachęcająco, żeby przynajmniej otworzyła na chwilę.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Leżała na boku, wciąż skulona, z policzkiem wciśniętym w mokrą od łez poduszkę. Oczy piekły, powieki były ciężkie i spuchnięte. Telefon leżał na podłodze tam, gdzie nim rzuciła. Kolejne powiadomienie wibrowało krótko, ale nawet nie sięgnęła, by sprawdzić. Nie chciała niczego widzieć ani słyszeć. Kiedy usłyszała pukanie, na początku w ogóle nie zareagowała. Myślała, że to ciotka, że znowu będzie pytać, czy wszystko w porządku. Zacisnęła powieki mocniej, czekając, aż ktoś odejdzie. Dopiero głos Emira sprawił, że serce zabiło jej szybciej. Przez moment zamarła. Nie wiedziała, czy chce z nim rozmawiać. Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Kolejne słowa – o baklavie – przebiły się przez gęstą mgłę, w której tkwiła od wczoraj. Czuła w sobie dziwną mieszaninę wstydu i ulgi. Emir stał po drugiej stronie drzwi i czekał. Powoli podniosła się do siadu. Wczorajszy t-shirt był wygnieciony i wilgotny od łez. Długie, przewiewne spodnie skleiły się na kolanach. Z nosa wciąż kapało, więc otarła go rękawem. Włosy miała potargane. Podeszła do drzwi powoli, czując jak każdy krok wymaga od niej wysiłku. Zatrzymała się tuż przy framudze i oparła czoło o drewno.
– Jesteś sam? – zapytała cicho, z chropowatym głosem, w którym wciąż brzmiało zmęczenie i płacz.

Wzięła głębszy oddech, przekręciła klucz w zamku i uchyliła drzwi. Emir stał w korytarzu z papierową torbą w ręku. Na jego twarzy widać było troskę. Mavi zrobiła krok w tył, przepuszczając go do środka. Gdy tylko wszedł, zamknęła drzwi i od razu przekręciła klucz. Nie chciała, by ktokolwiek z domowników mógł wejść. Stanęła plecami do drzwi. Nie wiedziała, od czego zacząć. Gardło miała zaciśnięte, a w piersi wciąż ściskało. Czuła wstyd, że widzi ją w takim stanie – spuchniętą i obsmarkaną – ale jednocześnie poczuła ulgę, że to właśnie Emir.
– Nie chcę… żeby ktoś inny… – przerwała, czując jak głos znów się łamie. Zacisnęła dłonie w pięści, żeby nie zaczęły drżeć. Spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami, broda drżała jak do płaczu, choć z tym w tej chwili walczyła. Ze wszystkich osób na świecie, Emir był tym komu ufała i kojarzyła z ciepłem i spokojem. Nigdy nie ferował wyroków, nawet jeśli robiła coś naprawdę głupiego. Starał się poznać przyczynę. Zrobiła gwałtowny krok w jego kierunku i go objęła, chowając twarz w jego piersi.



Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Usłyszał najpierw przytłumiony szelest, następnie powolne kroki i po chwili ciszy głos. Ledwo zrozumiał słowa, bo Mavi mówiła cicho, wilgotnym od płaczu głosem, a zamknięte drzwi pokoju dodatkowo wyciszały dźwięki. Aż odruchowo pochylił się tak, jakby chciał zbliżyć ucho do wysokości jej ust, mimo że przecież nie widział jej w tej chwili. Ulga zmieszała się z nieprzyjemnym chłodem, a na klatce piersiowej zacisnęła się pętla napięcia.
- Tak - Odpowiedział na jej pytanie od razu, wiedząc że gdyby nie Cem przekonujący ciocię do pozostania na dole, to Emir miałby kobietę za plecami.

Widok zapłakanej i wyraźnie emocjonalnie zdewastowanej Mavi łamał mu serce. Czuł się winny, bo mimo że nie znał przyczyny jej stanu, to nie mógł wyzbyć się przekonania, że była w tym jego wina. Wśliznął się do pokoju przez te lekko uchylone drzwi i stanął może niepełny krok za nimi, od razu odwracając się w ich stronę.
Opuchnięte, czerwone oczy sugerowały, że Mavi płakała przez długie godziny. Również zaczerwieniony, podrażniony i wilgotny nos dodatkowo potwierdzał, że musiał to być bardzo intensywny płacz. Mokra koszulka, potargane włosy, drżąca broda i ten głęboki ból w zmęczonym spojrzeniu, to wszystko wbijało się w świadomość Emira niczym grube szpile.
Odłożył papierową torbę z pudełkiem przysmaków na szafkę obok. Zmarszczone w trosce brwi zaczynały aż boleć, ale nie zwracał na to uwagi. Aż jemu chciało się płakać, jak widział ją w takim stanie.
- Nikt nie przyjdzie... och... - Zanim w ogóle skończył zdanie, przytuliła się do niego, czego szczerze się nie spodziewał, bo jeśli to on był winnym każdej z tych łez, to czy nie powinna raczej zachować dystans? Objął ją po sekundzie, jak już zaskoczenie ustąpiło miejsca kolejnej fali troski. Oparł policzek o jej głowę, otoczył ramionami tak, żeby mogła poczuć się jakby ją chował przed otoczeniem i pogłaskał po plecach powoli, delikatnie, mając nadzieję, że da jej tym gestem wsparcie.
Milczał przez chwilę, czując jak jego własna koszulka zaczyna przemakać na wysokości klatki piersiowej, ale ani trochę mu to nie przeszkadzało. Chciał porozmawiać, przeprosić, zapewnić że to się nie powtórzy, ale z drugiej strony, czy nawiązywanie do tego nie będzie jak sypanie soli na otwartą ranę? Pogłaskał ją po głowie, odrobinę wygładzając potargane włosy. Przeczesał je palcami, ponownie pogładził ją po plecach i w końcu z płytkim westchnieniem uniósł głowę i odrobinę odchylił, żeby spojrzeć przynajmniej na fragment twarzy Mavi ukrytej w swojej klatce piersiowej.
- Usiądziemy? Chcesz wody? - Po wodę musiałby zejść na dół, czego w tej chwili wcale nie chciał, bo nie miał pewności, że zostanie ponownie wpuszczony do pokoju. Ale nie mógł tak po prostu patrzeć bezczynnie na jej ból. Nie chciał go pogłębiać, ale też chciał wiedzieć jak może pomóc, a do tego dobrze byłoby widzieć jaki jest pełny powód tego jej stanu. - Powiesz mi co się stało? - Głos zadrżał, bo obawa bycia winnym realnie na nim ciążyła i nie mógł nawet zaczerpnąć głębokiego oddechu, tak mu to ściskało płuca.

Mavi Ayers
Ostatnio zmieniony pn wrz 29, 2025 10:35 pm przez Emir Saylan, łącznie zmieniany 1 raz.
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Wciąż stała w jego ramionach, ale napięcie w ciele nie chciało puścić. Czuła dłoń na plecach, ciepło, które zazwyczaj przynosiło spokój, a teraz jedynie uwypuklało ból. Serce bolało jakby ktoś ścisnął je w imadle. Oddychała płytko, walcząc z nową falą łez. Wstyd i złość mieszały się w środku, a każde wspomnienie ostatnich godzin wracało z brutalną dokładnością. Pokręciła lekko głową, jakby chciała uciąć pytania. Nie potrafiła od razu wydusić słów. Głos ugrzązł w gardle, a język stał się ciężki. Przez moment wpatrywała się w podłogę, zaciskając mocno palce na materiale koszulki Emira. W końcu odsunęła się powoli. Zrobiła pół kroku w tył, nie patrząc mu w oczy.
– Nie… – wydusiła krótko, cicho. Przeszła obok niego i kucnęła przy łóżku, szukając wzrokiem telefonu. Leżał obok szafki, tam gdzie upadł po tym, jak nim rzuciła. Palce drżały, kiedy go podnosiła. Ekran rozświetlił się od razu. Szybko przesunęła powiadomienia i otworzyła wiadomość, która paliła ją od wczoraj. Nie była w stanie wypowiedzieć tych słów na głos. Wybrała odpowiednią konwersację i bez słowa wyciągnęła telefon w stronę Emira. Nie podniosła wzroku. Wstała powoli i usiadła na skraju łóżka, a potem podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami. Schowała w nich twarz, jakby chciała zniknąć. Kiedy Emir przejął telefon, Mavi wciągnęła powietrze. Czuła, jak łzy znów zbierają się pod powiekami. Zdrada Travisa bolała podwójnie. Z gardła wyrwał się krótki, urwany dźwięk, coś pomiędzy westchnieniem a cichym jękiem. Oparła czoło o kolana. W ciszy słychać było tylko jej przyspieszony oddech i krótkie, nerwowe szlochanie, które starała się stłumić. Emir widział już wcześniej jej łzy, ale nigdy nie widział jej w takim stanie. Był roztrzęsiona i pogrążona w rozpaczy, odsuwając na bok tak naprawdę, ich wczorajszy pocałunek. W tej chwili nie patrzyła na niego, jak na kochanka, ale Emira - przyjaciela, niemalże brata.
- Mówił, że mnie kocha - rzuciła w przestrzeń, głosem przepełnionym bólem. Lubiła być kochana, traktowała zapewnienia Travisa poważnie. Mieli razem wyjechać na studia do Montrealu, zamieszkać razem.
- A Ava twierdziła, że Travis się jej nie podoba.



Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Serce boleśnie zadrżało i ścisnęło się w kolejnym, pełnym niepokoju uderzeniu, kiedy Mavi wysunęła się z jego objęć i odeszła w kierunku łóżka. Nie czuł się tak, jakby powinien ją zatrzymywać, czy podchodzić znowu blisko, bo nie chciał naruszyć jej przestrzeni prywatnej. Mimo że przed momentem go przytulała, to nie miał pewności, że teraz tez by tego chciała. Stał więc w miejscu, pełen napięcia obserwując jak kuca przy łóżku, a zaraz po tym wyciąga w jego kierunku telefon i siada na brzegu materaca, znowu zamykając się w sobie.
Zdał sobie sprawę z tego, że wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na jakikolwiek sygnał, cokolwiek sugerującego, że Mavi chce go obok siebie, daleko od siebie, ma spadać na drzewo, a może ją przytulić, potrzymać za rękę, wytrzeć smarki swoją koszulką, czy może przyjąć na klatę wyrzuty, jakie wobec niego miała. Nie spodziewał się jednak tego, co nastąpiło. Podszedł te kilka niewielkich kroczków, wziął od niej telefon otwarty na odpowiedniej konwersacji i przeczytał. I zobaczył zdjęcie. I nagranie.
I dopiero słowa Mavi uświadomiły mu na co dokładnie patrzy. Dopiero po tym powiązał chłopaka z tego zdjęcia i nagrania z jej zdjęciami na facebooku. To był Travis, jej... chłopak? Nie zachowywał się na tym nagraniu jak jej chłopak, bo najwyraźniej dziewczyna, której prawie wysysał twarz była tą wspomnianą Avą.
W tym samym momencie poczuł dwie diametralnie różne i sprzeczne rzeczy: ogromną ulgę i lekkość kamienia spadającego z serca, bo to nie przez niego płakała, to nie ten pocałunek tak bardzo ją sponiewierał, a jednocześnie rozgorzał w nim palący, kwaśny, bardzo organiczny gniew gotujący krew w żyłach. Bo ktoś, komu Mavi ufała, śmiał ją w tak okrutny sposób skrzywdzić, zagrać na jej uczuciach, zawieść zaufanie.
Zmarszczył brwi i opuścił dłoń z trzymanym telefonem.
- Mavi... - Podszedł do niej i zanim zrobił cokolwiek innego, wyciemnił ekran jej telefonu i odłożył go gdzieś na bok, gdzie nawet wibracje nie będą za bardzo zwracać uwagę. Usiadł obok, niej, blisko i otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie, żeby przytulić. - Nie wie co traci. I będzie mu naprawdę głupio, jak się zorientuje, że zjebał. - Nie wiedział jak ja pocieszyć. Nie wiedział, czy rzucanie gróźb bez pokrycia w kierunku Travisa coś by zmieniły, czy może lepiej jak nic by nie mówił. Całkowicie odsunął na bok swoje własne uczucia i chęć porozmawiania o tym, co wczoraj miało miejsce. Pokrzepiająco potarł ją po plecach.
Rosła w nim chęć zwyzywania tego kretyna, a nie należał do osób stosujących nawet słowną agresję, ale tak go rozsierdziło to, że jakiś skończony dupek złamał Mavi serce, że miał ochotę złamać mu cokolwiek, co by go bardzo zabolało! To było frustrujące!
- Chcesz żebyśmy go powyzywali? Albo mam mu wysłać pogróżki przez wiadomość na facebooku? Czy mam skasować tę wiadomość, żebyś nie musiała już na nią patrzeć, zablokować go z twojego konta, usunąć wasze zdjęcia z twojej galerii? - Mógł to zrobić. Jeśli to miało dać jej komfort, to mógł o takie rzeczy zadbać, mógł być tą ręką działającą w cieniu, jeśli to tego potrzebowała.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Siedziała skulona, wtulona w swoje kolana, a każda sekunda, w której Emir siedział obok, dawała jej poczucie bezpieczeństwa, jakiego rozpaczliwie potrzebowała. Czuła jego ramię na plecach, słyszała spokojniejszy oddech, kiedy mówił. Nie próbował jej zmusić do żadnych wyznań, nie ocenił, nie krytykował. Po prostu był — i to wystarczało, żeby nie czuła się tak potwornie samotna. Jego słowa o Travisie wywołały w niej sprzeczne emocje. Z jednej strony poczuła ulgę, że ktoś tak po prostu nazwał rzeczy po imieniu i przypomniał jej, że to Travis zawinił, nie ona. Z drugiej — każde wspomnienie jego słów, gestów i planów, które razem snuli, było bolesne.
Kiedy Emir zaproponował, że może wyrzucić wiadomości, zablokować, pousuwać zdjęcia, Mavi uniosła głowę i spojrzała na niego czerwonymi, spuchniętymi oczami. W jej spojrzeniu było niedowierzanie, ale też coś miękkiego, wdzięcznego. Nie spodziewała się, że powie coś takiego. To było kuszące. Naprawdę kuszące. Żeby nie musieć już patrzeć na zdjęcia z Travisem, nie widzieć jego nazwiska przy każdym powiadomieniu, nie słyszeć w głowie jego słów. Była rozdarta. Część niej chciała, żeby ten rozdział został natychmiast wymazany, jakby nigdy nie istniał. Ale inna część trzymała się resztek wspomnień, jakby wciąż próbowała znaleźć sens w tym, co się wydarzyło. Mavi przełknęła ślinę i otarła policzek wierzchem dłoni.
– To… brzmi dobrze – powiedziała cicho, a jej głos nadal drżał – Ale ja… nie wiem, czy umiem tak od razu.
Wbiła spojrzenie w swoje kolana, jakby szukała w nich odpowiedzi. Potem powoli uniosła głowę i spojrzała znowu na Emira. Jego obecność była jak kotwica, coś, co trzymało ją w miejscu, gdy wszystko inne się rozpadało.
– Naprawdę byś to dla mnie zrobił? – zapytała w końcu, z mieszaniną zdziwienia i ulgi w głosie. Jakby sama nie wierzyła, że ktoś może chcieć zająć się jej bólem, gdy ona sama nie ma na to siły.



Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Nie było to wcale najlepsze rozwiązanie, takie infantylne usuwanie wielu dobrych wspomnień z powodu jednego w tej chwili bardzo bolesnego, ale nie to się liczyło. Emir chciał zdjąć z Mavi ten ból i jego własne poglądy nie miały tu nic do rzeczy. Jeśli chciała wymazać Travisa ze swojego życia kompletnie, to pomoże jej w tym i nie będzie nawet dopytywał, czy jest tego pewna. Nie mógł dać jej wsparcia swoją obecnością w Toronto, ale mógł teraz zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby tylko poczuła się lepiej, może nawet uśmiechnęła. Bolało go widzieć ją tak bardzo rozbitą, serce mu to łamało.
Pokiwał głową, z lekkim wzruszeniem ramion, jakby cały ten gest miał być bardzo stanowczym podkreśleniem swojej postawy wobec tego wszystkiego.
- Oczywiście, że tak. - Zatrzymał dłoń na jej plecach na moment, po czym z westchnieniem pełnym troski i ciężaru bezsilności na widok jej zapłakanego spojrzenia, wciągnął jedną nogę na łóżko i usiadł przodem do niej. Przyciągnął ją do siebie do kolejnego przytulenia, czując jak targa nim coś na pograniczu desperacji i zaciekłego uporu, żeby zadbać o jej dobre samopoczucie, pomóc poradzić sobie z tą sytuacją, odciążyć w jakikolwiek sposób.
- Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram, Mavi, więc równie dobrze mogę pomóc ci zrobić to, na co może nie masz siły albo nie jesteś gotowa. - W takiej sytuacji, znając okoliczności jej nastoletniego załamania, nie odszedłby spod jej drzwi jeśli kazałaby mu wyjść. Koczowałby tam tak długo, na ile pozwoliłaby mu jej rodzina, a i wtedy próbowałby przekonać wszystkich, że powinien zostać w razie czego, jeśli z nikim innym Mavi nie chciałaby rozmawiać. Kazaliby mu wracać do domu? Byłby cały czas pod telefonem, gotów przybiec nawet w środku nocy i łapać Mavi wyskakująca oknem, jakby chciała się wymykać z domu. To były bardzo głupie wizje koloryzowane do rozmiarów potencjalnej, bezproblemowej rzeczywistości, ale Emir czuł bardzo mocno chęć i nawet potrzebę zaopiekowania się nią, bo najwyraźniej tylko jemu na to pozwoliła.
- A jak chcesz po prostu posiedzieć albo się położyć i poudawać, że nic z tych rzeczy nie miało miejsca, to obiecuję nie poruszać tego tematu. - Pocałował ją w czoło w troskliwym geście. - I mogę się też całkiem zamknąć, jeśli nie chcesz rozmawiać.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Poczuła, jak napięcie powoli ustępuje, choć wciąż była obolała wewnętrznie. Gdy Emir objął ją z powrotem, przez chwilę tylko siedziała nieruchomo, pozwalając, żeby jego ramiona ją otuliły. Oddychała płytko, z twarzą ukrytą gdzieś w jego koszulce. Zapach perfum, znajomy i bezpieczny, działał na nią kojąco. Nie spodziewała się, że powie to tak bez wahania. „Oczywiście, że tak.” — te słowa utkwiły jej w głowie. Nie brzmiały jak puste zapewnienie, a obietnica, której naprawdę chciał dotrzymać. Zamknęła oczy, a po policzku spłynęła kolejna łza, tym razem spokojniejsza. Nie ze złości, nie z rozpaczy, ale z ulgi. Pierwszy raz od wczoraj, nie czuła się już tak całkiem bezradna.
– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – wymamrotała cicho, nie odrywając głowy od jego piersi. Nie powiedziała tego z patosem, tylko z prostotą i szczerością. Z każdym słowem Emira czuła, jak jej ciało się rozluźnia. Wciąż bolało, wciąż miała ochotę wrzeszczeć na Travisa, na Avę, na siebie, że nie zauważyła wcześniej, ale teraz ten ból był bardziej znośny. Nie musiała już udawać, że jest silna.
– Nie chcę o tym teraz mówić – dodała po chwili, ledwie słyszalni – Ani myśleć o nich. Po prostu... chcę, żebyś został.

Otarła wierzchem dłoni nos, czując się głupio, ale Emir ani razu nie dał jej odczuć, że jest żałosna. Wręcz przeciwnie, jego spokój powoli się jej udzielał. Kiedy pocałował ją w czoło, Mavi przymknęła oczy i oparła głowę o jego ramię. Siedzieli tak w ciszy. Słyszała, jak oddycha, i to wystarczyło. Nie potrzebowała nic więcej - żadnych rad, żadnych słów. Tylko tego, że był.
– Zostań, dobrze? – szepnęła po chwili, jakby bała się, że jeśli wypowie to zbyt głośno, czar pryśnie – Tylko na trochę. Poleżysz ze mną?
Potrzebowała jego bliskości, ciepła i spokoju. W tej chwili nie miała żadnych spoufałych myśli, nie myślała także o tym co się stało wczoraj podczas burzy. O pocałunku, który otworzył im drzwi na nowe doświadczenia.



Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
36 y/o, 180 cm
PR & talent manager, Samozatrudniony
Awatar użytkownika
🧿
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiK
postać
autor

Nie mogła tego widzieć, bo jej twarz wciąż była ukryta w jego koszulce gdzieś na wysokości obojczyka, ale uśmiechnął się sam do siebie z rozczuleniem na jej słowa. Mógłby jej na to retoryczne pytanie odpowiedzieć, bo był pewien, że poradziłaby sobie sama, nawet jeśli zajęłoby jej to trochę więcej czasu. Poza jej typowym uporem, widział w niej bardzo dużo siły, z której być może nie zdawała sobie sprawy. Owszem, czuł bardzo silny, instynktowny odruch opiekuńczości, ale nie wynikało to z tego, że widział w niej kobietę potrzebującą ratunku. Wręcz przeciwnie! Chciał ją odciążyć, żeby nie musiała tej siły nadwyrężać, żeby nie musiała polegać tylko na sobie w chwilach trudnych. Chciał być jej podporą w takich sytuacjach, bo być może potrzebowała wylać z siebie słabość i zrzucić z barków ciężar bólu i cierpienia emocjonalnego.
Pogładził ją po głowie, palcami lekko przeczesując zmierzwione włosy. Nie musieli rozmawiać. Wiedział już co było powodem jej smutków i... chyba im obydwojgu zrobiło się lżej, kiedy po prostu to z siebie zrzuciła. Nie było sensu drążyć, dawać rad kiedy ich nie potrzebowała. Jeśli to sama cicha obecność była tym, co dawało jej najwięcej komfortu, to tak się właśnie stanie.

Zanim odpowiedział, pokiwał głową i odchylił się na tyle, żeby zrozumiała sygnał i na niego spojrzała. Widok zaczerwienionych, napuchniętych, zapłakanych oczu i policzków, podrażnionego nosa i wciąż wszędzie obecnych łez i smarków, łamał mu serce. Przetarł jaj twarz własną ręką, nie brzydząc się żadnym gilem, bo i tak zaraz wytarł go w materiał własnej koszulki.
- Zostanę tak długo, jak będziesz chciała. - Ujął jej buzię w dłonie na moment, pogładził kciukami delikatnie te napęczniałe łzami policzki już pod oczami i uśmiechnął się tak, żeby wiedziała, że mówi serio, obiecuje nie zostawić jej z tym samej. - Chodź, poleżymy. - Zdjął buty i z tylko drobnym, niezauważalnym wewnętrznym zawahaniem, wciągnął się na materac łóżka, kładąc tak, żeby Mavi mogła się przytulić. Ostatni raz leżeli tak razem w łóżku, kiedy była jeszcze na tyle mała, żeby nie było to źle widziane przez jej wujostwo.

Leżeli w ciszy. Emir głaskał Mavi to po plecach, to po ramieniu, po głowie, włosach, skroni. Słuchał jej z początku wciąż niespokojnego, przerywanego spazmatycznym, niekontrolowanym szlochem pojawiającym się samoistnie po zbyt długich godzinach płaczu. Ale w końcu uspokoiła się na tyle, że i jej oddech się unormował. A i po jakimś czas - nie miał pojęcia ile minęło - zauważył, że wymęczona tym wszystkim w końcu zasnęła. Wczepiona w niego, jak mała koala, wtulona mocno, ale nie przeszkadzało mu to.
Kiedy długo nie schodził, w końcu dostał od Cema wiadomość, że wujostwo trochę się niepokoi i nie wie czy długo jeszcze zdoła ich przekonywać do nie wchodzenia na piętro. Wysłał przyjacielowi ich zdjęcie, z dopiskiem, że Mavi w końcu zasnęła i że nic się nie dzieje, żeby przekazał, że później z nimi porozmawia, ale nie chce uciekać, żeby jej nie obudzić.
Po jakimś czasie sam też przysnął i nie miał pojęci ile czasu ostatecznie pędził w zamkniętym na klucz pokoju Mavi.

Mavi Ayers
gall anonim
Nie będę nikogo ograniczać, ale nie lubię przerostu formy nad treścią
30 y/o, 172 cm
psycholog kliniczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
empatyczna i wrażliwa, nie mająca szczęścia w związkach
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Mavi długo nie mogła znaleźć dla siebie wygodnej pozycji. Przekręciła się raz, potem drugi, w końcu wtuliła się w Emira tak, że jej policzek spoczął na jego piersi. Czuła rytm jego serca. Z każdym oddechem coraz bardziej uspokajała się, jakby jego obecność wypełniała pustkę, która po Travisie zostawiła głęboką ranę. Powoli zaczęła czuć ciepło, które nie pochodziło tylko z jego ramienia obejmującego ją delikatnie. To było coś innego - poczucie bezpieczeństwa, którego nie doświadczała od dawna. Emir nie musiał nic mówić. Nie musiał obiecywać, że wszystko będzie dobrze, ani próbować jej pocieszać. Wystarczyła jego obecność. Oddychał spokojnie, a ona dostosowywała swój oddech do jego — coraz głębszy, coraz wolniejszy. Z każdą minutą jej ciało stawało się cięższe. Zmęczenie, napięcie, łzy – wszystko powoli odchodziło. Myśli o Travisie zaczynały się rozmywać, jak zdjęcie, które traci ostrość. Czuła jeszcze echo bólu, tę znajomą gorycz, ale już nie dusiła. Jakby obecność Emira zdjęła z niej połowę ciężaru. Ciepło jego dłoni na jej plecach, rytmiczne głaskanie włosów i to miarowe bicie serca sprawiły, że powieki stawały się coraz cięższe. Jeszcze przez moment walczyła ze snem, ale w końcu odpuściła. Oddech Mavi wyrównał się, a ramiona rozluźniły. Palce, które wcześniej kurczowo trzymały się jego koszulki, powoli się otworzyły. Zasypiała z twarzą spokojną, rozluźnioną, z cieniem uśmiechu ledwie widocznym w kąciku ust. Dzięki obecności Emira, nie dręczyły jej żadne koszmary.


****



Niewątpliwie sytuacja z poddasza zbliżyła ich do siebie jeszcze bardziej. Kolejne dni, tygodnie spędzali razem. Chodzili na długie spacery, zwiedzali miasto i odkrywali nowe dla Mavi smaki tureckich przysmaków. Omijali jednak temat Travisa, a także pocałunku, który poprzedził chwilę w której życie uczuciowe Mavi runęło jak domek z kart. Skupiała się na tym co znała w relacji z Emirem, jednakże często przyłapywała się na chęci pocałowania go. Dotknięcia, przytulenia tak, jak robi się to w związkach. Nadszedł dzień w którym miała wracać już do Kanady i po raz pierwszy, bardzo tego nie chciała. Żałowała, że brakowało jej odwagi na rozmowę z Emirem wcześniej, czuła, że powinni to zrobić i wyklarować sytuację między sobą. W drodze na lotnisko była nieobecna duchem, rozmyślając i pozwalając, aby głos Cema wypełniał wnętrze małego samochodu. Kiedy stanęli we trójkę w hali odpraw, skubała nerwowo skórkę przy paznokciu. W pewnej chwili złapała Emira za rękę i pociągnęła w bok, zostawiając bagaż bratu, tym samym prosząc go niewerbalnie, aby dał im chwilę sam na sam.
– Emir... – zaczęła, czując w głowie zarazem pustkę, jak i natłok myśli. Co właściwie chciała powiedzieć? Mieli się znowu zobaczyć dopiero za rok. To był boleśnie długi okres rozłąki, teraz postrzegany zupełnie inaczej. W jej zielonkawych oczach mógł dostrzec wszystko to, co chciała przekazać. Co czuła podczas pocałunku, że ciągle o tym myśli i czy on też to czuje. W żołądku, aż ją ścisnęło, a w gardle narastała gula, której nie mogła się pozbyć. Oczy zrobiły się niebezpiecznie błyszczące, zwiastując ewentualne łzy.




Emir Saylan
Obrazek
pepsi cola
ścian tekstu, bo męczą oczy || błędów logicznych || ignorowania czynności postaci || narzucania reakcji/zachowania
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”