
 
Zapachy drożdży i fermentujących w baniach owoców otaczały ją od dziecka.
W Teksasie wychowała się w winnicy, naturalną koleją rzeczy dla niej było albo przejęcie biznesu, albo założenie własnego. Padło na to drugie i cóż, do niedawna szło jeszcze dobrze.
– No co jest. – Mruknęła, spoglądając na mętną próbkę blonde, które nie powinno być ani trochę mętne. Partia była gotowa do testów zaledwie od kilku godzin, ale Jem miała wrażenie, że ktoś tu sabotował jej linię nowego piwka.
Ktoś, z kim łóżko dzieliła.
Jeszcze.
– Robert! – Wrzasnęła, odwracając się w kierunku drzwi, licząc, że jej asystent nie zdążył zajść za daleko, a szczerze powiedziawszy lepiej dla niego, żeby był już przy kadziach, bo mogłoby mu się oberwać rykoszetem, skoro jej tak ciśnienie skoczyło.
Dobrze wiedziała, czego jej mąż chciał.
Wszystkiego.
Bo wszystko mieli wspólne. Dom, biznes, samochody. Ten jeden browar. I niech go szlag trafi, wszystko niech sobie w dupę wsadzi, ale nie Junction Craft Beverage. To było jej dziecko, to ona przez lata o wszystko dbała, sama wszystko rozkręciła, kiedy jej mąż tylko brylował i udawał, że jest twarzą tego biznesu.
Serce włożyła w ten browar i całą wiedzę, którą wyniosła z domu rodzinnego, cokolwiek ma się dziać, choćby miała dom stracić i w tym gabinecie zamieszkać, nie pozwoli tej gnidzie położyć łapy na browarze.
- Pochodzi z Houston w stanie Texas, w którym jej rodzina posiada rozległe winnice i produkuje własne wino eksportowane na teren większości Ameryki Północnej.
- Swojego męża poznała jeszcze w Stanach, był wtedy raczkującym biznesmenem, zainteresowanym obszarami produkcji alkoholu. Miłość przyszła równie szybko, co wspólna praca i ostatecznie po dwóch latach związku na odległość Jemima zdecydowała się na wyprowadzkę do Toronto, skąd pochodzi jej mąż.
- Jej panieńskie nazwisko to Harris, ale raczej do niego nie wróci, bo w piwowarskich kręgach Kanady znana jest już pod nazwiskiem męża.
- Absolutnie kocha piwo, ale wbrew pozorom wcale nie pije go tak dużo, a przynajmniej prawie nigdy się nim nie upija. W tym celu raczej wybiera tequilę.
- Kocha kuchnię tex-mex ale nie pogardzi też zagranicznymi potrawami, o ile odpowiednio palą.
- Została wychowana w głębokiej wierze katolickiej, ale sama nie jest praktykująca. Zdarza jej się natomiast przeżegnać kiedy mija kościół, nawyk ten strasznie ją irytuje, jednocześnie jest jedyną, cienką linią, która łączy ją ze wspomnieniem jej ukochanej babci, która potrafiła wnuki zdzielić po głowie za brak szacunku do krzyża.
- Płynnie mówi po Hiszpańsku, bo przez większość okresu szkolnego chodziła do klasy głównie z Latynosami.
- Jest jednocześnie perfekcjonistką i bałaganiarą. Są dni, kiedy nie przeszkadza jej nieporządek i może tak długo funkcjonować, innym razem nie jest w stanie za nic się zabrać, dopóki nie wysprząta całego domu do czysta.
- Nigdy nie była najprzyjemniejszą osobą na świecie, ale z czasem, jak chyba każdy, bardzo dojrzała.

 
				
 
									 
				
 
									