- 
				 mocny full mocny full nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Chyba, że ktoś akurat też był jeszcze w tej toalecie i słyszał jak Jem mruczała do siebie pod nosem wyjmując swój perfum.
Perfum osiadł delikatnie po obu stronach jej szyi, jedno westchnięcie i mogła iść.
Sala weselna wyglądała dokładnie tak, jak Jem sobie to wyobrażała. Była całkiem pewna, że panna młoda pokazała wedding planerce po prostu swoją tablicę na pintereście pełną bardzo generycznych zdjęć z wesel w stylu przepych, fioletowe oświetlenie, ogromne wazony (też podświetlane) z większymi bukietami stojące na środku okrągłych stołów, zasłaniając tych, którzy siedzieli akurat naprzeciwko. A miło byłoby jednak widzieć z kim pije tequilę, bo nawet nie zamierzała zaczynać od wina. Przyjechała się tutaj bawić, a nie zaliczyć morderczego kaca, bo w jej wieku wystarczył jeden fałszywy ruch i już musiała następnego dnia odpokutować imprezę.
Na czym jak na czym ale na alkoholach się znała.
Podeszła do sztalugi stojącej przy wejściu na salę, szukając na rozpisce swojego nazwiska i numeru stolika, a gdy odnalazła rzuciła jeszcze pobieżnie wzrokiem na innych gości siedzących przy jej stoliku. Znała jedną osobę, chociaż to za dużo powiedziane. Kojarzyła.
Już z daleka widziała, że wszyscy siedzą przy stoliku numer dziesięć i była ostatnia.
Nie trzeba było się tyle nad sobą pieścić w łazience, ale zwątpiła czy świętowanie czyichś zaślubin jednak będzie dla niej dobrym powodem do zabawy.
– Dobry wieczór. – Uśmiechnęła się przyjaźnie, na tyle na ile było to możliwe w jej wykonaniu do gości przy stoliku i odsunęła jedyne wolne krzesło, siadając.
Odłożyła swoją drobną torebkę i zerknęła na swojego sąsiada.
– Jemima. – Przedstawiła się wyciągając dłoń, odwracając się po chwili w stronę drugiego sąsiada.
Jim Hawkins
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Kelnerzy zaczynali rozdawać przystawki i rozdawać kieliszki z szampanem, tym pierwszym, przy którym wszyscy goście wzniosą toast za państwa młodych, potem będą przemowy, aż w końcu wszyscy dostaną kolację i zacznie się zabawa. Poprawiał zawiązaną pod kołnierzem białej koszuli bordową muchę kiedy do stolika dołączyła ostatnia z przypisanych do niego osób, drobna blondynka w granatowej sukience.
- Jim - przedstawił się, gdy wyciągnęła do niego dłoń, którą uścisnął lekko. A więc drużyna samotnych serc była już w komplecie. Wujek Barry'ego dyskretnie rozglądał się za kelnerem, bo zdążył opróżnić swój kieliszek z szampanem i potrzebował kolejnego.
- Myślicie, że tu ktoś podejdzie jeszcze? - zapytał niepewnie spoglądając po pozostałych.
- A żeby to raz - Jim uśmiechnął się do niego bo wyczuł, że wujek jest jednym z tych zabawowych wujków i szkoda by było, żeby się czuł przy stoliku z obcymi niewygodnie. Upił więc kilka łyków ze swojego kieliszka i zaczepił przechodzącego kelnera z tacką, żeby wziąć od niego kolejnego szampana, który trafił do potrzebującego kurażu wujka. Sięgnął też po drugi kieliszek, żeby podać go Jemimie.
- Jak myślicie, ile ekspresów do kawy dostaną? Nie robili listy, więc na pewno będą duble - szkoda, że prezenty nie będą rozpakowywane od razu, można by zagrać w jakieś prezentowe bingo.
jemima johnson
- 
				 mocny full mocny full nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Przyjęła kieliszek szampana z uśmiechem, na jednym jednak zamierzała poprzestać bo miała w planach mocne alkohole, głównie tequilę i nie wyobrażała sobie, że jej nie będzie.
Za dużo tutaj było teksańczyków, nie pozwoliliby pannie młodej okryć wesela taką hańbą.
- Przepraszam. - Zaczepiła tego samego kelnera, do którego zwrócił się wcześniej Jim a który to chciał już iść dalej.
- Może pan nam od razu przynieść butelkę tequili?
Nawet, jeśli był zaskoczony, a pewnie nie był bo chłop pracował na weselach, to niczego po sobie nie dał poznać, tylko skinął głową.
Siedzieli daleko od głównych gości, byli zlepkiem randomowych osób, czy mieli się przejmować że jeszcze nie wypada pić czegoś innego poza szampanem? Zdaniem Jemimy nie, dopóki będą grzeczni, a raczej kieliszkiem wódy nie przeszkodzą w przemowach.
- O no i to mi się podoba i to jest świętowanie. - Wujek zaśmiał się i pokiwał palcem spoglądając na Jem, a jej nic innego nie pozostało jak odwzajemnić ten uśmiech.
Odstawiła na stół wciąż pełny kieliszek z szampanem, żeby coś zostało na toast i zerknęła na sąsiada.
- Och, oczywiście że nie mieli listy prezentów, Annie by na to nie pozwoliła, to za daleko od tradycji. - Teksas się zatrzymał w latach 70 i już tam został. Lista prezentów to jakieś wymysły nowomodne, tak samo jak eleganckie wystroje wesela. Nie mogli się spodziewać po tym niczego ekstrawaganckiego, wszystko będzie bezpieczne i takie jak być powinno.
Jem znała Annie jeszcze z czasów szkolnych i Annie już wtedy marzyła o hucznym weselu. Podejrzewała, że nawet nie doświadczyłaby tego widowiska gdyby nie fakt, że przypadkiem obie wylądowały w Toronto i jakiś czas wcześniej spotkały się na kilku kawach. Jem była zatem jedyną przedstawicielką ich liceum, musiała nieść wieść dla innych (tak, jakby kogoś to interesowało i jakby Annie wcale nie wrzucała 200 zdjęć na Instagrama).
- Ekspres do kawy? Myślicie że ktoś inny im też dał? - Drobna brunetka po drugie stronie stołu, teraz wyraźnie zestresowana, spojrzała po reszcie gości. Jem pomyślała, że może nie była najbystrzejsza na świecie.
- Och, nie przejmuj się tym. Na pewno każdy pomyślał że wszyscy dadzą ekspres i ostatecznym nikt tego nie zrobił. - Machnęła ręką w stronę brunetki, żeby nie stresować dziewczyny bardziej, jednocześnie głową kiwając do wuja, który już złapał za przyniesioną butelkę, dając mu znak że tak, jak najbardziej ma jej nalać.
- Ja im dałam pieniądze i beczkę piwa. - Wzruszyła ramionami sięgając po kieliszek i wróciła wzrokiem do sąsiada, odrywając od kieliszka palec wskazujący, celując go w jego szyję.
- Podoba mi się twoja mucha kowboju. Tutaj połowa albo w bolo albo pod krawatem. - albo bez niczego jeśli to nowocześni goście z dużego miasta. Tych było najmniej.
Jim Hawkins
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Jim jedynie wzruszył ramionami, bo i nie zamierzał oponować, szampan i tequila brzmiały całkiem w porządku, wystarczyło nie przesadzić.
- Na bank, każdy pewnie kupił ekspres. Po co im krajalnica do chleba, nowy wielofunkcyjny mop czy inne bzdety. skoro lepiej byłoby się zrzucić na wycieczkę na Malediwy? - wzruszył ramionami. Sam by tam poleciał, gdyby miał czas i pieniądze. Justinowi na pewno by się spodobały te plaże. Mógłby się nauczyć nurkować i oglądałby te wszystkie rybki pod wodą. Spojrzał na drobną, przejętą ekspresem brunetkę i machnął pocieszająco ręką. Po co ma dziewczyna o tym myśleć i się martwić.
- Beczka piwa brzmi dobrze - stwierdził. Bo beczkę piwa się wypije a pieniądze wydadzą na coś, czego potrzebują. - Bo muchy mają klasę, moja droga- pokiwał głową znów poprawiając kokardę.
Rozmowa została przerwana, między stolikami zapadła cisza, najbliższe druhny i drużbowie wygłosili wymagane toasty, opowiedzieli o życiu młodych, o ich wtopach, głupich sytuacjach i momentach chwały. Mówili o przyjaźni, o miłości i rodzinie. Kilka żartów, nic nadzwyczajnego. Trochę szkoda, ale najważniejsze były dobre intencje. Jim uniósł kieliszek i upił z niego spory łyk.
Toast został wzniesiony, życzenia złożone, tequila rozlana i co tu począć? Państwo młodzi zażyczyli sobie didżeja, zamiast orkiestry, co Jim przyjął z pewnym entuzjazmem, bo odpowiednim pendrivem można w razie czego uratować imprezę - nie, żeby od razu zakładał, że będzie katastrofa.
- Zatańczysz, Mimi? - zapytał spoglądając na nią z uśmiechem. Nie miał pojęcia, jaki jest skrót od Jemimy. Mimi pasowało.
jemima johnson
- 
				 mocny full mocny full nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
- Malediwy? - Mimi przygląda się z zainteresowaniem panu sąsiadowi, dziwne, że powiedział o Malediwach a nie o Karaibach, ale może ona była nie na bieżąco. - Hm, to jest teraz najgorętsza destynacja dla par młodych? - Zmrużyła lekko oczy zadzierając brodę i nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny. - Może też powinniśmy lecieć. Zepsuć im trochę zabawę.
I na tym stanęło, posłała mu jeszcze uśmiech śliczny, który niewiele miał już wspólnego z jej zawadiackim tonem sprzed paru chwil, bo wypadało się teraz skupić na przemowach, Jemima ukradkiem wypiła już kieliszek z wujkiem Theodorem, nie odrywając spojrzenia od przemawiającego drużby kiwając ledwo zauważalnie głową, kiedy kątem oka zauważyła że wujek butelką lekko wstrząsnął, w niemym pytaniu czy lać już kolejne.
Zdążyła wypić trzy zanim padło bardzo istotne pytanie, na które nie zamierzała odpowiedzieć przecząco. Jim zaskoczył ją bardzo pozytywnie tą chęcią do zabawy, w końcu ona się po to tu pojawiła i szczerze mówiąc zakładała, że na parkiet wyskoczy sama, albo doczepi się do druhen, bo z babkami to na weselach zawsze można było się doskonale bawić.
Nawet się nie zastanawiała skąd wiedział jak skrócić jej imię, założyła, że poznał już w życiu jakąś Jemimę, Jem było bardzo standardowym skrótem, Mimi wbrew pozorom też oczywistym, chociaż brzmiało o wiele bardziej urocze. Albo lubiła bardzo tę formę.
- Oczywiście. - Co wcale nie było oczywiste, ale co z tego. Wstała, poprawiając swoją sukienkę, musieli zostawić wujka Theodora w innych rękach.
- Ale mam nadzieję, że potrafisz tańczyć i nie zapraszasz mnie tylko po to, żebyśmy się kręcili w kółko, bo już się nie zgodzę.
Jim Hawkins
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Przemowy się jeszcze nie skończyły, a wujek Teodor pił już któryś kieliszek tequili, część siedzących przy stoliku była wyraźnie w tyle, więc w którymś momencie butelka poszła przechodnio w ruch, żeby nikt nie czuł się poszkodowany.
Uśmiecha się Jim słysząc twierdzącą odpowiedź Jemimy i jeszcze dopija alkohol w swoim kieliszku; miał podejrzenie, że jakby go tu zostawił, to zastałby pustą szklankę po powrocie, wujek Teodor wyglądał na takiego, co nie miał oporów by sięgnąć na weselu po samotnego drinka.
- Ja wiem, że wyglądam młodo, naprawdę - westchnął z uśmiechem wstając od stołu i zasunął krzesło za kobietą. - Ale musisz mi uwierzyć na słowo, Mimi, skończyłem już liceum.
Para młoda skończyła swój pierwszy taniec kilka kieliszków temu, didżej stojący za konsoleta gdzieś w kącie sali mógł się więc popisać wybraną playlistą i z głośników właśnie Kendrick Lamar rapując, że inni nie są tacy jak my, Drake pewnie znowu palił się gdzieś ze wstydu. Taniec towarzyski to nie będzie, ale noc dopiero się zaczynała i będzie jeszcze długa. Jim strząsnął w ramion niewidzialny pył kiwnął dłonią w stronę Mimi, zobaczymy, kto radził sobie lepiej przy takim repertuarze. Już z resztą czuł, że ten szampan i kilka kieliszków tequili zaczynają działać. Wujek Teodor za kilka chwil pewnie zawiąże sobie krawat na głowie, jak Rambo przepaskę. Kilka następnych kolejek i zrobi to też drużba i pan młody. Pytanie, czy stanie się to przed, czy po rzucaniu bukietu. Okręcił się tanecznym ruchem na pięcie; szybko się okazało, że wybór trampek do smokingu był dobry, bo były wygodne i stopy nie będą go boleć. Minęła ich jakaś kuzynka, albo koleżanka panny młodej, nie miał pojęcia i nie miało to znaczenia, ale zauważył, że szpilki miała niesamowicie wysokie. Zaraz je gdzieś zdejmie i rano będzie ich szukać. Kolejny obrót, podczas którego zgarnął z tacy przechodzącego kelnera dwa kieliszki z szampanem, żeby jeden podać swojej towarzyszce.
jemima johnson
- 
				 mocny full mocny full nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Parsknęła śmiechem słysząc jego zapewnienia wchodząc pierwsza na parkiet, ale obejrzała się na mężczyznę lekko przez ramię.
- Kiedy? Dwadzieścia lat temu? - Na pewno nie był od niej młodszy, ale czterdziestki też mu jeszcze nie dawała. Może z trzydzieści pięć?
Później go o to zapyta, póki co musiała podjąć wyzwanie taneczne, a miała jedną niezawodną rzecz, która pomagała kobietom wygrywać w tańcu: biodra.
Zabujała nimi ale szybko przeszła do wygłupów, udając że na linie mężczyznę przyciąga i tak pomyślała że skoro jej się trafił taki chętny do tańca partner to szybko będzie musiała się swoich własnych szpilek pozbyć. Nie zamierzała jednak porzucić ich na sali.
Przy kolejnym obrocie zgarnęła kieliszek, wcale nie planowała mieszać bo wiedziała jak się to skończy, ale przecież pierwszego nie wypiła, więc nic się nie stanie jeśli sobie teraz na jeden pozwoli. Zresztą gasił pragnienie, a ona łatwo dostawała w tańcu rumieńców.
Szampan szczypał ją lekko w język jeszcze przez chwilę kiedy odkładała kieliszek na pobliski stół, zaraz wracając truchtem do swojego partnera, do którego teraz dłoń wyciągnęła żeby się okręcić w tańcu i posłała mu szeroki uśmiech.
- Zatem Jim... - Wypadałoby się trochę lepiej poznać. - skąd pochodzisz?
Jim Hawkins
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
- Z Toronto, jak pewnie prawie wszyscy stąd. No, połowa - wiedział, że Annie jest z Teksasu, a i pośród gości zauważyć można było kowbojskie buty ze złotymi czubkami, kilku mężczyzn miało nawet ze sobą kapelusze, które już pozdejmowali, bo za ciepło. Mógł się Jim jedynie domyślać, że jak już wszyscy porządnie wypiją, to ktoś na pewno wymyśli jakąś zabawę w stylu rodeo. I aż uśmiechnął się do siebie na samą tę myśl, bo w jego głowie to wyglądało naprawdę nieźle.
- Chcę wznieść toast! - usłyszeli gdzieś za sobą. To wujek Teodor postanowił wygłosić przemowę, póki jeszcze język mu się nie plątał. - Zdrowie państwa młodych! - i wypił kieliszek tequili.
Cóż, to by było jednak na tyle. Krótko i na temat.
- Zgaduję, że jesteś od panny młodej, Mimi? - chwycił jej dłoń znów i uniósł rękę, żeby raz jeszcze mogła się okręcić. Ładnie wyglądała w granatowej sukni. Akcent miała inny, mocno amerykański, nawet go to nie zdziwiło. Nie wyglądała jednak na dziewczynę z Alabamy.
jemima johnson
- 
				 mocny full mocny full nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Przyjęła ten kieliszek, po jednym zrobi sobie pół godziny przerwy na picie wody, nim wróci do tequili.
Okręciła się, upijając łyk w miarę ostrożnie, w końcu była na obcasach i w tańcu, ale musiała się po chwili zatrzymać, bo wjechał już pierwszy toast.
Stanęła obok Jima, szukając źródła toastu, a to wujek Teodor, czekała więc, co chłop wymyśli, a ten… z jednej strony się nie popisał, z drugiej Jem bardzo szanowała zwięzłość tego toastu. Zrobiła więc minę w stylu not bad, na chwilę wyginając usta w podkówkę i zaklaskała wraz z innymi gośćmi, dopijając później resztę swojego szampana na raz.
Myślała, że zdąży go odstawić na tacę przechodzącego kelnera, ale Jim porwał ją do tańca i odstawiła kieliszek w powietrzu.
Szkło trzasnęło, Jemima w śmiech i odbiegła metr od miejsca zbrodni, wtulając się w swojego partnera od tańca, mimo, że każdy widział, kto pierwszy kieliszek tego wieczoru zbił.
– Ktoś musiał zacząć. – Obejrzała się na innych gości ramionami wzruszając i wróciła spojrzeniem do Jima, głowę zadzierając.
– A tak, już to mówiłam przecież. No nie słuchałeś mnie, ale może od teraz zaczniesz. Powinieneś. – Zagroziła mu z uśmiechem, odsuwając się i kolejny raz okręcając. Lepiej dla niego żeby zaczął słuchać, bo inaczej skłonna będzie go olać i sobie znaleźć innego partnera do tańca. Może wujka Teodora?
Utwór się skończył, więc skończyły się też kroki Jemimie, stanęła więc przodem do konsolety, klaszcząc chwilę w stronę dj’a.
Początek nienajgorszy.
– Chodźmy zjeść. – Spojrzała na mężczyznę z uśmiechem zachęcającym i głową skinęła w stronę ich stolika, trzeba było w końcu usiąść na wszystkie obiady, torty, zimne płyty i inne.
– Pochodzę z Houston, z Teksasu. – Zagadała, kiedy kończyli już pierwsze danie, nachylając się lekko w jego stronę, mimo, że nie zapytał. Ale wiedziała, że to i tak nastąpi.
– Byłeś kiedyś może? W Teksasie, albo w Stanach? Doskonałe wina, jak będziesz w Houston koniecznie odwiedź winnicę Gino Harrisa. – Autoreklamę staremu robiła, marketing dobry na każdą okazję.
Jim Hawkins
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Nawet nie zauważył, że Mimo nie zdążyła odstawić swojego kieliszka, po prostu uniósł rękę by okręciła się jeszcze raz. Zdążyła do połowy, kiedy rozległ się trzask rozbijanego szkła więc zatrzymał się, by zobaczyć, co takiego się stało. Winowajczyni stała kilka kroków od niego (tak naprawdę, to wszystko była jego wina). Oby zaraz przyszedł ktoś to pozbierać, żeby nic się nie rozniosło po sali, bo za godzinę na pewno jakiś szwagier postanowi pokazać młodszym, jak należy tańczyć breakdance'a.
Zaskoczyła go krótkim wtuleniem się, ale odruchowo objął ją ramieniem, poklepując lekko po plecach.
- Pierwszy, ale nie ostatni - tego był pewien, jeszcze nie jeden kieliszek podzieli ten sam los, może niekoniecznie na parkiecie do tańca. Nie trzeba było długo czekać, zaraz pojawił się obok kelner z miotłą i szufelką, żeby wszystko zamieść, na szczęście nie pod dywan.
- Przepraszam - skinął głową, bo mu się głupio zrobiło, w końcu ją słuchał, ale wtedy jeszcze nie do końca uważnie, skupił się na wujku Teodorze szmuglującym pod stołem butelki z alkoholem. Zwykle potrafił być wielozadaniowy, dzisiaj spuścił gardę. No i dostał pstryczka w nos.
Miała rację, zamiast wlewać w siebie kolejne kieliszki szampana i tequili, warto było coś zjeść, żeby za szybko do głowy nie uderzyło, bo im się nogi zaczną plątać jeszcze na grubo przed północą. Gdy wrócili do stołu odsunął jej krzesło, potem usiadł obok i w pierwszej kolejności wyciągnął chusteczkę z kieszeni fraka, żeby przetrzeć nią sztućce. Jeden po drugim, a potem ułożył je równo na miejscach; poprawił zaraz widelec, bo się nieco przekrzywił gdy go trącił dłonią.
- Teksas? - uniósł brwi odkrajając jeden z ostatnich kawałków steka - To z daleka cię tu przywiało. Raz byłem w Nowym Jorku, szkolenie z pracy. Ogromne miasto - pokręcił głową na wspomnienie. Nie zdążył zobaczyć zbyt wiele, bo nie było na to czasu, ale na Times Square był. - Gino Harris. Chciałoby się powiedzieć, ze brzmi z włoska, ale nie - zaśmiał się lekko, sięgając po szklankę z wodą by upić łyk. - Zapamiętam to sobie, może wybiorę się tam na wakacje - bo czemu by nie miał, Justin by zobaczył kawałek świata, może by się wybrali na rodeo, takie prawdziwe.
jemima johnson

 
				