25 y/o, 168 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Eric Stones

Więc twierdzisz, że nie masz żyjących rodziców, z którymi mógłbyś się spotkać? — spytała chłodnym tonem, zakładając rękę na rękę. Cokolwiek by jej nie powiedział, na starcie wygrała dyskusję. Ona nawet nie widziała bliskich jej osób. Nie wiedziała, jak wyglądają, czy żyją, czym się zajmowali. No o matce wiedziała, że była ćpunką. Na tym się skończyło. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, skoro Smith została dealerką.
Kiwnęła głową. Rozmowa o meksykańskich knajpach nie wydawała się jej być na miejscu. W tle leciały głośne odgłosy kopulacji, szum wiatru, nie potrzebowali w tym momencie nic więcej. Później pokręciła głową. Coś o niej wiedział? Nic. Znał jej imię i nazwisko. Mądrzył się, jakby znali się pięć lat, a nie było to ich... czwarte spotkanie. Może i coś było w tych jego oczach, ale nie na tyle namacalnego, by była w stanie mu w pełni zaufać.
Daj spokój, Stones — prychnęła, wywracając teatralnie oczyma. Nigdy nie wiadomo też, czy zaraz ona mu nie przywali za pierdolenie głupot. Widocznie Eric musiał je skutecznie uskuteczniać. Jakby chciał, by pojechała z nim z tego miejsca. Próbował ją przekonać na każdy możliwy sposób, a Mia zastanawiała się na jednym.
Po co?
Brzmisz, jakbyś zapraszał mnie na randkę, albo proponował związek Stones — a nie zabranie z opuszczonego budynku, który jeszcze całkiem niedawno w ogóle nie przeszkadzał Smith. Odnajdywała w nim dziwny rodzaj spokoju, kiedy wpatrywała się w płonące świeczki, słyszała głos wiatru. Nic na nią nie kapało, było względnie ciepło i bezpiecznie, za to Stones jak zawsze musiał wszystko zmienić, a teraz brzmiał, jakby faktycznie mu na niej zależało — mam ciepły śpiwór — za dużo wydawało się dla niej nie zmieniać — a twoi koledzy nie należą do jakiejś sekty graczy? — prychnęła mu praktycznie w twarz. Widziała Erica jako takiego nerda, który nie za bardzo wstaje od komputera. Pewnie z kolegami grał w jakieś RPG, czy inne LARPy. Kiedyś Mia przyglądała się im z boku. Uważała je za przedziwny syndrom sekty.
Długo jednak o tym nie rozmyślała, bo zbliżył się do niej. Cofnęła się aż do ściany, gdy zaczął się do niej zbliżać. Wpatrywała się w niego z przedziwnym niezrozumieniem w oczach. Co on chciał nowego jej pokazać? Wstrzymała oddech, gdy znalazł się blisko jej ust. Nie bała się jego bliskości... może trochę, bo była inna niż te, które znała dotychczas. Eric chciał czegoś więcej niż fizycznego kontaktu i to ją przerażało.
Pierwszy raz słuchała go w ciszy. Był inny. Pamiętał jej słowa. Tego pierdolonego kurczaka, który mógłby być z KFC, a ona i tak byłaby nim zadowolona. Czuła, jak coś podchodziło jej pod żołądek. Dała mu się prowadzić. Wyraziła na to zgodę. Podobnie jak na pocałunek, który finalnie złączył ich usta w jedno. Słyszała, jak serce zaczyna jej powoli przyśpieszać. Był inny, niż wszystkie usta. Eric tak samo.
Stones... — zaczęła krótko. Głos się jej urwał. Nie wiedziała, co chciała powiedzieć. Pierwszy raz była... bezbronna?
24 y/o, 178 cm
junior software engineer at AG Industries
Awatar użytkownika
Blue screen or Error.exe? Oh well...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

- Mam ale jedno z nich zachowuje się w taki sposób, że można odnieść wrażenie, jakby nie żyło. - odpowiedział, patrząc gdzieś w bok i machając nogą tak, jakby właśnie kopał niewidzialny kamień. Nie zawsze tak było, choć we wspomnieniach Eric pamiętał ojca jako chłodnego, zmęczonego i wymagającego Zamiast grać, poczytałbyś coś albo zrobił cokolwiek pożytecznego. Myślisz, że ja w Twoim wieku spędzałem tyle czasu przy komputerze? Odrobiłeś lekcje? Nie? To na co czekasz? Myślisz, że same się odrobią? Nie waż się tu przychodzić jeśli nie odrobisz lekcji. I wiele innych tekstów zaczęło odbijać się w jego głowie, połączonych z poszczególnymi obrazami z przeszłości. Jedyne co potrafiło ich tj. Stonesów połączyć, to Formuła 1, którą do pewnego momentu razem oglądali i wymieniali spostrzeżeniami o wyścigach.
Miał ochotę złapać się za głowę i pociągnąć za włosy, bo miał wrażenie, że przyćmiły mu rzeczywistość. Nic nie osiągniesz, jeśli będziesz marnował czas na głupoty. Pływanie? Myślisz, że z pływania się wybijesz? Miał ochotę uderzyć pięścią o cokolwiek, miał ochotę krzyknąć ale ostatecznie jedynie przykucnął i spojrzał w ziemię - można było pomyśleć, że będzie wymiotował, ale on tylko wykonywał szybkie wdechy i wydechy, próbując pozbyć się flashbaków. O dziwo prychnięcie oraz słowa Smith też mu pomogły w "powrocie". Wstał i spojrzał Mii w oczy.
Nie dodał nic od siebie, więc można powiedzieć, że dał spokój.
- A gdybym Cię zapraszał... zgodziłabyś się? - spytał, unosząc brew, będąc ciekawym odpowiedzi - aczkolwiek domyślał się, że a) wyśmieje go; b) odpowie przecząco; c) obie opcje + rzucenie, jakimś ładnym epitetem.
- Nie wątpię. A karimatę pod nim masz? - spytał. - Ale jak bardzo chcesz, mogłabyś go ze sobą zabrać. - dodał, wzruszając ramionami.
Parsknął śmiechem, gdy usłyszał o gejmerskiej sekcie.
- Co najwyżej do Ligi ale już dawno razem nie graliśmy. Nie mamy już tyle czasu, co kiedyś. Cudem w sumie jest, jak np. we trzech się zgramy. - odparł zgodnie z prawdą. Aż sobie przypomniał, jak na studiach raz czy dwa zerwał nocki bo się "uczył", grając z kumplami w CS'a. Zawsze kończyło się na to już ostatni i ten ostatni wcale nie okazywał się ostatnim. Potem z czerwonymi oczami i czterema energetykami przyszedł na zajęcia, lecz przestał o tym myśleć w momencie gdy podjął decyzję o zmniejszeniu odległości, a ona go nie odepchnęła (a przecież mogła). Nie uciekła, co go naprawdę ucieszyło.
- Ćśś.... - wyszeptał, lecz zaraz potem kontynuował to, co sam wcześniej zaczął. Serce mu waliło jak szalone, a z każdą chwilą pocałunek nabierał intensywności, przeobrażając się z delikatnego w namiętny, gdy jego język musnął jej, jakby zachęcając do wspólnej zabawy. Ujął twarz Mii w swoje dłonie i prawym kciukiem zaczął gładzić policzek dziewczyny. Dodatkowo całowali się w czasie pełni, więc było całkiem klimatycznie.

Mia Smith
OIIA OIIA
do ustalenia/dogadania
25 y/o, 168 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Eric Stones

Przynajmniej masz kogoś, kto się o Ciebie troszczy — skwitowała krótko i oschłym tonem. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Nie należała do osób, które pocieszają innych. Nawet nie wiedziała, jak wspiera się innych. Uniosła wysoko jedną ze swoich brwi. Oddychał. No kurwa, każdy oddycha. Może posiadanie bliskich faktycznie powodowało słabość? Gdy tak się w niego wpatrywała, naprawdę to widziała.
Posiadanie bliskich przestało mieć sens.
Nie bądź śmieszny — prychnęła krótko, kręcąc na niego głową. Ona i randki? Nie pasowało jej to do niej. Lubiła adrenalinę, szybki rytm życia, a przede wszystkim przygodę. Żadne spokojne życie, żadnych zobowiązań. Do tego była stworzona. Poza tym im dłużej patrzyła w Erica, tym bardziej wiedziała o jednym. Któreś z nich w końcu się złamie i... zrani drugą stronę. Tak wyglądały relację z innymi ludźmi. Nie było żadnej litości. — daj spokój Stones, na pewno inne dziunie będą na Ciebie chętne i bardziej zadowolone — pewnie tak było. Ona nie byłaby w stanie nic docenić. Zresztą nie chciała mu robić nadziei. Nie wyjdzie im, ona była samotnym wilkiem, a on? Nawet teraz pragnął jej bliskości, której nie mogła mu dać.
Po prostu kurwa nie.
Skrzywdziłby ją na pewno.
Nie mam — odparła obojętnie — ale to urocze, że dbasz o mój komfort. Prawie bym uwierzyła, że Ci na mnie zależy — prychnęła, poprawiając sobie włosy. Miała je w jakimś dziwnym nieładzie. Jeden z kosmyków włosów włożyła sobie elegancko za ucho. Czasami po prostu nie wszystko wychodziło, tak jakbyśmy sobie tego życzyli.
Nie skomentowała gejmerskiej sekty. On zawsze musiał się jej ze wszystkiego tłumaczyć. Momentami przez to miała go dosyć. Zwykłe, nudne, a przede wszystkim proste życie nie było dla niej. Nagle miałaby się zmienić? Pójść na kurs barmański, by pracować za marne grosze? Dra-mat.
Dała mu się poprowadzić w tym tańcu warg. Mogła go odepchnąć, wyśmiać, a jednak coś było w jego ustach, że pragnęła ich więcej. Raz za razem odwzajemniała intensywnie jego pocałunki. Tak jakby była dzikim zwierzęciem, które właśnie złapało swoją zwierzynę. Eric był dziwny. Prosty chłopak, który nie wyobraziłby sobie jej życia, a jednak przy blasku księżyca, odpowiadała z całą żarliwością. Nie mogła dać mu nawet chwili spokoju.
Aż finalnie go odepchnęła.
Zabierz mnie stąd. — powiedziała krótko, przenosząc wzrok z jego ust na jego oczy.
Przecież nie będą robili konkurencji, tak finalnie ruszyli w stronę jego auta.

z/t x 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”