ODPOWIEDZ
29 y/o, 170 cm
rezydentka oddziału ratunkowego w mount sinai hospital
Awatar użytkownika
My heart is like a haunted house. There's things in there that scream and shout. They make their music in the night. Wish I could find a way to let them out.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Po zmianie z piekła rodem nie marzyła już o niczym innym, tylko o gorącej kąpieli - nie pamiętała nawet, jakim cudem wróciła do mieszkania, czy w ogóle zamknęła za sobą drzwi i gdzie zostawiła telefon. Po drodze do łazienki zrzuciła z siebie wszystkie ubrania i weszła pod gorący prysznić, a woda przyjemnie parzyła jej skórę. Serena oparła czoło o kafelki i spędziła pod strumieniem dobrych dziesięć minut, podczas których pod jej zamkniętymi oczami pojawiały się obrazy z dzisiejszej zmiany.
Krew na dziecięcych ciałach, rodzice pogrążeni w rozpaczy, smutne oczy pielęgniarek, które raz za razem pomagały jej ogłaszać czas zgonu. Wypadek w wesołym miasteczku przyniósł ze sobą wiele ofiar, lecz Almendarez zawsze najbardziej przeżywała odejście dzieci.
W szpitalu jak zwykle zachowała pełen profesjonalizm i niejedna osoba oceniała ją zapewne jako lekarza bez serca, ale tam nie mogła przecież pozwolić sobie na emocje. One obezwładniały ją dopiero po opuszczeniu Mount Sinai i dochodziły do głosów również pod prysznicem, gdzie Serena wreszcie pozwoliła sobie na kilka łez.
W końcu jednak musiała wyjść z łazienki.
Narzuciła na siebie miękkie dresy, pamiątkę z uniwersytetu, i chciała pocieszyć się przytulając do Muncha, jednak kota nigdzie nie było.
Zawołała go raz, drugi i trzeci, sprawdziła na jego ulubionym parapecie i pod zlewem w kuchni, dopiero po chwili orientując się, że drzwi do mieszkania pozostają lekko uchylone. Wiedziała już, że to oznaczało kocią ucieczkę, czym prędzej chwyciła więc klucze, założyła buty i pognała do restauracji na dole, do której najczęściej uciekał jej czworonożny przyjaciel.
W greckiej knajpie panował zwyczajowy, wieczorny ruch, a właścicielka była już na tyle zaznajomiona z trickami kota Sereny, że najprawdopodobniej siedziała teraz na zapleczu i głaskała rudego uciekiniera. Zanim jednak Almendarez ruszyła w tamtym kierunku, dostrzegła znajomą twarz, siedzącą przy jednym ze stolików.
- Co ty robisz z moim kotem? - zapytała oskarżycielskim tonem, bo oto na kolanach swojego szpitalnego nemezis odnalazła Muncha.
Zrelaksowanego i mruczącego w najlepsze.


Brendan O'Hara
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
44 y/o, 188 cm
lekarz | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
lekarz w kryzysie wieku średniego - rozwodzi się z żoną i właśnie kupił motocykl.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mnogość zapachów przenikających restaurację była tak kusząca, że Brendan po przekroczeniu progu poczuł się jeszcze bardziej głodny. Z kaskiem pod ręką skierował się do lady, gdzie znajoma właścicielka obdarzyła go uśmiechem, słowami powitania i przyjęła doskonale znane zamówienie. Tym razem jednak nie zagadywała go i nie dopytywała o to, jak minął dzień, bo z jego wyrazu twarzy musiała odczytać, że przeszedł przez piekło.
Brendan lubił wyzwania. Lubił, gdy na oddziale ratunkowym dużo się działo i miał szansę się wykazać, gdy jednak współczynnik śmiertelności przekraczał niebezpieczne granice, nie pomagała nawet adrenalina szalejąca w żyłach. Dzisiejszy wypadek w wesołym miasteczku kosztował życie zbyt wielu dzieci, by O’Hara mógł spokojnie skończyć zmianę i jak gdyby nigdy nic wrócić do domu.
Został więc jeszcze dodatkową godzinę, oddając swoich pacjentów w ręce nocnej zmiany nieco dłużej, niż to zazwyczaj trwało. Ociągał się, bo wciąż się łudził, że część ofiar da się jeszcze uratować. Wiedział, że gdy rano pojawi się na dyżurze, dotrą do niego informacje o kolejnych zgonach.
Poza szpitalem niewiele mógł już zrobić, a jedyną rzeczą, która mogła mu pomóc w powrocie do normalności była kolacja. Nie uśmiechało mu się wracać do domu, do praktycznie obcej już żony, dlatego choć zazwyczaj brał jedzenie na wynos, tym razem postanowił zostać przy stoliku.
Nie spodziewał się futrzastego towarzystwa, dlatego gdy nieznajomy kot wskoczył mu na kolana, Brendan w pierwszym odruchu chciał go strącić, zwierzę jednak łasiło się i przymilało, mężczyzna odruchowo więc zaczął je głaskać. I wtedy nieoczekiwanie w zasięgu wzroku pojawiła się jego właścicielka.
- Dotrzymuję mu towarzystwa, nie widać? - był zdziwiony, widząc koleżankę z pracy, ale jednocześnie zbyt zmęczony, by jakkolwiek to kwestionować.
Zsunął brwi, bo przez chwilę zastanawiał się, co Serena może robić w jego ulubionej knajpie, ale szybko stwierdził, że niespecjalnie go to interesuje. Spędził w jej (bliższej lub dalszej) obecności kilkanaście dzisiejszych godzin i widocznie los postanowił skazać go na więcej.
Nie wypuścił kota, który w najlepsze umościł się na jego kolanach.
- Możesz do nas dołączyć - zaproponował łaskawie, wsłuchując się w mruczenie rudzielca, które przynosiło mu dziwny rodzaj ukojenia.

serena almendarez
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
gall anonim
Dogadamy wszystko.
29 y/o, 170 cm
rezydentka oddziału ratunkowego w mount sinai hospital
Awatar użytkownika
My heart is like a haunted house. There's things in there that scream and shout. They make their music in the night. Wish I could find a way to let them out.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Brakowało tylko dłoni ułożonych na biodrach, które dopełniłyby ten obrazek skonfundowanej Sereny, czekającej na wyjaśnienia. Gdy te nie nadeszły, zamiast tego zastąpione arogancką odpowiedzią Brendana, Almendarez tylko prychnęła cicho. Dała jednak za wygraną, bo nie miała siły ani ochoty na przekomarzanie się z kimś, kto w swoich dłoniach trzymał jej największy skarb.
Munch najwyraźniej bardzo dobrze się bawił, wylegując na męskich kolanach, a Serena odrobinę za długo zatrzymała wzrok na dłoniach głaszczących jej kota.
- Czym go przekupiłeś? Dałeś mu coś jeść? - dalej sączył się z niej złośliwy ton.
O’Hara nie miał pojęcia, z czym musiał mierzyć się jej kot - jeszcze kilka tygodni temu leniwy i otyły, dziś najwyraźniej skory do ucieczek, aktywności fizycznej i przymilania się do ludzi, których nie cierpiała jego właścicielka. Almendarez chyba by się wściekła, gdyby Munch schrupał coś spoza swojej ścisłej diety.
Nie miała jednak ochoty robić scen na całą restaurację; czuła na sobie spojrzenia innych ludzi przebywających w pomieszczeniu i to wystarczyło, by niemalże potulnie odsunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciwko Brendana.
- Zazwyczaj nie lubi obcych - powiedziała bardziej do siebie, niż do człowieka, którego dziś miała już naprawdę dość.
Złośliwy los postanowił zażartować sobie z niej po raz kolejny, skoro nawet po skończonym dyżurze musiała spotykać kolegów z pracy.
Przed Brendanem nie leżało jeszcze żadne danie, za to spod jego krzesła wystawał motocyklowy kask. W Serenie obudziła się nadzieja, że mężczyzna za chwilę odbierze swoje zamówienie i ruszy w dalszą drogę, zostawiając ją i Muncha w spokoju.
- Ucieczki nie są jego codziennością - poczuła niestety potrzebę wytłumaczenia kota, by nie wyjść przed Brendanem na złą opiekunkę - Po prostu nie domknęłam dziś drzwi, wpadłam po dyżurze do domu całkiem wypalona i bez sił…
Nie chciała mu się żalić, nie łączyła ich nawet żadna sympatia, więc Almendarez urwała w pół słowa i zapatrzyła się na swojego pupila, jakby siłą umysłu starała się go przekonać, by wskoczył na jej kolana.


Brendan O'Hara
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
44 y/o, 188 cm
lekarz | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
lekarz w kryzysie wieku średniego - rozwodzi się z żoną i właśnie kupił motocykl.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Kuchnia grecka miała to do siebie, że najlepiej doceniało się ją w towarzystwie, a Brandan już dawno nie miał ku temu okazji. Do domu wracał zmęczony kolejnymi dyżurami i nie miał ochoty na częste wyjścia ze znajomymi, jego małżeństwo rozsypało się już dawno i z żoną także nie było już mowy o kolacji. Coś wewnątrz niego ucieszyło się więc, gdy Serena wreszcie usiadła przy jego stole, chociaż jej głównym motywem było raczej przechwycenie kota, a nie dotrzymanie mu towarzystwa.
- Nie musiałem go niczym przekupywać, od razu wyczuł dobrą energię - spojrzał na nią, a później na zwierzaka, który chyba rzeczywiście nie powinien podjadać, bo mogło się to odbić na jego zdrowiu.
Informację o tym, że kot nie lubi obcych, przyjął bez emocji - zwierzęta często do niego legnęły, choć nigdy specjalnie ich do tego nie zachęcał.
- Koty mają chyba to do siebie, że im bardziej chcesz im się przypodobać, tym bardziej cię olewają. W tym przypadku było chyba odwrotnie - sam nie wiedział czemu uznał, że musiał podzielić się na głos swoją mądrością.
Z kuchni wyłoniła się kelnerka i przyniosła zamówione danie, stawiając je przed Brendanem, co zajmujący jego kolana futrzak wykorzystał, by powrócić do swojej właścicielki. O’ Hara podejrzewał, że będzie to oznaczało koniec ich spotkania, dlatego wzrok przeniósł na jedzenie, jednak w głowie miał jeszcze słowa, które Almendarez wypowiedziała chwilę temu.
Dla niego także był to ciężki dyżur i chociaż nie zamierzał się żalić, ani też nie czuł specjalnej sympatii do siedzącej naprzeciwko kobiety, uznał, że należy ją jakoś pocieszyć.
- Po takim dyżurze to całkiem zrozumiałe - skupił się przez chwilę tylko na niej, zapominając na moment o pysznie pachnącej kolacji - Dziś na oddziale zrobiłaś dobrą robotę, nie zadręczaj się. To był po prostu cholernie ciężki wypadek.
Nienawidził nie mieć kontroli nad tym, co działo się na oddziale, więc jak na hipokrytę przystało do siebie samego miał mnóstwo zażaleń.


serena almendarez
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
gall anonim
Dogadamy wszystko.
29 y/o, 170 cm
rezydentka oddziału ratunkowego w mount sinai hospital
Awatar użytkownika
My heart is like a haunted house. There's things in there that scream and shout. They make their music in the night. Wish I could find a way to let them out.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zmarszczyła brwi, przyglądając się sceptycznie Brendanowi, który zamiast wprost zaprzeczyć nakarmieniu Muncha greckimi przysmakami, zaczął opowiadać coś o dobrych energiach. Było to ostatnią rzeczą, której się od niego spodziewała, Serena nie była też do końca pewna, czy w jego przypadku można w ogóle było mówić o czymś takim - nie słynął przecież z bycia najbardziej sympatycznym lekarzem na oddziale.
- Od ciebie? To coś musi być z nim nie tak - nie ugryzła się w język przed wydaniem na głos swojej oceny, ale w obecnym humorze i okolicznościach wcale nie czuła, by musiała to robić.
Ona i O’Hara nie byli przyjaciółmi, ani nawet dobrymi znajomymi. Tolerowali się głównie ze względu na wspólną pracę, ale poza szpitalem nie mieli nigdy okazji się spotkać. Aż do teraz.
- Słyszałam, że dzieci mają chyba podobnie - wzruszyła ramionami, ale skoro już siedziała na krześle i próbowała przeciągnąć Muncha na swoją stronę, równie dobrze mogła kontynuować tę pogawędkę.
Zdziwiła się, gdy kelnerka przyniosła jedzenie, które nie było zapakowane na wynos. Brendan nie wyglądał jej na osobę, która jadała kolacje samotnie w knajpach. Z plotek, do których nie przywiązywała wielkiej wagi, wynikało chyba, że był żonaty, Serenę tym bardziej dziwiła obecna sytuacja. Zanim jednak mogła dobrze ją ocenić, kot wskoczył na jej kolana i odetchnęła z ulgą.
I już miała wstać, pożegnać się i czym prędzej wrócić do mieszkania, gdy nieoczekiwany komplement sprawił, że nieco zmieniła plany.
Kiedy ostatnio O’Hara pochwalił ją za pracę na dyżurze? Czyżby nastał właśnie pierwszy raz?
- Nienawidzę takiej bezsilności - uciekła wzrokiem, nie bardzo wiedząc, jak powinna odpowiedzieć - Każdy dawał z siebie wszystko, a wyszło jak zwykle… - głaskanie Muncha pomagało jej w rzucaniu na głos ciężaru, który dręczył ją odkąd skończyła pracę.


Brendan O'Hara
ness
nie steruj moją postacią, a na pewno się dogadamy
ODPOWIEDZ

Wróć do „#11”