48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie oczekiwała cudów. Wystarczał jej fakt, że byli w stanie spędzić spokojne popołudnie bez jawnych pokazów wrogości i zjadliwych komentarzy. Wyglądało na to, że faktycznie Otto zamierzał im odpuścić ten jeden raz. Na razie zatem wyglądało na to, że dodatkową rolą Samuela nie było scalanie ich związku, a poprawa relacji między dwójką narzeczonych i starszymi Millerami. Chociaż rzecz jasna wcale im o to nie chodziło. Evina raczej nazwałaby to miłym efektem ubocznym.
Naprawdę miło patrzyło się na to jaki kontakt chłopiec złapał ze swoimi potencjalnymi dziadkami. Dosyć szybko się przed nimi otworzył, ale może była to kwestia tego, że chodziło o rodziców Zaylee. Pewnie, gdyby to był ktoś inny to zajęłoby mu to nieco dużo czasu. Mimo wszystko cieszyło je, że Samuel był tak śmiały i kontaktowy.
Przewróciła jeszcze oczami, gdy tylko młody wspomniał o tym, że zdarzało jej się zasypiać na Gwiezdnych Wojnach. Z reguły tego nie robiła, ale ta seria nie ekscytowała jej szczególnie, a dodatkowo sporą część z nich oglądali akurat w momencie, gdy koronerka wciąż była intensywnie męczona przez wydarzenia związane z Fosterem. Evina praktycznie nie spała. Koszmary dotykały także jej, bo wybudzała się razem z Miller i nie potrafiła zasnąć dopóki nie upewniła się, że z Zaylee było wszystko w porządku, na tyle na ile mogło. Była wykończona zajmowaniem się domem i narzeczoną, która była w rozsypce. Nic zatem dziwnego, że mimowolnie wykorzystała maraton filmowy do tego, aby zdrzemnąć się zwiniętą na kanapie u boku ukochanej kobiety.
- Zgadza się. Lego jest dla każdego - potwierdziła, gdy tylko chłopiec zaczął szukać jej wsparcia i spojrzała na Millerów, którzy całe szczęście nie potrzebowali zbyt wiele przekonywania.
Otto może i wyglądał na kompletnie obojętnego czy nawet niezadowolonego, ale Swanson podejrzewała na tym etapie, że to jego zwyczajny wyraz twarzy. Kiedy jednak wyszedł po okulary, detektywka wiedziała już, że z pewnością wygrały i mogły liczyć na ich pełne wsparcie w trakcie budowania Gwiazdy Śmierci, która miała na stałe uświetnić przyszły pokój Samuela, bo jak twierdził była zbyt cenna, aby zabrać ją do sierocińca, gdzie ktoś mógłby ją zepsuć.
Uśmiechnęła się wyłapując spojrzenie narzeczonej. Może faktycznie czekał je po raz pierwszy naprawdę mile spędzony dzień w otoczeniu Millerów? Przynajmniej na razie wszystko na to wskazywało. Przynajmniej chwilowo wszyscy wydawali się zadowoleni nawet jeśli starali się to nieco ukrywać jak Otto. Evina poczuła przyjemny ucisk w piersi, stwierdzając, że chyba jednak to wszystko zmierza w odpowiednim kierunku.
- Masz teraz niepowtarzalną okazję - mruknęła, nachylając się w stronę Zaylee. - Możesz mi powiedzieć, co mam robić i nawet cię posłucham.
W końcu to koronerka trzymała w rękach instrukcję i Swanson nie miała problemów z tym, aby oddelegowała ją do konkretnego zadania układania wskazanego elementu, który im jeszcze został do stworzenia. W końcu dla niej nie miało większego znaczenia, który fragment jej przypadnie i za które klocki powinna chwycić.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Kiedy kontynuowały z Samem maraton słynnej sagi George'a Lucasa, nie były w najlepszej formie. Nawet Zaylee zdarzało się przymknąć oczy i na chwilę odpływać, co na tamten moment nie było zbyt częstym zjawiskiem, bo od tygodnia prawie nie spała, ale leżąc w na kanapie w salonie między narzeczoną a dziewięciolatkiem, poczuła wtedy wewnętrzny spokój, którego brakowało jej po zdarzeniu z Calebem Fosterem. Każdą z nich dopadło skrajne wyczerpanie, więc Samuel musiał wybaczyć im tę małą niedyspozycję.
Miller musiała rozporządzić opakowania z klockami w jakiś logistyczny sposób, żeby wszystkie paczki znajdowały się na dwóch stronach instrukcji i każdy mógł korzystać z pomocy, żeby wiedzieć, jak łączyć ze sobą poszczególne elementy.
Och, gdybyś na co dzień była taka posłuszna — przyciszyła głos, aby nikt, poza narzeczoną nie mógł jej usłyszeć. Zresztą zarówno Sam, jak i Millerowie byli zbyt pochłonięci odpakowywaniem foliowych paczek ponumerowanych, ponumerowanych odpowiednio jedynką i dwójką. — Albo przynajmniej w łóżku — dodała, posyłając Evinie zadziorne spojrzenie.
Obie lubiły dominować, więc ich ekscesy często przypominały przepychanki i rywalizację. Nie znaczy to jednak, że nie potrafiły się w tych kwestiach porozumieć. Wręcz przeciwnie, tam dogadywały się bez słów, choć nawet wtedy każda z nich chciała postawić na swoim.
W końcu Zaylee sięgnęła po paczuszkę z numerem trzy i cisnęła nią w Swanson, a sama złapała za tę ostatnią, której mogła użyć w tej turze. Była zdania, że lepiej podążać za instrukcją, niż skakać ze strony na stronę. Kątem oka nawet dostrzegła, jak Młody poluje na inne opakowanie, ale w porę uniosła rękę i pokiwała palcem, dając ma do zrozumienia, że powinien lepiej zająć zestawem, który Otto rozłożył już na stoliku.
Niektóre elementy są strasznie malutkie — zauważyła Dorothy, próbując połączyć ze sobą kilka klocków. — Kochanie, pomóż mi — zwróciła się do córki. — Ty masz takie smukłe i zwinne palce.
No wiem — odparła do matki, ale zawadiackim uśmiechem obdarowała narzeczoną. Naturalnie chodziło tylko i wyłącznie o manualne zdolności wykorzystywane przy stole sekcyjnym. — Jak wam idzie? — zerknęła na ojca i Sama, którzy wspólnie układali swoją część. Otto zsunął okulary na czubek nosa, a Sammy wystawił w skupieniu koniuszek języka.
Chyba dobrze — odpowiedział chłopiec i nawet kiwnął głową, aby umocnić wypowiedziane słowa. — Tylko nie umiem poradzić sobie z tą konstrukcją. Coś tutaj nie pasuje...
Bo źle to mocujesz — zauważył Otto. — Spójrz — sięgnął po ręce chłopca, w których trzymał klocki. — Widzisz, na instrukcji pokazali, że to jest przód, a to tył.
Miller złożyła swój pakiet w tempie błyskawicznym. Zawsze była dobra w łączenie elementów, czym dobrym przykładem były, chociażby puzzle. Miała oko do szczegółów i faktycznie zręczne dłonie przydawały się także w budowaniu z klocków lego. Musiała jednak poczekać na pozostałych, żeby przerzucić strony w instrukcji i rozdysponować nowe paczuszki.
Ty też wsadzasz to na odwrót, kochanie — stwierdziła, zerkając z ukosa na dzieło Eviny, która mocowała się z czymś, co w teorii miało być podstawą Gwiazdy Śmierci.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mogła się spodziewać tego, że Zaylee nie będzie mogła się powstrzymać od tego, aby rzucić jakimś dwuznacznym komentarzem lub czymś zabarwionym podtekstem. Musiały jedynie uważać na to, aby przypadkiem nie usłyszeli ich Millerowie lub Sam. Evina nawet nie wiedziała, co było gorsze, bo z jednej strony młody nie powinien takich bezeceństw słuchać, ale z drugiej strony w przeciwieństwie do Otto i Dorothy mógł nie zrozumieć o co w nich chodziło.
- Przyznaj, że to lubisz - mruknęła ściszonym głosem. - Gdybym była grzeczna byłoby nudniej.
Może i czasami wydawało się, że dwa dominujące charaktery były przepisem na katastrofę, ale jakimś cudem potrafiły się do siebie dopasować. Miały wyjątkową dynamikę i nie potrafiły się sobą przez to znudzić. Te przepychanki, próby sił i rywalizacja potrafiły być niezwykle podniecające.
Złapała rzuconą jej paczkę i rozerwała szybko opakowanie, aby wysypać przed siebie klocki i zacząć je mniej więcej układać tak, aby wiedziała, co gdzie się znajdowało. Potrzebowała czasem zerknąć na trzymaną przez Zaylee instrukcję, bo nie wszystko było dla niej intuicyjne. Musiała wiedzieć, co dokładnie układała.
Z trudem powstrzymała się od prychnięcia śmiechem, gdy tylko usłyszała odpowiedź narzeczonej na komplement matki. Gdyby tylko Dorothy Miller wiedziała jak bardzo zręcznymi palcami obdarzona była koronerka i co wyprawiały one z doświadczoną detektywką.
Powoli składała pakiet, który otrzymała od narzeczonej i mruknęła coś z niezadowoleniem, gdy tylko usłyszała, że próbuje zamontować część na odwrót. Możliwe, że też powinna zabrać się za układanie tak małych elementów w okularach, ale wciąż była zbyt uparta, aby przyznać się do tego, że wzrok powoli miała już nie taki jak kiedyś.
- Na razie wygląda dobrze - stwierdziła, gdy tylko poprawiła wskazany przez Zaylee element i zerknęła na Sama, który właśnie zaczynał na nowo trajkotać jak najęty siedząc obok Otto. Chyba brakowało mu jakiegoś męskiego wzorca w najbliższym otoczeniu. Nie dziwiło jej zatem to, że tak bardzo lgnął do kogoś kto mógłby być jego dziadkiem.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie chciała, żeby Swanson była grzeczna. A na pewno nie w łóżku, gdzie rutyna nie była wskazana i nic nie zapowiadała, żeby kiedykolwiek wkradła się w ich życie. Nawet pojawienie się Sama, który miałby stać się stałym elementem, nie mogło tego zmienić. Wtedy to już w ogóle będą musiały mieć się na baczności, a to tylko dodawało adrenaliny. I szczerze powiedziawszy, Miller chyba nie zniosłaby, gdyby ich seks nasiąkł monotonią. Dla niej był to istotny aspekt, z którego nie potrafiłaby zrezygnować.
Lubię — odparła równie przyciszonym głosem. — Nawet nie wiesz, jak bardzo — uniosła jedną brew, choć spodziewała się, że Evina zdążyła to zauważyć. Teraz też wolałaby, żeby rodzice zawinęli się do Whitby, a Sammy zajął się czymkolwiek innym, żeby móc przynajmniej na chwilę zaciągnąć narzeczoną do łazienki. Wystarczyłoby dziesięć minut. Szybki numerek na pralce i znów mogłyby wrócić do układania klocków.
Już jakiś czas temu dostrzegła, że narzeczona zaczynała mieć małe problemy ze wzrokiem. Próbowała jej przetłumaczyć, że wspomaganie się okularami nie jest absolutnie niczym złym i że powinna sporadycznie je zakładać. Używała nawet argumentu, że okulary są seksowne, ale ona nie chciała słuchać. Teraz też widziała, jak mrużyła oczy, dlatego przechyliła głowę i spojrzała na nią pobłażliwie.
— Zabierzesz później ten statek kosmiczny do sierocińca? — dopytała Dorothy, a Młody podniósł na nią wzrok, ściągając lekko brwi.
To nie jest żaden statek — poprawił ją natychmiast. — To gigantyczna stacja bojowa. Została zaprojektowana przez Imperium Galaktyczne do niszczenia całych planet. Wygląda jak księżyc i jest uzbrojona w lasery bojowe — wytłumaczył skrupulatnie, ale i tak chyba nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł nie wiedzieć, czym była Gwiazda Śmierci. — Ale nie wezmę jej ze sobą. Zostanie tutaj. Jak zabiorę ją do domu dziecka, to wszyscy będą chcieli się nią bawić, a to mój prezent — oznajmił, co mogło brzmieć trochę niemiło, ale Zaylee doskonale go rozumiała.
Chłopiec nigdy nie miał niczego na własność i zawsze musiał dzielić się wszystkim z innymi dziećmi, ale to wcale nie oznaczało, że był samolubny. A przynajmniej one tego nie odczuły w jego obecności. Zawsze chętnie częstował je tym, co dla niego przygotowywały, mimo że wcale nie musiał. Poza tym istniało duże prawdopodobieństwo, że koledzy i koleżanki pogubią niektóre elementy, zestaw będzie potem niekompletny, a Sam smutny.
Miller rozdała kolejne paczki z klockami, jednak szczerze wątpiła, że Gwiazda zostanie złożona w jedno popołudnie. Było tego zdecydowanie zbyt dużo, a cała budowa modelu stawała się coraz bardziej czasochłonna ze względu na różne detale. Już nawet Otto, na ogół cierpliwy w manualnych czynnościach, mruczał coś pod nosem, bo nie mógł poradzić sobie z jedną platformą.
I to jest niby dla dzieci? — zapytał nieco zrezygnowany.
Właściwie to dla nastolatków — wyjaśniła Zaylee, wskazując na pudełko, gdzie widniała cyfra czternaście plus. — Dlatego składamy zestaw razem.
Jestem głodny — odezwał się nagle Samuel znad czegoś, co wyglądało jak wyrzutnia laserów, po czym spojrzał na Evinę, jakby już przywyknął do tego, że to ona odpowiadała za posiłki, bo Miller miała w kuchni dwie lewe ręce.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie dało się zaprzeczyć temu, że na początku połączył je seks i chociaż to dziwne napięcie, które istniało między nimi przerodziło się w głębokie uczucie to dalej fizyczność była niezwykle ważną częścią ich związku. Nie sądziła jednak, aby był to na tyle istotny element, aby mógł stać się podstawą do ich rozstania, gdyby tylko coś zmieniło się w kwestii ich pożycia. Na razie Swanson cieszyła się z tego, że mogła dotrzymywać kroku młodszej partnerce i sprawiać jej przyjemność.
- Wiem - odparła, skupiając się na nowo na układanym w dłoniach mechanizmie z klocków lego.
Wiedziała też, że im dłużej o tym rozmawiały tym trudniej było im wyrzucić z głowy myśli o tym, co mogłyby teraz robić, gdyby tylko nie musiały zajmować się pewnym dziewięciolatkiem oraz zabawiać siedzących w salonie gości. Mimo że naprawdę uwielbiała spędzanie czasu z Samuelem to jednak wieczorami nie mogła się doczekać tego, kiedy w końcu zaśnie i pozwoli im na to, aby mogły poczuć się na nowo swobodnie w swoim własnym domu... oraz mogły zająć się sobą.
Nie chciała się przyzwyczajać do okularów. Zaczęłoby się od sporadycznego używania, a potem zauważyłaby, że faktycznie widzi coraz gorzej i coraz bardziej męczy oczy, gdy tylko ich nie zakłada. Wolała też sprawiać pozory ze względu na pracę. Jeszcze ktoś byłby skłonny pomyśleć, że nie byłaby w stanie korzystać bezpiecznie z broni służbowej.
Przysłuchała się kolejnej nerdowskiej gadce w wykonaniu Sama i doszła do wniosku, że chyba będą musiały z nim porozmawiać na temat poprawiania i zasypywania ludzi milionem informacji na temat ulubionego uniwersum. Mógł przy tym wyjść na naprawdę nieuprzejmego oraz szorstkiego, a tego raczej wolały uniknąć.
- Gwiazda Śmierci będzie tutaj bezpieczna, a Sammy przynajmniej będzie mógł się poczuć bardziej jak u siebie - dodała jeszcze, bo same już odbyły z chłopcem rozmowę na ten temat.
Powoli będą musiały zacząć myśleć nad tym jak przerobić zwykły pokój gościnny będący niczym więcej jak prostą sypialnią na faktyczny pokój dziecięcy. Wymagało to wymiany mebli, aby dostosować je pod potrzeby uczącego się dziecka, a poza tym musiały też wziąć pod uwagę jego zainteresowania, aby było to miejsce przytulne i sprawiające mu radość.
Składanie klocków nawet w pięcioosobowej ekipie z pewnością zajęłoby niezwykle sporo czasu. Oczywiście nie chciały przetrzymywać Millerów u siebie przez całą wieczność dopóki wspólnie nie skompletują Gwiazdy Śmierci. Nie były przecież tak okrutne.
- W teorii powinno być szybciej, ale tylko w teorii - skomentowała, bo jednak widziała to jak idą im prace i jednak nie była wielkiej nadziei.
Zaraz jednak przeniosła spojrzenie na Sama, który obwieścił, że jest głodny. Ależ oczywiście. Nie mógł najeść się ciastem jak każdy normalny dzieciak. Musiał zamiast tego mieć obiad. Skinęła głową i zmierzwiła mu blond czuprynę nim wstała z kanapy.
- Chyba powoli zbliża się pora jedzenia, co? - zagadnęła i spojrzała jeszcze w kierunku swoich przyszłych teściów. - Zostaną państwo na obiedzie?
Nie uśmiechało jej się teraz gotować dla całej tej gromady, ale w dobrym guście było chociażby zapytać o to i zobaczyć jakiej odpowiedzi udzielą goście. Finalnie i tak miała przyrządzić dzisiaj posiłek, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby udała się już teraz do kuchni.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W oczach innych ludzi Sam mógł uchodzić za przemądrzałego, kiedy tak rzucał ciekawostkami z ulubionego uniwersum na lewo i prawo. W rzeczywistości jednak był dziewięcioletnim chłopcem, który kochał Gwiezdne Wojny i wierzył, że Moc naprawdę istnieje. Znał każdą postać, każdy model statku kosmicznego i potrafił rozróżnić dźwięk miecza świetlnego Anakina od tego, który należał do Obi-Wana. Po swojej części pokoju w sierocińcu miał plakaty, które sam starannie rozmieścił na ścianach, a podczas wygłupów udawał, że jest młodym Padawanem szkolonym przez samego Yodę. Czasami po prostu nie pojmował, że ktoś może nie podzielać jego zainteresowań.
Dortohy nie miała mu tego za złe. Pokiwała tylko ze zrozumieniem głową i zaczęła dopytywać o figurki, jakie do tej pory udało im się znaleźć w poszczególnych paczkach. To oczywiście wystarczyło, żeby Sammy się odpalił, bo ktoś okazał mu zainteresowanie. I mimo że Doris kompletnie nic nie rozumiała z jego opowieści, to i tak zagadywała, co powodowało kolejną lawinę ciekawostek ze świata George'a Lucasa.
Zostaniemy na obiedzie — mruknął Otto znad tego, co właśnie próbował poskładać. — Nie ruszę się stąd, dopóki nie rozgryzę, jak to połączyć ze sobą to ustrojstwo — dodał bardziej do siebie, niż do kogokolwiek. — A i Evina? — zwrócił się do detektywki, choć nawet na nią nie spojrzał. — Darujmy sobie te zwroty grzecznościowe, skoro to już przesądzone, że będziemy rodziną.
Zaylee zesztywniała. Przez chwilę nie była pewna, czy naprawdę usłyszała to, co usłyszała. Patrzyła na ojca, próbując doszukać się w jego twarzy jakiegoś żartu, mrugnięcia, czegokolwiek, co zdradziłoby, że to tylko ironia. Jej spojrzenie spotkało się na moment z oczami narzeczonej, która wyglądała na równie zaskoczoną.
Chwilę porwało, zanim Miller otrząsnęła się z tego dziwnego amoku, ale kiedy już to zrobiła, odchrząknęła i idąc śladami Eviny, także podniosła się z kanapy.
Sammy? — zwróciła się do Młodego, który musiał na krótki moment przerwać rozmowę z Dorothy, w której właśnie opowiadał, że Luke Skywalker najpierw wcale nie wiedział, że ma siostrę bliźniaczkę i prawie się w niej zakochał, fuj.Zostaniesz z moimi rodzicami, kiedy będziemy przygotowywać obiad? — dopytała, a on tylko skinął głową, żeby wrócić opowieści. — Świetnie — skwitowała krótko i wraz z narzeczoną udały się do pomieszczenia obok.
W drodze do kuchni przeszło jej przez myśl, że chyba byłoby szybciej, gdyby coś zamówiły, jednak w planach było dziś spaghetti bolognese, zresztą właśnie na życzenie Samuela, który od rana trajkotał o pizzy. Ale z racji tego, że nie mogły przyzwyczajać go do fastfoodów, pozwoliły mu wybrać, co dzisiaj zjedzą.
To było dziwne — stwierdziła Zaylee, kiedy już zostały same. Podeszła do Sawnson, aby musnąć jej usta. Oczywiście nie skończyło się tylko na pocałunku, bo musiała ją jeszcze wykorzystać okazję, że nikogo nie było w pobliżu i jeszcze ją obłapiać tu i tam, jednocześnie dociskając do jeden z kuchennych szafek. — Oby zaraz mu nie przeszło — dodała, skradając Evinie jeszcze jeden pocałunek. A potem kolejny.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie mogły mu odebrać przeświadczenia o tym, że świat Jedi naprawdę gdzieś istnieje w odległej galaktyce, ale mogły go chociaż nauczyć tego, aby nie naskakiwał na innych, gdy tylko jego zdaniem palną głupotę związaną z jego pasją. Nie było niczego złego w byciu entuzjastą, ale musiał zdawać sobie sprawę z tego, kiedy dla innych mógł zacząć być męczący. Przynajmniej tyle dobrego, że Millerowie wydawali się prawdziwie zafascynowani chłopcem oraz jego zainteresowaniami przez które mogli go nieco lepiej poznać.
Nie mogły się nie cieszyć z tego jak Sam cieszył się z tego, że ma w końcu w swoim otoczeniu jeszcze kogoś kto okazywał mu żywe zainteresowanie i zdawał się uważnie słuchać tego, co mówił. Zdecydowanie brakowało mu tego na co dzień, gdy był po prostu jednym z dziesiątek innych dzieci, którymi należało się zająć w sierocińcu.
- Może po obiedzie będzie nam nieco lepiej szło rozszyfrowywanie tego modelu - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, ale zaraz zamarła, gdy tylko usłyszała kolejny komentarz swojego przyszłego teścia. - Nie ma sprawy... Otto.
Nie potrafiłaby powiedzieć do niego tato. Na to było zdecydowanie za wcześnie, a ich relacja dopiero wychodziła na prostą z negatywnej do zaledwie neutralnej. To i tak był naprawdę spory krok naprzód.
Zwalczyła pierwsze oznaki szoku i ruszyła w kierunku kuchni, gdzie miała przygotować obiad. Nie oczekiwała tego, że Zaylee za nią podąży, ale najwyraźniej nie zamierzała zostawić jej samotnie na służbie kuchennej. Nie miała jednak nic przeciwko temu. Zwłaszcza w momencie, gdy ledwie znalazły się same, a już miała okazję do tego, aby skosztować warg narzeczonej.
Jedno muśnięcie ust zamieniło się w drugie i trzecie, a potem w namiętniejsze pocałunki, którym towarzyszyły dłonie na ciele oraz przyparcie do znajdującej się za Swanson szafki. Mogła zareagować na to jedynie pełnym przyjemności pomrukiem.
- Oby mu się nie zmieniło - powiedziała pomiędzy kolejnymi pocałunkami, ale zaraz też przygryzła dolną wargę koronerki i odsunęła się od niej na tyle na ile mogła. - Ale miałyśmy robić obiad. Nie zapominaj, że mamy tu twoich rodziców i głodne dziecko.
Niechętnie wysunęła dłoń spod koszulki Zaylee, przeciągając palcami wzdłuż jej kręgosłupa. Chętnie zapomniałaby się na chwilę, ale nie mogła sobie na to pozwolić.
- Jak młody zaśnie to obiecuję, że ci to wynagrodzę - zapewniła i klepnęła narzeczoną w pośladek. - Wyjmij mięso z lodówki. Załatwmy to szybko.
Nie chciały już zrzucać na głowę dziadków opieki nad wnukiem. Przynajmniej nie tak od razu. Może i owszem istniała opcja tego, aby coś zamówić, ale Evina wolała mimo wszystko przygotować samodzielnie posiłek. Głównie po to, aby jednak pokazać się jeszcze Millerom z dobrej strony, a nie wyjść na kobietę, która nie chce zająć się swoją rodziną.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie miała pojęcia, czy ojciec miał jakiś chwilowy zryw, czy naprawdę postanowił zakopać topór wojenny. Z jednej strony to było do niego niepodobne, ale z drugiej może po prostu uświadomił sobie, że nie warto toczyć wojny z własną córką, skoro i tak znalazł się na przegranej pozycji? Nie mógł odwieść Zaylee od swoich decyzji, a ona w żaden magiczny sposób nagle nie odkocha się i nie zostawi Swanson, tylko dlatego, bo Otto Miller miał takie widzimisię.
Mruknęła przeciągle, kiedy Evina złapała jej dolną wargę i wzdrygnęła się pod wpływem wędrującej po plecach dłoni. Ale nie trwało to długo, bo narzeczona zaraz zabrała rękę, przez co pomruk szybko przemienił się w zduszony jęk zawodu.
Jednak straszna z ciebie nudziara — prychnęła z nieukrywanym obruszeniem. Miały dla siebie krótką chwilę, którą powinny wykorzystać jak najlepiej, zanim przejdą do robienia obiadu. I Miller wcale nie miała na myśli tutaj niczego obscenicznego. Przynajmniej nie aż tak. — Wieczorem to już mogę nie mieć ochoty — rzuciła z przekąsem, choć obie wiedziały, że to kłamstwo. Zaylee zawsze była chętna i nigdy nie trzeba jej specjalnie namawiać do tego, żeby rozłożyła nogi.
Posłusznie powlokła nogami do lodówki i wyciągnęła mieloną wołowinę, którą z plaskiem rzuciła na kuchenny blat. Na tym jednak skończyła się jej rola, bo Evina i tak nie dopuszczała jej do gotowania (ani do siebie), a ona sama miała raczej talent do przeszkadzania niż do pomagania. Taki właśnie był z Miller pożytek w kuchni. Mimo to postanowiła dotrzymać narzeczonej towarzystwa i dać swoim rodzicom szansę na lepsze poznanie się z ich potencjalnym wnukiem.
Coraz rzadziej dopuszczała do siebie myśli, że ktoś mógłby im odradzić adopcję Samuela albo, co gorsza, że mogliby otrzymać decyzję odmowną. Wtedy pękłoby z pewnością więcej, niż tylko jedno serce. Chłopiec powoli stawał się częścią ich świata, a Zaylee, choć zwykle nie przywiązywała się do ludzi, czuła, że wraz ze Swanson łączy je z nim jakaś wyjątkowa więź. Trudno było pojąć, dlaczego tak się stało, ale ten niesforny dziewięciolatek po prostu do nich pasował. Dzięki niemu ich życie wydawało się bardziej kompletne — jakby brakujący element układanki w końcu trafił na swoje miejsce.
Podciągnęła się na rękach i usiadła na jednym z wolnych blatów. Normalnie odpaliłaby jeszcze papierosa, ale ze względu na Młodego i rodziców, powstrzymała się od kopcenia w domu.
Jeszcze chwila, a moja matka stanie się specjalistką od kolonii, Naboo i zacznie mówić w języku Wookieech — parsknęła, nasłuchując, jak Doris sama dopytuje Samuela o niektóre szczegóły. Ojciec nie wtrącał się w rozmowę, bo pewnie dalej wisiał nad klockami, próbując połączyć to, co do tej pory udało mu się zbudować. Nie od dziś wiadomo, po kim Zaylee była tak uparta i zawzięta. — Teraz musimy jeszcze odhaczyć zapoznanie Sammy'ego z twoimi rodzicami — stwierdziła, w międzyczasie biorąc na ręce Elvirę, która przypałętała się za potrzebą czułości. Niekiedy miała takie odchyły, chociaż zazwyczaj ceniła sobie samotność. — No i chyba powinnaś powiedzieć swoim dzieciom, że prawdopodobnie będą mieć młodszgo brata — dodała, zerkając na krojącą warzywa narzeczoną. Nie była do końca pewna, czy Evina chciała odbywać taką rozmowę, jednak ta była konieczna. Lepiej, żeby jej dzieciaki nie dowiadywały się o tym od osób trzecich albo na ostatnią chwilę.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
Find the will to live again
Find a way to break the chains
You're a monster forever
No more games to play
Wash your pain away
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Powinny na razie cieszyć się z tej drobnej zmiany na lepsze, ale nie należało podchodzić do tego z ostrożnym optymizmem. Mogło to być chwilowe albo związane wyłącznie z obecnością dziewięciolatka. Przynajmniej młody dzięki temu otrzymał całkiem przyjazne doświadczenie. Nie ulegało wątpliwości, że Millerowie mieli zadatki na porządnych dziadków. Szkoda tylko, że nie mieszkali nieco bliżej, bo to ułatwiłoby Samowi składanie im wizyt.
Niemal poczuła na swojej skórze ten pomruk zawodu. Sama również nie miała ochoty na to, żeby odrywać się od narzeczonej, ale wiedziała, że im dłużej by to trwało tym trudniej byłoby im się od siebie odkleić, a wtedy z pewnością nikt w domu nie mógłby liczyć na ciepły domowy posiłek.
- Wiem. Pani maruda, niszczycielka dobrej zabawy i uśmiechów dzieci - zażartowała i pokręciła głową na komentarz Zaylee. - Dobrze wiemy, że to nie prawda. Obiecuję też, że naprawdę ci to wynagrodzę.
Zadziwiające było to jak łatwo koronerka potrafiła odnaleźć w sobie ochotę i energię, gdy tylko chodziło o seks. Wystarczył jeden odpowiedni dotyk czy komentarz, aby rozbudzić jej zmysły i posłużyć za grę wstępną. Na pewno było to bardzo przydatne, gdy nie miały dla siebie zbyt wiele czasu.
Całe szczęście Miller bez marudzenia wyciągnęła mięso z lodówki, gdy Evina poświęciła się przygotowywaniu patelni i garnków z odpowiedniej szafki. Rzecz jasna przy okazji zauważyła także jak dźwięk zamykanej chłodziarki przywołał dwa futrzaste głodomory. Akurat ta dwójka miała zawsze wyczulone zmysły zarówno na zapachy jak i odgłosy dochodzące z kuchni.
- Skarbie, poszukałabyś też makaronu i puszek z pomidorami? - zwróciła się jeszcze do Zaylee, nie odwracając się do niej, bo chwilowo skupiona była na odpowiednim doprawianiu mięsa, z którego wcześniej uszczknęła odrobinę mielonego, aby rzucić je kotom.
Wiedziała, że narzeczona może to zaraz jakoś skomentować, ale prawda była taka, że mielona wołowina im nie zaszkodzi, a i trudno było mówić o brudzeniu w momencie, gdy zarówno Elvira jak i Rad gotowi byli do tego, aby wylizać podłogę do czysta i nie zostawić żadnych śladów po jedzeniu.
Coraz bardziej przyzwyczajały się do myśli, że mogłyby tworzyć z Samem jedna z tych bardziej typowych rodzin. Chyba nawet znajdowały się na dobrej drodze do tego, a z każdym dniem dręczyło je jeszcze mniej wątpliwości, co do tego pomysłu. Choć zdecydowanie miały pewne zmartwienia.
- Wczuła się w rolę zaangażowanej w pasję wnuka babci - przyznała z uśmiechem, mieszając mięso na rozgrzanej patelni. - Wiem i pewnie niedługo pomyślę, żeby to porządnie zorganizować. Na razie myślałam, że może to za szybko i jedynie namiesza mu w głowie i narobi nadziei, gdy jesteśmy jeszcze na zbyt wczesnym etapie.
Na razie nie chciała się niepotrzebnie spieszyć. Przede wszystkim chciała dokonać odpowiedniego zapoznania, ale obawiała się, że jeśli jednak ich kandydatura byłaby odrzucona to Sam pozostałby z poczuciem, że stracił dużo więcej niż tylko one dwie.
Na wzmiankę o swoich biologicznych dzieciach odrobinę bardziej się spięła. Wiedziała, że to jej nie uniknie i powinna z nimi porozmawiać o chęci adopcji, ale obawiała się tej rozmowy. Nie chciała przez nią przechodzić i najchętniej odkładałaby ją w nieskończoność.
- Wiem, ale... Na razie nie chcę. Nie umiem - odpowiedziała z wyraźnym napięciem w głosie, starając się skupić w pełni na tworzeniu sosu do spaghetti.
Nie chciałaby nawet myśleć o tym jaką katastrofą to mogłoby być. Dużo lepiej było po prostu myśleć o tych dużo bardziej pozytywnych aspektach. Choćby o tym, że Otto z początku przeciwny adopcji Sama zdawał się stopniowo coraz bardziej łapać kontakt z chłopcem.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mogła z pokorą przyjąć te zapewnienia o obietnicy, ale zamiast tego po prostu przewróciła oczami i zeskoczyła z blatu, żeby ruszyć na poszukiwania makaronu i pomidorów w puszce. O ile wiedziała, gdzie przechowywały suche produkty, to chwilę zajęło jej, zanim natrafiła na odpowiednią półkę, w której trzymały konserwy spożywcze. To właśnie pokazywało, jak wiele czasu Zaylee spędzała w kuchni. Jej obecność w tym pomieszczeniu sprowadzała się do absolutnego minimum, czyli do parzenia mocnej, czarnej jak noc kawy i łapania narzeczonej za tyłek, kiedy ta przygotowywała jedzenie. W końcu jednak zdołała odszukać plastikowy pojemnik z makaronem oraz te nieszczęsne pomidory.
Nie skomentowała faktu, że Evina dokarmiała koty surowym mięsem. Surowa wołowina była w porządku. Bardziej chodziło o dokarmianie ich między ich posiłkami. Nie dało się dostrzec, że Elvira spasła się w ostatnich miesiącach, do czego pewnie przyczynił się kurczak z zamawianej chińszczyzny. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze trochę i kotka zacznie się zataczać.
Może coś w tym jest — odparła, gdy Swanson stwierdziła, że przedstawianie Sama całej rodzinie mogło namieszać chłopcu w głowie. Jeszcze zacznie sobie zbyt wiele wyobrażać i niepotrzebnie ekscytować. Bo co, jeśli finalnie okaże się, że wcale nie będzie mógł z nimi zostać? Będzie musiał zmierzyć się z samymi bolesnymi rozczarowaniami. Tego popołudnia również nie planowały przedstawiać go Millerom, którzy wzięli je z zaskoczenia i postawili w niezręcznej, trudnej do odwrócenia sytuacji. Zaylee nie mogła po prostu zatrzasnąć im drzwi przed nosem albo wyprosić, kiedy już zdążyli przekroczyć próg. Ale może dobrze się stało? Konfrontowanie się z nimi zawsze sprawiało najwięcej problemów.
Ale w tym wszystkim były jeszcze dorosłe dzieci detektywki, które mogły nie zaakceptować decyzji matki. Świadomość, że rodzicielka zdecydowała się na adopcję, kiedy w przeszłości nie poświęcała biologiczny dzieciom wystarczająco dużo uwagi, mogła je nieco przytłoczyć.
Evina — zaczęła spokojnie, podchodząc bliżej, aby podeprzeć się biodrem o szafkę i zlustrować wzrokiem profil ukochanej. — Kto jak kto, ale twoje dzieciaki powinny dowiedzieć się w pierwszej kolejności. Jesteś im to winna i musisz być wobec nich szczera. Odkładanie tego na później niczego nie zmieni. Później będziesz musiała tłumaczyć się, dlaczego nie powiedziałaś im wcześniej. Nie dawaj im powodów do kolejnych pretensji — poprosiła, kładąc jej rękę na ramieniu.
Temat dzieci Swanson nie był często poruszany w ich związku. Evina nie chciała mówić, a Zaylee nie naciskała. Wcale nie oczekiwała, że jako żona ich matki będzie mieć z nimi jakikolwiek kontakt. Nie potrzebowała też akceptacji ani sympatii, jednak każde z nich musiało w końcu zrozumieć, że Evina postanowiła na nowo ułożyć sobie życie i zasługiwała na to, aby być w pełni szczęśliwa.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „#33”