Zablokowany
36 y/o, 185 cm
neurochirurg Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Darkness cannot drive out darkness: only light can do that. Hate cannot drive out hate: only love can do that.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimieszane
postać
autor

Neal Levesque
Michiel Huisman
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
13/02/1989r. Toronto, Kanada
zaimki
on/jego
zawód
neurochirurg
miejsce pracy
Mount Sinai Hospital
orientacja
nie do końca hetero
dzielnica mieszkalna
The Beaches
pobyt w toronto
od urodzenia
umiejętności
Ma prawo jazdy na samochód, dobrze gotuje, całkiem nieźle tańczy, gra na pianinie, ma umysł analityczny, szybko przyswaja wiedzę i potrafi działać w naprawdę stresujących warunkach, dogada się po angielsku, francusku i włosku, no i oczywiście zna łacinę, choć głównie tą medyczną, poza tym dobrze czyta emocje z gestów i tonu głosu, ma spore zdolności dydaktyczne i umiejętności odnalezienia się w nowej dla siebie przestrzeni.
słabości
Ma chorobliwą wręcz potrzebę kontroli, nie potrafi mówić o emocjach i uczuciach, zbyt duży perfekcjonista, chłodny w obejściu, zdystansowany, nie umie prosić o pomoc, ma skłonność do ucieczki emocjonalnej, jest bardzo samokrytyczny, boi się utraty kontroli emocjonalnej, rzadko odpuszcza, izoluje się gdy robi się trudno, ignoruje fizyczne zmęczenie, dopóki nie padnie.
Dom rodzinny Neala był niczym sterylna sala operacyjna: czysty, lśniący i nieprzyjemnie chłodny. Pachniało tam nie ciasteczkami i ciepłem, jak w normalnych domach, których zawsze zazdrościł kolegom z klasy, tylko środkiem dezynfekującym, atramentem i perfekcją, której nikt nie miał prawa zakłócić. Matka – kardiochirurg – mówiła krótkimi, precyzyjnymi zdaniami, jakby każda sylaba była cięciem skalpela. Ojciec – prawnik – ważył każde słowo jak dowód w sprawie i rzucał im w odpowiednim momencie, by przechylić szalę ławy przysięgłych na swoją stronę. W ich świecie uczucia nie były walutą, a stratą czasu.
W dzieciństwie Neal nauczył się, że „dobrze” to zawsze za mało. Trzeba było być „najlepszym”, a potem jeszcze lepszym od najlepszego. Kiedy przynosił czwórkę (B), jego matka nie pytała, jak minął mu dzień w szkole i czy działo się coś, o czym chciałby z nią porozmawiać. Pytała, dlaczego nie piątkę. Kiedy zdobywał pierwsze miejsce w konkursie, ojciec kiwał głową z chłodnym uznaniem, jakby potwierdzał, że porządek świata został zachowany.
W niedziele siadali do wspólnego posiłku, ale nawet tam rozmowy były turniejem retorycznym, a nie rodzinnym ciepłem. Ten, kto powiedział coś głupiego, przegrywał. Kto milczał – również. Neal szybko zrozumiał, że uczucia to pęknięcia w zbroi, których nie wolno pokazywać, bo każdy wróg może to wykorzystać. A w jego świecie wrogiem był każdy.
Gdy miał siedem lat, usłyszał, jak matka mówi do ojca: „On musi być lepszy niż my.” Nie wiedział, czy to obietnica, czy wyrok. Od tej chwili każde osiągnięcie miało w sobie nutę desperacji, a każda porażka – ciężar winy. Nie pamięta, żeby ktoś kiedykolwiek w dzieciństwie przytulił go bez powodu. Za to pamięta chłodne spojrzenia, gdy upadł na szkolnym boisku, i słowa: „mężczyźni nie płaczą” wypowiedziane przez ojca.
Wieczorami siedział przy biurku w ciszy, słysząc tylko tykanie zegara i szelest stron książek medycznych matki. Czasem próbował grać cicho na pianinie, ale jeśli zagrał fałszywą nutę, ojciec zamykał pokrywę z taką stanowczością, że dźwięk dudnił mu potem w klatce piersiowej przez całe noce, a on musiał cofać dłonie w niesamowicie szybkim tempie, żeby nie stracić palców.
W jego domu miłość była transakcją: zasługujesz, dostajesz uznanie. Nie zasługujesz, nie dostajesz niczego, ani grama uwagi ani troski. Wkrótce więc Neal nauczył się żyć z tą pustką tak dobrze, że przestał ją zauważać. A jednak gdzieś głęboko w nim, pod warstwami dyscypliny i ambicji, rosło ciche pragnienie, żeby choć raz ktoś powiedział: „Wystarczy, że jesteś.”
Jonathan pojawił się w jego życiu niczym promień słońca w czasie trwania ciemnej nocy - niespodziewany, jasny, iskrzący. Był wszystkim, czym Neal nigdy nie umiał być: rozkojarzony w uroczy sposób, śmiejący się z własnych potknięć, zabawny, kreatywny i po prostu ludzki. W świecie, w którym Neal liczył sekundy i dbał o każdy szczegół, Jonathan żył jakby czas był gumowy i można go było rozciągać dowolnie samą swoją obecnością i śmiechem.
Z początku Neal go nie znosił, bo Jonathan był jak chaos w garniturze. Ale z każdą przegadaną nocą, z każdym przypadkowym dotknięciem dłoni podczas podawania sobie długopisu lub butelki piwa, coraz bardziej rozumiał, że to właśnie ten jego chaos dawał mu oddech, którego całe życie mu brakowało. Przy nim nie musiał udawać twardego. Nie musiał wygrywać. Mógł po prostu być.
Ciągnęło go do niego z siłą, której się bał – nie przypominało to chłodnej kalkulacji, tylko coś dzikiego, surowego i prawdziwego. A jednak nigdy mu tego nie powiedział. Miłość była dla Neala jak rana otwarta – zbyt niebezpieczna, by ją odsłonić, zbyt głęboka, by ją zignorować. Więc milczał, patrząc na Jonathana z dystansu, jak chirurg na organ, którego nie wolno dotknąć bez konsekwencji.
Wszystko zaczęło się niewinnie, po wielu latach znajomości i przyjaźni: długie noce spędzone razem, spojrzenia trwające ułamek sekundy za długo, śmiech, który rozlewał się po ciszy jak ciepło po chłodnej skórze. Granica między przyjaźnią a czymś więcej po prostu się rozmyła, jakby nigdy nie była prawdziwa. Ich bliskość miała w sobie coś miękkiego i cichego, a jednocześnie elektryzującego – jak sekret, który pali, ale nie rani.
A potem przyszły słowa, których nie dało się cofnąć. Strach, który Neal znał aż za dobrze, wślizgnął się między nich i wszystko się posypało. Nie przez wielki dramat, a przez powolne pękanie tego, co było kruche i piękne. Jonathan zniknął z jego życia, a Neal został z ciszą, która bolała bardziej niż jakikolwiek krzyk.
Głos Jonathana na sekretarce był słaby, jakby rozmywał się w powietrzu – i w tej kruchości było coś, co sprawiło, że serce Neala pękło momentalnie. Przez sekundę siedział nieruchomo, z dłońmi zaciśniętymi tak mocno, że pobielały mu knykcie, jakby próbował utrzymać w ryzach świat, który nagle zaczął się sypać. A potem serce, ten nieposłuszny organ, wyrwało się spod jego chirurgicznej kontroli.
Zamknął oczy i po raz pierwszy od lat poczuł prawdziwy strach – nie ten abstrakcyjny, który motywuje, tylko brutalny, zimny jak nóż na skórze. Jonathan nie mógł odejść. Nie on. Nie w ten sposób. Neal nie był w stanie wypowiedzieć jego imienia, bo każde głoska grzęzła mu w gardle jak ostry kamień.
Wstał gwałtownie, prawie przewracając krzesło, i ruszył, nie myśląc, nie planując, nie kalkulując. Całe jego życie było architekturą logiki, a ta chwila była surową paniką. Jedyną myślą, jaka pulsowała mu w głowie, było: „Jeśli stracę go teraz, nie naprawię już niczego.”
Ciekawostki
- Wciąż pamięta, jak Jonathan śmiał się z jego obsesji na punkcie idealnie ułożonych książek. Teraz też układa je co do milimetra, choć bardziej z przekory i z bezsensowną nadzieją na to, że usłyszy znajomy śmiech za plecami.
- Ma w mieszkaniu pianino, którego nie dotknął od ich kłótni.
- Pracując, nie nosi żadnych ozdób – poza cienkim pierścieniem, który zawsze obraca między palcami w stresie.
- Ma nawyk prostowania ramek i układania przedmiotów pod kątem prostym. To nie estetyka — to próba nadania światu sensu, kiedy wszystko w środku trzęsie się i wali.
- Ma obsesję na punkcie ciszy. Nie znosi, kiedy coś tyka, kapie, szumi — w dzieciństwie cisza była równoznaczna z bezpieczeństwem, więc teraz głośne przestrzenie działają na niego jak otwarte rany.
- Nie zaśnie przy zgaszonym świetle.
- Zawsze nosi przy sobie zapalniczkę, chociaż nie pali już od kilku lat.
- Nigdy nie przyznał się nikomu, że panicznie boi się utraty kontroli. Nie w sensie zawodowym. W sensie emocjonalnym.
- Ma bliznę na lewym biodrze; z dzieciństwa, z chwili, gdy pozwolił sobie być dzieckiem i spadł z drzewa. Matka nie zapytała, czy boli - zapytała, czemu był nieostrożny.
- Mimo całego chłodu — uwielbia koty. Bo koty, jak on, nie potrzebują słów, by być.
zgoda na powielanie imienia
nie
zgoda na powielanie pseudonimu
nie
Zgody MG
poziom ingerencji
średni
zgoda na śmierć postaci
nie
zgoda na trwałe okaleczenie
nie
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
tak
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
tak
zgoda na utratę posady postaci
tak
palermo
nie lubię kierowania moją postacią i wiecznych śmieszków w grach, ale poza tym piszę dosłownie wszystko
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Witamy na forum Neal Levesque
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 5 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!
Zablokowany

Wróć do „gentlemen”