
 
Ojca częściej nie było, niż był. Taka praca. Matka nigdy nie robiła mu wyrzutów, raczej romantyzowała częste nieobecności męża, powtarzając, jak silna była ich więź, która mogła to przetrwać, i jak wyjątkowe były wszystkie ich spotkania po tym, gdy już mogli zamknąć się w swoich ramionach po długiej rozłące.
Dla dzieci oznaczało to tyle, że w dużej mierze dorastały bez ojca. Męskich wzorców musiały szukać gdzieś indziej. Dla Tracy'ego był to jego dziadek od strony ojca, za którym jego mama nigdy nie przepadała. I nie pochwalała tego, ile czasu jej syn z nim spędzał, ale jednocześnie nie mogła zabronić mu widywania się z nim, przecież to był jego dziadek. A jednocześnie bohater, który zaraził go pasją do latania. To on zabrał Tracy'ego na pierwsze symulatory, zapłacił za pierwszy kurs i motywował do tego, aby spełniał się w tym, z czego czerpał najwięcej satysfakcji. Tylko dzięki niemu został pilotem.
Tracy nie zawsze był taki. Nie zawsze uciekał przed poważniejszymi relacjami z kobietami, stawiając granice w przestrzeni emocjonalnej. Kiedyś kochał i planował wspólną przyszłość z dziewczyną, za którą szalał odkąd tylko sięgał pamięcią. I miał wrażenie, jakby od zawsze byli razem, co na swój sposób było wyjątkowe, ale najwyraźniej stało się ich przekleństwem, bo właśnie dlatego odeszła. Dzień przed planowanym ślubem zdała sobie sprawę z tego, że za mało w życiu spróbowała i bała się, że coś ją omijało. Dlatego zostawiła Tracy'emu wiadomość i zniknęła z jego życia. Parę godzin przed dniem, który miał być najważniejszym w ich życiach. Zostawiła go ze złamanym sercem i raną, która nie zagoiła się do dziś. I przez to Tracy nie potrafi już zaufać tak bezgranicznie. Boi się ponownie wystawić na zranienie, dlatego zamknął się i trzyma bezpieczny dystans, wiodąc dość samotne życie wypełnione relacjami, które można nazwać półśrodkami.

 
				
 
									 
				
 
									