- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Czuła to jak narzeczona mocniej ją do siebie przyciska i choć próbowała to nie potrafiła w pełni się rozluźnić w jej objęciach. Nie teraz, gdy tak wiele myśli i uczuć targało nią w związku z rozmową, którą jeszcze chwilę temu próbowały odbyć. Teraz odeszła gdzieś na dalszy plan. Najważniejszym było nie dać się całkowicie załamać i doprowadzić się w końcu do porządku.
- Trudno powiedzieć jakie możliwości i kontakty ma po tak długiej odsiadce... Na pewno jest nieco ograniczony... - stwierdziła, starając się po trochu podnieść samą siebie na duchu.
W końcu Blythe tak długi czas był odizolowany od świata. Na pewno potrzebował czasu na to, aby zrozumieć to jak teraz on funkcjonował i w jaki sposób nie zostać wykrytym w dobie wszechobecnej zaawansowanej technologii. Nie mogła teraz się oddać całkowicie paranoi.
Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić, gdy tylko narzeczona odsunęła się od niej i raz jeszcze otarła jej łzy. Potrzebowała tego. Nie miała pojęcia, co właściwie jej strzeliło do głowy, że przez chwilę wydawało jej się, że osobno dałyby sobie radę lepiej niż razem, gdy już tyle razy udowodniły, że są duetem, z którym każdy powinien się liczyć.
- Jasne... Po prostu... Nie chcę, żebyś się ze mną męczyła - powiedziała w końcu, gdy już jakiekolwiek słowa ułożyły jej się w miarę sensowny ciąg wyrazowy. - Gdybyś miała już nie dawać rady to chciałabym, żebyś mi o tym powiedziała.
Zaylee przeszła już przez wystarczająco wiele by teraz miała jej dokładać jeszcze swoich problemów. Przynajmniej tak sądziła detektywka, która na nowo zdawała się odnajdywać zgubioną gdzieś na chwilę siłę i pewność siebie.
- Na razie... Nie odchodź - powiedziała, patrząc nareszcie prosto w oczy koronerki.
Chyba już była pewna tego, że nie powinny się rozdzielać. Nawet jeśli chwilowe załamanie nerwowe starało jej się podpowiedzieć coś zupełnie innego.
Mazarine Winters
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Po prostu bądźmy czujne — oznajmiła, przybierając na twarz pokrzepiający uśmiech. Tym razem to ona musiała wziąć się w garść i być dla niej silna. — Obserwujmy sytuację, żeby w razie czego móc w porę zareagować. Ale nie ma mowy, żebym gdziekolwiek się bez ciebie ruszyła. Rozumiesz to? — zapytała spokojnym, choć stanowczym tonem. Jeśli zrobi się zbyt poważnie i będą musiały na chwilę zniknąć, to zrobią to razem. Miller nie brała pod uwagę innej możliwości. Trzymały się razem. I nawet jeśli czasami je to gubiło, to wielokrotnie przekonały się, że żadna z nich nie dawała sobie rady w pojedynkę. To tak nie działało.
Odsunęła się nieznacznie, dając Evinie chwilę wytchnienia. Poczekała, aż ta w końcu przestanie uciekać wzrokiem i spojrzała w błękitne tęczówki, które w świetle biurowej lampy nabierały zielonego odcieniu. Za te oczy mogłaby nawet zginąć. Sama odwróciła się i podeszła do biurka, z którego zgarnęła złoty pierścionek, po czym jednym zwinnym ruchem wcisnęła go sobie na palec, dając narzeczonej do zrozumienia, że zostanie.
— I w pizdę sobie wsadź te swoje przerwy, Swanson — rzuciła, żeby rozluźnić nieco atmosferę. — Męczę się z tobą od prawie ośmiu lat, chyba wytrzymam jeszcze trochę — puściła do niej oczko, bo chociaż były ze sobą od przeszło roku, to razem pracowały znacznie dłużej. I już wtedy żadna nie umiała odpuścić.
Ta relacja nigdy nie była łatwa. Były do siebie niezwykle podobne — obie uparte, niezależne i skłonne do walki o swoje przekonania. Często tarły się o drobnostki, rywalizowały w najmniej spodziewanych momentach, a każda z nich miało silne poczucie własnej racji. Nie brakowało też gniewnych spojrzeń i kłótni, które czasami ciągnęły się godzinami. A jednak mimo tych spięć i zderzeń charakterów, coś je trzymało razem. Wzajemne zrozumienie i szacunek powstawały dopiero w ciszy, która nastawała po emocjonalnym wybuchu. To była relacja pełna napięć, ale też niezwykle głęboka. W normalnych okolicznościach zderzyłyby się i odsunęły, a one znalazły sposób, żeby współistnieć i wspierać się nawzajem. Właśnie dlatego Zaylee wiedziała, że nawet jeśli czasami pojawiały się chwilowe wątpliwości, nie mogłyby pozwolić sobie na rezygnację.
— Nie chcę, żebyś ciągle się o mnie martwiła — powiedziała, przysiadając na biurku, a potem wyciągnęła rękę, żeby przyciągnąć Evinę najbliżej, jak tylko to było możliwe. — Wbrew pozorom nie jestem z porcelany — mruknęła i objęła jej biodra nogami. Miller miała ostatnio gorszy moment i sama nie była pewna, ile da radę jeszcze znieść, ale życie pokazywało, że potrafiła przetrwać naprawdę wiele. Oczywiście nie udałoby się to, gdyby nie wsparcie i obecność Swanson, która teraz sama potrzebowała zapewnień, żeby uwierzyć, że wszystko w końcu się ułoży i że znowu będzie dobrze.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Rozumiem. Nigdzie się nie wybierasz… - odpowiedziała nieco nieprzytomnym tonem, ale przyjęła to w pełni do wiadomości.
Nie istniała siła, która mogłaby nakłonić Zaylee do zmiany zdania może to i lepiej? Swanson nie była pewna tego, co faktycznie byłoby z nimi, gdyby zdecydowały się na przerwę. Nie na tym etapie. To mogłoby faktycznie zbytnio je wyniszczyć, a póki nie miały dowodów na to, że Blythe obierze koronerkę za swój cel i tak długo jak znosiła cały ten pierdolnik w ich życiu to warto było zaryzykować.
W momencie, gdy Miller odsunęła się od niej i wsunęła pierścionek zaręczynowy na palec Evina poczuła nagły przypływ ulgi. Było tak jakby nagle wszystko wróciło na swoje miejsce choć wciąż gdzieś w środku pozostawało tępe wspomnienie bólu, który poczuła widząc wcześniej kiedy tylko Zaylee go ściągnęła. Teraz jednak wszystko wracało do normy.
- Mam nadzieję, że cię nie zamęczę - odpowiedziała, starając się wykazać choćby odrobiną humoru, ale było to w obecnej sytuacji niezwykle trudne.
Może i nigdy nie było łatwo i potrafiły się kłócić niekiedy o drobiazgi, ale gdyby naprawdę były dla siebie taką męczarnią to nie ciągnęłyby tego tak długo. Były dla siebie niczym bezpieczna przystań. Potrafiły odnaleźć spokój w swoich ramionach, obecności, spojrzeniu. To było piękne. Nawet jeśli w tej przystani doświadczały czasem potężnych sztormów.
- Wiem, że jesteś twarda[/b] - odpowiedziała, dając przyciągnąć się bliżej koronerki i już po chwili stała pomiędzy jej udami, a jej dłonie odnajdywały drogę do jej talii. - Tylko, że każdy ma swoje limity...]
Ostatnio miała faktycznie o wiele więcej powodów do tego, aby zamartwiać się o narzeczoną. Dotychczas ze wszystkiego udawało im się wychodzić jedynie z pewnymi trudnościami, ale nie chciała, aby kiedyś to uległo zmianie i nie były w stanie się pozbierać.
Na razie jednak czuła, że wszystko na nowo jest tak jak powinno. Otoczona ciepłem znajomego ciała nie miała powodów do tego, aby zamartwiać się dłużej niepewną przyszłością, która mogła malować się w naprawdę ponurych barwach.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Dam sobie radę — powiedziała stanowczo, bo choć nie miała pewności, czy znów niespodziewanie nie zderzy się czołowo z załamaniem nerwowym, nie mogła przecież tak po prostu się poddać. — I ty też dasz sobie radę, skarbie. Nie możemy pozwolić dać się zastraszyć — przesunęła dłońmi wzdłuż ciała narzeczonej, a wyczuwając, że ta jest cała pospinana, zatrzymała się na dłużej na zesztywniałych ramionach, aby móc je nieco rozmasować.
Może niepotrzebnie się zamartwiały? Może po wyjściu Blythe będzie niczym dzieciak we mgle, który nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości? Jednak pod tym względem miały sporą przewagę. A jeżeli spróbuje wykręcić jakiś numer, Miller zrobi wszystko, żeby Sloan zapewnił im ochronę. Planowała wiercić mu dziurę w brzuchu do tej pory, aż w końcu ustąpić. A trzeba pamiętać, że potrafiła być kurewsko upierdliwa. Kilka podejść i Sloan będzie miał jej dość. Poza tym dalej uważała, że miał u nich dług wdzięczności po tym, jak uniknął skandalu podczas nieudanej próby zatrzymania sekciarzy w Nowym Początku. Bez ich pomocy byłby totalnie ujebany.
— Mam propozycję — przytrzymała dolną wargę Eviny zębami, po czym założyła jej niesforny kosmyk włosów za ucho. — Na dzisiaj koniec z pracą. Zabieram cię na obiad, a potem prosto do domu. Musisz się odprężyć, a ja zamierzam o to zadbać. Masz w pakiecie relaksującą kąpiel, masaż i możesz wybrać nam na wieczór jeden z tych starych filmów, które tak lubisz. I nawet obiecuję nie tego nie komentować — uniosła figlarnie jedną brew i złożyła na jej czole czuły pocałunek.
Musiały czymś odciągnąć myśli, które mimowolnie wracały do Blythe'a. Może dobrze zrobiłby im wyjazd na weekend, choćby do Whitby?
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Sama nie wiedziała czy wierzy w te zapewnienia, ale przynajmniej chwilowo musiały uwierzyć w to, że Blythe nie stanowi dla nich tak ogromnego zagrożenia. Przynajmniej nie teraz. Musiały zaczekać i obserwować sytuację, a potem po prostu zareagować adekwatnie. Wszystko w odpowiednim czasie.
Wydała z siebie pełen zadowolenia pomruk, gdy tylko poczuła jak dłonie narzeczonej przesunęły się wzdłuż jej ciała i zatrzymały się na spiętych mięśniach ramion tuż przy karku. Zdecydowanie potrzebowała kogoś kto rozluźniłby te zaciśnięte węzły, które dostarczały jedynie większego dyskomfortu.
Teraz wolała zapomnieć całkowicie o cholernym Blycie i zamiast tego zakotwiczyć się w rzeczywistości, w której istniał przyjemny dotyk oraz obietnice miło spędzonego wieczoru. Raz jeszcze mruknęła coś tuż przy ustach koronerki, kradnąc z nich finalny pocałunek nim pozwoliła jej na wygłoszenie całej propozycji do końca.
- Wyjątkowo mogę ci pozwolić na to, żebyś mnie rozpieszczała - zgodziła się finalnie i odsunęła się od Miller.
Na ten jeden wieczór mogła się zgodzić na tak egoistyczne wykorzystywanie Zaylee dla własnych przyjemności. Mogła pozwolić na to, aby ta się nią zajęła, bo najwyraźniej właśnie tego potrzebowała. Chwilowo jednak pociągnęła ją jedynie za rękę w kierunku drzwi. Wpierw czekał na nie obiad, a potem... Potem zobaczą.
zaylee miller

 
				