Prawdziwe psy otaczały mafioza każdego dnia i każdej nocy. Towarzyszyły mu w spotkaniach, które odbywał w Mimmo's i poza nim, kalały własne ręce odwalaniem za niego brudnej roboty. Zastraszały, porywały, dawały nauczkę, a nawet pociągały za spust. Madden, choć należał do jego wewnętrznego kręgu, stał bardzo daleko od tej grupy. Jego dwulicowość była zarazem klątwą, jak i błogosławieństwem - Lippi był mściwy i bezlitosny, ale w parze z wszystkimi jego złymi cechami szła również inteligencja. Wiedział, że detektyw w policji jest przydatny tak długo, jak uda mu się utrzymać swoją odznakę - a nie mógł jej utrzymać, jeśli spędzałby noce na wykonywaniu brudnej roboty.
Większość przestępstw, których brud dotykał jego dłoni, nigdy nie była wykonywana przez niego - jego zadaniem było przymykać oko i sprawiać, by echo popełnionych przez Vittorio zbrodni nigdy nie dotarło do żadnego komisariatu policji. Zwykle pojawiał się po - gdy opadał już kurz, ciała stygły, krew zmieniała swój soczyście czerwony kolor na brunatną breję, którą zaraz ktoś miał sprzątnąć brudną szmatą wyciągniętą z zaplecza. Rzadko kiedy za poleceniami mężczyzny chowały się konkretne instrukcje - to jego zadaniem było wymyślić, jak coś miało zniknąć, nigdy nie zostać powiązane z Mimmo's i działalnością prowadzoną przez 'Ndranghetę.
Czasem jednak trafiały się noce takie jak te.
Spotkanie, które Vittorio miał odbyć z Rosjanami budziło zainteresowanie Maddena - ale nie na tyle, by ucieszył się, że zostanie na nie zaproszony. Działalność Lippi'ego - wbrew obronnym instynktom detektywa, które nakazywały mu nie zadawać pytań, odcinać się od tego umysłem gdy nie mógł odciąć się ciałem - zajmowała specjalne miejsce w jego umyśle i ciekawiło go, jakiego deala udało mu się zabezpieczyć tym razem i jaki będzie miał on efekt na resztę miasta.
Ale jeśli on miał w nim uczestniczyć, oznaczało to, że Vittorio spodziewa się umknąć regułom panującym na tego typu spotkaniach i będzie potrzebował kogoś, kto to wszystko posprząta.
Nie widział, dlaczego jego umysł sięgnął do Morán w niemal bezwarunkowym odruchu. Wspomnienie ich spotkania w parku wieczorną porą powracało do jego podświadomości niezależnie od tego, jak mocno je od siebie odpychał. Świadomość tego, że kobieta miałaby być świadkiem zdarzenia, które Lippi spodziewał się, że nie pójdzie po jego myśli, zasiewała niepokój w trzewiach zobojętniałego policjanta. Sięgając do telefonu, wystukał wiadomość niemal instynktownie i parsknął pod nosem, czytając jej niekooperacyjne odpowiedzi.
Nie spodziewał się po niej niczego innego.
Wkraczając wieczorem do Mimmo's na dziesięć minut przed nadejściem gości, czuł ciężar broni schowanej pod ciemną, skórzaną kurtką. Omiatając spojrzeniem pub niemal wyczuł gęstą atmosferę panującą w środku. Każdy stolik obsadzony był przez najbliższych Lippi'ego, sączących alkohol pod pozorem bycia niewinną klientelą. Gwar panujący w środku był sztywny, pełen napięcia i oczekiwania. Lippi siedział na samym końcu pomieszczenia, w swojej małej loży, która pozostawała pusta gdy nie grzał jej siedzenia.
Błysnęła w jego polu widzenia gdy wykonał zaledwie jeden krok naprzód.
Zaklął pod nosem, widząc stojącą za barem, znającą kobietę. Świadomość tego, jak niewiele czasu im pozostało jedynie wzmogła zalegającą w nim frustrację, do której dołączył niepokój - wcześniej niewyczuwalny pod grubą maską adrenaliny.
- Masz problemy z wykonywaniem poleceń - syknął pod nosem, podchodząc do baru pod pozorem zorganizowania dla siebie napoju. Ruchem podbródka wskazał na butelkę whisky, którą kilka dni wcześniej mu nalała. - Dlaczego tutaj jesteś?
zanna morán


 
									 
				
