Gdy dotarli w pobliże sklepu, w którym mieli przeprowadzić swoją "akcję", zaparkowali na parkingu ulicę dalej. Wtedy też Bucky sięgnął do tyłu po kilka rzeczy, podając przebranie Lucky i samemu biorąc swojego Ghostface'a w ręce. Z podekscytowania był tak niezdarny, że prawie zrzucił jedną z dodatkowych puszek farby fluorescencyjnej, którą mieli pod dostatkiem w bagażniku. Dobrze, że tego nie zrobił, bo nie był to jego samochód, tylko jego kumpla. Pewnie dostałby baty za chociażby plamkę na podłodze.
Zanim naciągnął maskę na głowę, zwrócił się jeszcze przodem do swojej towarzyszki, spoglądając na nią z zawadiackim uśmiechem. Wyglądał tak, jakby miał zacząć zaraz skakać niczym dziecko.
— Nie wiem czy chcesz omawiać plan czy nie, bo ja bym już poszedł i zrobił show. — mógł być pewien, że wszystko będzie wyglądać spektakularnie. Nawet, jeśli ich planem było jedynie uprzykrzyć życie właściciela, który obecnie był w trakcie swojej sklepowej zmiany. Ze "zleceniodawcą" ugadali się, że ten wyjdzie razem z innym pracownikiem, by Bucky ze swoją przyjaciółką mogli spokojnie przewrócić sklep do góry nogami. Nie w tym kryminalnym sensie, bo nie zależało im na kradzieży niczego, tylko na zemszczeniu się za jego czyny. Mogli co prawda pozwolić sobie na wykrawanie przypadkowej dyni na sprzedaż w sklepie, ewentualnie zjedzenie słodyczy bez płacenia. Sam nie miał tego w planach, przynajmniej na razie. Zależało mu przede wszystkim na tym, by facet czuł się, jakby zobaczył ducha i poczuł się skazany za swoje winy. Czy coś w ten deseń...
Lucky Martino