
Jej matka, Helen Redwood, była nauczycielką literatury w szkole średniej. Kobieta o łagodnym głosie i żelaznych zasadach, która chciała, żeby Santa „nie skończyła w smarze po łokcie jak ojciec”. Ich relacja bywała trudna — Helen ceniła intelekt i kulturę, Graham praktyczne umiejętności i działanie. Santa dorastała między tymi dwoma światami: z jednej strony lektury filozoficzne i wiersze Eliota, z drugiej — hałas silnika i zapach spalonego oleju.
Nieopodal mieszkali dziadkowie od strony ojca — Marjorie i Thomas Redwood. Stara szkoła: on emerytowany kierowca ciężarówki, ona pielęgniarka. To oni uczyli Santę uporu i odpowiedzialności. W weekendy, kiedy rodzice pracowali, dziadek zabierał ją na długie przejażdżki po obrzeżach miasta starym Chevroletem z lat 70., tłumacząc, że „każdy silnik ma duszę, ale tylko cierpliwi ją usłyszą”. Te słowa głęboko w niej utkwiły.
Po ukończeniu liceum Santa zdecydowała się na filozofię na Uniwersytecie Toronto — zainspirowana matką, ale w duchu wierna ojcu. Studiowała z pasją, choć wiedziała, że to kierunek „bez przyszłości”. Wciąż jednak wracała do warsztatu, pomagając ojcu po zajęciach i w weekendy. Jej życie płynęło spokojnym rytmem aż do dnia, w którym Graham zachorował — pylica płuc, rezultat lat pracy w zamkniętym, źle wentylowanym warsztacie. Kiedy nie mógł już pracować, warsztat zamknięto z powodu zadłużenia i problemów z inspekcją środowiskową.
Po śmierci ojca Santa nie potrafiła zagrzać miejsca. Dwa lata spędziła za kółkiem taksówki, później w firmie kurierskiej. Była szybka, niezawodna i milcząca — idealna do pracy, która wymagała zaufania.
Podczas jednej z nocnych zmian odebrała z lotniska senatora Coopera Lennoxa. Zwykły kurs zamienił się w rozmowę — zaskakująco rzeczową jak na przypadkową kierowczynię. Tuż po tym, Lennox zaproponował jej etat jako osobistego kierowcę.
Od tamtej pory Santa pracuje dla niego — nie tylko prowadząc limuzynę, ale i dbając o jej stan techniczny. W wolnym czasie grzebie w starym Dodge’u Ramie z 1985 roku, który należał do ojca, i odwiedza matkę, teraz emerytowaną, która wciąż nie do końca rozumie, jak jej córka mogła „z filozofki zamienić się w szofera”. Dziadkowie już nie żyją, ale Santa często przejeżdża obok ich dawnego domu, jakby wciąż sprawdzała, czy świat stoi tam, gdzie powinien.
