-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
- Tak, coś ma niezłe poczucie humoru, ale to się zdecydowanie udało – potaknął. – Czuję się jakbym już zrobił coś ważnego i wielkiego, a dopiero dostałem tę rolę, nawet nie wiem, co będę musiał pokazać. Nieważne, chcą mnie. Naprawdę mnie chcą – to było szalone i trudno było w to uwierzyć, ale tak wyglądała rzeczywistość. Nigdy potem nie zapomniał o tym dniu i okolicznościach dostania się do filmu.
Cem wyciągnął ponownie telefon i wystukał do siostry wiadomość o treści: Hej, sis :*** Twój brat właśnie dostał rolę w filmie i wystąpi obok znanych nazwisk. Jestem podekscytowany i nadal trudno mi uwierzyć w to wszystko : )
Oczywiście nie wspomniał nic o Emirze, bo szanował prośbę przyjaciela. Powie jej sam i też uważał, że to będzie najlepsze. Nie chciał się mieszać między ich sprawy i wiedział, że Turek sam dobrze przedstawi swoją sytuację i wyjaśni co i jak.
- Jedna butelka brzmi odpowiednio – jakoś nie chciał kłaść się spać, śpiewając jakieś tureckie piosenki. Ale tak, uczcić to musieli, zdecydowanie. – Mam nadzieję, że kiedy będzie premiera, będziesz blisko, bo ty też masz w tym swój udział, wspierałeś mnie i przekonywałeś, że się nadam, kiedy sam w siebie wątpiłem. Znając siebie, będę wolał oblać to gdzieś w kameralnym miejscu, a nie w towarzystwie innych aktorów – oczywiście wytrzyma ile trzeba, ale wolał swobodną zabawę, bez garniturów i mikrofonów podstawionych aktorom pod nos.
- To co stary, śpiewamy? – zaproponował i sam zaczął śpiewać:
- We are the champions, my friend… - po czym się roześmiał. Naprawdę był w stanie uwierzyć w to, że życie ma wiele do zaoferowania takim młodym ludziom jak oni. I dobrze – powinni wierzyć i ufać w to, że będzie lepiej i jeszcze wiele osiągną i wiele razy będą się cieszyć jak w tamtej chwili.
Poszli więc oblewać swoje sukcesy i to był dobry dzień. Jeden z tych niezapomnianych i ważnych. Mogli się poczuć jak mistrzowie i nimi byli. Osiągnęli sukces, który zapisze się na zawsze na ich drodze do osiągnięcia celów i spełnienia marzeń.
- No dalej, śpiewaj! – powiedział do Emira, a potem zanucił dalszą część piosenki.
Emir Saylan
-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Nie wątpiłem, że w końcu ktoś to zauważy. - Uśmiechał się ze szczerą radością, nie będąc w stanie trzymać całego entuzjazmu na wodzy. - Nie da się przejść obok ciebie obojętnie, nawet w branży, która potrafi być ślepa. To dopiero początek, Cem. I to cholernie dobry początek. - Uniósł lekko brwi, bo nawet rola drugoplanowa w dużej produkcji, u boku doświadczonych, znanych i lubianych aktorów, to ogromny sukces dla początkującego aktora.
Był naprawdę dumny. Nie tylko dlatego, że przyjaciel dostał rolę. Chodziło o coś więcej - o to, że ich wspólny wysiłek, te wszystkie rozmowy do późna, próby, zwątpienia, chwile śmiechu i milczenia, nerwy, wreszcie miały sens. Emir pamiętał doskonale tamte chwile, gdy Ayers zastanawiał się, czy to wszystko ma sens, czy warto dalej próbować, skoro tylu ludzi odpuszcza. A teraz? Teraz los w kocu odpowiedział.
- Nawet jeśli to rola poboczna, to i tak brzmi jak spełnienie marzenia. Ja się cieszę, jakby to była moja własna premiera w Cannes. – Zaśmiał się, w całkowicie naturalnym odruchu stawiając sukces przyjaciela ponad swoim. Cieszył się z tego, że dostał się na Erasmusa, bardzo! Ale w jego naturze leżało stawianie szczęścia i sukcesów innych ponad swoim. - I nie martw się o premierę, przylecę z Londynu specjalnie na ten wieczór, moja kariera nie ucierpi, jak jednego dnia ewentualnie zabraknie mnie na zajęciach. - Nie przegapiłby takiego wydarzenia! Nie tylko dlatego, że razem z Ayersem przeszedł tą ścieżką do tego momentu, ale dlatego, że chciał widzieć na własne oczy, jak najlepszy przyjaciel, brat spełnia swoje marzenie.
Kiedy Cem zaczął śpiewać klasyczne „We are the champions”, Emir parsknął śmiechem i pokręcił głową z wyluzowanym, żartobliwym niedowierzaniem. Nigdy nie czuł się pewnie wokalnie, raczej nie śpiewał nawet pod prysznicem, a jedyne takie momenty, to kiedy jego głos mógł zlać się z kilkoma innymi, na jakimś spotkaniu ze znajomymi, gdzie wszyscy podśpiewywali jakieś znane kawałki. A jednak tym razem zawtórował Cemowi w kolejnym wersie, nie przejmując się tym, że kaleczy hit legendarnego Freddiego swoim brakiem umiejętności wokalnych.
Cem Ayers

-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
Obiecywał, że przyleci, ale zawsze coś się działo i nie miał jak odwiedzić przyjaciela. Dwa razy przekładał wizytę, ale za trzecim musiał już dotrzeć. I dotarł.
Wylądował w Londynie po południu. Przywitała go całkiem niezła – jak na ten rejon – pogoda. Przeszedł przez cały proces kontrolny i w końcu Emir mógł zobaczyć górującą nad innymi pasażerami sylwetkę przyjaciela, który na widok Turka uśmiechnął się od ucha do ucha. Rozmawiali często, ale jednak odwiedziny były ważniejsze. Mogli znowu powłóczyć się gdzieś, iść na jakieś piwo i tak dalej. No i jednak nic nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz. Ayers cieszył się podwójnie z tego krótkiego wypadu, bo nie był dotąd w Wielkiej Brytanii. Po krótkim powitaniu zwinęli się z lotniska. Cem zostawił swoją walizkę w hostelu, w którym się zatrzymał i panowie mogli pomyśleć o jakimś wspólnym obiedzie, a głodny Cem to jeszcze większa maruda niż normalnie.
Emir zabrał go gdzieś, gdzie ponoć było niedrogo i można było naprawdę nieźle zjeść.
- Wiesz co, gadamy często, ale zawsze mi brakuje twojego towarzystwa w Stambule. Nie ma mnie kto opierdalać na miejscu. Twój głos i szczera opinia wymyślona na chłodno i przez bystry umysł, jest niesamowicie dla mnie ważny. I palenie z włączonym połączeniem video w telefonie nie jest takie samo. Dlatego chętnie usiądę gdzieś nad Tamizą, by poczuć się trochę jak ty tutaj – uśmiechnął się.
- Cieszę się twoim sukcesem, wiesz o tym, ale przydałbyś się w Turcji. Chciałbym, żebyśmy kiedyś współpracowali na poważnie. Ciekawe, czy się uda – wolałby się nie nastawiać optymistycznie, bo bywało różnie w życiu.
- A teraz wytocz jakąś bombę, którą mnie załatwisz, bo wierzę, że trzymałeś coś w tajemnicy właśnie na tę okazję – może uda się Emirowi czymś zaskoczyć swojego brata. Cem potarł palcem po swoim kilkudniowym zaroście – czymś zupełnie nowym w swoim wizerunku, do którego się jeszcze nie przyzwyczaił – po czym skierował swoje jasne oczy ku przyjacielowi. Sam również miał coś od siebie do przekazania, co ukrywał dość dobrze od pewnego czasu. Był jednak aktorem i umiał udawać. Korzystał ze swojego talentu gdzie tylko się dało. Emir rzadko musiał go rozszyfrowywać, bo po prostu gadali o wszystkim, ale bywały momenty, w których chciał wyskoczyć z jakąś niespodzianką.
Emir Saylan
-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Kardeşim! - Powitał go głośniej, niż zamierzał, nawet nie przejmując się tym, że parę osób obejrzało się na nich ciekawsko. Uściskał go mocno, aż za bardzo jak kogoś, kto nosił na barkach odrobinę stresu związanego z egzaminami i deadlinami. Ale to było nieważne. Najważniejsze, że Cem naprawdę tu był. Dopiero teraz naprawdę czuł jak bardzo brakowało mu jego towarzystwa na żywo. Rozmawiali często, ale nic nie zastępowało tego momentu, kiedy naprawdę byli obok siebie i mogli szczerze porozmawiać, twarzą w twarz.
Droga z lotniska minęła im rozmowie o wszystkim i iniczym, jakby miesiące od ostatniego spotkania skurczyły się do kilku dni. Gdy dotarli do knajpy, w której Emir planował postawić Cemowi obiad, czuł, że oddycha lżej - Londyn był wspaniały, dawał mu masę nowe możliwości, ale brakowało mu właśnie takich chwil. Kiedy już usiedli w małej, niepozornej jadłodajni nad Tamizą, Emir poczuł, że wraca mu spokój. Tak jakby obecność Ayersa automatycznie kalibrowała jego świat i była namiastką domu.
Kiedy rozmowa zeszła na wspólną pracę, Emir nie ukrywał poruszenia i entuzjazmu. Chęć współpracy nigdy nie minęła, bardzo chciał móc towarzyszyć bratu w rozwoju kariery i czuwać nad jego dobrem z cienia, jak na dobrego agenta przystao.
- Pewnego dnia to się w końcu wydarzy. Jeszcze będziesz miał mnie dość. – Mówił to pewnie, w żartach grożąc mu palcem. Ale gdy padło pytanie o "bombę", Emir uniósł brew. Oczywiście, że Cem coś wyczuje. Zawsze wyczuwał.
Wspominał mu , że ma tu sporo znajomych i wśród nich bardzo dobrą koleżankę - Amelie, Francuzkę z jego kursu. Nie powiedział nic więcej, bo było to świeże. Zbyt nowe, żeby wrzucać to w wiadomości między zajęciami i pracą, paląc papierosa przy połączeniu wideo. Chciał powiedzieć mu sam. Twarzą w twarz.
- Dobra. – Westchnął i oparł łokcie na stole. - Jest coś, co chciałem ci powiedzieć… i wolałem zrobić to na żywo. - Zerknął na Tamizę za oknem, obracając stojący na stoliku kubek pełen parującej angielskiej herbaty, na którą namówił Cema, bo po prostu musiał jej spróbować. - Pamiętasz Amelie? Tę Francuzkę z mojego roku. Tę, którą nazywałem „koleżanką od projektów"? - Obserwował oblicze Cema zmieniające się lekko, jakby właśnie dostał potwierdzenie podejrzeń, które już miał. - No więc… - Emir wziął głęboki oddech. - Nie jest już tylko koleżanką. - Przez sekundę patrzył na przyjaciela z delikatnym uśmiechem błąkającym się na ustach, jakby badał teren, czy przypadkiem nie rzuci w niego widelcem. - Jesteśmy razem. Od kilku tygodni. I wiem, wiem, że mogłem powiedzieć wcześniej, ale… chciałem ci to powiedzieć w cztery oczy. Bo jakoś tak głupio mówić o takich rzeczach przez telefon. I wiedziałem, że zapytasz o nią, kiedy przylecisz. - Oparł się w końcu o oparcie krzesła, czując się cholernie zadowolony, że w końcu wyrzucił z siebie to, czym tak bardzo chciał się podzielić z bratem.
Cem Ayers

-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
Oczywiście zamienił się w słuch, kiedy przyjaciel powiedział o tym, że ma mu coś do powiedzenia. Tak przeczuwał, że usłyszy coś nowego, w końcu od tego było spotkanie twarzą w twarz, by powiedzieć coś drugiemu. Ayers usłyszawszy wstęp, pomyślał, że coś się dzieje. I miał rację. Słysząc, że koleżanka nie jest już koleżanką mógł się domyślić reszty.
- O proszę – powiedział Cem, uśmiechając się do Emira. – To dobra nowina. To znaczy… no wiesz, fajnie, że wam się układa i w ogóle. Wspominałeś, że jest w porządku, więc w sumie to nie dziwi mnie taki obrót spraw. Chyba dobrze mieć kogoś bliskiego, w miejscu, gdzie jest się tak naprawdę samemu – on w Turcji miał rodzinę i przyjaciół, ale też chciałby mieć kogoś bliskiego. Czasami wydawało mu się, że odpowiednia dziewczyna jeszcze nie stanęła mu na drodze.
- Gratuluję i cieszę się, naprawdę – odparł szczerze. – I jakoś się nie dziwię nawet, że zostawiłeś to na później, by powiedzieć mi o tym teraz. Bracia powinni załatwiać takie rzeczy twarzą w twarz, doceniam więc gest – popukał się w pierś.
- Ta dziewczyna wydawała się być w porządku, tak wywnioskowałem. Życzę wam jak najlepiej – tego Emir mógł być pewny. A Cem? Jemu chyba dziewczyna prędzej wpadnie pod samochód, niż sobie znajdzie jakąś bliższą, pokrewną duszę.
- Chociaż będziesz mógł powiedzieć wprost, kiedy zarzucisz oglądanie i komentowanie ze mną meczu na żywo, dlaczego musisz odmówić. Czasami trzeba się poświęcić – powiedział pół-żartem, pół-serio. Ayers sam chciał mieć taką wymówkę, ale póki co skupiał się na występach, a telewizja w końcu przyszła i powiedziała, że go chce. To była wielka zmiana i czego go bardzo intensywny czas na planie. Przynajmniej czas będzie mu szybciej leciał. Gorzej jakby wciąż narzekał na brak zajęcia i włóczył się po Stambule bez celu i z nadziejami bez pokrycia.
Emir Saylan
-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Na początku też myślałem, że to tylko koleżeństwo. - Odpowiedział spokojnie, odchylając się na krześle, ręką przesuwając szklankę z wodą. - Mieliśmy całkiem podobny rytm życia tutaj, razem zaczynaliśmy ogarniać Londyn, mieszkania, uczelnie... no i tak wyszło. Sam nie wiem kiedy. Po prostu któregoś dnia zdałem sobie sprawę, że bardziej czekam na to, żeby ją zobaczyć, niż na cokolwiek innego. - Zrobił krótką pauzę, jakby układał myśli. - I masz rację, fajnie mieć tutaj kogoś bliskiego. Erasmus jest super, ale koniec dnia zawsze zastaje cię samemu w czterech ścianach. Człowiek niby młody, niby z planami i wolnością, a jednak tęskni za czymś swoim. No i... ona jakoś pasuje do tego, cholera. - Dodał z lekkim, nieco rozbrojonym śmiechem, jakby sam nie wierzył, że to mówi.
Nigdy nie był przesadnie wylewny i raczej prywatne sprawy i związki trzymał... cóż, w prywatności. Było to głównie determinowane kulturą i wychowaniem, ale odkąd wyjechał z kraju i zobaczył na własne oczy to, o czym słuchał od lat od Cema i Mavi, co oglądał w zachodnich produkcjach, poczuł się aż bardziej wolny.
- A powiedzieć przez telefon? No błagam, Ayers. Wyobrażasz sobie? Miałbym ci wysłać SMS-a: „Hej stary, nie uwierzysz, mam dziewczynę”? To brzmi trochę... chyba aż żałośnie smutno. Jak już o tym gadać, to przy dobrym obiedzie, a nie przy zacinającym się połączeniu internetu. - Jego ton był lekko żartobliwy, ale w oczach mignęło coś szczerego, potrzeba podzielenia się tym ważnym momentem właśnie z nim. - Dzięki, naprawdę. I luz, meczy ci nie odpuszczę. - Z pewnością w tonie, wytknął przyjaciela palcem. - Ale może faktycznie czasem będę musiał powiedzieć, że jestem zajęty. Choć pewnie skończy się tak, że obydwoje będziemy oglądać. Ona też lubi sport. Tak przynajmniej twierdzi... Z resztą, będziesz miał okazję ją poznać. - Skoro była okazja, to oczywiście, że chciał przedstawić swoją dziewczynę najlepszemu przyjacielowi. Ważne dla niego było, żeby dwie najważniejsze osoby się poznały. Następna okazja mogłaby nastąpić... sam nawet nie był pewien kiedy, pewnie jak Amelie przyleciałaby do Turcji.
Zamilkł na moment, spoglądając w okno.
- A ty? - Spytał po chwili. - Co takiego ukrywasz, Ayers? Bo ci się oczy świecą jakbyś dostał Oscara, a nie dopiero wysiadł z samolotu. - Przez telefon i kamerkę dużo trudniej było wydedukować, że Cem ma jakąś rewelację. Ale kiedy miał go przed sobą, stawało się to jaśniejsze. Znał przyjaciela na tyle, żeby czasem potrafić wyłapać subtelne sygnały sugerujące zbliżające się newsy.
Cem Ayers

-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
- To bardzo dobrze, że znalazłeś kogoś bliskiego. Jakby nie patrzeć, wsparcie i zrozumienie jest bardzo ważne i wręcz pożądane, gdy jest się daleko od domu i tego, co się zna. Niby już tu trochę siedzisz i przywykłeś, ale to wciąż obce miejsce – zauważył. – Nie jesteś już sam i to jest dobre – oby też trwało jak najdłużej.
- Życzę wam jak najlepiej, naprawdę – odparł spokojnie, z uśmiechem i przede wszystkim – szczerze.
- Ja to pewnie nigdy sobie nie znajdę panny, nawet na krótki czas. Albo są interesowne, albo zajęte, ciężko trafić na naprawdę fajną dziewczynę – Turczynki były piękne, ale nie chciał być z kimś, kto się nim interesuje z powodu pokazywania się na ekranie kina czy telewizora.
- Może szukam w złym kraju – dodał jeszcze. Przecież to nie tak, że zostanie w Turcji na stałe. Wróci jeszcze do Kanady, ale kiedy? Dobre pytanie. Póki co chciał zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja i co się wydarzy. Może kariera rozwinie się nieźle i nie będzie czasu na powrót?
- W sumie to dobrze, że masz takie podejście do sprawy – może on też miał coś, czym musiał się podzielić siedząc z kumplem jak za „dawanych” czasów?
- No ja myślę, że nie odpuścisz. To już nasz zwyczaj – zaśmiał się. – Poza tym masz najlepsze komentarze – nie zgrywał się, z Emirem to było zabawniejsze. Trzymały się ich żarty, więc mogli się pośmiać i ponarzekać razem.
- Cieszę się, że będę mógł ją poznać i delikatnie podpytam o taryfę ulgową dla ciebie, gdyby trafił się jakiś arcyważny mecz czy coś. Powinna to zrozumieć skoro lubi sport – taką miał przynajmniej nadzieję. – A jeśli trochę powiedziała to na wyrost, to ją może zarazimy naszym entuzjastycznym kibicowaniem i komentarzami wobec przeciwników czy sędziów – no co, bywało różnie i padały dość ciekawe zdania tu czy tam.
Zapytany o to, co ukrywa, a nie o to „czy coś” ukrywa sprawiło, że zaczął się uśmiechać. No cóż, on też miał bombę i to nie na telefon, zdecydowanie nie.
- Mogłem przylecieć akurat teraz, bo… - chwila ciszy. – Przygotowuję się do nowej roli. Stąd trochę zmieniam wizerunek – powiedział pogodnym tonem. Naprawdę był podekscytowany.
- Będzie to serial dla TRT 1, więc trochę czasu nad tym popracuję, bo oni nie ściągają produkcji zbyt szybko – no właśnie, ale najlepsze zostawił na koniec:
- Nie wiem jak do tego doszło, z jakiej racji mnie wzięli, bo najlepsze w tym wszystkim jest to, że zagram główną rolę – i to jego bomba.
- Naprawdę nie wiem, co ich przekonało, ale wiem, że docenili dobrą formę fizyczną, wiem, że będzie tam sporo biegania – no i pewnie po prostu pasował wizualnie do bohatera. – Dziewczyna grająca główną rolę żeńską jest bardzo sympatyczna, no i śliczna. Będzie się chyba ciekawie pracować – taką miał nadzieję. Nigdy nie narzekał jakoś bardzo, ale wiadomo, dobra i zgrana obsada dużo daje.
- I to właśnie trzymałem dla ciebie. Wiem już od pewnego czasu, ale chciałem o tym powiedzieć kiedy wszystko już będzie ustalone i pewne. No i wiesz, siedząc gdzieś z tobą jak za dobrych czasów – uśmiechnął się.
Emir Saylan
-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
- Żartujesz?... - Zadał to retoryczne pytanie powoli, ale tym charakterystycznym tonem, w którym brzmiała autentyczna duma i zaskoczenie. - Główna rola? W TRT 1? Cem, przecież to jest... to jest ogromne wyróżnienie! - Uśmiechnął się szczerze szczęśliwy z sukcesu Ayersa i pokręcił głową, jakby nie wiedział, gdzie i jak ukierunkować tę nagłą falę radości. - Lan, ja cię znam od lat. Widziałem, jak zapierdzielałeś nawet wtedy, kiedy nie byłeś pewien, czy dasz radę osiągnąć sukces. A teraz? Teraz to widać. To nie przypadek, że cię wzięli. Pracowałeś sobie na to wszystko od dawna. - Wyciągnął rękę ponad blatem stołu i poklepał przyjaciela po ramieniu, zawierając w tym geście wsparcie, dumę, radość i wdzięczność za to, że mieli tę braterską obecność w ważnych dla siebie chwilach.
Rozejrzał się za obsługą, czy może w pobliżu przechadzał się kelner.
- Stary, ja jestem z ciebie tak dumny, że aż mi się chce zamówić coś mocniejszego, żeby uczcić tę nowinę. - Rzucił mu spojrzenie pełne satysfakcji i zadowolenia, że wyraźnie każdemu z nich w końcu się układa coraz lepiej. Jak udało mu się subtelnie zwrócić na siebie uwagę obsługi, zamówił im po szklance szkockiej whisky i ponownie w pełni poświęcił uwagę Cemowi.
- Może i trafiasz na nieodpowiednie dziewczyny, ale to nie znaczy, że nie ma gdzieś kogoś, kto będzie cię widział takiego, jakim jesteś naprawdę. Nie aktora, czy faceta z ekranu. Tylko prawdziwego Cema. - Ton wciąż przeszywany radosnymi nutami, teraz odrobinę złagodniał. - I wiesz... z tym „szukaniem w złym kraju”… - Zaśmiał się cicho, z wyrazem sympatii, nie jakiegoś uniżania jego perspektywie. - Może problem nie w kraju, tylko w tym, że ty zawsze patrzysz sercem, a serce ma tendencję do komplikowania spraw. Po prostu jeszcze nie trafiłeś na właściwą osobę. - Wzruszył lekko jednym ramieniem, starając się podnieść go na duchu, bo... cóż, poniekąd mówił z własnego doświadczenia, bo naprawdę bardzo polubił Amelie, przywiązał się do niej, wiele ich łączyło i miał nadzieje na to, że ich relacja nie zakończy się wraz z końcem roku.
Postawiono przed nimi szklanki z bursztynowym alkoholem. Emir przysunął swoją bliżej, uniósł ją i stuknął lekko o tę drugą, należącą do Cema.
- A teraz, skoro zrzuciłeś tę bombę… to mogę oficjalnie stwierdzić, że to najlepszy moment, żeby zrobić małe świętowanie. I mówię to absolutnie szczerze: zasłużyłeś na to, jak mało kto. - Uśmiechnął się szeroko i oparł się wygodnie. - Opowiadaj. Jaką masz rolę? Kto reżyseruje? Kiedy zaczynacie zdjęcia? Chcę wiedzieć absolutnie wszystko, zanim wrócisz do Stambułu i będziesz miał mniej czasu na rozmowy. - Chciał usłyszeć każdy detal. Mieli czas, wieczór był jeszcze młody.
Cem Ayers
