
Chłopak nigdy nie narzekał tak bardzo na swoje dzieciństwo. Spędzał z rodziną każdą wolną chwilę, ojciec zabierał go na ryby czy grzyby w sezonie, a on jako mały szczyl złapał tego bakcyla. Uwielbiał spacery po lesie czy godziny spędzone nad brzegiem wody, gdy czekał aż jakieś zbłąkane zwierzątko skusi się na haczyk. Nawet nie czuł obrzydzenia do wyprawiania ryb. Wydawało mu się to czymś zupełnie naturalnym. Ale grzybów nienawidził czyścić.
Edukacja przebiegła bez większych fajerwerków. Nie należał do ścisłego grona prymusów, więc wyniki jakie osiągał na egzaminach można było uznać za całkiem przyzwoite. Gdzieś w okresie nastoletnim ojciec namówił go do trenowania boksu i jakoś ten sport został z nim do końca życia. Gry zespołowe z góry odpadały, ponieważ Rufus nie lubił współpracować z ludźmi, których od razu spisywał na straty. (Można to określić jako szósty zmysł, który łatwo wyłapywał mu osoby niezasługujące na minimum jego uwagi.)
Planował pójść w ślady ojca i stać się drugim pokoleniem, które zdecydowało się na chwalebną pracę w policji. Czy było to jego marzeniem? Nie, po prostu uważał, że tak powinien zrobić, więc co miał się martwić czy wymyślać coś bardziej skomplikowanego.
Studia kryminalistyczne, aplikacja do policji, skończenie akademii i… Zdążył mrugnąć, a minęło mu ponad dziesięć lat w zawodzie, kto by się tego po nim spodziewał.
Rufus uważał się za prostego człowieka; Tak został wychowany w duchu zwyczajności i życia, które nie miało go w żaden sposób zaskoczyć. Gdzieś w pogoni za karierą udało mu się poznać kobietę. Prosty plan, zaręczyny, ślub, dzieci i tak do starości. Nie potrzebował większego uniesienia, chciał znaleźć kogoś, kto zapewni mu minimum komfortu. Szkoda tylko, że jego wybranka okazała się zdradziecką szmatą. Barma nigdy nie patyczkował się z ludźmi, którzy nadepnęli mu na odcisk. Po prostu odpłacił się jej pięknym za nadobne, skrzętnie planując to tak, że zostanie przez nią przyłapany w ich jeszcze wspólnym mieszkaniu. (Wszelkie szmaty zdążył jej zapakować i wystawić za drzwi przed tym.)
Po upływu tylu lat nie zmieniło się u niego za wiele. Nadal należał do najgorszego gatunku służbistów, którzy dostawali epilepsji na widok niepoprawnie napisanych raportów. W jego życiu uczuciowym panowała skrajna susza, ale do szczęścia wystarczyła mu ciepła posadka w pracy, towarzystwo pieska w domu i małe rzeczy, które naprawdę kochał.
~ Może nie wygląda, ale w ramach odstresowania lubi sobie pyknąć od czasu do czasu w CSka.
~ Chodzenie na grzyby i jeżdżenie na ryby traktuje, jak najwyższą świętość i nie cierpi, gdy ktoś mu psuje ten specjalny czas.
~ Boks traktuje jak przyjemną aktywność fizyczną, stara się regularnie bywać na treningach, ale nawet pół-profesjonalne walki nie obchodzą go w żadnym stopniu.
~ Stara się biegać, ale wychodzi to różnie, ale twierdzi, że robi to regularnie.
~ Dbanie o włosy to koszmar, ale ścięcie ich to jeszcze większa zbrodnia (Bo mama będzie krzyczeć…)
~ W wolnych chwilach lubi krzyżówki, sudoku i inne dziaderskie rozrywki.
~ Lubi filmy i seriale katastroficzne.
~ Fan czarnego humoru.
~ Potrafi grać na akordeonie.
