30 y/o
For good luck!
190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Barowy gwar cichł z każdą chwilą, w jakiej oddawali się tej przyjemności płynącej z tańca i rozmowy. Ich dłonie przemierzały nieodkryte wcześniej horyzonty, starając się pozostawić po sobie delikatny, jakże przyjemny ślad w pamięci na dłużej. Był otwarty, w tym kontakcie porzuciwszy maskę nieśmiałości na rzecz konkretów, które pragnął przedstawić, nawet ze świadomością, że to związek bez przyszłości, że to wszystko jest wyłącznie marzeniem. Tak pragnął śnić na jawie i nie uciekać od niej, bo czuł się w tych chwilach na osobności z nią wybitnie dobrze. Bał się powiedzieć o sobie cokolwiek więcej, coś, co mogłoby naprowadzić June na trop. A wiedział, że kiedyś się zdradzi, dlaczego zatem w to brnął celowo ignorując rozsądek?
Przygryzł nerwowo policzek. Robił to zawsze, kiedy głęboko nad czymś rozmyślał, ten nawyk z dzieciństwa pozostał wraz z nim do dorosłości i nigdy się go nie starał nawet oduczać.
Odpowiedziała mu pytaniem, którego był sobie winny, ale nie zbiło go to z rytmu, wciąż balansował świetnie na parkiecie, jak i próbował odnaleźć swą przewagę na zupełnie innym polu, znacznie bardziej nieprzewidywalnym i niebezpiecznym. W tej rozmowie, w cztery oczy, gdy byli tak blisko siebie złączeni w tańcu…
Przełknął ślinę i odruchowo popatrzył Harrison w oczy, jak się okazało na własną zgubę. Bo intensywność spojrzenia, ta sugestia kryjąca się w nim była nadto widoczna i momentalnie stracił kolejnych kilka sekund na otrząśnięcie się z amoku.
Mógł odpowiedzieć na tak wiele sposobów, ot dać jej do zrozumienia, że to jej mu brakowało w tym wszystkim najbardziej, ale nie chciał, aby miała nad nim, aż taką przewagę i pozostawał wciąż niepewny wobec tego, jakimi emocjami go obdarza. Wolał nie pomylić sympatii ze zwykłą koleżeńską życzliwością.
Czuł jednak, że gra na zwłokę i siebie okłamuje. To go drażniło, lecz strach przed rozczarowaniem był znacznie bardziej dobijający.
Chwili wytchnienia — odparł, niepewny czy to zabrzmi dobrze, ale kiedy jego słowa wyszły spomiędzy jego ust zdał sobie sprawę, że mogłaby je potraktować omylnie, wobec tego co miał na myśli. — Z tobą, bez ciekawskich, choć życzliwych par oczu — lubił spędzać czas z June, w jej towarzystwie bardzo się relaksował i czuł niesamowity spokój, dlatego też przeciągał to, co nieuniknione z banalnego powodu – potrzeba akceptacji oraz posiadanie kogoś bliskiego, były w nim bardziej i trwalej zakorzenione. Tak jednak widział w niej kogoś jeszcze i nie rozumiał momentami tego, jak serce go zdradza, gdy ona tylko jest bliżej. Jak ciało napina się, a mięśnie zastygają gotowe do skoku. Jak cały wszechświat staje się maluteńki, kiedy tylko przebywają w jednym pomieszczeniu.
Dziękuje, że mnie tu dziś zaprosiłaś — szczerość płynęła w skromnych słowach. — Nie, dostosuje się do ciebie. Obiecałem, że cię odwiozę — przypomniał policjantce swoją obietnicę, którą zamierzał spełnić.
Nagle muzyka przybrała na rytmiczności, a wolna ballada przeszła do historii. Przyciągnął ją jeszcze bliżej, tak że teraz ich ciała tworzyły jeden obrys i objął czule, zamykając w szczelnym, iście niedźwiedzim uścisku. Nim muzyka zadudniła mocniej wybijając ich z rytmu, chciał poczuć raz jeszcze tę bliskość.
Chyba towarzystwo woli bardziej skoczne kawałki, masz ochotę się dotlenić? — zaproponował odsuwając się od niej ale wciąż trzymał kobietę za dłonie.

June Harrison
30 y/o
For good luck!
175 cm
śledcza Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
baby it’s cold outside
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

June patrzyła na to wszystko zupełnie inaczej. Widziała tylko dwoje przypadkowych ludzi, którzy lubili spędzać ze sobą czas i najwyraźniej wpadli sobie w oko - a na pewno to on spodobał się jej. Jedyną przeszkodą przed zrobieniem kolejnego kroku, jak się jej wydawało, był po prostu strach - przed odrzuceniem, przed tym, że coś się nie uda i przed tym, że mogli zepsuć naprawdę dobrą relację.
Nie miała pojęcia o innych przeciwnościach, o których doskonale wiedział Nick. Była policjantką i dla kogoś takiego jak on, powinna być naturalnym wrogiem. Kimś, komu będzie zatruwał życie, a w najlepszym wypadku będzie po prostu unikał. Jakakolwiek bliższa relacja z nią powinna być zakazana. On jednak zdawał się ignorować te wszystkie zasady. Zamiast się wycofać - zbliżał się do niej. Tylko po co, skoro wiedział, że nie ma to racji bytu? Czyżby ciągnęło go do niej tak mocno, że nie potrafił z tym już walczyć? Stała się jego słabością?
Musiał przecież wiedzieć, że im dalej będzie w to brnął, tym trudniej przyjdzie mu to kiedyś zakończyć. Musiał wiedzieć, że gdy cała prawda wyjdzie na jaw, to złamie serce June.
Może w ogóle go to nie obchodziło?
Przez te kilka minut trwania utworu, jej świat skurczył się do rozmiarów bańki, która otaczała tylko ich dwoje. Wszystko inne znowu jakby się rozmyło i nic poza Nicholasem nie miało dla niej w tamtym momencie znaczenia. Skupiona tak bardzo na nim, nie słyszała nawet muzyki, poruszała się już bardziej instynktownie, a nie zgodnie z rytmem. Na jego słowa, kąciki jej ust drgnęły lekko, tak jakby rzeczywiście liczyła na zupełnie inną odpowiedź. Falcone jednak bardzo szybko się zreflektował, co sprawiło, że znowu w jej oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
Nie odpowiedziała, ale czuła dokładnie to samo.
Muzyka zmieniła tempo, ale to jej w ogóle nie przeszkadzało. Nicholasowi najwyraźniej także, bo nadal, na szczęście, pozostawał blisko. Trzymał ją w ramionach jak coś delikatnego, nienachalnie i czule. Nigdy nie potrzebowała rycerza - kogoś, kto ją obroni i otoczy opieką, bo bez problemu umiała zadbać o siebie sama. W tamtej chwili jednak, przy nim, czuła się bezpiecznie i tak, jakby już nigdy o nic nie musiała się martwić. Polubiła to uczucie. Jego objęcia przynosiły spokój i nieme zapewnienie, że póki ma go przy sobie to nic jej nie grozi, że nie musi nad niczym czuwać. Przez chwilę nawet oparła głowę na jego ramieniu.
Chodźmy — odpowiedziała od razu na jego propozycję wraz ze skinieniem głowy na wypadek, gdyby nie usłyszał jej przez dudniące basy. To zdecydowanie nie jej klimat, więc z radością zeszła z parkietu. Trzymając nadal jedną dłoń blondyna, przecisnęła się przez tańczące towarzystwo, by w końcu dostać się do drzwi i wyjść na zewnątrz. Chłodne, nocne powietrze od razu ją uderzyło, przypominając jej o tym, że zostawiła kurtkę na sali, przy stoliku. Temperatura jednak jej nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie. June przymknęła oczy, opierając się o zimną ścianę budynku. Dopiero po chwili na niego spojrzała i uśmiechnęła się, zauważając, że już jej się przyglądał.
Przypadłeś im do gustu, wiesz? — wyznała szczerze. Widziała to po reakcjach grupy i po sposobie w jaki z nim rozmawiali. Niektórzy nawet posłali Harrison pełne uznania spojrzenia, gdy tylko sąsiad tego nie widział. Z cichym śmiechem, dodała — Chociaż wątpię, że oni zrobili tak dobre wrażenie na Tobie.


Nicholas Falcone
ave
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
30 y/o
For good luck!
190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Chłodne nocne powietrze uderzyło z oczekiwanym, wręcz wyczekiwanym impetem w rozgrzane od tańca i emocji ciało. Czuł jak paruje, dosłownie, a każda chwila na zewnątrz przybliża go do stanu sprzed wejścia na parkiet, czy nawet do tego budynku. Skierował twarz, ku nocnemu niebu oczekując, że zobaczy coś więcej, niż tylko czarną plamę. Niestety przeliczył się, bo nawet ten widok był splamiony błyskami świateł samolotu lecącego nad ich głowami, a także finezyjnymi światłami rozproszonymi nad dachami budynków i wieżowców wyglądało to tak, jakby miasto nigdy nie spało i w rzeczywistości poniekąd tak było.
Ruch i życie, nawet jeśli zamierało w godzinach wczesnoporanny, tak nigdy nie umierało całkowicie, zawsze ktoś był, ktoś błąkał się po ulicach Toronto. W takich momentach pragnął znajdować się gdzieś daleko od tego miejsca, które nieustannie kojarzyło mu się z przeszłością, a ta z kolei napiętnowała go w sposób, jaki uniemożliwiał prowadzenie normalnego życia.
Chciał powiedzieć June, że lubi ją, bardziej niż powinien. Chciał zadeklarować brunetce, że wolałby spędzić tę noc tylko z nią, bez towarzystwa, jakie im dziś przeszkadzało lekko, chciałby… tak wiele, a tak niewiele, mógł zdziałać. Świadomie i nieświadomy, tego, jak ona na niego działała. Rozsądek ostrzegał przed katastrofą, ale serce mówiło, aby być szczery wobec własnych emocji. Czy był aż takim egoistą, że jej pragnął?
To dobrze, ale jeśli mam być szczery, to wolę przypaść tobie do gustu — odpowiada z lekka zadziornym uśmiechem, tak jakby serce i rozum prowadziły swą batalię, gdzieś z boku, a on pozostawał głuchy na głos rozsądku. Brakowało mu tego; pragnął zrozumienia, akceptacji, chęci na próbę wyjaśnienia swojego stanowiska, jakie miał narzucone od życia, które wiódł. Ilekroć, gdy spotykał się z kobietami, zawsze pozostawiał sobie tę możliwość odwrotu, te drzwi awaryjne, jakby umiejętność zaufania, komukolwiek w pełni pozostawała dla niego czymś obcym. A może to jego rozsądek, ten sam, który ostrzega go, teraz wcześniej go pilnował, by nie popełnił głupoty przy nieodpowiedniej partnerce? Kto wie, może June też była nieodpowiednia, ba! Z całą pewnością tak właśnie było wystarczyło wiedzieć, kim była i co robiła… a jednak nie potrafił się od niej odciąć.
Skupiałem się cały wieczór tylko na tobie, więc muszą mi wybaczyć — nachylił się nad kobietą, niebezpiecznie blisko. W kłębowisku myśli próbował złożyć coś sensownego, cokolwiek co mogłoby uświadomić June, o tym, że chciał z nią spróbować czegoś więcej, niż tylko przyjaźni.
To bardzo samolubne z mojej strony, że cię tak porwałem i trzymam tylko dla siebie? — zapytał sam siebie, ale jego spojrzenie skupiło się na twarzy Harrison. Kąciki ust leciutko drgały, jakby w zapowiedzi rychłego uśmiechu, lecz nic takiego nie nastąpiło, wręcz przeciwnie. Jego dłoń nagle spoczęła na jej ramieniu i skrupulatnie sunęła po barku, aż do karku, gdzie długie palce wplątały się we włosy i przyciągnął ją ku sobie, zdecydowanie zbyt blisko.
To był jej moment na odpowiedź; wyczekiwał tego sygnału, całym sobą, wręcz zastygając w bezruchu.



June Harrison
30 y/o
For good luck!
175 cm
śledcza Toronto Police Service HQ
Awatar użytkownika
baby it’s cold outside
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Miała mętlik w głowie - ciągle walczyły w niej ze sobą dwa sprzeczne głosy.
Jeden podpowiadał, że jeśli rzeczywiście tak mocno pragnęła czegoś, to powinna po prostu po to sięgnąć. Zero wymówek, zero „przeszkód”, które tak naprawdę sama sobie wymyślała, zupełnie niepotrzebnie. Zachęcał do działania, a jednocześnie ostrzegał, że jeśli June będzie zwlekała, to może stracić tę szansę na zawsze. Bo co jeśli Nick też tego chciał, a czekał jedynie na jakiś znak i zielone światło z jej strony?
Drugi głos natomiast wydawał się rozsądniejszy, spokojny. Przypominał jej o wszystkich obawach jakie miała względem podjęcia kolejnego, odważnego kroku w tej relacji. Mówił, że powinna cieszyć się tym, co w tamtym momencie miała, bo pragnienie czegoś więcej mogło okazać się dla nich zgubne.
Kochany, gdybyś nie przypadł mi do gustu, to nie przedstawiłabym cię swoim znajomym — przyznała szczerze, z tym samym zadziornym uśmiechem i uniosła brew, zastanawiając się, ale tylko przez chwilę, czy właściwie interpretowała jego słowa. Jeśli do tej pory miała wątpliwości co do tego czy był nią zainteresowany, teraz przestawała mieć jakiekolwiek. On również nie powinien ich mieć, w szczególności, że wiedział, że nie przyprowadziła tu nigdy nikogo innego.
Nie mają nic przeciwko, uwierz mi. Myślę, że chyba po cichu wręcz na to liczyli — odpowiedziała znów zgodnie z prawdą i cicho się zaśmiała, przypominając sobie wszystkie wymowne spojrzenia oraz komentarze sugerujące to jakoby pomiędzy nią a Falcone było coś więcej niż tylko zwykła znajomość.
Tak… to baaaaaardzo samolubne — powiedziała przeciągle, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dopiero gdy Nicholas się zbliżył, spoważniała nieco, ale nie odrywała wzroku od jego tęczówek — Ale ja też nie mam nic przeciwko temu — dodała pewnie i czując znów jego dotyk na ramieniu, zamknęła oczy z cichym pomrukiem. Automatycznie wyciągnęła dłonie przed siebie i złapała za materiał jego koszulki, chcąc przyciągnąć go nieco bliżej, ale wtedy on, dokładnie w tym samym momencie, zrobił to za nią, wplatając przy tym palce w jej włosy. W końcu znów na niego spojrzała. Trwali tak przez chwilę, niemal w bezruchu, twarz przy twarzy - jedynie jej dłonie pozwoliły sobie przemieścić się, przesuwając się po jego klatce piersiowej.
Czekał. Dawał jej czas na decyzję, pozostawiał wciąż możliwość wycofania się, ale Harrison nie miała już zamiaru się przed tym bronić. Chciała wreszcie pozwolić sobie na coś, czego tak długo sobie odmawiała, odtrącając równocześnie wszystkie ostrzegawcze myśli w swojej głowie — Pocałuj mnie.


Nicholas Falcone
ave
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
30 y/o
For good luck!
190 cm
mechanik samochodowy Morton Motors Inc.
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Uśmiechnął się kącikiem ust, nieco łobuzersko, a jego czujne oczy taksowały ją mocno, tak jakby ta miała powiedzieć mu ciut za dużo, niż powinna. Alkohol działał.
Nie powinien może zastawiać na June takich pułapek, lecz miał dość kluczenia i błądzenia na oślep, a jego „starania” oraz sygnały ginęły w odmętach długich rozmów wieczorną porą, dlatego postanowił zadziałać zdecydowanie, nawet jeżeli wiedział o konsekwencjach, jakoś liczył, iż uda mu się to przed nią ukrywać, a może z czasem zrozumie, jego związek z tą drugą stroną mocy, to nie tak, że świadomie ignorował ten problem, tylko nie potrafił tak jednoznacznie przekreślić June ze swojego życia, to było samolubne. Na całe szczęście, o ile można to tak określić, miał świadomość, jak bardzo źle robi.
Ale co miałby jej powiedzieć? Nie możemy się spotykać, wybacz – to brzmiało beznadziejnie, a znając ośli upór brunetki, to ta zaczęłaby węszyć, dlatego może lepiej… zagryzł wargę.
Jego plany… zamiary, to wszystko mogło ulec zmianie, przecież nie miał nawet pewności, czy ona go lubi tak bardzo jak on ją? Irytujące jak łatwo można polegnąć w pętli tych sprzecznych, wręcz irytujących myśli, jak łatwo zapomnieć, że niczego poza sympatią między nimi nie było, a tych kilka razy, kiedy poczuł coś więcej, mogło być zbiegiem okoliczności?
Kochany? — oczy mężczyzny złośliwie błysnęły, a uśmiech rozszedł się po twarzy lekko, tym samym kontrastując z przebiegłością, jaka czaiła się w spojrzeniu. — Niemniej jednak dobrze wiedzieć — ego, zostało nasycone, a potwierdzenia wobec jego założeń, coraz mocniej utwierdzały się we wniosku, który wysnuł przed spotkaniem.
Tańczyli na tafli tego skutego pierwszym mrozem jeziora; nieporadnie, uroczo, ale nie poddawali się, a ten flirt, który próbowali toczyć, mógł, zostać sfinalizowany za pociągnięciem jednego odważniejszego ruchu. Już samo przygotowanie kobiety na to, co zamierzał, było bardziej, niż bardzo akceptowalne w mimice twarzy i grze ciała, jakby wręcz oczekiwała, iż to w końcu nastąpi.
Milczał zdecydowanie – pragnął chłonąć ten obrazek. Był cierpliwy w swych krokach, nawet jeśli serce pragnęło wyrwać się z okowów tej wstrzemięźliwości, tak on pozostawał opanowany do samego końca. Nawet wówczas, gdy jego usta spełniły życzenie Harrison.
Ciepło; uderzające, miłe, odbierające dech – sprawiło, że przez ciało przeszedł dreszcz, a pobudzony organizm zadziałał, jak z automatu; bezwolnie przyciągając, a wpierw obejmując policjantkę w uścisku, tak jednak na tyle delikatnym, że mogła z niego się bez trudu wyswobodzić. Ich usta odnajdywały język porozumienia skupione na namiętnym wyznaniu, tego, co uśpione drzemało między nimi od pamiętnego wieczoru, gdy po raz pierwszy przekroczyli granicę pewnej anonimowości.
Odurzony zapachem i bliskością kobiety pragnął krzyczeć ze szczęścia, a jednak pozostawał ciągle w tej samej pozycji, jakby nie potrafił się oderwać od jej ust.
Czy aby na pewno twoi znajomi to mieli na myśli? Wolę to wiedzieć nim zrobię, coś odważniejszego i zaproszę cię na randkę — w jego oczach zuchwały błysk przerodził się w emocje trudną do zdefiniowania, a to jak na nią patrzył pozbawiało, jednak wszelkich wątpliwości, tak jednak wolał zapytać. Poniekąd przekomarzając się z Harrison, aby nie była zbyt pewna swego.


June Harrison
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mimmo's Place”