-
he, who is not bold enough to be stared at from across the abyss, is not bold enough to stare into it himself
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimoże być ona/ichtyp narracji3 osobaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Ten ostatni przerwało jej powiadomienia z prośbą, żeby to właśnie ona zwróciła uwagę jednemu z juniorów. Tylko dlaczego ona? Poza wyższym stołkiem i większym doświadczeniem raczej nie różniła się szczególnie od niego. Ot, była tylko młodszą dziewczyną, niższą; pewnie mógł ją nawet posądzić o to, że robi tylko staż, a nie faktycznie pracuje… Nie zakwestionowała. Z ostatnim wydechem wyjęła zatyczki z uszu i schowała je do etui; do ręki wzięła zdecydowanie zbyt elegancko wyglądający bidon jak na fakt, że w środku był redbull, już zresztą prawie wypity; odsunęła się od swojego biurka i podeszła do chłopaka, mocno powstrzymując się od tego, żeby po prostu nie wywrócić oczami. Pracowali razem. Zamienili kilka słów, niedużo. Najczęściej zwykłe “cześć”, bo Mei niekoniecznie lubiła tych relacji. Niekoniecznie jej na nich zależało, nie za bardzo w nie potrafiła.
— Eric — zaczęła tylko. Miała cichy ton, żeby nie zwracać na siebie większej uwagi. Czemu w ogóle ona została poproszona, żeby mu to przekazać? Położyła bidon na rogu jego biurka, jakby chciała zwrócić na siebie większą uwagę. — Nie piszesz zwrotów grzecznościowych w mailach z klientami — niby drobiazg, ale jednak kluczowy szczegół. Wpływający na wygląd firmy i jej odbiór przez tych, którzy mogliby być potencjalnymi partnerami w biznesie. Nawet jeżeli odpisywał na zwykłe tickety, czy inne zażalenia. Nie jej bajka. Ona to już chyba odruchowo korzystała z szablonowych wymogów. — Popracuj, proszę, nad tym, inaczej HR nam wszystkim głowę urwie, że nie szanujemy ludzi z zewnątrz.
Eric Stones
-
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Kolejny dzień w robocie. Eric zdążył się już przyzwyczaić do atmosfery panującej w dziale, a gdy jeden ze współpracowników zapodał muzykę relaksacyjną, miał ochotę włożyć słuchawki, by słuchać swojej muzyki, choć kilka kawałków uważał za całkiem spoko. Oczywiście a to ktoś rzucił żarcikiem, a to wywiązała się dyskusja o deadlinach, a potem kilka osób poszło po kawę - łącznie z Ericiem. Wybrał americano, które posłodził dwoma łyżeczkami i wrócił do swojego stanowiska, sprawdzając, czy nie wpadło mu nic na pocztę mailową. Ogólnie bardzo go też zastanawiało, czy ktoś będzie chętny do zamówienia lunchu z dowozem - bo on tego dnia nie zaopatrzył się w posiłek, który mógłby zjeść jako właśnie lunch. Oby ktoś chciał kebsa. Może zaraz zapytam na grupowym czacie... lecz nie zdążył nic napisać, ponieważ zauważył kogoś przy swoim biurku. Zastanawiały go te odwiedziny, lecz tym razem to nie on jako pierwszy otworzył usta.
- Mei. - powiedział imię dziewczyny bo myślał, że to ten moment, kiedy po prostu wypowiadają swoje imiona. Nie spodziewał się, że zaraz usłyszy pytanie, po którym o mało z krzesła nie spadnie - dosłownie.
- C.. co? Ale to nie jest możliwe. Pamiętam zawsze o zwrotach.... - zaczął, szybko wchodząc w wysłanego z tego dnia maila i aż musiał przetrzeć oczy. To jakiś....
- Żart... nie wiem jakim cudem ale byłem przekonany, że ich używam. - pospiesznie zaczął analizować jakim cudem tak wysyłał maile. Czy moje skupienie naprawdę było na aż tak chujowym poziomie... niestety, lecz każdy mail działał na jego niekorzyść. Westchnął głośno i przeczesał dłonią włosy.
- Będę na nie zwracał uwagę. - powiedział tak ze względu na dwie rzeczy: użycie przez Mei zwrotu grzecznościowego oraz H R. Co jak co, ale nie planował zmieniać w chwili obecnej pracy - zmienił już w tym roku jedną i to wystarczyło. Super, popełniając takie gafy, mogę pomarzyć o wszelkim awansie czy premii.... był zły. Ba! Był wściekły. Na siebie. Na tę sytuację. I niby dobrze, że Mei go uświadomiła bo faktycznie jakby zaczęli tracić klientów, to palce przy pytaniu kto zawinił, zaczęłyby wskazywać właśnie Erica - który swoją drogą aż sobie wyobraził taką scenę, a konkretniej jak zarząd zwołuje spotkanie dla wszystkich w jednej z sal konferencyjnych i CEO zaczyna przemowę, którą kończy tym, by jak się ludziom wydaje, przez kogo firma straciła najważniejszych klientów? i nagle las palców w stronę Stonesa. Przełknął głośno ślinę, gdy już wrócił do rzeczywistości.
- Jeszcze coś? - spytał, bo miał ogromną ochotę pójść po wodę. Zimną wodę. Chociaż może lepiej byłoby, gdyby poszedł do łazienki i oblał sobie zimną wodą twarz.
Mei Aretz