No przecież mógł do niej wpadać na smakołyki i przysmaki, oraz napoje gorące kiedy tylko chciał. Nie wzięłaby od niego złamanego grosza, w końcu to rodzina, a rodzina powinna trzymać się razem, nawet jeśli była patchworkowa.
-
A nie za późno na zakupy? - zapytała, z powątpiewaniem patrząc na zegar na ścianie.
Rzeczywiście było dość późno. Na upartego jeszcze mogli zdążyć do jakiegoś iStore'u, ale może nie było sensu. Trzeba było się rozejrzeć, przemyśleć, a nie na łapu capu brać Maca, bo jest w kolorze różowego złota, czy tam wytartej miedzi. Z drugiej strony Jamie potrzebowała lapka tylko do pracy, czasem przeglądania internetu dla inspiracji. Jak chciała coś obejrzeć, to robiła to na telewizorze, więc pewnie do codziennej pracy pasowałby jej każdy laptop, jakiego by nie wybrała. Nie mniej pomoc specjalisty byłaby rzeczywiście nieoceniona.
-
Nie wiem czy nie lepiej zamówić coś przez internet, jak chcesz to możesz mi pomóc w riserczu. - no dobra, była trochę wygodna, ale też nie przesadzajmy.
W dzisiejszym świecie, w którym mogło się oddać prawie wszystko, co zamówiło się przez internet, można było ryzykować takimi transakcjami. Zawsze to mniej czasu poświęconego na poszukiwania, stania w kolejkach, negocjowania z gościem, który koniecznie chce Ci wcisnąć dodatkowe ubezpieczenie, od zalania... Och... No w sumie to by się jej przydało. Może powinna była jednak takie wykupić...
-
No to bardzo uszczęśliwiłeś starszą kuzynkę! I już się nie przymawiaj! Zamówię nam pizzę, jeśli chcesz, albo chińskie? - zaproponowała, podnosząc się ze swojego miejsca, żeby odszukać swój telefon komórkowy.
Biedna Jamie właściwie żyła na zamawianym żarciu. Po godzinach spędzonych w kuchni cukierni, od samego rana, przy tworzeniu małych arcydzieł sztuki cukierniczej, ostatnią rzeczą, jaką chciałaby robić, to gotowanie. Z resztą dla niej samej. Daj spokój! A szkoda, bo ilekroć szykowała coś dla rodziny, albo na małą imprezkę, to było to oszałamiająco dobre. Taki skarb powinien mieć męża i zajmować się domem, a nie tyrać jak głupi po szesnaście godzin dziennie.
Spojrzała na Erica podejrzliwie, kiedy zaczął wypytywać o ciasta na święta.
-
W sensie, czy można u mnie zamówić całą blachę? - zapytała ciekawie. -
A co kombinujesz i czego potrzebujesz? Bo jakieś tam ciasteczka w klimacie świąt już mam. Jak chcesz to idź na dół i sobie coś wybierz z lodówki. Jeszcze trochę rzeczy zostało z dzisiejszego dnia.
Jeśli nie ma białych wąsów nad ustami, to znaczy, że czekolada nie była dość dobra! Więc umówmy się, na pewno miał ślady po tym płynnym smakołyku. Jamie uśmiechnęła się do Erica, widząc to przyozdobienie i palcem potarła się pod nosem, dając mu znać, że powinien się wytrzeć.
Eric Stones