-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
#4
Tego dnia Eric zaplanował, że zajedzie do galerii handlowej, ponieważ planował kupić kąpielówki i skarpety Przy okazji pewnie skoczę coś zjeść, bo robię się coraz bardziej głodny. pomyślał, zaczynając rozważać różne opcje gastronomiczne - specjalnie sięgnął po apkę Maka, KFC, North Fisha i Burger Kinga, aby sprawdzić, czy nie ma jakichś spoko kuponów. A może zjadłbym pizzę, hmm.... zaraz jednak przestał myśleć o jedzeniu, ponieważ usłyszał, jak jego własny brzuch wydaje charakterystyczny dźwięk. Odłożył więc telefon i wrócił do pracy.
Gdy skończył, standardowo, schował laptopa do torby i opuścił biuro. Zaraz zajął miejsce przed kierownicą i wyruszył z parkingu. Oczywiście jadąc, zorganizował sobie karaoke, ponieważ włączył swoją ulubioną playlistę ze Spotify'a. Zaskoczyło go, że praktycznie każde światła, jakie miał, świeciły na czerwono, co powodowało, iż musiał całkowicie zatrzymywać auto Uwielbiam taką płynną jazdę... westchnął, stukając palcami o kierownicę i uważnie obserwując sygnalizację świetlną. Kiedy kolejne światła nagle zmieniły kolor na czerwone, rzucił siarczystym przekleństwem.
- Czy ktoś rzucił jakiś urok, czy co... - powiedział do samego siebie, a gdy dotarł na parking centrum handlowego, poczuł pewnego rodzaju ulgę, bo owszem, zatrzymał auto, lecz tym razem je opuścił na pewien czas, a nie będzie musiał po chwili ruszać ponownie.
Zakup skarpet poszedł mu całkiem sprawnie, bo wystarczył pierwszy lepszy sklep z ciuchami - bo skarpety zawsze były wewnątrz ich. Chociaż, osobiście wolał te z drugiego sklepu i to właśnie z niego je zakupił.
Idąc do sklepu, gdzie mógł dorwać kąpielówki, zauważył kogoś, kogo poznał całkiem niedawno.
- Mia? - w sumie powiedział to bardziej to siebie, gdyż chciał mieć pewność, że nie pomylił dziewczyny z kimś innym.
Zauważył, że stała obok automatu.
- Kupujesz colę? - zapytał, całkowicie strzelając wybór dziewczyny Chyba, że chciała jakąś przekąskę. [/i] bo takie również były wewnątrz automatu.
Mia Smith
Tego dnia Eric zaplanował, że zajedzie do galerii handlowej, ponieważ planował kupić kąpielówki i skarpety Przy okazji pewnie skoczę coś zjeść, bo robię się coraz bardziej głodny. pomyślał, zaczynając rozważać różne opcje gastronomiczne - specjalnie sięgnął po apkę Maka, KFC, North Fisha i Burger Kinga, aby sprawdzić, czy nie ma jakichś spoko kuponów. A może zjadłbym pizzę, hmm.... zaraz jednak przestał myśleć o jedzeniu, ponieważ usłyszał, jak jego własny brzuch wydaje charakterystyczny dźwięk. Odłożył więc telefon i wrócił do pracy.
Gdy skończył, standardowo, schował laptopa do torby i opuścił biuro. Zaraz zajął miejsce przed kierownicą i wyruszył z parkingu. Oczywiście jadąc, zorganizował sobie karaoke, ponieważ włączył swoją ulubioną playlistę ze Spotify'a. Zaskoczyło go, że praktycznie każde światła, jakie miał, świeciły na czerwono, co powodowało, iż musiał całkowicie zatrzymywać auto Uwielbiam taką płynną jazdę... westchnął, stukając palcami o kierownicę i uważnie obserwując sygnalizację świetlną. Kiedy kolejne światła nagle zmieniły kolor na czerwone, rzucił siarczystym przekleństwem.
- Czy ktoś rzucił jakiś urok, czy co... - powiedział do samego siebie, a gdy dotarł na parking centrum handlowego, poczuł pewnego rodzaju ulgę, bo owszem, zatrzymał auto, lecz tym razem je opuścił na pewien czas, a nie będzie musiał po chwili ruszać ponownie.
Zakup skarpet poszedł mu całkiem sprawnie, bo wystarczył pierwszy lepszy sklep z ciuchami - bo skarpety zawsze były wewnątrz ich. Chociaż, osobiście wolał te z drugiego sklepu i to właśnie z niego je zakupił.
Idąc do sklepu, gdzie mógł dorwać kąpielówki, zauważył kogoś, kogo poznał całkiem niedawno.
- Mia? - w sumie powiedział to bardziej to siebie, gdyż chciał mieć pewność, że nie pomylił dziewczyny z kimś innym.
Zauważył, że stała obok automatu.
- Kupujesz colę? - zapytał, całkowicie strzelając wybór dziewczyny Chyba, że chciała jakąś przekąskę. [/i] bo takie również były wewnątrz automatu.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
Dobra, standardowe wejście do centrum handlowego. Wyjątkowo przygotowała sobie listękradzieży zakupów. Miała do ogarnięcia parę ubrań, może farbę do włosów, no i przede wszystkim jedzenie. O śpiworze też marzyła, ale nie miała zielonego pojęcia, jak go wynieść. Do dupy go przecież nie zmieści. Musiała to porządnie przemyśleć. Centra były o tyle słabe, że pełno było ochrony, kamer, a ona nie chciała się bardziej narażać niż było to konieczne.
Chociaż czuła, że dzisiaj będzie do tego zmuszona. Nie chciała spać u Laurentisa, skoro losowi ludzie wchodzą do jego mieszkania ot tak. Następnym razem ktoś mógłby ją okraść z towaru. Za to inna znajoma się nie zgodziła. Zamiast noclegu zaproponowała pracę, a Mia szybko ją wyśmiała. W końcu pracowała. Może nie odprowadzała podatków, ale pieniędzy trochę miała. Wolała zostawić je na czarną godzinę, a nie kupowanie nowej bluzy, której przecież i tak nie wypierze. Bezsensowne.
Życie bezdomnego było trudne.
W centrum handlowym przynajmniej znajdowała się klimatyzacja. Dzięki niej mogła, chociaż przez krótki moment, poczuć odrobinę świeżości. Oprócz zabieranie rzeczy, które nie były jej, znajdował się tez w tym centrum szczęśliwy automat. Nigdy nie zrzucał jedzenia, a kiedy Smith go kopała, wszystko było jej. Zaszła do niego i zaczęła się rozglądać za poluzowanymi rzeczami. Wtedy usłyszała znajomy głos.
— Dziad? — odwróciła się lekko zaskoczona. Normalni ludzie nie zaczepiali jej. Włosy miała nieułożone, ubrania lekko brudne — co ty tutaj robisz? — samej sobie powinna zadać to pytanie — a no tak, pewnie coś sobie kupiłeś — odpowiedziała sama sobie, patrząc na torbę z zakupami — miałam ochotę na chipsy, te tutaj — faktycznie miała na nie ochotę, jeszcze nie zaczęła kłamać — ale drobnych nie mogę znaleźć — a tutaj już skłamała, a do tego szeroko się uśmiechała w stronę Erica.
Nigdy nie powie mu prawdy.
Dobra, standardowe wejście do centrum handlowego. Wyjątkowo przygotowała sobie listę
Chociaż czuła, że dzisiaj będzie do tego zmuszona. Nie chciała spać u Laurentisa, skoro losowi ludzie wchodzą do jego mieszkania ot tak. Następnym razem ktoś mógłby ją okraść z towaru. Za to inna znajoma się nie zgodziła. Zamiast noclegu zaproponowała pracę, a Mia szybko ją wyśmiała. W końcu pracowała. Może nie odprowadzała podatków, ale pieniędzy trochę miała. Wolała zostawić je na czarną godzinę, a nie kupowanie nowej bluzy, której przecież i tak nie wypierze. Bezsensowne.
Życie bezdomnego było trudne.
W centrum handlowym przynajmniej znajdowała się klimatyzacja. Dzięki niej mogła, chociaż przez krótki moment, poczuć odrobinę świeżości. Oprócz zabieranie rzeczy, które nie były jej, znajdował się tez w tym centrum szczęśliwy automat. Nigdy nie zrzucał jedzenia, a kiedy Smith go kopała, wszystko było jej. Zaszła do niego i zaczęła się rozglądać za poluzowanymi rzeczami. Wtedy usłyszała znajomy głos.
— Dziad? — odwróciła się lekko zaskoczona. Normalni ludzie nie zaczepiali jej. Włosy miała nieułożone, ubrania lekko brudne — co ty tutaj robisz? — samej sobie powinna zadać to pytanie — a no tak, pewnie coś sobie kupiłeś — odpowiedziała sama sobie, patrząc na torbę z zakupami — miałam ochotę na chipsy, te tutaj — faktycznie miała na nie ochotę, jeszcze nie zaczęła kłamać — ale drobnych nie mogę znaleźć — a tutaj już skłamała, a do tego szeroko się uśmiechała w stronę Erica.
Nigdy nie powie mu prawdy.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Zmrużył oczy, gdy ponownie został nazwany dziadem. Miał ochotę tylko posłać w odpowiedzi cyniczny uśmiech, a następnie po prostu odwrócić się i powrócić do poszukiwania kąpielówek, ale zamiast tego, odpowiedział dziewczynie milczeniem. Nie rozumiał, dlaczego go tak nazywa, ale sądził, iż nie pozna na to pytanie odpowiedzi albo usłyszy coś w stylu "bo tak".
- Za każdym razem będziesz mnie tak nazywać? - spytał, unosząc jedną brew.
Skinął głową, odpowiadając tym samym twierdząco na zadane pytanie dotyczące tego, co robił w centrum handlowym.
- Skarpety. - odparł, majtając torbą - jakby chciał tym sposobem udowodnić, iż faktycznie coś znajdowało się w środku. Ogólnie gdyby była dla niego miła, to by jej nawet pokazał (tj. wyjąłby je z torby), ale po pierwsze, nie zwróciła się do niego miło, a po drugie, chyba jeszcze za krótko się znali - choć przecież skarpety nie były niczym szczególnym.
- To niedobrze. - rzucił krótko, lecz nie od razu sięgnął po portfel. A więc jednak chciała przekąskę. Nie trafiłem z piciem. pomyślał, przyglądając się wnętrzu automatu, ponieważ sam zaczął rozważać zakup czegoś. Jednak zamiast coli, wybrał energetyka.
- Masz. Tylko nie wydaj na głupoty. - powiedział całkowicie poważnie, wręczając do ręki Mii potrzebną ilość monet (tak, wcześniej wziął je z portfela), dzięki czemu, będzie mogła kupić sobie chipsy. Oczywiście planował sobie wziąć jednego lub dwa, w ramach tego, że zostały zakupione za jego ciężko zarobiony pieniądz. Uważnie patrzył dziewczynie na ręce, jakby chciał mieć pewność, że faktycznie planowała kupić to, o czym wcześniej wspomniała. Był trochę niczym ochroniarz automatu.
Mia Smith
- Za każdym razem będziesz mnie tak nazywać? - spytał, unosząc jedną brew.
Skinął głową, odpowiadając tym samym twierdząco na zadane pytanie dotyczące tego, co robił w centrum handlowym.
- Skarpety. - odparł, majtając torbą - jakby chciał tym sposobem udowodnić, iż faktycznie coś znajdowało się w środku. Ogólnie gdyby była dla niego miła, to by jej nawet pokazał (tj. wyjąłby je z torby), ale po pierwsze, nie zwróciła się do niego miło, a po drugie, chyba jeszcze za krótko się znali - choć przecież skarpety nie były niczym szczególnym.
- To niedobrze. - rzucił krótko, lecz nie od razu sięgnął po portfel. A więc jednak chciała przekąskę. Nie trafiłem z piciem. pomyślał, przyglądając się wnętrzu automatu, ponieważ sam zaczął rozważać zakup czegoś. Jednak zamiast coli, wybrał energetyka.
- Masz. Tylko nie wydaj na głupoty. - powiedział całkowicie poważnie, wręczając do ręki Mii potrzebną ilość monet (tak, wcześniej wziął je z portfela), dzięki czemu, będzie mogła kupić sobie chipsy. Oczywiście planował sobie wziąć jednego lub dwa, w ramach tego, że zostały zakupione za jego ciężko zarobiony pieniądz. Uważnie patrzył dziewczynie na ręce, jakby chciał mieć pewność, że faktycznie planowała kupić to, o czym wcześniej wspomniała. Był trochę niczym ochroniarz automatu.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— Tak — odparła bez większego zawahania. Wszedł pod koniec seksu i za to dostał czerwoną kartkę — nawet nie wiem, jak się nazywasz — prychnęła Smith, kręcąc przy tym głową. Zachowywał się, jakby był lepszy wobec niej. Poza tym nie ufała mu, był dziwny. Nie potrafiła w żaden sposób rozpracować faceta. — poza tym nakryłeś mnie na rzeczach, na których nie powinieneś — więc mogła nie być dla niego miła. Nie przeprosił, nie zrobiło mu się głupio, a co śmieszniejsze palił jej towar i go nie pochwalił. Nienawidziła tego typu osób. Tylko nie powiedziałaby tego głośno. Zmierzyła go chłodno swoim wzrokiem.
— Machasz nimi, jakbyś w środku miał jakieś zabawki erotyczne — skwitowała krótko, mierząc go wzrokiem. Dla niej wyglądało to w ten sposób, że rzucił najbardziej potrzebną rzecz, by zamydlić jej oczy. Z nerwów naciągnęła swoją bluzę do dołu. Mogła nie wyglądać dziś najlepiej, ale dla niej nie miało to większego sensu. Wzięła głęboki oddech, próbując zmierzyć się z mężczyzną w odpowiedni spokój. Musiała w jakiś spokój się wyciszyć.
— Bywa — wzruszyła ramionami — czasami ludzie nie mają pieniędzy na to, czego chcą — a ona to praktycznie nie posiadała pieniędzy. Inaczej zamieszkałaby w jakiejś ruderze, byle nie spotkać jakiegoś bezdomnego. Zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła, że sięga po portfel. Tak się zachowują normalni ludzie? Była tym lekko zdziwiona. Zmarszczyła brwi.
— A ty niczego nie chcesz? — spytała, spoglądając raz na Erica, a zaraz z powrotem na monety. Nie wiedziała, w jaki sposób powinna to ugryźć — bądź pierwszy, najpierw ty coś sobie kup — rzuciła, próbując nie zostać przyłapaną. Wiedziała, jak to się skończy. Włoży pieniądze, a nic nie spadnie, póki go nie kopnie.
— Tak — odparła bez większego zawahania. Wszedł pod koniec seksu i za to dostał czerwoną kartkę — nawet nie wiem, jak się nazywasz — prychnęła Smith, kręcąc przy tym głową. Zachowywał się, jakby był lepszy wobec niej. Poza tym nie ufała mu, był dziwny. Nie potrafiła w żaden sposób rozpracować faceta. — poza tym nakryłeś mnie na rzeczach, na których nie powinieneś — więc mogła nie być dla niego miła. Nie przeprosił, nie zrobiło mu się głupio, a co śmieszniejsze palił jej towar i go nie pochwalił. Nienawidziła tego typu osób. Tylko nie powiedziałaby tego głośno. Zmierzyła go chłodno swoim wzrokiem.
— Machasz nimi, jakbyś w środku miał jakieś zabawki erotyczne — skwitowała krótko, mierząc go wzrokiem. Dla niej wyglądało to w ten sposób, że rzucił najbardziej potrzebną rzecz, by zamydlić jej oczy. Z nerwów naciągnęła swoją bluzę do dołu. Mogła nie wyglądać dziś najlepiej, ale dla niej nie miało to większego sensu. Wzięła głęboki oddech, próbując zmierzyć się z mężczyzną w odpowiedni spokój. Musiała w jakiś spokój się wyciszyć.
— Bywa — wzruszyła ramionami — czasami ludzie nie mają pieniędzy na to, czego chcą — a ona to praktycznie nie posiadała pieniędzy. Inaczej zamieszkałaby w jakiejś ruderze, byle nie spotkać jakiegoś bezdomnego. Zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła, że sięga po portfel. Tak się zachowują normalni ludzie? Była tym lekko zdziwiona. Zmarszczyła brwi.
— A ty niczego nie chcesz? — spytała, spoglądając raz na Erica, a zaraz z powrotem na monety. Nie wiedziała, w jaki sposób powinna to ugryźć — bądź pierwszy, najpierw ty coś sobie kup — rzuciła, próbując nie zostać przyłapaną. Wiedziała, jak to się skończy. Włoży pieniądze, a nic nie spadnie, póki go nie kopnie.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
... nie wie
jak
się
nazywam?! Czy to jakiś żart?
Nagle Eric parsknął krótkim śmiechem.
- Co? Jak to nie wiesz, jak się nazywam... to ładnie słuchałaś Laurentina, gdy nas sobie przedstawiał. - powiedział, przewracając oczami. A może udawała? Może specjalnie tak mówiła, by mnie wkurwić... tylko po co? pytał samego siebie, lecz przestał zaraz gdy usłyszał kolejne słowa dziewczyny.
- Już zostało powiedziane, że nie zrobiłem tego celowo. - odparł zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami, bo naprawdę tracił siły. Ciekawe ile razy jeszcze będę to musiał powtórzyć. Czy planował przeprosić ponownie? Otóż absolutnie nie, bo niby z jakiej racji? Miał z przyjacielem umówione spotkanie i nie Erica wina, że nie wiedział nic o gościach.
- Bo może mam, a może nie. - stwierdził, ponownie trzęsąc torbą. Był dorosły, mógł kupować co chciał - lecz tak naprawdę, aktualnie żadnych zabawek nie kupował; nie z taką intencją przybył do centrum handlowego. Jakby miał kupować coś do zabaw erotycznych to prędzej albo wybrałby po prostu sex shop, albo sklep internetowy.
- Nie wątpię. Wiem, że nie każdego na wszystko stać. - odparł zgodnie z prawdą.
Słysząc pytanie, Stones wydał z siebie głośne "HMM..."
- Myślę nad Red Bullem. Niby mógłbym skoczyć po kawę, ale jakoś mam ochotę na energetyka. - wyjaśnił. Był na tyle dobry, że nie żądał od Mii zwrotu monet, tylko sam sobie wyjął z portfela kolejne monety, które po wpisaniu dwóch liczb (przypisanych do energola) wrzucił do automatu. Można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk spadanej w głąb machiny monety.
- Czy to jakiś żart... najpierw czerwone światła a teraz to?! - zapytał, bo z automatu nic nie wyleciało. Eric zmrużył oczy i walnął w niego z całej siły.
- Co za zjebane cholerstwo! - krzyknął tak, że przechodząca matka z dzieckiem, posłała mu zabójcze spojrzenie, lecz Eric miał to gdzieś. Był zły.
- Myślisz, że jak wrzucisz to się naprawi? - bo chyba istniała taka szansa. Wszystko się przecież mogło zdarzyć...
Mia Smith
jak
się
nazywam?! Czy to jakiś żart?
Nagle Eric parsknął krótkim śmiechem.
- Co? Jak to nie wiesz, jak się nazywam... to ładnie słuchałaś Laurentina, gdy nas sobie przedstawiał. - powiedział, przewracając oczami. A może udawała? Może specjalnie tak mówiła, by mnie wkurwić... tylko po co? pytał samego siebie, lecz przestał zaraz gdy usłyszał kolejne słowa dziewczyny.
- Już zostało powiedziane, że nie zrobiłem tego celowo. - odparł zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami, bo naprawdę tracił siły. Ciekawe ile razy jeszcze będę to musiał powtórzyć. Czy planował przeprosić ponownie? Otóż absolutnie nie, bo niby z jakiej racji? Miał z przyjacielem umówione spotkanie i nie Erica wina, że nie wiedział nic o gościach.
- Bo może mam, a może nie. - stwierdził, ponownie trzęsąc torbą. Był dorosły, mógł kupować co chciał - lecz tak naprawdę, aktualnie żadnych zabawek nie kupował; nie z taką intencją przybył do centrum handlowego. Jakby miał kupować coś do zabaw erotycznych to prędzej albo wybrałby po prostu sex shop, albo sklep internetowy.
- Nie wątpię. Wiem, że nie każdego na wszystko stać. - odparł zgodnie z prawdą.
Słysząc pytanie, Stones wydał z siebie głośne "HMM..."
- Myślę nad Red Bullem. Niby mógłbym skoczyć po kawę, ale jakoś mam ochotę na energetyka. - wyjaśnił. Był na tyle dobry, że nie żądał od Mii zwrotu monet, tylko sam sobie wyjął z portfela kolejne monety, które po wpisaniu dwóch liczb (przypisanych do energola) wrzucił do automatu. Można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk spadanej w głąb machiny monety.
- Czy to jakiś żart... najpierw czerwone światła a teraz to?! - zapytał, bo z automatu nic nie wyleciało. Eric zmrużył oczy i walnął w niego z całej siły.
- Co za zjebane cholerstwo! - krzyknął tak, że przechodząca matka z dzieckiem, posłała mu zabójcze spojrzenie, lecz Eric miał to gdzieś. Był zły.
- Myślisz, że jak wrzucisz to się naprawi? - bo chyba istniała taka szansa. Wszystko się przecież mogło zdarzyć...
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— Przepraszam, byłam zajęta moim odpoczynkiem po stosunku — prychnęła Mia. Chociaż gdyby poznała jego imię, to skończyłoby się Dickon. Tylko z postosunkowym stresem facet będzie się jej kojarzył, nie było opcji na nic innego. Była tym faktem, nawet lekko podirytowana. Tylko czy będzie wypominała mu to przez całe życie? Zdecydowanie tak — i faktem, że widziałeś mnie z czyjąś spermą na plecach — spermą Laurentina, ale to i tak nie miało większego sensu. Była całościowo podirytowana i było to po niej widać. Tak samo brak jakiegokolwiek skrępowania u mężczyzny powodował u niej ból głowy. Żadnego wstydu po tej całej sytuacji. W niej została już tylko złość.
— Co nie zmienia faktu wstrząsu psychicznego, jaki przeżyłam — prychnęła Smith, dmuchając jednocześnie na swoje włosy. Była podirytowana całą sytuacją, w dalszym ciągu. Wzięła głęboki oddech. Teraz przynajmniej była ubrana. Wyglądała w porządku, nie powinna tego tak bardzo przeżywać. Problem jedynie tkwił w tym, że była już kompletnie bezsilna. W jaki sposób miała wzbudzać szacunek, skoro typ myślał, że nic się nie stało?
— Zachowujesz się jak dzieciuch — rzuciła, mierząc go wzrokiem, kiedy tak majtał siatką — zboczony dzieciuch — dodała chłodnym tonem, a jej usta ustawiły się we wąską linią. Typowy facet. Na Laurentina mogła przynajmniej liczyć, a tutaj? Pewnie mamusia dalej gotowała mu obiadki. Westchnęła cicho, masując sobie głowę. Potrzebowała momentu odświeżenia. Nie mogła cisnąć go w nieskończoność... chociaż dlaczego by nie?
— Gratulacje, masz podstawową wiedzę o świecie — aż mu zaklaskała, po tym krótkim stwierdzeniu unosząc delikatnie kąciki ust. Mądry mężczyzna na standardowym miejscu. Gdyby tylko przedstawiciele płci silnej, mieli w sobie za grosz taktu i zrozumienia. Chociaż dał jej pieniądze na chipsy, czyli śniadanie. Mógł nie być taki zły... Może w ten sposób wyglądały normalne relacje międzyludzkie?
— Mmmm, smaczna trucizna to jest to — mruknęła, słysząc o energetyku. Chociaż akurat ten napój pewnie miała w swojej krwi, uwielbiała je pić, ale w tym momencie ważne było jedzenie — ojej, nie spadł Ci — rzuciła totalnie zdziwionym głosem, jakby się tego nie spodziewała. Otworzyła delikatnie usta — no spróbujmy, czy się uda — mruknęła, podchodząc powoli do automatu. Doskonale wiedziała, co się stanie. Nic nie wypadnie. Wzięła głęboki oddech, wrzuciła monety, wcisnęła odpowiednie numerki... i nic!
— Ja pierdole, nawet człowiek się nie naje — mruknęła lekko poirytowana, wzdychając ciężko — czym ty się zajmujesz, dziadzie? — może był jakimś technikiem, który byłby wstanie shackować tę piekielną maszynę?
— Przepraszam, byłam zajęta moim odpoczynkiem po stosunku — prychnęła Mia. Chociaż gdyby poznała jego imię, to skończyłoby się Dickon. Tylko z postosunkowym stresem facet będzie się jej kojarzył, nie było opcji na nic innego. Była tym faktem, nawet lekko podirytowana. Tylko czy będzie wypominała mu to przez całe życie? Zdecydowanie tak — i faktem, że widziałeś mnie z czyjąś spermą na plecach — spermą Laurentina, ale to i tak nie miało większego sensu. Była całościowo podirytowana i było to po niej widać. Tak samo brak jakiegokolwiek skrępowania u mężczyzny powodował u niej ból głowy. Żadnego wstydu po tej całej sytuacji. W niej została już tylko złość.
— Co nie zmienia faktu wstrząsu psychicznego, jaki przeżyłam — prychnęła Smith, dmuchając jednocześnie na swoje włosy. Była podirytowana całą sytuacją, w dalszym ciągu. Wzięła głęboki oddech. Teraz przynajmniej była ubrana. Wyglądała w porządku, nie powinna tego tak bardzo przeżywać. Problem jedynie tkwił w tym, że była już kompletnie bezsilna. W jaki sposób miała wzbudzać szacunek, skoro typ myślał, że nic się nie stało?
— Zachowujesz się jak dzieciuch — rzuciła, mierząc go wzrokiem, kiedy tak majtał siatką — zboczony dzieciuch — dodała chłodnym tonem, a jej usta ustawiły się we wąską linią. Typowy facet. Na Laurentina mogła przynajmniej liczyć, a tutaj? Pewnie mamusia dalej gotowała mu obiadki. Westchnęła cicho, masując sobie głowę. Potrzebowała momentu odświeżenia. Nie mogła cisnąć go w nieskończoność... chociaż dlaczego by nie?
— Gratulacje, masz podstawową wiedzę o świecie — aż mu zaklaskała, po tym krótkim stwierdzeniu unosząc delikatnie kąciki ust. Mądry mężczyzna na standardowym miejscu. Gdyby tylko przedstawiciele płci silnej, mieli w sobie za grosz taktu i zrozumienia. Chociaż dał jej pieniądze na chipsy, czyli śniadanie. Mógł nie być taki zły... Może w ten sposób wyglądały normalne relacje międzyludzkie?
— Mmmm, smaczna trucizna to jest to — mruknęła, słysząc o energetyku. Chociaż akurat ten napój pewnie miała w swojej krwi, uwielbiała je pić, ale w tym momencie ważne było jedzenie — ojej, nie spadł Ci — rzuciła totalnie zdziwionym głosem, jakby się tego nie spodziewała. Otworzyła delikatnie usta — no spróbujmy, czy się uda — mruknęła, podchodząc powoli do automatu. Doskonale wiedziała, co się stanie. Nic nie wypadnie. Wzięła głęboki oddech, wrzuciła monety, wcisnęła odpowiednie numerki... i nic!
— Ja pierdole, nawet człowiek się nie naje — mruknęła lekko poirytowana, wzdychając ciężko — czym ty się zajmujesz, dziadzie? — może był jakimś technikiem, który byłby wstanie shackować tę piekielną maszynę?
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie skomentował przeprosin, bo zwyczajnie nie wiedział co ma na to odpowiedzieć. Cisnęło mu się na usta, że chyba uszy jej nie musiały odpoczywać, ale zostawił to dla siebie.
- Cóż... czasu nie cofnę. - stwierdził, wzruszając ramionami. Zobaczył ile zobaczył ale starał się tego nie roztrząsać na prawo i lewo, ba. Najchętniej gdyby mógł, to wymazałby to ze swej pamięci, ale niestety, mózgi nie posiadały żadnych specjalnych przycisków, umożliwiających kontrolowanie czy selekcję wspomnień.
- Przykro mi. Nic nie zrobię. - taka prawda. Nie był lekarzem, psychologiem ani nikim z podobnej branży, więc nie bardzo wiedział, jak mógłby pomóc. Zdaniem Stonesa, najlepszy byl czas, bo to on najczęściej pomagał. Czas leczył rany, pomagał zapomnieć... (gdyby Eric znał "jak zapomnieć" od jeden osiem L to by pewnie ją w tamtej chwili zanucił) więc tak samo podchodził do tej akcji. Uważał, że z czasem, to wspomnienie trafi do otchłani i będzie tylko wracało w najmniej oczekiwanych momentach. Tak było najczęściej. Albo powracały w snach takie cringowe momenty.
- Śmiesznie jak sama sobie dopowiadasz. - odparł. - Aktualnie to Ty jesteś zboczona, bo sama wpadłaś na pomysł z zabawkami, kiedy mówiłem, że skarpety kupiłem. - dodał jeszcze, odbijając piłeczkę.
- Dzięki. - rzucił krótko, posyłając dziewczynie lekki uśmiech, choć czuł, że te całe "gratulacje", były ironiczne i sarkastyczne. No ale przecież nikomu krzywdy nie robił podziękowaniem.
- Życie jest trucizną. - rzucił, bo jakby nie patrzeć, praktycznie wszędzie było coś trującego, łącznie z powietrzem, w którym było mnóstwo spalin, wzmacniacze smaku w produktach spożywczych, itp.
Westchnął głośno i przewrócił oczami. Przecież doskonale widziała, że nie spadło... Stones pokręcił głową.
- Trzymam kciuki. - powiedział i nie, nie żartował. Naprawdę miał nadzieję, że Mia będzie miała więcej szczęścia niż on. Przecież ja chcę tylko energola... aj, mogłem po prostu kupić go sobie w supermarkecie. i chyba koniec końców będzie musiał tak zrobić, bo po tym, jak dziewczyna wrzuciła monetę, automat nie powrócił do poprawnego działania.
- Jak chcesz, mogę Ci kupić coś w maku albo jakiejś innej restauracji. - oczywiście myślał tu, o kupieniu jakiegoś 2forU, choć za te wszystkie teksty, laska kompletnie nie zasługiwała na cokolwiek od niego.
- Pracuje w branży IT, gdzie przyjmuje zgłoszenia, naprawiam kompy, pilnuję kont. - wyjaśnił, zgodnie z prawdą. Nagle, na ekranie automatu zaczęły wyświetlać się jakieś cyfry. Oho, to pewnie kod błędu.
- W sumie.... mam pewien pomysł. - i zaraz potem, Eric wyciągnął wtyczkę z kontaktu, odczekał kilka sekund, a potem włączył ją z powrotem.
- Często metoda wyłącz i włącz przynosi efekty. Zobaczymy, jak będzie teraz. - Jeśli znowu wywali błąd, no to nie pozostanie nic innego, jak zadzwonić po serwis.
Mia Smith
- Cóż... czasu nie cofnę. - stwierdził, wzruszając ramionami. Zobaczył ile zobaczył ale starał się tego nie roztrząsać na prawo i lewo, ba. Najchętniej gdyby mógł, to wymazałby to ze swej pamięci, ale niestety, mózgi nie posiadały żadnych specjalnych przycisków, umożliwiających kontrolowanie czy selekcję wspomnień.
- Przykro mi. Nic nie zrobię. - taka prawda. Nie był lekarzem, psychologiem ani nikim z podobnej branży, więc nie bardzo wiedział, jak mógłby pomóc. Zdaniem Stonesa, najlepszy byl czas, bo to on najczęściej pomagał. Czas leczył rany, pomagał zapomnieć... (gdyby Eric znał "jak zapomnieć" od jeden osiem L to by pewnie ją w tamtej chwili zanucił) więc tak samo podchodził do tej akcji. Uważał, że z czasem, to wspomnienie trafi do otchłani i będzie tylko wracało w najmniej oczekiwanych momentach. Tak było najczęściej. Albo powracały w snach takie cringowe momenty.
- Śmiesznie jak sama sobie dopowiadasz. - odparł. - Aktualnie to Ty jesteś zboczona, bo sama wpadłaś na pomysł z zabawkami, kiedy mówiłem, że skarpety kupiłem. - dodał jeszcze, odbijając piłeczkę.
- Dzięki. - rzucił krótko, posyłając dziewczynie lekki uśmiech, choć czuł, że te całe "gratulacje", były ironiczne i sarkastyczne. No ale przecież nikomu krzywdy nie robił podziękowaniem.
- Życie jest trucizną. - rzucił, bo jakby nie patrzeć, praktycznie wszędzie było coś trującego, łącznie z powietrzem, w którym było mnóstwo spalin, wzmacniacze smaku w produktach spożywczych, itp.
Westchnął głośno i przewrócił oczami. Przecież doskonale widziała, że nie spadło... Stones pokręcił głową.
- Trzymam kciuki. - powiedział i nie, nie żartował. Naprawdę miał nadzieję, że Mia będzie miała więcej szczęścia niż on. Przecież ja chcę tylko energola... aj, mogłem po prostu kupić go sobie w supermarkecie. i chyba koniec końców będzie musiał tak zrobić, bo po tym, jak dziewczyna wrzuciła monetę, automat nie powrócił do poprawnego działania.
- Jak chcesz, mogę Ci kupić coś w maku albo jakiejś innej restauracji. - oczywiście myślał tu, o kupieniu jakiegoś 2forU, choć za te wszystkie teksty, laska kompletnie nie zasługiwała na cokolwiek od niego.
- Pracuje w branży IT, gdzie przyjmuje zgłoszenia, naprawiam kompy, pilnuję kont. - wyjaśnił, zgodnie z prawdą. Nagle, na ekranie automatu zaczęły wyświetlać się jakieś cyfry. Oho, to pewnie kod błędu.
- W sumie.... mam pewien pomysł. - i zaraz potem, Eric wyciągnął wtyczkę z kontaktu, odczekał kilka sekund, a potem włączył ją z powrotem.
- Często metoda wyłącz i włącz przynosi efekty. Zobaczymy, jak będzie teraz. - Jeśli znowu wywali błąd, no to nie pozostanie nic innego, jak zadzwonić po serwis.
Mia Smith
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— Moich wspomnień też nie. Ciekawe, jakbyś ty by się czuł, gdyby ktoś Ci tak wszedł zaraz po seksie, albo gdybym widziała twoje pośladki — rzuciła tonem prawdziwego Grincha Mia. Zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Naprawdę myślał, że dla niej to było nic? Od razu przypominała sobie pana Gomeza, który przesuwał granicę dobrego smaku. Czuła, jakby coś w jej głowie strzeliło. Jakiś niezmącony zamęt, którego nie była w stanie powstrzymać. Takie sytuacje powodowały powrót gorszych wspomnień. Z Laurentinem było inaczej, zgadzała się, miała go pod kontrolą, za to Eric był jedną, wielką niewiadomą, od której bardzo chciała uciec. — mógłbyś się, chociażby na mnie tak losowo nie napataczać — rzuciła, marszcząc przy tym brwi. Kończyło się to za każdym razem tak samo. Przychodził i zmieniał przebieg jej dnia. Smith bardzo mocno kontrolowała to, w jaki spędzała czas. U kogo mieszkała, kiedy potrzebowała coś ukraść, kiedy rozbijała namiot z innymi nieszczęśnikami.
Zmierzyła Erica wzrokiem. Wyglądał jak bananowe dziecko.
Nic nie wiedział.
Był jak John Snow.
— Machasz tym z taką atencją, tylko po to żebym tam nie zajrzała — westchnęła cicho. Poza tym po co się jej tłumaczył? Mógłby zwyczajnie nic nie powiedzieć. Wtedy zaczęłaby mu klaskać w wniebogłosy. Nie ze wszystkiego trzeba było się tłumaczyć. Czuła się, jakby spędzała czas z jakimś przedszkolakiem.
— Kolejny pan wszechwiedzący, a podobno szkołę już skończyłam — kłamstwo. Nie skończyła, miała wykształcenie podstawowe, ale do życia na ulicy nic więcej nie potrzebowała. Po niebie widziała, jaka będzie pogoda, a po twarzy człowieka potrafiła się na nim poznać — chyba za słabo trzymałeś —skwitowała krótko, obserwując automat. Typowe, wiedziała, co powinna zrobić. Tylko bała się reakcji mężczyzny — nie potrzebuję łaskawcy, po prostu miałam ochotę coś przekąsić — rzuciła krótko Smith. Nie znała go na tyle, by brać jakiekolwiek pożyczki. Miała w sobie odrobinę dumy, a chipsy... chipsy to nie pożyczka — nie mógłbyś naprawić tego gówna? — spytała, patrząc wprost mu w oczy, tylko takiego rozwiązania się nie spodziewała — wow, faktycznie potrzebne do tego wykształcenie wyższe. Tylko niezbyt podziałało, bo nic nie spadło — typowy chwyt każdego informatyka. Szkoda tylko, że nie zadziałał.
— Spróbujmy na jaskiniowca — westchnęła finalnie Mia i ukucnęła. Musiała dowiązać swoje granatowe glany. Mogła nienawidzić tych butów, ale były niesamowicie konieczne w życiu na ulicy. Jeden kop w kostkę i chłop leży. Raz, dwa i zamachnęła się nogą, trafiając prosto w automat. Wtedy zaczęły spadać przekąski - trzy energetyki, dwie puszki coli, batoniki oraz chipsy.
Automat 0 : 1 Mia.
— Moich wspomnień też nie. Ciekawe, jakbyś ty by się czuł, gdyby ktoś Ci tak wszedł zaraz po seksie, albo gdybym widziała twoje pośladki — rzuciła tonem prawdziwego Grincha Mia. Zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Naprawdę myślał, że dla niej to było nic? Od razu przypominała sobie pana Gomeza, który przesuwał granicę dobrego smaku. Czuła, jakby coś w jej głowie strzeliło. Jakiś niezmącony zamęt, którego nie była w stanie powstrzymać. Takie sytuacje powodowały powrót gorszych wspomnień. Z Laurentinem było inaczej, zgadzała się, miała go pod kontrolą, za to Eric był jedną, wielką niewiadomą, od której bardzo chciała uciec. — mógłbyś się, chociażby na mnie tak losowo nie napataczać — rzuciła, marszcząc przy tym brwi. Kończyło się to za każdym razem tak samo. Przychodził i zmieniał przebieg jej dnia. Smith bardzo mocno kontrolowała to, w jaki spędzała czas. U kogo mieszkała, kiedy potrzebowała coś ukraść, kiedy rozbijała namiot z innymi nieszczęśnikami.
Zmierzyła Erica wzrokiem. Wyglądał jak bananowe dziecko.
Nic nie wiedział.
— Machasz tym z taką atencją, tylko po to żebym tam nie zajrzała — westchnęła cicho. Poza tym po co się jej tłumaczył? Mógłby zwyczajnie nic nie powiedzieć. Wtedy zaczęłaby mu klaskać w wniebogłosy. Nie ze wszystkiego trzeba było się tłumaczyć. Czuła się, jakby spędzała czas z jakimś przedszkolakiem.
— Kolejny pan wszechwiedzący, a podobno szkołę już skończyłam — kłamstwo. Nie skończyła, miała wykształcenie podstawowe, ale do życia na ulicy nic więcej nie potrzebowała. Po niebie widziała, jaka będzie pogoda, a po twarzy człowieka potrafiła się na nim poznać — chyba za słabo trzymałeś —skwitowała krótko, obserwując automat. Typowe, wiedziała, co powinna zrobić. Tylko bała się reakcji mężczyzny — nie potrzebuję łaskawcy, po prostu miałam ochotę coś przekąsić — rzuciła krótko Smith. Nie znała go na tyle, by brać jakiekolwiek pożyczki. Miała w sobie odrobinę dumy, a chipsy... chipsy to nie pożyczka — nie mógłbyś naprawić tego gówna? — spytała, patrząc wprost mu w oczy, tylko takiego rozwiązania się nie spodziewała — wow, faktycznie potrzebne do tego wykształcenie wyższe. Tylko niezbyt podziałało, bo nic nie spadło — typowy chwyt każdego informatyka. Szkoda tylko, że nie zadziałał.
— Spróbujmy na jaskiniowca — westchnęła finalnie Mia i ukucnęła. Musiała dowiązać swoje granatowe glany. Mogła nienawidzić tych butów, ale były niesamowicie konieczne w życiu na ulicy. Jeden kop w kostkę i chłop leży. Raz, dwa i zamachnęła się nogą, trafiając prosto w automat. Wtedy zaczęły spadać przekąski - trzy energetyki, dwie puszki coli, batoniki oraz chipsy.
Automat 0 : 1 Mia.
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Zgadza się. - odparł, kiwając głową - oczywiście zgodził się co do tego, że nie wspomnień Mii też nie cofnie, ani nie wymaże. Nie był superbohaterem o takich zdolnościach i raczej nigdy nie będzie.
Przypadek - tak określiłby tamto zajście. Niechciany i całkowicie niefortunny przypadek, którego nie planował.
Gdyby dłużej znał dziewczynę, zacząłby żartować o tym, że miał całkiem niezłe pośladki, ale ostatecznie tylko zasłonił kurtynę milczenia i odpuścił ciągnięcie dyskusji na ten temat.
- Eee... co? - bo niezbyt rozumiał o co jej teraz chodziło. - To raczej Ty mnie nie śledź. - odpowiedział, przewracając oczami. Co to w ogóle miało znaczyć? Sama powiedziała 'losowo", więc że niby co? Że niby specjalnie na nią wpadłem? Pf... pomyślał, mrużąc oczy. Ona ewidentnie miała ze mną jakiś problem. szkoda tylko, że postanowiła od początku być do niego tak wrogo nastawioną.
- Aha... czyli już nawet torbą nie można w Twojej obecności pomachać, geez. - odparł, postanawiając, że następnym razem, jeśli będzie robił zakupy i ponownie przypadkiem wpadnie na Mię, odpuści wszelkie uzewnętrznianie się o tym, co zakupił. Chyba najlepiej, gdybym w ogóle się przy niej nie odzywał.
- Miło, że za takiego mnie uważasz. - powiedział, posyłając Mii ironiczny uśmiech, a zaraz ułożył usta w kreskę, bo czuł, że użyła sarkazmu.
- A co ma do tego ukończenie szkoły? - spytał, nie bardzo rozumiejąc, co miał piernik do wiatraka.
- Nie wiem, mam Ci gratulować tego sukcesu? - zaraz zadał kolejne pytanie - chodziło mu rzecz jasna o to, czy miał gratulować ukończenia szkoły. On też by się mógł tym pochwalić, ale nie widział w tym całkowicie sensu.
Westchnął słysząc kolejne słowa dziewczyny i zerknął na swoje dłonie, jakby je winił za to, że Mii po wrzuceniu monety także nic nie wypadło. Zaraz schował je za siebie i zaczął kminić, jak można by naprawić to cholerstwo.
- Nie ofiarowałem niczego z łaski ale rozumiem. Nie to nie. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Nie zamierzał błagać, ani kupować dziewczynie nic na siłę - nie po tym, jak się wobec niego zachowywała.
- Pewnie mógłbym. tylko nie wiem, czy by mnie ktoś zaraz nie pogonił za dłubanie przy maszynie. - stwierdził, patrząc na naklejkę, gdzie widniał numer do serwisu.
- No najwyraźniej padło coś poważniejszego, co nie naprawi zwykły reset. - odpowiedział, bo komputerom też nie zawsze zwykły reset pomagał. Wtedy najczęściej należało sprawdzić bebechy albo baterię/zasilacz. Inna sprawa, jeśli komp zepsuł się tak, że należało go jedynie wyrzucić.
Eric uniósł brew, nie znając takiej metody.
- Gratulacje. Automat wciąż nie działa ale chociaż coś spadło. A teraz... radziłbym się zacząć stąd oddalać, bo możliwe, że zaraz ruszą na nas ochroniarze, którzy dostali cynk od monitoringu... - powiedział, wskazując kamerę, znajdującą się po skosie od nich.
Milo Rivera
Przypadek - tak określiłby tamto zajście. Niechciany i całkowicie niefortunny przypadek, którego nie planował.
Gdyby dłużej znał dziewczynę, zacząłby żartować o tym, że miał całkiem niezłe pośladki, ale ostatecznie tylko zasłonił kurtynę milczenia i odpuścił ciągnięcie dyskusji na ten temat.
- Eee... co? - bo niezbyt rozumiał o co jej teraz chodziło. - To raczej Ty mnie nie śledź. - odpowiedział, przewracając oczami. Co to w ogóle miało znaczyć? Sama powiedziała 'losowo", więc że niby co? Że niby specjalnie na nią wpadłem? Pf... pomyślał, mrużąc oczy. Ona ewidentnie miała ze mną jakiś problem. szkoda tylko, że postanowiła od początku być do niego tak wrogo nastawioną.
- Aha... czyli już nawet torbą nie można w Twojej obecności pomachać, geez. - odparł, postanawiając, że następnym razem, jeśli będzie robił zakupy i ponownie przypadkiem wpadnie na Mię, odpuści wszelkie uzewnętrznianie się o tym, co zakupił. Chyba najlepiej, gdybym w ogóle się przy niej nie odzywał.
- Miło, że za takiego mnie uważasz. - powiedział, posyłając Mii ironiczny uśmiech, a zaraz ułożył usta w kreskę, bo czuł, że użyła sarkazmu.
- A co ma do tego ukończenie szkoły? - spytał, nie bardzo rozumiejąc, co miał piernik do wiatraka.
- Nie wiem, mam Ci gratulować tego sukcesu? - zaraz zadał kolejne pytanie - chodziło mu rzecz jasna o to, czy miał gratulować ukończenia szkoły. On też by się mógł tym pochwalić, ale nie widział w tym całkowicie sensu.
Westchnął słysząc kolejne słowa dziewczyny i zerknął na swoje dłonie, jakby je winił za to, że Mii po wrzuceniu monety także nic nie wypadło. Zaraz schował je za siebie i zaczął kminić, jak można by naprawić to cholerstwo.
- Nie ofiarowałem niczego z łaski ale rozumiem. Nie to nie. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Nie zamierzał błagać, ani kupować dziewczynie nic na siłę - nie po tym, jak się wobec niego zachowywała.
- Pewnie mógłbym. tylko nie wiem, czy by mnie ktoś zaraz nie pogonił za dłubanie przy maszynie. - stwierdził, patrząc na naklejkę, gdzie widniał numer do serwisu.
- No najwyraźniej padło coś poważniejszego, co nie naprawi zwykły reset. - odpowiedział, bo komputerom też nie zawsze zwykły reset pomagał. Wtedy najczęściej należało sprawdzić bebechy albo baterię/zasilacz. Inna sprawa, jeśli komp zepsuł się tak, że należało go jedynie wyrzucić.
Eric uniósł brew, nie znając takiej metody.
- Gratulacje. Automat wciąż nie działa ale chociaż coś spadło. A teraz... radziłbym się zacząć stąd oddalać, bo możliwe, że zaraz ruszą na nas ochroniarze, którzy dostali cynk od monitoringu... - powiedział, wskazując kamerę, znajdującą się po skosie od nich.
Milo Rivera
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones
— To ty wszedłeś do mieszkania Laurentina i to ty przyszedłeś do automatu — wypomniała mu, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. W każdym z tych miejsc była od samego początku, więc niemożliwością byłoby, żeby akurat ona go śledziła. Uniosła kącik ust do góry w geście wygranej — więc kto kogo śledzi? — spytała, zakładając rękę na rękę z dużą pewnością siebie. Zastanawiała się, co właściwie mężczyzna myślał. Może powinna zamiast dziadem nazywać go stalkerem? Wszystko było możliwe. Aż zaczęła się zastanawiać, czy pewnego, deszczowego wieczoru nie spotka go pod mostem.
— Nie w taki sposób — prychnęła, wywracając teatralnie wzrokiem — zachowujesz się jak nastolatek, który udaje, że nie lubił alkoholu — oczami wyobraźni widziała wzorowe dziecko, które chciało wnieść ukradkiem torbę z grzechoczącymi butelkami. Naprawdę przepiękny widok. Chyba pierwszy raz się przy nim uroczo roześmiała, jakby nie było to nic wielkiego. Niesamowicie rozbawił ją widok, który miała we własnej głowie.
Alkoholowy stalker ze swoim wibratorem.
— Że nie chcę się już uczyć, moja głowa zatrzymała etap przyswajania informacji — skwitowała krótko. Nienawidziła tej instytucji. Była jedną z wielu, doprowadzających ją do skraju rozpaczy — nie, bo nie ma w tym nic wybitnego — prychnęła. Niewielu mężczyzn było w stanie ją zaskoczyć, a jeszcze mniej szanowała. Edukacja nie była dla niej istotna, pieniądze też nie były tak znaczące. Ważniejsze dla niej było poczucie bezpieczeństwa.
Tego nikt nie mógł jej podarować.
— Dziękuję, wybawco — odparła finalnie, unosząc delikatnie kąciki ust — daj spokój, co Ci szkodzi — wzruszyła delikatnie swoimi ramionami. Jakby wiedziała, co miał dokładnie w głowie i jakie posiada umiejętności, z pewnością by mu pomogła. Czarna magia musiała być idealna — chyba automaty już tak mają — nie znała żadnego działającego. Może działały przez pierwszy tydzień, a potem hops, brak prądu.
— Przecież to wszystko jest już opłacone — odparła, spoglądając na niego ciut poważniejszym wzrokiem — nie wybiliśmy szyby do automatu, a spadło to, co kupiliśmy — była poważna, nie rozumiała problemu kamer. Wbrew pozorom za wszystko zapłacili i to się liczyło — nie sraj tak w gacie, za coś takiego nas nie przymkną — podała mu finalnie puszkę z energetykiem. Nieśpieszno było jej do ucieczki, wiedziała jak pracuje ochrona.
Kiepsko.
— To ty wszedłeś do mieszkania Laurentina i to ty przyszedłeś do automatu — wypomniała mu, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. W każdym z tych miejsc była od samego początku, więc niemożliwością byłoby, żeby akurat ona go śledziła. Uniosła kącik ust do góry w geście wygranej — więc kto kogo śledzi? — spytała, zakładając rękę na rękę z dużą pewnością siebie. Zastanawiała się, co właściwie mężczyzna myślał. Może powinna zamiast dziadem nazywać go stalkerem? Wszystko było możliwe. Aż zaczęła się zastanawiać, czy pewnego, deszczowego wieczoru nie spotka go pod mostem.
— Nie w taki sposób — prychnęła, wywracając teatralnie wzrokiem — zachowujesz się jak nastolatek, który udaje, że nie lubił alkoholu — oczami wyobraźni widziała wzorowe dziecko, które chciało wnieść ukradkiem torbę z grzechoczącymi butelkami. Naprawdę przepiękny widok. Chyba pierwszy raz się przy nim uroczo roześmiała, jakby nie było to nic wielkiego. Niesamowicie rozbawił ją widok, który miała we własnej głowie.
Alkoholowy stalker ze swoim wibratorem.
— Że nie chcę się już uczyć, moja głowa zatrzymała etap przyswajania informacji — skwitowała krótko. Nienawidziła tej instytucji. Była jedną z wielu, doprowadzających ją do skraju rozpaczy — nie, bo nie ma w tym nic wybitnego — prychnęła. Niewielu mężczyzn było w stanie ją zaskoczyć, a jeszcze mniej szanowała. Edukacja nie była dla niej istotna, pieniądze też nie były tak znaczące. Ważniejsze dla niej było poczucie bezpieczeństwa.
Tego nikt nie mógł jej podarować.
— Dziękuję, wybawco — odparła finalnie, unosząc delikatnie kąciki ust — daj spokój, co Ci szkodzi — wzruszyła delikatnie swoimi ramionami. Jakby wiedziała, co miał dokładnie w głowie i jakie posiada umiejętności, z pewnością by mu pomogła. Czarna magia musiała być idealna — chyba automaty już tak mają — nie znała żadnego działającego. Może działały przez pierwszy tydzień, a potem hops, brak prądu.
— Przecież to wszystko jest już opłacone — odparła, spoglądając na niego ciut poważniejszym wzrokiem — nie wybiliśmy szyby do automatu, a spadło to, co kupiliśmy — była poważna, nie rozumiała problemu kamer. Wbrew pozorom za wszystko zapłacili i to się liczyło — nie sraj tak w gacie, za coś takiego nas nie przymkną — podała mu finalnie puszkę z energetykiem. Nieśpieszno było jej do ucieczki, wiedziała jak pracuje ochrona.
Kiepsko.