-
Czy te święta mogą się już skończyć?
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/hertyp narracjitrzecioosobowyczas narracjiprzeszłypostaćautor
Fernandes była osobą trudną. Zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Kiedy chodziło o zwierzęta, była w stanie sprzedać własną duszę diabłu. Nigdy jakoś bardzo jej to nie przeszkadzało. Tylko teraz siedząc przed Garrettem, zdała sobie sprawę z najważniejszej rzeczy. Życie mogłoby wyglądać inaczej, gdyby zdecydowała się... pracować dla ludzi bogatych, przy pieniądzach, a nie w miejscu, w którym niewiele osób potrafiło się odnaleźć. Mogła pracować w miejscu, w którym jej problemy by zniknęły, jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki.
— Tak, ale to... — zaczęła odrobinę speszona. Nie lubiła zwierzać się z własnych problemów — nic poważnego — dodała po chwili, unosząc kąciki ust o kilka milimetrów. Były takie sprawy, które nie powinny zostać poruszane przez nikogo. Jedna z nich dotyczyła jej brata. Wpadł w niezbyt przyjaźnie nastawione środowisko i przepadł. Razem z nim rodzinne oszczędności państwa Fernandes. Nie były to sprawy, o których porozmawiałaby... z Garrettem. Za krótka znajomość trwała, a ona miała go za najgorszego podrywacza na całej kuli ziemskiej.
— Koncern naftowy? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi ku górze. Nie tego się spodziewała. Bardziej czegoś związanego ze sportem. Aż zaschło jej w gardle i upiła większy łyk herbaty — to co ty tam... promujesz? — była odrobinę zmieszana. Nie potrafiła dojść w głowie do tego, czym dokładnie mógłby zajmować się Cage — robisz zniżki na tańszą benzynę? — dopytała, przechylając delikatnie głowę i lekko chichrając się pod nosem. Nie potrafiła sobie wyobrazić innej opcji niż ta. Wydawała się aż nad wymiar prawdopodobna. Oczywiście, Cage mógł robić coś bardziej ambitnego, ale Erza była całkowicie poza branżą.
Uniosła delikatnie wzrok, otwierając przy tym szczerzej oczy. Nie spodziewała się takiego zachowania. Przełknęła nerwowo ślinę. Garrett ją zaskakiwał. Empatią, o którą by go nie podejrzewała, albo zwyczajnym zrozumieniem sytuacji.
— Daj spokój, Garrett — mruknęła cicho pod nosem Erza — to nic... wyjątkowego — dodała finalnie, odwracając wzrok. Nie odepchnęła go, ale jakakolwiek bliskość wprawiała ją w dyskomfort. Jeszcze w głowie miała plotki ludzi z liceum i choć prezentował się przed nią nowy człowiek, trudno było jej w to do końca uwierzyć.
— Niewiele osób interesuje się porzuconymi zwierzętami — przyznała całkiem szczerze, a kącik jej ust zwyczajnie drgnął w dziwnym, nerwowym geście — ... oby, chociaż nie widzę na to szans — ludzie byli egoistami. Erza zdawała sobie z tego sprawę. Podejrzewała Cage o tę cechę. Coś od niej chciał, tylko jeszcze nie potrafiła stwierdzić, co konkretnie — ja? No co ty... — zaśmiała się nerwowo, zawsze bała się tego tematu. Było wiele argumentów, by miała własny gabinet, ale też tyle samo przeciw — mam tyle roboty w schronisku, że nie dałabym rady — podrapała się nerwowo po karku, spuszczając przy tym wzrok. Nie wyobrażała sobie innego życia. Biedne zwierzęta miały w sobie czar, któremu chciała móc się oddać.
-
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkisiema/eniutyp narracjikebabowyczas narracjiWojennypostaćautor
Pokiwał przecząco głową w reakcji na jej próby domyślenia się, co robi w koncernie.
- Nie, nie - zaczął. - To głównie kampanie wizerunkowe. Wiesz... że to oszczędność energii, dobre pod względem finansowym, gwarantujące miejsca pracy, ekologiczne... - wytłumaczył i choć z częścią tych stwierdzeń się nie zgadzał, tak nie zamierzał sabotować działalności własnej firmy, toteż w przekazie używał wyświechtanych sloganów, przygotowanych znacznie wcześniej przez bardziej doświadczonych czempionów marketingu.
Znów pokiwał głową i znów w zaprzeczeniu do niej. Tym razem do jej fałszywej skromności.
- Ależ tak - odparł. - To jest bardzo wyjątkowe. Większość poszłaby za pieniądzem, ty idziesz za serduchem - przyznał i choć gest objęcia jej dłoni wydawał mu się naturalny, tak widząc jej delikatne speszenie cofnął rękę, nie chcąc wprowadzać jej w większy dyskomfort.
- Ale z tego miałabyś chociaż jakieś większe profity finansowe - odniósł się już do kolejnej części ich rozmowy i własnego gabinetu. - Choć nawet nie wiem, ile tutaj zarabiasz? - nie zamierzał tego z niej wyciągać. Jeśli to nie jest tajemnica i chce się tym podzielić: proszę bardzo.
Rozmowa trwała jeszcze dobre kilkadziesiąt minut. Popili, pojedli i w dobrych nastrojach oraz przyjemnej atmosferze postanowili wrócić do swych zajęć. Żegnając się Garrett napomknął jeszcze o kolejnej kawie i choć znów nie spotkał się z aprobatą z jej strony, tak nie było widać po Erze dezaprobaty, toteż zawsze istniała szansa, że będzie im dane usiąść razem przy stoliku jeszcze raz.
zt oboje