ODPOWIEDZ
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

016.
all I want for christmas is for everyone to shut up
Pilar nienawidziła grudnia.
Świąteczna otoczka zakupowego szału, ckliwe melodie o całowaniu się pod jemiołą, wygrywane w galeriach handlowych oraz prawienie na okrągło o rodzinnych tradycjach i wigilijnych cudach, które nigdy nie miały miejsca — wszystko to wywoływało u niej odruch wymiotny. I chociaż można by dywagować nad dokładną genezą tej nienawiści długimi godzinami, głównym powodem był jednak fakt, że Pilar sama nigdy nie miała własnej rodziny ani porządnych świąt przy kolorowej choince. Większość wigilii spędzała w obskurnym pokoju bidula, dostając jedynie dodatkową porcję zupy i zaschniętego piernika, który potrafił łamać nie tylko mleczaki. Nigdy nie doświadczyła przysłowiowej magii świąt i to czyniło ją pełnoprawnym Grinchem.
Jakby tego wszystkiego jeszcze było mało, w życiu codziennym również wszystko się sypało się jej na głowę — sprawa z kontenerami wcale nie posunęła się do przodu, znikały kolejne kobiety, a serce wyrywało to w jedno miejsce, od którego powinna trzymać się z daleka. A raczej kogoś.
Może właśnie dlatego siedziała samotnie w czwartkowy wieczór przy wysokiej ladzie w randomowym barze w West End, zapijając obrzydliwy humor czwartą już porcją Cuba Libre. Tylko nawet tam — pomimo późnej pory i grupy docelowej tego miejsca — nie mogła uwolnić się od świątecznych piosenek, wygrywanych z głośnika. I żeby była jasność, Stewart była cierpliwą kobietą, ale kurwa, jeśli ktoś puszczał skrzeczącą Mariah Carey po raz p i ą t y w przeciągu ostatniej godziny, autentycznie nie dało się przejść obok tego obojętnie.
Kurwa, serio? — mruknęła pod nosem, spoglądając na barmana z wyrzutem. — Wyłączylibyście w końcu to gówno. Przecież to leci już sety raz! — aż się uniosła, podnosząc głos i wymachując rękami, jakby tym gestem była w stanie przegonić te obrzydliwe dźwięki. Tylko zamiast na melodie jej dłoń natrafiła na czyjeś ramię, a że zamach miała konkretny (w końcu napierdalała się na porządku dziennym), to i uderzenie wcale lekkie nie było, o czym mogło świadczyć głośne huknięcie.
Odwróciła się leniwie, jakby od niechcenia i spojrzała na przypadkową ofiarę.
Ah, kurwa, przepraszam — wbiła ciemne spojrzenie w zaskoczone oczy mężczyzny i uśmiechnęła się blado. Chociaż na dobrą sprawę, to po co siadał tak blisko? Mało krzeseł było w barze? A no i oczywiście zostawała jeszcze jedna kwestia… — No chyba, że lubisz ten świąteczny gniot — zaczęła podejrzliwie, wyciągając przed siebie dłoń i wykonała nią bliżej nieokreślony gest, próbując wskazać muzykę. — To wtedy wcale nie przepraszam i mam nadzieje, że zabolało.

Hunter Jang
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
25 y/o
Welkom in Canada
183 cm
nocą okradam ludzi, a za dnia tańczę jako backup z twoimi idolami
Awatar użytkownika
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ale miał chujowy nastrój.
Nie miał humoru na ludzi, ale bar miał tę zaletę, że nikt nie oczekiwał od niego niczego konkretnego. Mógł siedzieć, pić i udawać, że wszystko jest okej Nie musiał rozmawiać, a jak będzie okazja, to można komuś sprzedać lepę na mordę. To akurat wychodziło mu dobrze.
Nie mówiąc o tym, że w grudniu ludzie potrafili być naprawdę upierdliwi. Uśmiechnięci, nucący piosenki, cieszący się z pierdół takich jak ziomek przebrany za Świętego Mikołaja czy z tej całej komercji, która była widoczna na każdym kroku. On nienawidził świąt. Dla niego w zasadzie nie istniały. Kiedy jeszcze siedział w Korei, on ten czas spędzał w domu lub na mieście z psem, doskonale się przy tym bawiąc. Nie znał tego całego magicznego ciepła i magii świąt.
Dla niego to był zwykły bullshit.
Poszedł do baru, bo to było jego ulubione miejsce na ucieczkę. Kluby, puby i miejsca z barem znał jak własną kieszeń. Barmani to byli jego kumple, a stali klienci dobrymi znajomymi. Można powiedzieć, że w pewnym sensie tworzyli ekipę, która spędzała ze sobą czas tylko gdy spotkali się poza własnymi domami. I tylko w barze. Poza nim dla siebie nie istnieli.
Poprosił o whisky i jak raz pogrążył się we własnych myślach. Nie rozglądał się dookoła. Nie patrzył na potencjalny łup, który mógł wpaść w jego ręce, ani na podpite laski szukające kogoś na jedną noc. Odkąd się związał z Suczin, jego moralność się podbudowała i przestał ruchać się po łazienkach, zachowując wierność tylko jednej dziewczynie.
Kiedyś ktoś by w to nie uwierzył. I zakładaliby się kiedy pęknie.
Jeb.
Odruchowo zesztywniał, gotowy na reakcję, bo takie sytuacje rzadko kończyły się przypadkowo. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to nie była prowokacja, tylko czyjś wybuch frustracji. Dziewczyna, która znajdowała się obok, wyglądała jakby miała dość wszystkiego, nie tylko tej cholernej piosenki, która sprawiała, że uszy mu krwawią.
Brew mu drgnęła. Rozluźnił ramiona i machnął ręką w jej stronę.
Luz — rzucił krótko, jakby to było coś, co zdarza mu się codziennie. Bo w sumie się zdarzało.
Kiedy zaczęła narzekać na muzykę, kątem oka spojrzał w stronę głośników. Mariah Carey znów wyła o świętach, miłości i cudach, które nigdy nie miały miejsca w jego życiu. Normalnie skwitowałby to jakimś głupim tekstem, może żartem, który rozładowałby atmosferę. Teraz jednak nie miał na to ochoty. Zamiast tego wzruszył ramionami i wrócił wzrokiem do blatu baru, skupiając się na szklance.
I tak to kurwa leci co roku — skwitował. Pewnie jakby zarabiał na tym miliony to też by to wszędzie wpierdalał i to jak najwięcej. Nawet nie tworzyłby nic nowego, tylko czekał do świąt, bo wtedy zyskiwałby najwięcej hajsu. Żyć nie umierać. — Jebać święta — rzucił, wzruszając ramionami. Upił do końca swój alkohol i odstawił szklankę na blat z głuchym stukotem. Podniósł rękę na barmana, by zwrócić jego uwagę i gdy podszedł, złożył swoje zamówienie na to samo co przed chwilą. — Dla niej też, bo wygląda jakby potrzebowała — dodał, zerkając z ukosa na nieznajomą.
Pracownik przytaknął głową i odszedł, aby zająć się szykowaniem drinków.
Mogę się założyć, że w ciągu kolejnych dziesięciu minut usłyszysz jeszcze jakieś Last Christmas czy inne Winter Wonderland. Stacje radiowe usilnie chcą ci wcisnąć do gardła magiczny czas reniferów, elfów i innego gówna. — Dlatego za wczasu już zamówił im alkohol. Szkoda tylko, że w barze nie mogliby zmienić stacji radiowej na… cokolwiek, chociażby playlistę z YouTube gdzie nie było ani jednej słodko-pierdzącej piosenki o czasie nadziei. — Nie lubisz tego pięknego, magicznego czasu — zaczął ironicznie przesłodzonym tonem — czy masz spinę tylko z Mariah Carey?

Pilar Stewart
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zazwyczaj nie zaczepiała nieznajomych.
Już wystarczająco użerała się z ludźmi na porządku dziennym, prowadząc wiecznie ciągnące się przesłuchania, w których każdy jeden był niewinny, a każdy kolejny szarpał się na lewo i prawo lub próbował uciekać. I pomyśleć, że wybrała robotę w kryminalce, bo będzie mogła w ciszy prowadzić śledztwa. Jej niedoczekanie. Bo ludzi dookoła było wiecznie pełno, dlatego chociaż w barze miała nadzieje na chwile spokoju.
Nie chciała go uderzyć.
W ogóle nie chciała z nim rozmawiać.
Dlatego kiedy wzruszył ramionami i mruknął krótkie luz, Pilar również odwróciła się do swojej szklanki. Ujęła chłodne szkło w dłonie i zastukała o nie kilkakrotnie paznokciami, żeby chociaż w najmniejszym stopniu zagłuszyć te wbijające się pod czaszkę melodię.
Dopiero gdy usłyszała to jebać święta, przekręciła głowę, przyglądając mu się z uwagą. Jakaś nowość. Miła odmiana. Bo tu wszyscy dookoła naprawdę wydawali zachwycać się z tym chłamem, podrygując do znanych melodii i fałszując pod nosem. Kurwa, nawet jakiś facet w drodze tutaj chciał zgarnąć ja do tańca, gdy przechodziła obok jarmarku. I super, tylko czemu do tego gówna? Gówna, które — jak nieznajomy słusznie zauważył — leciało co roku.
Dzień lamy też jest kurwa co roku, a jakoś ludzie nie chodzą i nie plują na innych przez cały, jebany dzień — zauważyła bez większych emocji, również zerując resztki Cuba Libre, które ostało się w szklance, czując, jak przyjemna gorycz osuwa się po gardle. — A szkoda. Przynajmniej byłoby ciekawie — bo nie? Jakby tak człowiek mógł chociaż raz w roku, w imię lam, kompletnie bezprawnie pluć po ludziach bez jakichkolwiek konsekwencji. To dopiero byłaby magia świąt, możliwość wyzbycia się złych emocji i przysłowiowego dania sobie po mordach. Pilar miała kilka takich osób, które z chęcią by omelała. Dobra, może kilkanaście. Kilkadziesiąt?
Obserwowała uważnie, jak chłopak macha na barmana i zamawia kolejną kolejkę. Sama chciała zrobić to samo, jednak nieznajomy okazał się szybszy. W pierwszej chwili ściągnęłą brwi, jakby chciała z tym dyskutować, jednak po chwili jedynie wzruszyła ramionami, obracając się nieznacznie na stołku w stronę barmana.
Ona potrzebuje — potwierdziła, kiwając delikatnie głową, a potem jeszcze nachyliła się w jego stronę. — I potrzebuje też, żebyście przełączyli to gówno — spróbowała. Chociaż kurwa spróbowała. Chuj że już z piąty raz próbowała go przekonać, ale jeśli będzie potrzeba była gotowa robić to aż do zamknięcia. Szczególnie, że drinków też już wlała w siebie solidną ilość, a to znaczyło tylko jedno — wstydu nie miała w sobie za grosz.
Opadła jednak na krzesło, ponownie zawiedziona, a na kolejne słowa chłopaka prychnęła, spoglądając w jego ciemne oczy.
Jak już chcesz się zakładać, to chociaż wymyślmy coś mniej oczywistego — nachyliła się w jego kierunku, mrużąc oczy. Bo co to za zakład, że zaraz poleci pieprzone Last Christmas? To tak, jakby Pilar miała się teraz założyć, że lada moment przyjdzie barman z ich drinkami. No kurwa szok. Chciała do tego jeszcze dodać, że do gardła to ona akurat od reniferów i magicznych elfów wolała sobie wciskać inne rzeczy, ale przecież nie znali się jeszcze na tyle dobrze, żeby pozwalać sobie na tego typu żarty. W sumie to nie znali się wcale. Nawet swoich imion.
To jednak nie przeszkadzało mu w zadaniu Pilar kolejnego już pytania, na które przewróciła oczami i spojrzała na niego z rozbawieniem.
Czy masz spinę tylko z Mariah Carey?
Jeszcze z Bublem — wzruszyła ramionami, odsuwając się nieznacznie, kiedy w końcu barman pojawił się z ich zamówieniem. Podziękowała mu skinieniem głowy, a z głośnika — jak na zamówienie — polecał sam zainteresowany. — Nie lubię pięknego, magicznego czasu — powtórzyła dokładne jego słowa, upijając większy łyk. — Bo co tu do lubienia? Wszyscy są przesadnie mili, miasto świeci się jak psu jajaca, wszędzie dookoła każą ci tylko wybaczać, nawet jeśli nie masz na to ochoty, a do tego wciskają kit o jakiś zasranych cudach, których nikt nigdy nie widział na oczy. I co to w ogóle za bullshit o spędzaniu czasu z rodziną? A jak kurwa nie masz rodziny? Pierdolona dyskryminacja — odpaliła się, wymieniając coraz to kolejne powody, dla których powinno się jebać na święta i wszystko z nimi związane, czując, jak znowu wszystko w niej zabuzowało. Ze złości, z poirytowania i jebanego Michaela Buble, który właśnie mruczał im nad uszami Holly Jolly Christmas. — A ciebie kto skrzywdził, że tak ich nie lubisz? — dodała po chwili, przyglądając mu się uważnie. Bo chyba taka była zależność, nie? Szczęśliwi ludzie kochali święta i ubieranie choinki, podczas gdy tacy jak oni zamieniali się w zieloniutkie Grinche.

Hunter Jang
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „SPIN”