-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Jeśli tylko tak mogę Cię wyciągnąć na randkę to chyba nie mam wyboru. - powiedział zalotnie z nutką rozbawienia zdając sobie sprawę, że tak, skoro już się popisał tym co potrafi, nie było opcji żeby nie chciała by to w jakiejś formie dla niej powtórzył od czasu do czasu.
Nawet jeśli mieliby nie mieć tej kolejnej randki, nic nie stało na przeszkodzie by wykorzystała nieco to jak ją widział żeby coś dla niej ugotował na lunch pomiędzy kolejnymi emisjami jej programu. Przecież znajomi też dla siebie tak robią, prawda?
Max zauważył, że zaczęła mu się uważniej przyglądać. Nie miał pojęcia, co dokładnie sprawiało, że zażyczyła sobie wyciągnąć nieco brudów na jego temat. Czy to po prostu ciekawość? Chęć jakiejś walidacji, czy nadaje się na coś więcej niż przelotny romans? To w tym momencie nie miało większego znaczenia. Wiedział, że na pewno nie zyskuje w jej oczach tym, co jej teraz mówi, ale nie zamierzał się wybielać. Bronte zdecydowanie była warta grzechu i tego by skłamać żeby tylko się z nią przespać. Jeszcze kilka lat temu pewnie by tak zrobił, jednak dzisiaj ze względu na wiele czynników był już zupełnie innym facetem. Jeśli chciała go poznać i postanowiła zacząć akurat tutaj. Proszę bardzo. Nie miał nic do ukrycia. Nie był to dla niego ani prosty ani wygodny temat, ale nie zamierzał niczego ukrywać. Był już na to trochę za stary. Jeśli zdecyduje, że po tym, co usłyszała, nie jest nim zainteresowana, najwyraźniej tak miało być. Warta była by się za nią uganiać, ale on nie zamierzał tego robić tylko po to żeby ją sobie odhaczyć. Od niej zaczynał chcieć czegoś więcej.
- Chciałbym Ci powiedzieć, że stoi za tym jakieś niesamowite przeżycie. Jeden definiujący moment, jak w filmach. - odebrał od niej kluczyki i lekko się uśmiechnął - Ale życie rzadko wygląda tak jak w filmach. Nie stałem nad przepaścią, nie spojrzałem śmierci w oczy. Po prostu... - westchnął dość ciężko chowając klucze do kieszeni i spoglądając w jej stronę - Kiedy widzisz jak kolejne osoby znikają z Twojego życia, odwracają się od Ciebie. Kiedy nawet osoby, z którymi darłeś koty zaczynają Ci współczuć... Można mieć moment uświadomienia sobie, że nie tak powinno wyglądać życie. Że nie tak chcę by moje życie wyglądało. Więc... Poszedłem po rozum do głowy, posłuchałem ostatniego przyjaciela i wykupiłem sobie odwyk. Miałem szczęście zrobić to zanim było za późno. - wyprostował się i wyglądał trochę jakby zrzucił nieco ciężaru ze swoich barków.
Naprawdę nie chciał by ta historia brzmiała jak jakieś użalanie się nad sobą. Były miliony osób, które miały w życiu o wiele gorzej. On po prostu miał już wystarczająco czasu by pogodzić się z tym, jak jego życie się potoczyło. Wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Nie wstydził się tego, co było, ale też się tym nie szczycił. To po prostu kolejna historia, jakich jest wiele. Jego miała szansę pojawić się na stronach internetowych na całym świecie. Ot cała różnica.
- Ty nie musisz. Ty nie miałaś problemu z używkami, chyba, że chcesz mi o czymś powiedzieć. - spojrzał na nią unosząc pytająco brew - Ja też pozwalam sobie na lampkę wina od czasu do czasu. Jednak zawsze jedną. Nie mniej, nie więcej i nie taką litrową. - zaśmiał się cicho bo widział już takie filmiki gdzieś na instagramach.
- Skoro umawiamy się na drugą randkę, to powiedź... Całujesz się na pierwszej randce? - zapytał całkiem niewinnie, lecz jego wzrok który na chwilę zsunął się ponownie na jej usta trochę go zdradzał. Lekko unoszące się kąciki ust zamaskował natomiast biorąc kolejnego łyka swojego shake'a.
Bronte Rosenthal-Murray
-
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Jeśli jednak mieli się umówić, było to już coś zupełnie innego.
Musiała jeszcze rozszyfrować, jak dokładnie się z tym czuła. Polubiła go, względem czego nie miała nawet cienia wątpliwości, ale przecież istniało tak wiele przesłanek, które podpowiadały jej, że nie powinna się w to angażować. Lepiej byłoby trzymać się od niego z dala choćby dlatego, że przecież sporo osób widziało w niej jego podopieczną. Sama jeszcze niekiedy tak na siebie spoglądała, a nie chciała mierzyć się z uczuciem, że kolejne kroki w swojej karierze zdołała zrobić tylko dlatego, że pomogło jej łóżko. I bez tego miała wrażenie, że nie dawała z siebie wszystkiego. Gdyby było inaczej, czy nie zawędrowałaby już dalej?
Kolejnym przeciwwskazaniem mogło być to, co jej o sobie mówił. Jego przeszłość nie była łatwa, ale przekreślenie go z tego powodu wydawało się n i e s p r a w i e d l i w e. Bronte wiedziała przecież, jak łatwo ludzie wyciągają niewłaściwe wnioski na nasz temat tylko na bazie tego, jak postąpiliśmy w przeszłości. Czy nie miała przypadkiem okazji obserwować, jak doświadczyła tego jej matka?
Pokiwała nieznacznie głową. Być może nie rozumiała jego problemu z pierwszej ręki, ale docierało do niej to, co próbował jej przekazać. Walka z nałogiem nie mogła być prosta i w zasadzie to, w jaki sposób ją zapoczątkował, nie było wcale aż tak istotne. O wiele ważniejsze wydawało się to, iż rzeczywiście udało mi się tę walkę w y g r a ć. Bronte nie zamierzała mówić o tym głośno, ale uważała, że powinien być z siebie dumny.
— Będę chciała zobaczyć następną — odezwała się i lekko skinęła głową w stronę zawieszki, którą nosił przy kluczach. Nie zamierzała już dłużej drążyć tego tematu, co jednak nie znaczy, że w przyszłości nie będą mieli okazji do niego wrócić - pod warunkiem, że ta relacja rzeczywiście nie stanie się czymś, co wygaśnie jeszcze szybciej, niż się rozpoczęło.
Uniosła jedną brew ku górze, przysłuchując się jego słowom. — Właściwie nie mam z tym problemu. Mogę pić wino bezalkoholowe, albo nie pić go w ogóle. Zwłaszcza przy takiej konkurencji — stwierdziła, unosząc ku górze kubek ze swoim shake’m. Jeśli chcieli zabrnąć z tą znajomością dalej, Bronte najwyraźniej skłonna była do kompromisów. To przecież nie tak, że alkohol stanowił nieodłączną część jej życia, z której ona sama nie byłaby w stanie zrezygnować.
Zagryzła policzek od środka, kiedy usłyszała jego pytanie. Sprawiło bowiem, że na jej twarz samoistnie chciał wkraść się uśmiech. — To zależy — odezwała się po chwili, przy okazji też pozwalając sobie na to, aby omieść jego twarz spojrzeniem. — Jeśli facet jest niezły… Tak, w zasadzie nie ma sensu czekać z tym do kolejnej randki — przyznała, a grymas na jej twarzy nabrał bardziej n i e w i n n e g o wyrazu.
Jeśli chciał spróbować, to po jego stronie zdecydowała się pozostawić tę inicjatywę.
Max Shepherd
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
Jego podopieczna na pierwszy rzut oka zdecydowanie była warta grzechu. Piękna, młoda, ambitna. Kto nie zrobiłby właściwie wszystkiego by taką dziewczynę zaciągnąć do łóżka? Nawet jemu przeszło to przez myśl, gdy pierwszy raz zobaczył ją na jednym z planów, a gdy jeszcze jej nie znał. Jest już całkiem dojrzały, ale swojej natury nie dało się oszukać. Max był już trochę za stary na tego typu zagrywki. Tak, lubił seks, ale nie kręciło się wokół niego całe jego życie. Jeśli tego potrzebował mógł od czasu do czasu wyrwać kogoś w barze. Kogoś, kto chciał tego samego w danym momencie. Szkoda było mu zachodu na kilkutygodniowy podryw, nawet jeśli dziewczyna była tego warta. Stąd musiał powiedzieć jej całą prawdę. Mogła podjąć jakąkolwiek decyzję chciała. Ważne, że świadomą. Miał nadzieję, że również nie będzie marnować jego czasu. Na razie nic na to nie wskazywało.
- Myślisz, że wytrzymasz ze mną tak długo? - zaśmiał się cicho przechylając nieco pytająco głowę - Może zrobimy z tego ten wywiad. Jak to jest spaść z wysokiego konia, otrzepać się i wytrzeźwieć. Byłabyś pierwsza, która będzie miała taki wywiad ze mną. Mogłoby być ciekawie. - wzruszył ramionami z nieco zachęcającą miną motywując ją do dalszego działania.
Chciał jej sukcesu tak samo, jak ona jego. Mogli się w tym przecież wzajemnie wspierać. Może dojdzie do tego, że będzie go jeszcze pytać o jego spotkania AA. W końcu jemu właściwie płacą za to żeby podpytywał ją o to jak idzie z jej raportami. A raczej płaci sam sobie? To robiło się trochę zbyt pogmatwane, więc wolał znów swoje spojrzenie skupić tylko na niej.
- Myślisz, że to jest konkurencja? Powinnaś przyjść do mnie na grzane wino albo Sangrię. - prychnął nieco pogardliwie bo ten shake to po prostu uratowane gelatto - Naprawdę nie musisz się przy mnie powstrzymywać. Ze złymi nawykami trzeba walczyć. Nie zamierzam od nich uciekać. - puścił jej oczko z całkiem pewnym siebie uśmiechem.
Mogła uważać, że świetnie zamaskowała uśmiech, który chciał wstąpić na jej usta, ale nie było to wystarczająco subtelne. To mu wystarczyło by wiedzieć, co tak naprawdę chciał zrobić. Ten niewinny uśmiech go nie przekonywał. Jego natomiast zrobił się całkiem drapieżny.
- Jeśli facet jest niezły... - powtórzył jej słowa zsuwając się z blatu - Jestem bardziej niż niezły. - uśmiechnął się do niej zawadiacko kładąc jej dłoń na policzku i nachylając się w stronę jej ust - Tylko widzisz... - mruknął nieco niższym głosem przesuwając swoim kciukiem po jej dolnej wardze wbijając właśnie wzrok w jej usta.
- Nie jestem pewien, czy byłbym w stanie powstrzymać się na kilku... nastu... - praktycznie wyszeptał w jej usta unosząc wzrok do jej tęczówek by szybko i z chytrym uśmiechem odsunąć się na kilka centymetrów - Jednak zawsze byłem ryzykantem. - stwierdził zamykając jej usta w mało niewinnym, a całkiem namiętnym pocałunku zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Faktycznie, jeśli mu na to pozwoliła nie skończył na jednym pocałunku. Po pierwszym był drugi, trzeci... przy czwartym musnął jej wargi swoim językiem. Nie miał pojęcia czy całowali się przez kilka sekund. Czy skończył na piątym, ósmym, a może szesnastym. Wiedział tylko, że było to cholernie przyjemne. Znów się z kimś całować. Nie wiedział jak bardzo za tym tęsknił. Rzeczywiście chyba nie potrafił się powstrzymać, ale przynajmniej jego dłoń cały czas bezpiecznie znajdowała się na jej policzku nie schodząc w żadne inne, nieprzyzwoite miejsca.
Bronte Rosenthal-Murray
-
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
A względem tego miała obecnie coraz mniej wątpliwości.
Spojrzała na niego z pewną dozą politowania. Nie dlatego, że nie chciała, aby jego grzeszki ujrzały światło dzienne, ponieważ naprawdę wychodziła z założenia, że miał powód do dumy, skoro udało mu się zwalczyć własne demony, ale raczej przez to, że ona sama nie chciała prać ich w telewizji. Nie w obliczu tego, jakie zmiany zachodziły w ich relacji. Przynajmniej częściowo powinni postarać się o oddzielenie jej od pracy.
— Spróbuję wykazać się bez znajomości. Przynajmniej częściowo — odparła, a kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu. To przecież nie tak, że nagle zamierzała całkowicie zrezygnować z jego pomocy. Nie, ponieważ doskonale wiedziała, że bez niej na pewno nie ruszy z miejsca. Nie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wielokrotnie już próbowała, ale to nie przynosiło żadnego skutku.
Ż a d n e g o.
— To zaproszenie? — jedna z jej brwi powędrowała ku górze. Prawdę powiedziawszy grzane wino brzmiało w y j ą t k o w o dobrze. W jego towarzystwie natomiast jeszcze lepiej, dlatego Bronte mogła na taką propozycję przystać. Coraz mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że spędzanie z nim czasu smakowało po prostu dobrze. Chyba naprawdę go polubiła.
I dlatego teraz nie powiedziała mu n i e. Sama nie wychyliła się w jego stronę i nie zamknęła jego ust w pocałunku, choć przecież nigdy nie brakowało jej pewności siebie. Mimo to liczyła na to, że słowa Maxa nie okażą się wyłącznie stwierdzeniem rzuconym na wiatr. Chciała tego, dlatego uważnie obserwowała jego dalsze poczynania.
Wciągnęła głębiej powietrze, skupiając spojrzenie na jego tęczówkach. Czuła, jak po jej plecach przemknął dreszcz na krótko przed tym, Jak Shepherd w końcu przestał sobie z nią pogrywać. Nie zwlekała z odwzajemnieniem pocałunku, dość ostrożnie układając jedną z dłoni na jego klatce piersiowej. Naparła na niego mocniej, skłonna się w tym zatracić, ale przecież nie chciała popełnić błędu.
Nie chciała przypadkiem zrobić czegoś zbyt szybko.
Wycofała się w końcu, ale nie odsunęła się zbyt daleko. Oparła o jego czoło własne, dopiero po tym rozchylając powieki. — Masz szczęście, że nie zjadłeś aż tyle tego sosu. Nie jestem pewna, czy nie zareagowałabym tak, jak na kurczaka — stwierdziła, podczas gdy jej usta wykrzywiły się w zaczepnym uśmiechu.
Tylko na chwilę, ponieważ sama zdecydowała się zaraz raz jeszcze go pocałować.
Max Shepherd
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
- I to w Tobie cenię. To, że nie chcesz się wybić moim kosztem. - uśmiechnął się do niej patrząc z wyraźną aprobatą na takie zachowanie.
Co nie znaczyło, że nie zamierzał jej trochę pomóc. Znajomości za kulisami były niestety wymogiem w tej branży. By dostać się chociażby na rozmowę trzeba było mieć znajomości, już nie mówiąc o zaciągnięciu kogoś na wywiad. Tak działał ten świat i nie było co temu zaprzeczać. Więc jeśli nie chciała wybić się jego kosztem, cholernie to doceniał. Jego uśmiech jedynie się poszerzył, gdy wmówił sobie, że to znaczy, że nie jest jej zupełnie obojętny. Nie był jedynie kolejnym atrakcyjnym aktorem, na którego miała ochotę. Inaczej nie miałaby żadnych skrupułów. Może jest młoda, ale jak już się zdążył przekonać, zdecydowanie nie była głupia.
- Może być. Tylko zapowiedź się wcześniej żebym zdążył coś kupić. - puścił jej oczko z zaczepnym uśmiechem nie mając żadnego problemu z tym by następnym razem odwiedziła go w jego mieszkaniu, ba, nawet chętnie by do tego doprowadził bo jak już oboje ustalili, to nie była ich ostatnia randka.
Nie byłby sobą, gdyby trochę się z nią nie podrażnił, aczkolwiek dla niego to też nie było proste. Chciał ją pocałować już od dłuższego czasu, a gdy w końcu do tego doszło. Cholera, jeśli nie poczuł przyjemnego mrowienia u dołu swojego kręgosłupa. Pierwszy pocałunek był zdecydowanie przyjemny, ale każdy kolejny, gdy sama również na niego napierała? Robił się już coraz bardziej łapczywy i zachłanny. Dobrze, że sama postanowiła dać im chwilę wytchnienia, bo on sobie przy niej nie ufał. Westchnął tylko cicho opierając swoje czoło o jej i w końcu otwierając oczy by spojrzeć głęboko w jej tęczówki.
- Wtedy musiałbym po prostu nadrobić w ramach przeprosin. - uśmiechnął się do niej zadziornie zanim znów złączyła ich usta w pocałunku.
Bardzo przyjemnym pocałunku, który on chętnie pogłębił. Jednak nie pozwolił by ten trwał zbyt długo, nawet jeśli cholernie tego chciał. W końcu lekko przygryzł jej wargę i powoli odsunął swoją twarz od jej. Pogłaskał ją po policzku patrząc na nią dość czule i ciepło jeszcze przez chwilę nic nie mówiąc. Tak, zdecydowanie sobie przy niej nie ufał.
- Może teraz Ty powiesz mi coś o sobie? - niechętnie, ale nieco się odsunął opierając tyłek o blat - Coś, co chcesz żebym wiedział? Coś, co powinienem wiedzieć? Jestem otwarty. - uśmiechnął się zachęcająco bo tak, chciał wiedzieć o niej coś więcej.
Na razie to ona poznawała jego, on też chciał poznać ją. Dawał jej do tego wolną rękę. Ciekaw, jaką informację wybierze za ważną.
Bronte Rosenthal-Murray
-
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Początków nie miała lekkich, ponieważ wszyscy postrzegali ją przez pryzmat tego, jak potoczyło się życie jej babci, a później także matki. W domu zawsze były we trzy, a żadnej z nich nie towarzyszył mężczyzna, ponieważ żadna nie miała do związków szczęścia. Może też były zbyt lekkoduszne, ale najwyraźniej Bronte nie odziedziczyła tego po nich w pełni. Zdarzało się, że postępowała głupio, ale ostatecznie starała się rozgrywać swoje karty tak, aby na tym nie ucierpieć.
Oraz tak, aby nie ucierpiał na tym nikt inny.
Nie chciała więc wybić się na relacji z Maxem, której zresztą też nie chciała aż tak odsłaniać. Popełniła ten błąd wcześniej, kiedy została czyjąś żoną, a dodanie do nazwiska drugiego członu zaprowadziło ją właśnie tutaj. Małżeństwo potrwało jednak wyjątkowo krótko, bo zaledwie kilka tygodni, ale rozwód okazał się paskudny. I korzystny dla niej, co również wyszło przez kolejny p r z y p a d e k. To przecież nie tak, że chciała swojego byłego męża o s k u b a ć.
— W porządku — zapewniła przekornie, choć może rzeczywiście zamierzała z tej opcji skorzystać? Na pewno nie teraz, j u ż, ale za jakiś czas, kiedy emocje opadną, a oni oboje upewnią się w przekonaniu, że nadal chcieli się ze sobą spotykać. No bo właśnie, pomimo tego, że Bronte nie była obecnie przepełniona wątpliwościami, mogło przecież zdarzyć się tak, że ich obecne pragnienia były uwarunkowane wyłącznie tą chwilą upojenia się sobą nawzajem.
Ale jeśli nawet, w tym momencie nie chciała z tego rezygnować. Było jej przy nim zbyt dobrze, a smak jego ust sprawiał, że pragnęła delektować się nim jeszcze bardziej. Nie sądziła, że ten wieczór potoczy się w taki sposób, ale na pewno nie zamierzała tego żałować. Drobny wypadek przy pracy w końcu pozwolił im obojgu sięgnąć po coś, nad czym od dłuższego czasu się zastanawiali.
Nie było jednak sensu tak długo się wahać.
Kąciki jej ust wykrzywiły się w łagodnym uśmiechu, kiedy w końcu i ona odsunęła się od niego. Zaplotła za ucho kosmyk włosów, nadal czując, jak przez jej ciało przelewało się to palące, ale całkiem przyjemne uczucie ciepła. Przyglądała mu się jeszcze uważnie, kiedy Max zdecydował się zadać jedno z n a j t r u d n i e j s z y c h pytań, jakie mogły istnieć. Za jego sprawą Bronte wzniosła spojrzenie ku niebu, ale uśmiech z jej twarzy nie zniknął.
To przecież nie tak, że miała mu je za złe. — Nie znoszę tego pytania. Nigdy nie wiem, jak powinnam na nie odpowiedzieć — bo to przecież tak, jak pytać o streszczenie całego swojego życia. Rosenthal-Murray ceniła sobie natomiast k o n k r e t y. — Więc… Jestem jedynaczką. Wychowywała mnie mama i babcia. Nie znam swojego ojca. Dziadka w zasadzie też nie. Byłam mężatką… ale bardzo krótko. No i nie jestem z Toronto. Przeprowadziłam się tu na studia — wyrecytowała wszystko to, co może nie było szalenie istotne, ale co zawsze przychodziło jej do głowy, kiedy słyszała takie pytanie. — Jeśli tak na to spojrzeć, to jestem chyba dosyć nudna — stwierdziła, wykrzywiając usta w grymasie pełnym rozbawienia.
Była po prostu z w y c z a j n ą dziewczyną, ale z jakiegoś powodu wcale nie uważała, aby było to coś złego.
Max Shepherd
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
Od tego momentu nie będzie już jednak tak prosto rozgraniczyć sobie tych dwóch stref ich życia. Te pocałunki zmieniły bardzo wiele. Może nie wszystko, ale bardzo wiele. Spędzali wiele czasu razem, teraz, kiedy nie musiał się już powstrzymywać z tym, na co miał ochotę ta współpraca mogła się stać o tyle przyjemniejsza. Czy coś to skomplikuje? Na pewno. Będą musieli nauczyć się jak pracować tak by nie rzutowało to za mocno na jej karierę, lecz Max był pewien, że są dwójką dorosłych osób, które jakoś sobie z tym poradzą. Na razie widział więcej plusów niż minusów takiego rozwiązania. Na pewno życie tutaj zrobiło się dla niego o tyle ciekawsze.
- Jak chcesz być reporterką musisz się przyzwyczaić do odpowiadania i zadawania niekomfortowych pytań. - uśmiechnął się do niej nieco zaczepnie sięgając po swojego shake'a - I dzięki za te informacje, ale nie o Twoją metrykę mi chodziło. - pokręcił głową patrząc na nią z rozbawieniem - Chodziło mi o coś, czego inaczej bym się nie dowiedział. Chcę poznać Ciebie, Bronte. - uśmiechnął się do niej łagodnie.
Bo o to rzeczywiście chodziło. Poznanie prawdziwej jej. Nie tej wersji, którą mu pokazała kiedy zaczęli razem pracować. Też nie tą, którą byłą na planie. Tą, którą była naprawdę, gdy nikt nie patrzył. Tą, którą była ze swoimi przyjaciółmi. Taką, której jeszcze nie dała mu poznać. Bo wszyscy nosiliśmy maski w ciągu dnia. Każdy znał nieco inną wersję. Jej chciał poznać tę najbardziej podstawową. Oczywiście oferował to samo ze swojej strony. Chociaż przez te wszystkie lata w show biznesie trochę już chyba zapomniał która jest tą prawdziwą.
- Dla przykładu, mało kto wie, jak świetnie gotuję. Teraz Ty jesteś w gronie tych osób. - uśmiechnął się sięgając po kolejnego kurczaka z kubełka - Powiedziałem Ci też, że to żona ode mnie odeszła, a nie tę wersję którą zna prasa. - oblizał palce skupiając na niej swoje spojrzenie - Dodam też, że umiem jeździć konno, uwielbiam konie. Wychowywałem się na ranczu. - uważnie przyglądał się jej reakcji na tę informację.
- Widzisz, to są rzeczy, które powinnaś wiedzieć i chcę żebyś wiedziała. - uśmiechnął się puszczając jej oczko - Bo wbrew temu, co możesz o mnie myśleć... To. - wskazał na nią i na siebie jako zaznaczenie ich relacji - Nie jest dla mnie tylko zabawą bo mi się fizycznie podobasz. Chcę dać temu szansę jako coś bardziej trwałego. - może to były dość dosadne słowa zaraz po ich pierwszym pocałunku, jednak Max nie był znany z owijania w bawełnę.
Bronte Rosenthal-Murray
-
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
I mogło zacząć znaczyć jeszcze więcej, choć to zależało przede wszystkim od tego, jak ich relacja potoczy się dalej. Tego zaś odrobinę się obawiała, bo przecież od czasu rozwodu nie była z nikim na poważnie. Większość znajomości, które zawarła po tamtym czasie była raczej przelotna, rozpadająca się dość szybko, trochę tak, jakby Bronte podświadomie bała się zaangażowania.
Chciała jednak własnego szczęścia.
Ściągnęła ku sobie brwi, przez krótką chwilę zastanawiając się nad jego słowami. — Myślisz, że da się kogoś poznać w ten sposób? — zapytała, nieznacznie marszcząc przy tym nos. — Teoretycznie na tym polega moja praca, ale przecież ludzie nigdy nie mówią tego, czego nie chcą powiedzieć. To może sprawdzać się w reportażach, ale nie w relacjach — stwierdziła, przechylając przy tym głowę. Obserwowała go, ponieważ naprawdę chciała poznać jego zdanie, a poza tym… chciała też zanotować jego reakcję, ponieważ to właśnie takie niuanse potrafiły pomóc drugą osobę rozgryźć.
Żeby dobrze kogoś poznać, trzeba było nauczyć się z tej osoby czytać. Dostrzegać jej zachowania i to, w jaki sposób reagowała na rzeczy, które przypadły jej do gustu, a jak zachowywała się w obliczu tego, co niekoniecznie jej się podobało. To właśnie takie drobnostki mogły przesądzić o sukcesie związku, lub o jego porażce.
Słuchając jego słów, zacisnęła zęby na swojej dolnej wardze. Zwróciła uwagę na to, jak bicie jej serca przyspieszyło tempa, ale nie miała pojęcia, czy był to efekt ekscytacji, czy może raczej zdenerwowania związanego z tym, że mimo wszystko nie wiedziała, czego powinna się spodziewać. — Nie myśl sobie, że próbuję być sceptyczna, ale nie wydaje ci się, że to może być trudne? Przynajmniej tutaj… — rozejrzała się wymownie po pomieszczeniu, chcąc dać mu w ten sposób do zrozumienia, że myślała o ich miejscu pracy. — Wiesz, że zaraz zaczną się plotki — których ona wolałaby uniknąć.
Już jej poprzedni związek rozegrał się w blasku fleszy. Wiedziała więc, że nie będzie z tego nic dobrego.
Max Shepherd
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkimęskietyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Poznać? Tak naprawdę? Nie. - pokręcił głową krzyżując dłonie na piersi - Można się wiele o kimś dowiedzieć. To, co chce nam powiedzieć. To, czego nie chce... - odpłynął na chwilę głosem spoglądając na nią z nieco zadziornym uśmiechem - Jednak jeśli chce się kogoś naprawdę poznać trzeba z tą osobą po prostu spędzić trochę czasu. Zobaczyć jak reaguje na te dobre, ale przede wszystkim na te złe rzeczy w swoim życiu. Jak zachowuje się pod wpływem stresu, jakimi ludźmi tak naprawdę się otacza. Na to wszystko potrzeba przede wszystkim czasu zainwestowanego z obu stron. - uśmiechnął się cieplej.
- Boże, brzmię jak z jakiejś broszury. - zaśmiał się cicho przewracając na siebie oczami - W każdym razie to, że powiedziałem Ci, że wytrzeźwiałem to jedno. Sama musisz zweryfikować czy tak jest naprawdę kiedy powinie mi się noga następnym razem. Albo czy nie przyjdę jutro zionąc alkoholem bo piękna dziewczyna się dzisiaj ze mną całowała. - uśmiechnął się zaczepnie spoglądając na te pełne usta, które jeszcze chwilę temu całował i oblizał swoje przypominając sobie ich smak.
Przechylił nieco głowę obserwując jak reaguje na jego małe wyznanie. Oczywiście, miała powody by podchodzić do tego wszystkiego ostrożnie. Zdecydowanie więcej niż on. Nie spodziewał się, że zaraz rzuci mu się na szyje i każe się zabrać do siebie bo nie może dłużej na niego czekać. Zdecydowanie nie był najlepszą partią w tym mieście, ale nie był też najgorszą. Nie można powiedzieć by kiedykolwiek brakowało mu pewności siebie. Nawet po wszystkich życiowych perypetiach, których doświadczył.
- Ależ bądź sceptyczna, Bronte. Masz ku temu wiele powodów. - gdyby taka nie była zaczynałby pewnie rozpatrywać ich relację w nieco innym świetle, polubił ją również za to, że jak na swój wiek była całkiem rozważna - Plotki... Wiesz, ja już się zdążyłem do nich przyzwyczaić, więc na mnie nie robią większego wrażenia. - wzruszył jedynie ramionami - Poza tym, czego miałbym się wstydzić? Ciebie? Nie widzę powodów. Wręcz przeciwnie. - uśmiechnął się do niej wesoło opierając się nieco wygodniej o blat stołu.
- Gdybym robił tylko, to co łatwe, nigdy nie zrobiłbym takiej kariery. Więc jestem gotowy na to, żeby było trudno. - puścił jej oczko wyglądając na całkowicie pewnego siebie - Ale jasne, rozumiem, że możesz mieć mnóstwo obaw. To normalne. Jeśli chcesz to przemyśleć, dam Ci tyle czasu, ile będziesz potrzebować. Dobra, poprawka. Nigdy nie byłem specjalnie cierpliwy, ale pracuję nad tym. Więc dam Ci czas, ale nie mogę obiecać, że będzie to tyle, ile potrzebujesz. - zaśmiał się cicho rozkładając nieporadnie ręce zaraz uśmiechając się do niej rozbrajająco.
Bronte Rosenthal-Murray