ODPOWIEDZ
22 y/o
Welkom in Canada
166 cm
IT girl in progress
Awatar użytkownika
Ehhh, znowu te święta 😒
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

8.


Obchodzenie urodzin w jakikolwiek sposób nie było zajęciem typowym dla Tyli. Dopiero od kilku lat mogła sobie pozwolić na jakieś lepsze prezenty, choć i tak daleko im było do ideału. Była jednak wdzięczna za samą pamięć, której brakowało jej we wcześniejszych latach życia. A imprezy? O nich mogła zapomnieć. Ostatnie urodzinowe spotkanie z koleżankami zaliczyła w dzieciństwie, gdzie jeszcze nie była aż takim wyrzutkiem społecznym. Od tamtej pory urodziny były dniem jak każdy inny. Nawet osiemnastkę spędziła siedząc z mamą w jakimś tanim barze sushi, bo nie stać ich było na nic lepszego. Samo to, że miała to w pamięci i tak pokazywało, jak bardzo doceniała nawet tak drobne gesty.
Zdziwiła się zatem, gdy Eric zaproponował jej w tym dniu wypad do miejskiego oceanarium, w którym jeszcze nie miała przyjemności spędzać czasu. Nie była pewna, czy to z okazji urodzin, ale nie nastawiała się też na zbyt wiele po zgodzie udzielonej na spotkanie. Wystarczały jej tak szczerze życzenia od mamy i jej dziewczyny, Mizzy. Tak będąc już przy jej temacie, powinna była zacząć myśleć nad tym, jak powiedzieć o niej swojemu kuzynowi. Najgorsze, że nie była świadoma jego poglądów w tej kwestii, co też znacznie opóźniało jej spowiedź. Mimo wszystko ceniła sobie jego towarzystwo i mogłaby powiedzieć, że jeśli miałaby wybrać kogoś ważnego w jej życiu oprócz matki i dziewczyny, mogłaby wybrać jego. Postanowiła jednak zostawić ten temat na inny dzień, nie chcąc psuć sobie i tak pozbawionych fanfar urodzin.
Zgadali się, że spotkają się na miejscu, zatem Andrulyte przybyła do akwarium samotnie. Wyjątkowo trafnie wykalkulowała dziś swoją podróż, zjawiając się parę minut przed czasem, co pozwoliło jej na rozejrzenie się po nietypowym dla siebie miejscu. Nie bywała w takich miejscach, ale ona to praktycznie nie bywała nigdzie poza swoim domem, uczelnią i ulubioną kawiarnią. Ostatnio miała sporo odskoków od normy, bo na koniec wakacji wybrała się jeszcze z Mizzy nad jezioro. Czyżby był to znak, że jej życie w końcu ulega poprawie? Taką miała nadzieję. To też dawało jej większą pewność w odwiedzaniu miejsc, do których zwiedzania nie kwapiłaby się w żadnym innym wypadku.

Eric Stones
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
24 y/o
CHRISTMASSY
178 cm
junior software engineer at AG Industries
Awatar użytkownika
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

#15

Eric miał wrażenie, że sto lat minęło od ostatniego spotkania z kuzynką ale dobrze się złożyło, że nie miała większych planów w dniu swoich urodzin, to przynajmniej mogli się spotkać. On oczywiście nie byłby sobą, gdyby wcześniej - mimo, iż nie wiedział, czy da radę wręczyć go osobiście - zaczął jeździć za prezentem. Koniec końców, kupił jej pendrive'a (bo dodatkowa pamięć zawsze się przyda), słuchawki na bluetooth douszne, czapkę (bo robiło się zimno) oraz babeczkę czekoladową. Nie miał pojęcia, czy cokolwiek z tego wszystkiego będzie używać, ale nie jego sprawa.
Do miejsca docelowego przybył spóźniony o kilka minut i uwaga, ponieważ prowadził auto, był trzeźwy - a w ostatnich dniach można było powiedzieć, że zaliczył alkoholowy strike, ponieważ pił dzień po dniu przed pójściem spać (cały czas uważał, że to pomoże mu zapomnieć o tym co było).
Przed wejściem do budynku, zapalił szluga, którego szybko wypalił, a następnie zrobił kilka kroków, by przekroczyć próg i zacząć wzrokiem szukać Tyli. Dostrzegłszy ją, wykonał kilka większych kroków a gdy już był wystarczająco blisko, zaczął śpiewać:
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! W szczęściu, zdrowiu, niech żyje, żyje nam! Niech! Żyje! Naaam! - wyciągnął z kieszeni urodzinowy gwizdek (trąbkę - jak zwał tak zwał) i dmuchnął tak, by ten wydał dźwięk podczas rozwijania. Oczywiście to nie był koniec występu, ponieważ zza pleców wyciągnął prezent.
- Wszystkiego najlepszego! Obyś była szczęśliwa, marzenia się spełniły i dużo zdrowia. - powiedział, przypominając sobie o czymś. Czym prędzej sięgnął do torby by wyciągnąć z niego babeczkę a z drugiej kieszeni kurtki, wyciągnął świeczkę po to, żeby wsadzić ją w sam środek babeczki.
- Może zaraz nie uruchomią alarmu. - odparł zapalając babeczkę. - Pomyśl życzenie. - bo inaczej zdmuchiwanie świeczki nie miało by sensu.
Gdy świeczka już się przestała palić, wręczył Tyli prezent z szerokim bananem na twarzy. Miał gdzieś, że ludzie patrzyli. Miał też gdzieś, jeśli zaraz obok nich stanąłby ochroniarz krzycząc o regulaminie i zakazie ognia. Na wszystko Eric był przygotowany tj. na rozmowę z każdym, o! Jasne, ze świeczką mógł poczekać aż wyjdą, ale przecież, potem mogli skoczyć do cukierni i tam ponownie wykorzystać tę świeczkę. Poza tym, w jego planie zdmuchnięcie znajdowało się na początku spotkania, nie na końcu.

Tyla Andrulyte
Ostatnio zmieniony czw gru 11, 2025 10:52 pm przez Eric Stones, łącznie zmieniany 2 razy.
OIIA OIIA
do ustalenia/dogadania
22 y/o
Welkom in Canada
166 cm
IT girl in progress
Awatar użytkownika
Ehhh, znowu te święta 😒
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Właściwie to Tyla nigdy nie miała planów na swoje urodziny. Choć wcześniej było jeszcze gorzej, bo za każdym razem mierzyła się z negatywnymi myślami i zawodem, gdy ten dzień nie spełniał w żadnym stopniu jej oczekiwań, tak powoli obniżała swoje standardy do tych zerowych. Nie liczyła już na prezenty, ale gdy ktoś nie powiedział tych głupich dwóch słów czy ich zwyczajnie do niej nie napisał to dalej robiło jej się nieco przykro. Przynajmniej w kwestii osób najbliższych – już dawno straciła nadzieję na to, że jakaś cząstka świata postanowi życzyć jej czegoś dobrego. Tak trochę żyła w przeświadczeniu, że lepiej być zaskoczonym absolutnym minimum niż za każdym razem czuć to gorzkie ukłucie zawodu.
Dlatego też nie nastawiała się na jakieś fanfary, a raczej na zwyczajny wypad, trochę inny niż jej klasyczna rzeczywistość. Andrulyte i tak było miło, że Eric postanowił ją wyciągnąć właśnie w ten dzień. Nie miała nic przeciwko temu, że spóźniał się już kilka minut – miejsce było na tyle ciekawe i nieznane, że za każdym razem rozglądała się z ciekawością, którą próbowała ukrywać za swoją stałą, pokerową maską.
Ta jednak spłynęła z jej twarzy wraz z momentem, gdy do jej uszu dotarły słowa urodzinowej piosenki. Aż skręciło ją w środku – nie od głosu Erica, który był całkiem przyjemny, ale od samej pieśni, uważanej przez nią za nieco żenującą. Może dlatego, że nie słyszała jej aż tak często w życiu. Ewidentnie nie wiedziała jak zareagować, dlatego też patrzyła na niego z niedowierzaniem, nawet wzdrygając się przy gwizdku.
O matko. — wyrwało jej się, na tyle cicho, że być może Eric jej nawet nie słyszał. Niby niczego nie chciała się spodziewać, ale nawet jeśli, to czegoś takiego nie oczekiwałaby chyba od dawien dawna. Potrzebowała długiej chwili, żeby do niej dotarło co właśnie się wydarzyło, a w międzyczasie gapiła się na kuzyna z lekko rozdziawionymi ustami, mrugając zawzięcie. — Dziękuję ci za pamięć, Eric. — dopiero wtedy odzyskała mowę. Jednocześnie walczyła z przemożną ochotą rozejrzenia się po pomieszczeniu, chcąc wybadać, jak wiele osób zwróciło na to uwagę. W końcu się jednak poddała – ludzie zawsze mieli na nią wywalone, więc teraz ona mogła odpłacić się im tym samym.
Eeee… — zaczęła, ale w jednej chwili urwała, faktycznie mając przed oczami prawdopodobieństwo uruchomienia się alarmu. Skupiła się zatem na życzeniu (które pewnie i tak się nie spełni) i szybko zdmuchnęła płomień.
Prezent również przyjęła, czując jednocześnie, jak drżą jej ręce, a serce wali jej niczym młot. Szok jednak powoli ustępował, robiąc miejsce na całkiem przyjemne uczucie, które wiązało się z faktem, że Eric nie tylko o niej pamiętał, ale zadbał również i o prezent. Dawno nie było jej aż tak miło.

Eric Stones
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
24 y/o
CHRISTMASSY
178 cm
junior software engineer at AG Industries
Awatar użytkownika
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Jeżeli chodziło o podejście Erica do swoich urodzin, to nie uważał tego dnia za jakiś wielce szczególny. Za dzieciaka owszem, bardzo lubił obchodzić urodziny, ponieważ spędzał je z najbliższymi I rodzice nawet potrafili ze sobą normalnie rozmawiać. Oczywiście był bardzo wdzięczny każdemu, kto składał mu życzenia i on sam miał pozapisywane w kalendarzu ważne daty, łącznie z urodzinami tych, którzy byli dla niego ważni. A ponieważ Tyla była kuzynką z którą miał odkąd pamiętał dobry kontakt, to również do takiego grona należała, więc jej urodzinki także były w jego kalendarzu. Także zapewne nie tylko na prezencie i wizycie w akwarium się skończy. Bo to był dzień Tyli i chciał, by była szczęśliwa. I tego nie mógł zaprzepaścić nawet Pan ochroniarz, który na pewno widział palącą się świeczkę. Aż mu się przypomniało, jak gdy byli młodsi, obchodzili jej urodziny w McDonald's i każdy dostał po zestawie happy meal. To były czasy.
- Nie ma za co. Pewnie pomyślałaś, że zapomniałem. - powiedział, choć nie musiała odpowiadać. Posłał kuzynce lekki uśmiech i obserwował jak zdmuchiwana jest świeczka. Oczywiście nie omieszkał wykonać krótkich braw, bo to była jakby tradycja. I naprawdę miał gdzieś gapiów, bo czy robili coś złego? Czy coś demolowali? Absolutnie nie.
Gdy Tyla wzięła od niego prezent, ciekawiło go, czy zacznie patrzeć co otrzymała już teraz, czy dopiero za jakiś czas. Schował urodzinową trąbkę/gwizdek do kieszeni, bo jasne, mógłby z nim chodzić, tylko utrudniałoby mu mówienie.
- To co, zaczynamy podwodną podróż? - spytał, będąc gotowym na zwiedzanie akwarium. Sam miał bojownika, a w sezonie wiosenno-letnim jeździł sobie łowić ryby.
- Wiesz, że dalej mówię na błazenki Nemo? - parsknął, bo odkąd obejrzał jako dzieciak Gdzie jest Nemo? Każdy błazenek był dla niego Nemo albo Merlinem, a niebieska rybka z żółtym ogonkiem, Dory. Bojownika tak nie nazwał, bo bojownik to nie błazenek - aczkolwiek zaczynały się na tą samą literę.
- Właśnie... może po świętach zorganizowalibyśmy seans bajkowy z karaoke, co Ty na to? - spytał, bo uważał, że mogłoby być fajnie oglądać np. Mulan i śpiewać Brać się do roboty, wroga bić, już czas. wraz z innymi piosenkami. No, chyba że Tyla miała już zajęty cały miesiąc, to najwyżej Eric ogarnie inny termin.

Tyla Andrulyte
OIIA OIIA
do ustalenia/dogadania
22 y/o
Welkom in Canada
166 cm
IT girl in progress
Awatar użytkownika
Ehhh, znowu te święta 😒
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

W przypadku Tyli dzieciństwo również było okresem chyba najbliżej szczęścia. Problem w tym, że nie pamiętała dużo poza wyszczególnionymi momentami. Efekty traumy, depresji, takich tam. Do niedawna nawet myślała, że każdy po czasie ma ogromne luki w pamięci albo nie pamięta praktycznie nic, ale to akurat nie było normalne. Cóż. Pamiętała jednak to, że wtedy faktycznie miała i więcej koleżanek, i jakoś z urodzinami sytuacja również wyglądała inaczej. Nie bez powodu tęskniła za tamtymi momentami, mierząc się z obecną rzeczywistością, która praktycznie była pozbawiona takich przyjemnych momentów. Powoli jednak ulegało to zmianie, a ją cieszyło to, że być może do niej los też mógł jeszcze się uśmiechnąć. Może nie w kwestiach koleżankowych, ale chociaż jej urodziny były teraz nieco bardziej dostrzegalne i ktoś o nich pamiętał. Bardzo doceniała zatem to, że Eric traktował ją na tyle poważnie, by zapisać sobie jej dzień urodzin w swoim kalendarzu.
Tak. Ale spoko, byłam przyzwyczajona do tego, że nikt nie pamiętał, więc nic by się nie stało. — wzruszyła ramionami, jakby chcąc udać, że wcale jej to nie ruszało. Jednak każdy, kto ją znał, był chyba świadom prawdy. To była jednak trochę nowość. Zwykle była smutna jeden lub dwa dni, a potem wracała do normalności. Bo musiała.
Podróż? To gdzie lecimy? Do Rowu Mariańskiego? — spytała nieco szyderczo, śmiejąc się cicho na sam koniec. Jeszcze gdyby w takie miejsce dało się „wyruszyć” ot tak beztrosko, jak ona to ujęła. Chyba łatwiej było polecieć teraz w kosmos niż osiągnąć takie głębokości bez przykrych konsekwencji, które spotkały na przykład Titana.
I spoko, Nemo brzmi lepiej niż błazenek. Kto w ogóle tak nazwał te ryby? Współczuję im. — nie wiedziała, czemu akurat teraz zebrało jej się na szczerość w tym temacie, ale prędzej czy później musiała wyznać frustrację związaną z tą kwestią. Bojownik był jeszcze git, ale błazenek? To trochę tak, jakby sama nazwała siebie frajerem zamiast Tylą. Zaraz, wróć – przecież zwykła tak siebie nazywać. Ale błazenki raczej same się tak nie nazwały.
Bajkowy? — dopytała, marszcząc delikatnie brwi. Ona akurat nie była ogromną fanką bajek, bo ją zwyczajnie irytowały. Może dlatego, że tam magia mogła zrobić wszystko, a w rzeczywistości było to zwyczajnie nierealne. — Czasu mam pod dostatkiem, więc jak chcesz to spoko. Tylko my dwoje? — dopytała, bo… W sumie pomyślała o swojej dziewczynie. O której powinna kiedyś Ericowi powiedzieć. Może to był idealny moment…? Nie była pewna.

Eric Stones
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ripley's Aquarium of Canada”