Zablokowany
22 y/o, 166 cm
IT girl in progress
Awatar użytkownika
Eisiu šalia
Sausų žmonių minioje
Žiūrės jie į mane kreivai
Nes būsiu šlapias visiškai
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Tyla Andrulytė
Ryujin Shin
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
24.11.2003 | Wilno, Litwa
zaimki
ona/jej
zawód
studentka informatyki, cosplayerka
miejsce pracy
University of Toronto
orientacja
unlabeled
dzielnica mieszkalna
Malvern
pobyt w toronto
od 3 lat
umiejętności
płynne posługiwanie się językiem litewskim (j. ojczysty) oraz angielskim, szeroki zakres umiejętności informatycznych (tych mniej legalnych również), znajomość części i podzespołów komputerowych, umiejętność pracy w izolacji i skupieniu przez wiele godzin, szybka adaptacja do nowych technologii i języków komputerowych, intuicyjne podejście do logiki i struktur danych, umiejętność słuchania, zdolność do wyrzeczeń oraz wstrzemięźliwości, zdolność do poświęceń, podstawowe umiejętności krawiecke i
słabości
perfekcjonizm, zbyt długie przebywanie wśród ludzi/tłumów, hałas, trudności z zaufaniem i nawiązywaniem poprawnych relacji społecznych, trudności z pracą w grupie, hiperfokus, trudności z ustalaniem granic, nadmierne stosowanie ironii/sarkazmu, niewidoczna ale potężna emocjonalność, skłonność do izolacji emocjonalnej w stresie, trudności w wyrażaniu emocji wprost, pieniądze
Kosmiczny frajer.
Tak nazwałabym grę, jeśli kiedykolwiek bym taką stworzyła. A pewnie nie stworzę. Już dawno przestałam wierzyć w jakikolwiek sukces i przyjęłam z pokorą swoją przykrą, życiową rolę. Tak, dobrze myślicie. Frajera. Nawet nie kosmicznego. A fajnie by było chociaż być kosmitą. To by wyjaśniało, dlaczego zawsze czułam się jak wyrzutek. Bo azjatycka uroda to jedno. A całe moje życie to jednak zupełnie inna sprawa.

Nie do końca czułam się jak córka swoich rodziców. Może nigdy nią nie byłam, skoro nie chciałam pogodzić się ze swoim marnym losem? Moja mama, odkąd pamiętam, zawsze była zarobiona. Pracowała za najniższą możliwą krajową pensję, próbując utrzymać mnie i panicza. Nie ojca, bo to by było dla niego zbyt pozytywne określenie. Nigdy tego nie rozumiałam - niby to mężczyzna był głową rodziny, więc czemu ten był jakiś inny? Co prawda miewał lepsze momenty, podłapując się od czasu do czasu jakiejś prostej roboty, ale połowa szła na jego ukochany alkohol. Kłótnie były przez to dosyć częste, ale przynajmniej nie uciekał się do przemocy fizycznej. Ale przemoc psychiczna też potrafi zostawić ślady.
Nie wiem jakim cudem, ale ponoć z początku byłam bardzo socjalnym dziecięciem. Miałam sporo koleżanek nawet mimo niższego statusu materialnego i nieco innego wyglądu, ale wtedy nikt na to nie patrzył. Całe dnie spędzałam na podwórku, bawiąc się w jakieś winxy czy witche. Coś jednak od zawsze musiało być ze mną nie tak, bo nie pamiętam nawet kiedy przeszłam przemianę o sto osiemdziesiąt stopni. Pamiętam jakby dwa odrębne obrazy - jeden przedstawiał mnie jako całkiem niepozornego dzieciaka z przyjaciółmi, który miał może nie najlepsze, ale poprawne stopnie. Drugi zaś był kompletną odwrotnością - totalny outcast, świeżo po utracie przyjaźni lub w trakcie tej czynności, który powoli opuszczał się w nauce. Psycholog dziecięcy twierdził, że przyczynami były sytuacja w domu, wyróżnianie się pod względem wyglądu, nieumiejętność odróżnienia żartobliwych komentarzy na temat własnej aparycji od faktycznej opinii i inne takie. A co na to próbował zaradzić? Pytając o to, jak mi minął dzień.
Zajebiście, panie psychologu.

Odkąd nastąpiła zmiana, każdy dzień wyglądał tak samo. Dopóki dalej nie zaczynało się to wszystko psuć. Najpierw było jeszcze okej. Kolejność: wstanie rano, szkoła, dom, komputer. W międzyczasie sprzeczki, kazania pod tytułem 'nie siedź tyle przy komputerze' albo inne takie. Czasami one narastały, albo bardziej eskalowały. Pojawiały się eventy takie jak udar ojca, po którym był właściwie niewzruszony. Prawdziwy człowiek ze stali. Za to mama marniała w oczach. Nie podobało mi się to. Ale jednocześnie nie mogłam nic na to poradzić - byłam za młoda by pracować. I pojawiły się kolejne problemy ze szkołą. Uznawałam ją za całkowitą stratę czasu. Miałam takie dziecięce marzenie, by zostać aktorką. Mogłabym pójść na casting, poudawać kogoś, kim nie byłam. Brzmiało świetnie, ale było dla mnie nieosiągalne. Gdy się w tym utwierdziłam, tym bardziej znienawidziłam szkołę. Zaczęłam opuszczać zajęcia, co prawie skończyło się jej zawaleniem. Ale miałam parę osób poznanych w internecie, które jakoś pozwoliły mi się pozbierać. Zadziałało to lepiej niż te wszystkie sesje z psychologiem-koleżką. A taki z niego był kolega, że hej.
W liceum mi się poprawiło. Może dlatego, że znalazłam w tej dziurze coś sensownego. Nie wiem czemu, ale zaczęło się od grania w gry i rozmowie o parametrach komputerowych pod ich uruchomienie. Zapoznawanie się z wiedzą na temat komputerów stało się dla mnie osobistym wybawieniem, czymś, co dawało mi jakiś powód do robienia czegoś. Pozwalało odwrócić myśli. Dało mi też nowy cel. Ucieczkę. Chciałam zabrać mamę z daleka od źródła kłopotów, od tego, co sprawiało, że była zawsze zmęczona. Jednocześnie chciałam ją odciążyć, ale sama też odczuwałam potrzebę zdjęcia tego ciężaru, który był zbyt duży na chude, nastoletnie barki. Nie byłam jednak w stanie się poddać całkowicie - może to kolejna cecha typowa dla całkowitego frajera. Kto wie.
I skończyłam to liceum. Jakiś sukces, yay. Kujonem nie mogłam się nazwać, nerdem - jak najbardziej. Ale to nieważne. Ważne, że potrzebne dla mnie umiejętności miałam na najwyższym poziomie. Wystarczyło na stypendium, choć zdobycie wiz to był jakiś dramat. Pomógł fakt, że mieliśmy tam też rodzinę od strony mamy, ale też przesadnie nie chcieliśmy ich obciążać widmem pomocy. I tak do tej pory uważam, że chyba jakiś byt uśmiechnął się ledwo zza chmur, dając mi oraz mamie tę niecodzienną możliwość. Dostałam się na kilka uczelni, ale właśnie dlatego wybrałam Toronto. Było daleko, mama miała tam w razie czego oparcie, a na internecie sporo osób polecało też mieszkanie tam. Mama znała trochę angielskiego, więc droga tym bardziej wolna. Mogłyśmy zostawić to wszystko za sobą. Ze strony mamy była to niechętna decyzja, ale udało mi się ją przekonać. Zawsze chciała dla mnie dobrze, nawet jeśli nie zawsze była w stanie to okazać. Być może to zadziałało.
Teraz jestem frajerem na studiach. Jakoś idzie, ale czuję nawrót dawnych kłopotów. Hello darkness, my old friend - czy coś takiego. Bo patrzę na tych wszystkich ludzi i dalej nie jestem jak oni. I tu już wcale nie chodzi o wygląd. Mam go gdzieś. Dalej jestem sama, wśród tej ciszy naznaczonej moim imieniem. Mam parę znajomości, ale czuję się samotna. Kluczę między tłumem, ale dalej czuję się, jakbym była sama.
Bo jestem. I to pewnie się nie zmieni.

Ciekawostki
ᯓ Rodzina (z obu stron), z której pochodzi, mieszka na Litwie od wielu dekad. W pewnym momencie nastąpiło przemieszanie, przez co Tyla faktycznie ma część litewskiej krwi we własnych żyłach. W dużej mierze posiada jednak azjatyckie (a konkretniej to japońskie) korzenie, co widać zwłaszcza po jej typie urody. I choć nie ma już takich problemów co ileś lat temu, tak czy siak ta "cecha" wpłynęła na jej postrzeganie samej siebie. No i na stan psychiczny.
ᯓ Jej imię jest litewskim słowem oznaczającym ciszę. Rodzice pewnie chcieli mieć spokojne dziecko, co niestety nie okazało się być skutecznym posunięciem. Za to dostali cichą nastolatkę i dorosłego mruka. Może to po prostu było jej przeznaczenie.
ᯓ Generalny loser społeczny. Nigdy nie miała nawet chłopaka, ani dziewczyny. Dlatego też nawet nie jest pewna, czy powinna określać sobie coś takiego jak orientacja. Co z tego jak jej się ktoś podoba, jak każdy ma ją gdzieś? Sama ręki oczywiście nie wyciągnie, z góry uznaje swoje prawdopodobne poczynania za porażkę. Przynajmniej w kwestiach romantycznych.
ᯓ Będąc jeszcze na Litwie uczęszczała do szkoły średniej na profil informatyczny, który ukończyła. Stąd też posiada dość sporą wiedzę w wyżej wspomnianej dziedzinie. "Prywatnie" również jest nią zainteresowana, a wręcz ma na jej punkcie obsesję. Praktycznie nie rozstaje się z komputerem czy telefonem.
ᯓ Wiecznie ze słuchawkami w uszach. Muzyka jest ważną częścią jej życia i nie jest w stanie funkcjonować bez niej. Nie tylko ułatwia jej podstawowe czynności czy pracę, ale pozwala również lepiej rozpoznać własne emocje.
ᯓ Ogółem emocjonalność jest dla niej czymś ciężkim. Jest bardzo empatyczna, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Sama też nie do końca potrafi tego wyrazić - czy to gestami, czy słowami. Dorastała w dość surowym środowisku, gdzie słowa 'kocham cię' praktycznie nigdy nie padały. Nie miała też jak nauczyć tego w inny sposób, więc tak oto jest zapewne jednym z wielu faulty adults, których pozostawiono samym sobie.
ᯓ Stypendium ledwo starcza na utrzymanie jej i mamy, więc w pewnym momencie zaczęła szukać innego źródła dochodu. Przypadkiem (lub też nie) trafiła na niszowe forum, a jeszcze później na stronę, gdzie anonimowo można było wrzucać zdjęcia stóp i dostawać za to przelewy. Żałosne? Być może. Ale, jak się przekonała, działało. Nie wymagało to wielkiego kontaktu z ludźmi, a nawet pokazywania twarzy. I choć z początku czuła się z tym dość... niekomfortowo, z czasem zaczęła to traktować jak faktyczne źródło zarobków. Przynajmniej póki co.
ᯓ Zainteresowała się również cosplayem. Być może narodziło się to z dawnego marzenia o aktorstwie, a może chciała nieco podwyższyć sobie "dodatkowe" zarobki - wszystko jedno. Całkiem jej się to podoba, a skoro mogła tego użyć i jednocześnie w pewien sposób realizować dawną ścieżkę kariery (brzmi źle, ale to naprawdę nie wygląda tak tragicznie, believe me) to czemu nie? Dopóki nie przekracza tym tych ostatecznych granic i jest ostrożna, dla niej jest to całkiem okej.
ᯓ Zawsze pamięta, by natomiast nie pokazywać swoich stóp za często. Ot, taki prewencyjny trik, który można wytłumaczyć nielubieniem kształtu czy niechęcią do zainteresowania ze strony postronnych fetyszystów (bo najciemniej pod latarnią). Po domu chodzi w kapciach i/lub skarpetkach. Nawet latem chodzi w całych butach, najlepiej trampkach. Trampki to jej ulubione buty, więc to też zdecydowanie pomaga. Gdy natomiast musi odwiedzić takie przybytki jak basen, ma całą kolekcję wymyślnych tymczasowych tatuaży, które nakleja sobie na stopy. I nie tylko, ale zawsze przy widocznej stopie coś na niej ma.
ᯓ Ma smykałkę do języków, ale tylko tych programistycznych. Nauczenie się angielskiego było w tym wypadku wyjątkiem, bo nie zna nawet żadnego azjatyckiego języka. Miała jednak chęci rozpoczęcia nauki japońskiego, których jednak nie wcieliła (jeszcze) w życie.
zgoda na powielanie imienia
nie
zgoda na powielanie pseudonimu
nie
Zgody MG
poziom ingerencji
średni
zgoda na śmierć postaci
tak
zgoda na trwałe okaleczenie
tak
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
tak
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
nie
zgoda na utratę posady postaci
nie
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Witamy na forum Tyla Andrulyte
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 5 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!
Zablokowany

Wróć do „ladies”