-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— I prawidłowo — Otto skinął głową, popierając słowa Eviny. — Oby ten rozkwaszony nos dał mu do myślenia na tyle, że więcej nie będzie zaczepiał naszego chłopaka — przyklasnął w dłonie. Rzadko zdarzało się, żeby był z detektywką tak jednomyślny. Szkoda tylko, że porozumienie zrodziło się na gruncie mordobicia, a nie — dajmy na to — wspólnych zainteresowań czy choćby podobnego poczucia humoru.
Miller tymczasem zebrała zamówienia z wprawą godną zawodowej kelnerki, a po chwili zaś przeistoczyła się w prawdziwą baristkę. Pamiętała, że narzeczona nie znosiła kawy. Zresztą, jak mogłaby o tym zapomnieć? Nawet poranna kłótnia przypominała jej o tym wystarczająco dobitnie, wciąż jeszcze nieprzyjemnie dźwięcząc w głowie.
— Możecie przenieść się do salonu — zaproponowała, układając kubki na tacy. — Będzie wygodniej — dodała, na co Dorothy zerknęła na zegarek, który nosiła na lewym nadgarstku i z którym nigdy się nie rozstawała.
— Dobrze, ale po kawie będziemy się zbierać — poinformowała i wstała od stołu. — Chcielibyśmy wrócić do Whitby przed zmrokiem. Wiesz, że ojciec coraz słabiej widzi w ciemności i za cholerę nie mogę namówić go, żeby częściej korzystał z okularów.
— Skąd ja to znam — Zaylee wzruszyła ramionami, bo Evina zachowywała się podobnie, ale już dawno poddała się w namowach narzeczonej do wizyty u okulisty, który sprawdziłby jej porządnie wzrok i dobrał odpowiednie szkła. — Pokroję ciasto i zaraz do was przyjdę — dodała, sięgając do torby z wypiekami od Elaine, aby wyciągnąć z niej placek drożdżowy.
— Żona przesadza — Otto zwrócił się ukradkiem do Davida. — Wcale nie widzę tak źle — mruknął nieco obrażonym tonem, bo jak Doris mogła go w ogóle oskarżać o coś podobnego?
Pani Miller obróciła się gwałtownie w połowie drogi do salonu.
— Ach, bo ja nalazłam kilka lokacji, w których możecie zorganizować wesele! Zaraz wszystko wam pokażę — pokiwała głową i wraz z Elaine wyszły z kuchni.
Zaylee wywróciła ostenracyjnie oczami. Kurwa, no tak, przecież pozostawał jeszcze ten temat do uzgodnienia. Nie mogła mieć pretensji, że matka zaangażowała się w sprawdzanie miejscówek, w końcu sama ją o to poprosiła.
Kiedy reszta przeniosła się do salonu, Miller zerknęła na Swanson i bez słowa podsunęła jej talerz z wypiekiem, tym samym dając do zrozumienia, że może wziąć ze sobą. Owszem, pomimo sprzyjającej atmosfery, nadal była na nią wkurwiona. I obecność rodziców na pewno tego nie zmieni.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Ponownie potwierdziła słowa przyszłego teścia, nareszcie zgadzając się z nim w jakiejś sprawie. Może z czasem faktycznie zaczną się dużo lepiej dogadywać. Choć nigdy rzecz jasna nie będzie stanowiła według niego tej idealnej partii dla jego córki. Z tym jednak pogodziła się już dawno temu.
W momencie, gdy tylko impreza miała przenieść się do salonu, Evina podniosła się, aby pospiesznie sprzątnąć ze stołu resztki i porzucone naczynia. Wolała nie zostawiać tego na później. Biorąc pod uwagę to jaką obsesję Zaylee posiadała na punkcie porządku to wolała zająć się tym od razu. Nie potrzebowała żadnych dodatkowych warknięć z powodu bałaganu w kuchni.
- Znowu zaczynasz? - mruknęła z nieskrywanym niezadowoleniem, gdy tylko narzeczona skomentowała krótką uwagę na temat wzroku swojego ojca.
Była przekonana o tym, że ten etap miały już za sobą. Evina wciąż upierała się, że widzi doskonale, a na pewno radzi sobie na tyle dobrze, aby nie potrzebować żadnych okularów. Z pewnością nie takich, które nosiłaby na co dzień. Postanowiła jednak nie rozwijać tej kwestii.
- Jasne... Jeszcze raz dzięki, że zgodziłaś się tym zająć - odpowiedziała przyszłej teściowej nim ta przeszła do salonu, gdzie już znajdowali się panowie, uskarżający się na to, że faktycznie ich żony potrafiły czasami wyolbrzymiać niektóre sprawy.
Bez słowa przyjęła wręczony jej talerz z ciastem. Przez chwilę nawet ich palce otarły się o siebie, ale nie towarzyszył temu żaden uśmiech ani uwaga. Wciąż było między nimi pewne napięcie, które ulatywało jedynie chwilowo, gdy tylko się na sobie nie skupiały.
Teraz nie powinny tego rozgrzebywać. Evina ruszyła zanieść deser do salonu, a przez cały czas, gdy nakrywała do stołu miała wrażenie jakby matka przyglądała jej się w sposób, który sugerował, że domyśla się tego, że coś jest nie tak, ale nie zamierza poruszyć publicznie tego tematu. Elaine zawsze wiedziała, gdy coś było na rzeczy. Nie dało się przed nią prawie niczego ukryć. Choć obie mogły udawać teraz, że żaden problem nie istniał.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Och, odpierol się — mruknęła tylko pod nosem, skupiając się na przenoszeniu tacy do salonu. Naprawdę lepiej było, kiedy nie odzywały się do siebie w towarzystwie osób trzecich, a ci nie musieli wysłuchiwać nieprzychylnych komentarzy.
Zaylee odnosiła wrażenie, że wszyscy wyczuwali napięcie, które unosiło się nad ich głowami. Nawet Otto, który zazwyczaj nie zwracał uwagi na to, co działo się w życiu uczuciowym jego dzieci, teraz zerkał podejrzliwie na córkę. Na szczęście ani Millerowie, ani Swansonowie mieli na tyle taktu, żeby o nic nie dopytywać. Chociaż Dorothy to chyba musiała gryźć się w język, żeby nie zacząć wiercić Zaylee dziury w brzuchu. Rodzice jednak wiedzieli, że ich pierworodna nie była skora do zwierzeń.
— Skontaktowałam się z kilkoma miejscami — zaczęła Doris, wyciągając z torebki telefonu, aby móc pokazać wszystkim zdjęcia. — Każde z nich ma altany i drewniane wiaty, jeśli zależy wam dalej na ślubie w plenerze. W każdym razie wiosną w tawernie Rust & Rivet są wolne terminy. To jest zaraz przy jeziorze. The Old Mill też ma jeszcze wolne weekendy. W obu miejscach są noclegi dla gości i przede wszystkim, w razie kiepskiej pogody i deszczu, można skryć się w lokalu. Co myślicie? — pani Miller zaczęła przekazywać telefon z rąk do rąk, aby każdy mógł przyjrzeć się wspomnianym miejscom. Fotografie wykonała sama, więc było pewne, że widok oddaje to, czego w rzeczywistości można spodziewać się po obu lokacjach.
Zaylee popatrzyła na zdjęcia, próbując zwizualizować sobie, gdzie staną stoły i dekoracje, oraz po której stronie zrobią przestrzeń dla kapeli. Albo DJ-a, jeśli jednak postawią na bardziej współczesną wersję ślubu, chociaż do rustykalnego stylu konsoleta kompletnie nie pasowała.
Pośród miejsc były jeszcze inne, ale tylko dwa przykuły uwagę Miller.
— Tawerna wygląda nieźle — stwierdziła krótko, przysuwając się bliżej narzeczone. Ich kolana spotkały się przypadkiem, ale koronerka nie zabrała nogi. — Ale młyn wygląda na większy i bardziej przestronny? — zamyśliła się głośno, bo niby nie planowały zapraszać zatrważającej ilości gości, to jednak byłoby miło, gdyby wszyscy czuli się wystarczająco swobodnie.
Równie dobrze mogła powiedzieć, że ma w to wyjebane i jest jej wszystko jedno, ale nie chciała wyjść na gbura. Matka poświęciła swój czas, żeby zajrzeć w poszczególne lokalizacje i skonsultować się w sprawie terminów, więc pewnie zrobiłoby jej się przykro, gdyby Zaylee nie wykazała zaangażowania.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Już była gotowa do tego, aby rzucić jakiś cięty komentarz, ale powstrzymała się od tego w ostatniej chwili. Dużo lepiej im szło, gdy faktycznie nie odzywały się do siebie, a zamiast tego skupiały w pełni na gościach. Mimo wszystko nie zapomniały o tym, że znajdowały się obecnie w stanie wojny.
Żadna z nich nie była skora to wynurzeń. Lepiej było od razu o tym zapomnieć i nie przejmować się obecną w pomieszczeniu atmosferą. Tyle dobrego, że nikomu innemu nie udzielał się ich nastrój przez co wszyscy mogli prowadzić rozmowy w całkiem przyjaznym gronie. No, ale niedługo wszyscy wyjdą, a one dwie zostaną same ze swoimi burzowymi chmurami.
- Obie opcje brzmią dobrze - przyznała szczerze, gdy tylko do niej trafił telefon ze zdjęciami.
Przyglądała się temu, co udało się uwiecznić Doris na zdjęciach. Niektóre kadry były nieco niewyraźne i amatorskie ujęcia na pewno nie oddawały w pełni tego jak mogły faktycznie wyglądać wymienione przez nią lokacje.
- Przemawia do mnie to jezioro... No, ale chyba najlepiej będzie jak w wolnej chwili pojedziemy i sprawdzimy oba miejsca - odpowiedziała dyplomatycznie.
Poczuła to jak poprzez przesunięcie się na kanapie noga narzeczonej otarło się o jej własną. Był to kolejny przejaw bliskości, której im ostatnio brakowało i chociaż nie odsunęła się podobnie jak koronerka to również nie przeniosła wolnej dłoni na kolanie Zaylee jak miała to w zwyczaju robić. Po prostu siedziały tak. Udając, że wszystko między nimi jest... neutralne.
zaylee miller