ODPOWIEDZ
17 y/o
For good luck!
159 cm
uczennica w riverdale collegiate institute
Awatar użytkownika
21 grudnia według przepowiedni majów nastąpi "wielkie bum"
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

003.
Audrey Harrison od zawsze wiedziała, że jej serce bije w rytmie klawiatury, a nie gwizdka nauczyciela WF-u. Była geekiem z krwi i kości — świat fantasy był dla niej bardziej realny niż szkolna bieżnia, na której linie zawsze wydawały się krzywe. Zajęcia sportowe były jej osobistym horrorem, powracającym z nieubłaganą regularnością. Już sam dźwięk słów "proszę się przebrać" wywoływał w niej dramat egzystencjalny. Szatnia pachniała dezodorantem i spoconą pachą, a Audrey, stojąc pośrodku z torbą pełną książek i tabletem graficznym, zupełnie nie potrafiła odnaleźć się wśród roześmianych koleżanek.
Bieganie było najgorsze. Nie dlatego, że nie potrafiła biegać. Potrafiła, w teorii. Problem polegał na tym, że jej myśli zawsze były szybsze od nóg. Podczas gdy inni skupiali się na okrążeniach, Audrey zastanawiała się, czy dałoby się zaprogramować algorytm optymalizujący wysiłek fizyczny albo, czy Katniss Everdeen z Igrzysk Śmierci też miałaby taki problem z testem, jaki pan Wright zafundował im na ostatniej lekcji geografii. Po prostu jej ciało pozostawało w tyle za umysłem, który zapętlał się w ciekawszych tematach.
Gry zespołowe były osobnym rozdziałem tej tragedii. Piłka zawsze leciała nie tam, gdzie powinna, a Audrey miała wrażenie, że istnieje niewidzialna zasada fizyki mówiąca, że każdy rzut wykonany przez nią musi automatycznie zakończyć się porażką. Kiedy inni krzyczeli "podaj!", ona analizowała trajektorię lotu i dochodziła do wniosku, że i tak jest już za późno.
Po południu, bo przecież to oczywiste, że zajęcia z wychowania fizycznego musiały odbywać się w środku dnia, gdzie później trzeba było spędzić w szkole jeszcze cztery kolejne lekcje, Harrison wskoczyła w swój standardowy strój do ćwiczeń — szary dres i t-shirt z dinozaurem i napisem "I'm Rexy and I know it" i ze spuszczonym na kwintę nosem udała się na salę gimnastyczną.
Rozgrzewka! — zawołała pani Pierce tonem, który nie pozostawiał miejsca na negocjacje. — Od razu dobieramy się w pary. Odliczamy po kolei. Jedynki do jedynek, dwójki do dwójek!
Audrey westchnęła cicho. Odliczanie. Mechanizm losowy. Najgorszy możliwy system doboru. I kiedy rzuciła na końcu swoje "dwa", pozostałe dziewczęta zdążyły znaleźć partnerki, zanim ona zdążyła się dobrze rozejrzeć. Jej wzrok zatrzymał się na Shanae Wyatt. Znały się, choć dotychczas niewiele ze sobą rozmawiały. Miały łączoną jeszcze jedną lekcję. Chyba angielski?
Shanae była jedną z tych osób, które zauważa się od razu, ale Harrison nie przyznałaby się za nic w świecie do tego, że już zdarzało jej się patrzeć na nią ukradkiem. I to niekoniecznie dzisiaj.
Hej? — odezwała się w końcu niepewnie. — Wygląda na to, że algorytm zdecydował, żebyśmy były razem — powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język. — To znaczy nie, że razem-razem. Razem na rozgrzewce. To znaczy... No wiesz — wzruszyła lekko ramionami, niby obojętnie, ale czuła, jak policzki płoną jej od paplania głupot.

Shanae Wyatt
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
17 y/o
For good luck!
157 cm
uczennica w riverdale collegiate institute
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

# 001
Były momenty, kiedy zastanawiała się, czy dobrze wybrała, decydując się na ogólny kierunek szkoły średniej, przygotowujący na uniwersytet. Czy nie zakładała, że jej życiem będzie sport, że to w tańcu się odnajduje i zamierza przy tym wytrwać na długie lata? To wersja idealnego planu, który bardzo chciała, aby się ziścił, lecz rzeczywistość mogła być bardziej brutalna. Kariera cheerleaderki wymagała wysokiej sprawności fizycznej przez kolejne dwie dekady, lecz jeśli wydarzyłaby się jakaś kontuzja, wszystko zostałoby zaprzepaszczone. Ojciec zgodził się na przeprowadzkę i przyjęcie programu sportowego, o ile jedynaczka pozostawi sobie furtkę do czegoś więcej — co w jego rozumieniu wiązało się z biznesem i finansami. Shanae zgodziła się entuzjastycznie, nie oglądając na potencjalne problemy z zaliczaniem przedmiotów (zwłaszcza matematyki), ale to miał być problem dla jutrzejszej niej, nie na teraz. Inną, wiążącą się z tym problematyczną kwestią były bloki zajęciowe, okrojone z czasu spędzanego na sali gimnastycznej na rzecz wspomnianej matematyki, czy innej chemii. Czym to skutkowało w nastawieniu Wyatt? Chciała w pełni wykorzystać każdą lekcję wuefu.
Weszła na salę pełna mobilizacji, poprawiając talię czarnych legginsów z wysokim stanem. Dolny brzeg t-shirtu z drobnym logo Nike na piersi zawinęła z boku w supeł, co zarówno podkreślało linię klepsydry, co zapobiegało nieszczęsnemu podwijaniu się koszulki. Dlaczego spóźniła się przy łączeniu w pary, dlaczego nie dobrała sobie kogoś, kto stał tuż obok, co natychmiast załatwiłoby cały problem? Bo kiedy tylko rozległo się polecenie, któraś jedynka przemknęła obok, usilnie chcąc znaleźć się przy koleżance, zachwiała się i nadepnęła na sznurówkę Shanae, nawet się za siebie nie oglądając. Wyatt przykucnęła odruchowo, by zwinnym ruchem zawiązać but z powrotem, a kiedy się już miała się podnieść i rozejrzeć za potencjalną parą, usłyszała głos zbliżającej się Audrey.
Merde — mruknęła pod nosem, nie chcąc, by dotarło to Harrison. Wymusiła za to przymilny uśmiech i wsparła dłonie na biodrach. — Doskonale. Chwała… algorytmowi. — Czy jakiejkolwiek innej opatrzności, która odebrała im decyzyjność. Nie zraziła się plątaniną słów, ludziom zdarzało się gubić, a Harrison, to chyba nawet w szczególności. Kojarzyła blondynkę z innych lekcji, nigdy przesadnie się za nią nie oglądając. Dzieliła je przepaść towarzyska i ta związana z zainteresowaniami, niewiele więc mogła o niej powiedzieć, poza tym, że beznadziejnie ruszała się na boisku. Bycie z nią w jednej parze nasuwało na myśl tylko jeden wniosek — nie będą to efektywne ćwiczenia.
Zaczynamy od przysiadów. Chwytacie się za ręce i dziesięć powtórzeń, byle równo! — mówiła wuefistka, a jej głos niósł się po całej sali, wybijając na tle szumu dziewczęcych rozmów.
Shanae daleko do nieśmiałości, z reguły była tą, która motywowała innych, ciągnęła za uszy, zachęcając do mobilizacji, do włożenia wysiłku we wspólną pracę i teraz wcale nie było inaczej. Wyciągnęła obie ręce, oczekując, że Audrey zrobi to samo bez żadnego ociągania. Nie byłaby sobą, gdyby z góry postawiła na partnerce (tylko do rozgrzewki, ma się rozumieć) kreskę, wolała założyć, że ta wysili się choć trochę.
Będę liczyć — od razu przejęła pałeczkę, jeszcze pobieżnie przesunąwszy wzrokiem po tekście na koszulce Audrey. Uśmiechnęła się lekko, nawet rozbawiona grą słów, wcześniej nie zwróciwszy szczególnej uwagi na ubrania Harrison. — Raz. Dwa. Trz… Audrey, spóźniasz się. — Przystanęła, nieco mocniej ściskając jej dłonie, by zmusić ją do skupienia. — Encore — rzuciła miękkim francuskim akcentem, zarówno zdecydowanie, jak i próbując brzmieć zachęcająco. Tym razem szukała wolniejszego tempa, byleby udało się wreszcie zsynchronizować.

audrey harrison
space cadet
17 y/o
For good luck!
159 cm
uczennica w riverdale collegiate institute
Awatar użytkownika
21 grudnia według przepowiedni majów nastąpi "wielkie bum"
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Audrey nienawidziła sportowych zajęć z pasją równą tej, z jaką inni potrafili je kochać. Na przykład Shanae Wyatt. A Harisson? Cóż, algorytm, opatrzność czy jakakolwiek inna siła wyższa musiała jej dziś wyjątkowo nie znosić, skoro sparowała ją właśnie z nią. Z Shanae Wyatt, która wyglądała tak, jakby urodziła się w ruchu i najlepiej funkcjonowała tylko wtedy, gdy coś robiła szybciej, intensywniej i lepiej. Jakby żyła tylko po to, żeby zostać zawodowym sportowcem.
Złapała jej dłonie z wyraźnym opóźnieniem, bo mózg Audrey potrzebował dodatkowej sekundy na przetworzenie polecenia. Były ciepłe i pewne, a uścisk zdecydowanie zbyt mocny jak na coś, co miało być tylko przysiadami. Ugięła płytko kolana, ale bardziej z ostrożności niż z braku chęci i natychmiast straciła rytm.
Przepraszam — mruknęła odruchowo. Od razu poczuła się obserwowana i odnosiła wrażenie, że Shanae ją oceniania. Nawet jeśli w rzeczywistości próbowała brzmieć zachęcająco. Zwłaszcza wtedy.
Na encore zareagowała lekkim uniesieniem brwi, zaskoczona obcym akcentem i tym, że w ogóle został skierowany do niej. Audrey uczęszczała na lekcje francuskiego i sporo rozumiała. Przynajmniej na tyle, żeby wyłapywać znaczenie, rozpoznawać struktury zdań, a nawet poprawnie odpowiadać na pytania podczas sprawdzianu. Problem polegał na tym, że nigdy nie używała tego języka poza szkolną ławką. Francuski istniał w jej głowie jako kolejny przedmiot do zaliczenia, coś, co trzeba było odbębnić i odhaczyć w planie lekcji. Szczerze mówiąc, nigdy nie przypuszczała, że może się jej do czegokolwiek przydać. A już na pewno nie w takiej chwili.
Spróbowała jeszcze raz. Tym razem wolniej, skupiając się na tym, żeby kolana zginały się w tym samym momencie co kolana Shanae, a plecy nie uciekały do przodu. W głowie i tak myślała jedynie o tym, żeby się nie przewrócić.
Dobra, chyba teraz? — rzuciła niepewnie, podnosząc się z przysiadu ułamek sekundy za wcześnie i natychmiast to korygując. Zacisnęła palce mocniej na dłoniach partnerki. — Naprawdę się staram — dodała ciszej, z czymś pomiędzy frustracją a zawstydzeniem, bo choć wuef był dla niej koszmarem, nie znosiła zawodzić. Nawet — a może zwłaszcza — kogoś takiego jak Shanae Wyatt.
Ciężar przesunął się o centymetr za daleko, a to wystarczyło, aby kolana zadrżały, a ciało nagle przestało słuchać tych wszystkich nerwowych poleceń, które Audrey wydawała mu w myślach. Najpierw poczuła to w kostce. Głupi, zdradliwy moment, w którym stopa nie stanęła tam, gdzie powinna.
Ja... — zaczęła, ale nie dokończyła. Palce wyślizgnęły się z dłoni Shanae, a świat gwałtownie przechylił się pod złym kątem. Audrey machinalnie spróbowała złapać równowagę, jednak to tylko pogorszyło sprawę. Kolana ugięły się za mocno, plecy poleciały do przodu i sekundę później czuła pod sobą twardą podłogę sali gimnastycznej.
Upadek nie był spektakularny. Raczej głupi. A na pewno głośny, bo od razu przykuła nim spojrzenia rówieśniczek. Przez chwilę po prostu leżała plackiem, wpatrując się w jasne linie parkietu, jakby liczyła, że jeśli nie podniesie wzroku, to wszystko zniknie. Jej policzki obalała gorąca fala wstydu. Najgorsze było to, że nawet nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć. Wiedziała, że Shanae to widziała. Wiedziała, że pewnie wszyscy widzieli.

Shanae Wyatt
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
17 y/o
For good luck!
157 cm
uczennica w riverdale collegiate institute
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Starała się, naprawdę? A może usilnie to się starała spieprzyć Shanae jedyną godzinę, kiedy mogła nabrać siły na resztę dnia? Nie, Harrison nie była kimś, kto chciałby zrobić komuś na złość. Może i miała opinię nerda, ale nie złośliwej mendy, która podjęłaby się sabotażu. Starała się, co było widać i za co Shanae była jej wdzięczna, przez kilka przysiadów podsycając nadzieję, że jeszcze wyjdą na prostą. Dawno nie miała okazji ćwiczyć z kimś, kto był tak bardzo w tyle i całą pewnością stanowiło to wyzwanie, jakiego się nie spodziewała.
Francuski był dla Wyatt drugim językiem, którym rodzina posługiwała się na co dzień. Zresztą gałąź od strony Galena pochodziła częściowo z Europy, więc naturalnym było mówić tak podczas wspólnych spotkań. Po francusku padały też czasem komendy na treningach, kiedy kolejne figury w układzie wywodziły się z baletu. Arabesque, passé, à la seconde, płynne przejścia, widowiskowe akcenty, pozwalające poczuć zadowolenie i kontrolę nad własnym ciałem — to uczucie, jakiego tancerka w życiu nie chciałaby stracić.
Synchronizacja szła im opornie. Audrey nie tylko się spóźniała, ale jej reakcje były nieregularne, niepewne, trudne do chwycenia wspólnego rytmu, mimo usilnych starań Wyatt. Wtem mogła przysiąc, że czas nagle spowolnił tylko po to, by mogła uważnie obserwować upadek Harrison, a później też własną bezczynność. Wybałuszyła mocno oczy, nie rozumiejąc, jak można być tak ewenementem w dziedzinie ruchu, by wywalić się bez specjalnej gimnastyki, mając podparcie, mocny chwyt i siedemnaście lat, co wskazywałoby na względną koordynację, bo przecież miną kolejne lata, zanim mięśnie się zastaną. A jednak Audrey bardzo zależało na mistrzostwie w tej dziedzinie, na co Shanae nawet zaklęła w duchu. Czekała przez krótki moment, czując, jak dłonie jeszcze mrowią fantomowym wrażeniem traconego uścisku.
Wyciągnęła za nią ręce, chciała chwycić ją w locie, zamortyzować upadek, dokładnie tak, jak to miało miejsce na treningach cheeru, gdzie każdy każdego wspierał, tyle że Harrison miała chyba talent do porażek. Powiodła wzrokiem po reszcie sali, wuefistka nie zwróciła na nie uwagi, krążąc pośród uczennic z drugiej strony. Podobne wypadki zdarzały się stale, zwłaszcza na zajęciach dla mało, bądź średniozaawansowanych. Zerkały za to inne licealistki, część zaniepokojona, część nawet niepowstrzymująca kpiącego uśmiechu. Minęła sekunda, druga, trzecia i Wyatt przykucnęła obok blondynki, chwytając ją za ramię, by pomóc wstać.
Hej, żyjesz? — spytała z czystej przyzwoitości, bo przecież taki upadek nie mógł być groźny. Przechyliła głowę, sprawdzając, czy twarz Audrey wygląda względnie normalnie, a nie przestawiła sobie nosa po bliskim spotkaniu z parkietem. Na widok spąsowiałych policzków, zrobiło jej się żal kujonki. Nie dość, że sama była beznadziejna, to jeszcze ciągnęła innych w dół.
Dość! — Wybrzmiał świdrujący w uszach gwizdek. — Deska, podpór z przodu. Na sygnał przybijacie piątki. Prawa ręka do prawej i lewa do lewej.
Powiedz, że przewidziałaś kolejne ćwiczenie i po prostu wolałaś od razu do niego przejść — siliła się na uśmiech, zostając już na podłodze, zamiast zmuszać Audrey do wyprostu. Miała szczerą nadzieję, że to pojedyncza wpadka, a dalsze zadania pójdą im o wiele sprawniej. Wsparła się na łokciach, wskazując swojej partnerce brodą, by zrobiła to samo, zamiast iść śladem niektórych koleżanek i robić pełen plank. — Tak ci będzie łatwiej. Tylko tym razem do rytmu, co? — Drobna wskazówka i jeszcze drobniejszy przytyk, którym chciała zachęcić Harrison do skupienia. Pierwszy gwizdek wybrzmiał jeszcze zanim zdążyły się ułożyć, za to na drugi Wyatt bez problemu wyciągnęła prawą dłoń, czekając na przybicie.

audrey harrison
space cadet
17 y/o
For good luck!
159 cm
uczennica w riverdale collegiate institute
Awatar użytkownika
21 grudnia według przepowiedni majów nastąpi "wielkie bum"
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Audrey wbiła spojrzenie w podłogę, licząc w myślach, że może, jeśli nie ruszy się od razu, wszyscy zajmą się sobą. Nie zajęli. Dostrzegała kątem oka poruszenie i usłyszała kilka cichych chichotów, które i tak bolały bardziej niż stłuczone kolano. Ale nie pozostało jej nic innego, jak na pytanie Shanae po prostu kiwnąć szybko głową, choć nie była do końca pewna, czy "żyję", które wymamrotała pod nosem, obejmuje również godność.
Nic mi nie jest — machnęła niedbale ręką. Lepiej było robić dobrą minę do złej gry, niż użalać się nad własnym niepowodzeniem. Przynajmniej nie musiała podnosić się z parkietu. — Dokładnie tak. Od przekroczenia progu sali gimnastycznej czekała, żeby teatralnie wyrżnąć orła. Chyba mnie rozgryzłaś — przytaknęła, siląc się na łobuzerski uśmiech, z czego wyszło jej jakieś krzywe uniesienie kącików ust, bo Harrison niewiele miała z cwaniactwem. Po prostu nie chciała wyjść przy Wyatt na jakiegoś mięczaka.
Gwizdek pani Pierce przyszedł jak wyrok. Deska. Oczywiście. Audrey westchnęła w duchu i podążając za sugestią Shanae, podparła się niezdarnie na łokciach. Starała się naśladować ruchy dziewczyny, chociaż jej mięśnie protestowały. Mimo to nie dawała niczego po sobie poznać. A przynajmniej tak sobie wmawiała.
Według Wyatt, teraz miało być łatwiej. Jednak Audrey szybko przekonała się, że "łatwiej" wcale nie oznacza łatwo. Łokcie ślizgały się po parkiecie, a ramiona drżały już po kilku sekundach, jakby ktoś podłączył je do niewidzialnego prądu. Skupiła wzrok na dłoniach dziewczyny, bo to było prostsze niż myślenie o reszcie ciała. O brzuchu, który nie chciał się napiąć tak, jak powinien i o plecach, które na pewno układały się krzywo.
Gdy Wyatt wyciągnęła rękę, ale Harrison zbyt długo się wahała, dlatego pierwsza piątka wyszła spóźniona, a ona ledwie musnęła palce partnerki.
Zaraz się poprawię — zapewniła, posyłając jej przepraszające spojrzenie. Druga piątka była głośniejsza, aż za bardzo, a wibracja uderzenia przeszła jej przez przedramię prosto do barku. Zacisnęła zęby, wciągając powietrze nosem. Przecież to tylko plank. Dziewczyny obok robiły go bez wysiłku.
Z każdą kolejną piątką było tylko gorzej. Rytm znów zaczynał uciekać, dłonie spadały za wolno albo za szybko, a mięśnie brzucha paliły tak, że Audrey miała ochotę po prostu opaść na podłogę i znów udawać, że tak właśnie miało być.
Zerknęła na Shanae, próbując wyczytać z jej twarzy cokolwiek, co potwierdziłoby to, co Audrey myślała o sobie samej od początku zajęć. Zamiast tego skupiła się z powrotem na podłodze, licząc kolejne sekundy do końca ćwiczenia. Nawet obiecywała sobie w myślach, że jeśli tylko przetrwa deskę, to może i przez resztę lekcji będzie znacznie gorze, ale przynajmniej to miała już za sobą.
Kolejny gwizdek rozbrzmiał po sali, co zwiastowało nowe ćwiczenie.
A teraz taczki! — zadecydowała wuefistka. — Jedna łapie drugą za nogi i prowadzi ją do na drugi koniec, aż do ściany! I potem zamiana!
Audrey skrzywiła się na samą myśl tego durnego wymysłu, ale finalnie podniosła się z podłogi, przystając obok Wyatt.
Mogę zacząć — zasugerowała z wymuszonym entuzjazmem. Co mogło pójść nie tak w złapaniu Shanae za nogi i przeprowadzeniu jej na koniec sali gimnastycznej? No cóż. Zapewne w s z y s t k o.

Shanae Wyatt
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
ODPOWIEDZ

Wróć do „Riverdale Collegiate Institute”