Ojca nie było nigdy. Autorytetu też nie. Była za to matka i zmieniający się mężczyźni, którzy pojawiali się i znikali szybciej, niż zdążył się do nich przyzwyczaić. Dorastał w biedzie, częściej jedząc obiad u sąsiadki naprzeciwko niż w swoim domu. Z tego powodu - bardzo wcześnie nauczył się, że na nikogo poza sobą nie może liczyć.
II. „Every action has consequences”.
W szkole nie było lepiej. Był dzieciakiem, który częściej obrywał, niż oddawał, a kiedy w końcu zaczął oddawać - robił to z nawiązką. Agresja stała się jego jedynym językiem, a uwagi i kary niewiele zmieniały... dopóki ktoś nie zwrócił na niego uwagi - opiekun ze szkolnej świetlicy. Zamiast kolejnej reprymendy, zaproponował mu zajęcia boksu dla juniorów. Żeby się wyładował. Żeby się ogarnął.
III. „It’s not about how hard you hit. It’s about how hard you can get hit and keep moving forward”.
Opiekun ze szkolnej świetlicy był jedyną osobą, która naprawdę przejmowała się jego losem. Pilnowała treningów, sprawdzała, czy wraca do domu i czy w ogóle jadł. Sala treningowa w Parkdale stała się miejscem, gdzie chaos dostał ramy - zasady, rytm, dyscyplinę. Przez chwilę wyglądało na to, że Lex może się wyrwać, zaczerpnąć powietrza i uwierzyć, że czeka go coś więcej niż to, z czego przyszedł i skąd pochodził. Że komuś naprawdę zależy. Na sali znalazł pierwszych przyjaciół, a wraz z nimi krótkie, nieporadne zauroczenia, które po raz pierwszy dały mu poczucie normalności.
IV. „Everybody dies alone”.
Gdy miał piętnaście lat, jego matka zmarła - po prostu się zapiła. Nie miał innej rodziny, a jeśli gdzieś istniała, nikt o niej nie wiedział albo nikt nie chciał się odezwać. Dlatego trafił do sierocińca w innej części Toronto, z dala od wszystkiego, co znał. To oznaczało koniec klubu, starej sali treningowej, przyjaciół i jedynego miejsca, które dawało mu jakiekolwiek poczucie stabilności. Został wyrwany ze swojego środowiska i wrzucony w obce, gdzie szybko okazało się, że nie potrafi się odnaleźć.
V. „You either fight your way through life, or you get crushed under it”.
Pobyt w sierocińcu nie był tylko czekaniem na osiągnięcie pełnoletności - był codziennym przypomnieniem, że nikt po niego nie przyjdzie. Reagował źle. Najpierw gniewem, potem obojętnością. Wchodził w konflikty z innymi wychowankami, szybko dorobił się opinii trudnego i nieprzystosowanego. Nie ufał nikomu, a każdy przejaw zainteresowania odbierał jak zagrożenie albo chwilową litość.
Z czasem przestał się odzywać. Trzymał dystans, unikał przywiązań, bo wiedział, że każde i tak się urwie. Jedynym, czego naprawdę mu brakowało, był boks — brak sali treningowej i rutyny odbijał się na nim coraz mocniej. Całą frustrację nosił w sobie, nie mając gdzie jej rozładować.
Kiedy w końcu osiągnął pełnoletność, odejście było formalnością. Kilka lat w sierocińcu utwierdziło go w jednym: nie wolno liczyć na system ani na ludzi. Trzeba radzić sobie samemu.
VI. „Survive first. Live later”.
Po opuszczeniu sierocińca Lex trafił na ulice Toronto. Szybko się nauczył, że przetrwanie jest ważniejsze niż wszystko inne. Dorywcze roboty, noclegi gdzie się dało, znajomości, które kończyły się szybciej, niż zaczynały... tak wyglądało jego życie. Każdy dzień był walką, a każdy wieczór pytaniem, czy uda się przetrwać kolejną noc.
W końcu trafił do warsztatu samochodowego. Miał do tego rękę, nauczył się kręcić przy silnikach jeszcze w dzieciństwie, podpatrując jednego z konkubentów swojej matki. Szybko stał się wartościowym pracownikiem, mimo że łatwo wpadał w konflikty. Dorabiał też na boku, biorąc udział w nielegalnych wyścigach ulicznych - adrenalina była jedynym, co zagłuszało resztę frustracji, gniewu i poczucia osamotnienia. Każdy zakręt, każdy ryzykowny wyścig dawał mu poczucie kontroli nad czymś, czego wcześniej w życiu nie miał.
Jednak życie w ryzyku nie trwało wiecznie. Jedna bójka za dużo i wyleciał z warsztatu. Znowu.
VII. „Same rules apply”.
Wtedy znów pojawił się ten sam facet ze szkoły - jedyna osoba, która naprawdę przejmowała się jego losem. Znalazł Lexa na ulicy, gdy wiązał koniec z końcem, mając na własność jedynie śpiwór. Załatwił mu mieszkanie, kursy doszkalające i pracę w klubie bokserskim. Po prostu dał mu kolejną szansę, mimo że Lex czuł, iż na nią nie zasługuje.
Ale przeszłość nie znikała tak łatwo.
VIII. „You can’t outrun who you are”.
Oficjalnie został trenerem boksu kilka miesięcy później. Próbował trzymać się zasad, uczyć innych, robić coś sensownego. Na sali treningowej znalazł przestrzeń, w której mógł wreszcie użyć swojej energii w sposób konstruktywny. Był autorytetem dla młodszych, przekazywał swoje umiejętności, a czasem nawet dawkę dyscypliny, której sam kiedyś potrzebował.
Jednak nocą Lex znikał z bezpiecznej strefy swojego życia i trafiał tam, gdzie obowiązywały stare zasady - do nielegalnych walk bokserskich. Trafił tam przypadkiem, przez starego znajomego. Pieniądze były tylko pretekstem, adrenalina paliwem, a poczucie kontroli tym, czego brakowało mu od lat. Wcześniej szukał ryzyka w wyścigach ulicznych, teraz w ringu, ale cel pozostał ten sam: zmierzyć się z chaosem i sprawdzić, ile może znieść. Choć zmienił miejsce, dawne demony wciąż szły za nim krok w krok.
A czas pokaże, dokąd go to zaprowadzi.
