-Wybacz stary, następnym razem poproszę żeby ktoś wrzucił cię w kalendarz.- powiedział, sięgając przy tym po telefon. Oczywiście, że przy nakładzie pracy który ostatnio miał, musiał zapisać swoją obietnicę w notatniku żeby jej dotrzymać. Wszystko wypadało mu z głowy tak szybko, jak tylko do niej wpadło. Nie był raczej fanem dorzucania roboty swojemu asystentowi, ale musiał jakoś trzymać się terminów i umówionych spotkań. Zresztą, za to mu przecież płacił, i to wcale nie mało. Mężczyzna skrzywił się delikatnie słysząc komentarz Smith. Zabrzmiało to tak, jakby jego orientacja i sposób ubierania były czymś godnym krytyki. To coś złego, że facet czuje się komfortowo ze swoimi preferencjami i potrafi o siebie zadbać? Nawet nie miał ochoty odpowiadać na jej przekąs, miał zbyt dobry humor. Chciał wykorzystać szansę na odprężenie się, a nie sprzeczać się ze swoją dilerką. Lubił ją, ale jej wrogie nastawienie i uszczypliwość działały mu lekko na nerwy. Kobieta jednak nie odpuszczała. Twarz Fontaine finalnie przybrała wyraz grymasu niezadowolenia.
-No tak, pierze za mnie moja pralka. Zapomniałem, że dla niektórych to ewenement.- odszczekał się jej, nie przejmując się już zbytnio tym, że może się zdenerwować. Nikt nie kazał jej z nimi siedzieć. Mogła po prostu pójść spać w jego sypialni, albo skorzystać z drzwi jeśli nie była już chętna na nocowanie w jego domu. Mia momentami potrafiła być naprawdę strasznie roszczeniowa jak na kogoś, kto większość swojego czasu spędzał na ulicy.
-A kapsułki chętnie przyjmę, lubię te o zapachu zielonego jabłka.- uśmiechnął się na same wspomnienie zapachu. Jego niania zawsze go używała. Nawet po tylu latach kojarzył mu się jedynie z najprzyjemniejszymi momentami dzieciństwa. W dyskusję o “wejściu smoka” przyjaciela się nie wtrącał. Powiedział już co uważa. Był to wypadek, jednakże Smith miała prawo czuć, że jej prywatność została naruszona. Nie widziało mu się więc nakręcanie którejkolwiek ze stron. Miał po prostu nadzieję, że zostawią ten temat w spokoju. Stało się, nic już nie zrobią. Ważne, że nie było to celowe działanie. Zresztą, był zjarany, wcale nie miał ochoty na sprzeczki.
-Claire powiedziała, że ludzie wolą przeprosiny niż pieniądze kiedy zrobisz coś źle. Posłuchałem.- wzruszył ramionami, jakby to, że wziął tak do siebie zdanie dziewczyny którą ledwo zna jako coś normalnego. Tak właściwie dla niego to było całkiem standardowe zachowanie. Jeśli ktoś wskazał mu lepszy sposób postępowania z dobrym uzasadnieniem, Fontaine raczej się do tego odnosił.
-Zawsze możesz po prostu pójść odpocząć w wannie lub w sypialni. Dobrze wiesz, że jesteś tu mile widzianym gościem, a nie błaznem który ma robić za rozrywkę wieczoru.- powiedział w końcu, posyłając Smith ciepłe spojrzenie. Wkurwiała go czasami, to prawda. Nie zawsze ją rozumiał. Ale pomimo wszystko była jego kumpelą, chciał żeby miała chwile spokoju i przyjemności w swoim życiu. Kiedy jednak usłyszał odpowiedź Mii na niewinną propozycję jego kochanego przyjaciela, z wyrazem twarzy godnym męczennika rzucił się na kanapę zaraz obok Erica i westchnął. W salonie pojawiła się również Bijou, która powolnym krokiem przydreptała do dwójki mężczyzn i wskoczyła na kolana przyjaciela Laurentina. Dobrze go znała, więc nie miała uprzedzeń przed przymilaniem się.
Mia Smith Eric Stones
-
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be lovednieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Wybaczam. - rzucił krótko, zastanawiając się, czy przyjaciel faktycznie będzie pamiętał o tym, by następne spotkanie wrzucić do kalendarza. Nagle do głowy Stonesa wpadł pewien pomysł. Gdyby byli w kreskówce, nad jego głową rozbłysłaby żarówka.
- Dodatkowo jeśli chcesz, to będę mógł Ci o nim przypomnieć np. dzień wcześniej lub z samego rana, wysyłając smsa albo po prostu wiadomość, wykorzystując jeden z komunikatorów. - najprawdopodobniej napisałby na messie, bo głównie jego wykorzystywał do pisania ze znajomymi.
Dla niego nie było ważne, czy Laurentin sam sobie prał, czy ktoś za niego te pranie robił, dla niego w tamtej chwili było ważne, żeby w jakiś sposób przeprosić za pobrudzenie odzienia procentowym trunkiem Dobrze w sumie, że to tylko piwo, a nie coś, co całkowicie zabarwiłoby mu tę koszulę. pomyślał, przypominając sobie, jak na jednej z imprez firmowych, koleżanka wylała na niego wino czerwone, bo przypadkiem na niego wpadła. Wszystko byłoby spoko, tylko był wtedy białą koszulę; więc plama zaczęła zdobić jego górną część garderoby.
- Zielone jabłko... zapamiętane. - powiedział, jakby właśnie był komputerem lub antywirusem, który zaktualizował swoją bazę danych. By o tym pamiętać, wpisał sobie info o zakupieniu kapsułek do notatnika - w którym też zapisywał listę zakupów.
Skinął głową, gdy usłyszał słowa Mii by dać jej znać, iż postara się tak zrobić następnym razem.
- Myślę, że nie każdy tak myśli, lecz zgadzam się. Ogólnie słowa i gesty znaczą o wiele więcej niż obdarowanie kogoś hajsem, - stwierdził całkowicie zgodnie ze swoimi przekonaniami - w sensie, powiedział to, co czuł. To tak jak wręczenie komuś czekoladka merci wyraża więcej niż tysiąc słów, cytując reklamę kokosowych czekoladek z wiórkami.
- Rozumiem. - powiedział krótko, nie dopytując o szczegóły poznania Laurentina z Mią.
- Ja tam mógłbym zagrać w Uno, żaden problem. - odparł, wzruszając ramionami. Lubił wszelkie gry karciane i planszowe, a w Uno grał niejednokrotnie.
- Grywasz w pokera? - spytał Mię z całkowicie czystej ciekawości. Rzecz jasna, rozbierany poker brzmiał całkiem ciekawie, lecz nie sądził, że dojdzie on do skutku.
- Myślę, że moglibyśmy też zagrać w np. bierki. - bo przecież one też były super - a przynajmniej Eric bardzo lubił tę gierkę odkąd tylko pamiętał. Gdy do jego głowy wdarło się nostalgiczne wspomnienie o tym, jak grał ze znajomymi w bierki i kiedy był pewien, że wygra, to ostatecznie poniósł sromotną klęskę - aż westchnął smutno na samą myśl o tamtym wydarzeniu i zatopił smutki w piwie oraz buchach.
Mia Smith Laurentin Fontaine
- Dodatkowo jeśli chcesz, to będę mógł Ci o nim przypomnieć np. dzień wcześniej lub z samego rana, wysyłając smsa albo po prostu wiadomość, wykorzystując jeden z komunikatorów. - najprawdopodobniej napisałby na messie, bo głównie jego wykorzystywał do pisania ze znajomymi.
Dla niego nie było ważne, czy Laurentin sam sobie prał, czy ktoś za niego te pranie robił, dla niego w tamtej chwili było ważne, żeby w jakiś sposób przeprosić za pobrudzenie odzienia procentowym trunkiem Dobrze w sumie, że to tylko piwo, a nie coś, co całkowicie zabarwiłoby mu tę koszulę. pomyślał, przypominając sobie, jak na jednej z imprez firmowych, koleżanka wylała na niego wino czerwone, bo przypadkiem na niego wpadła. Wszystko byłoby spoko, tylko był wtedy białą koszulę; więc plama zaczęła zdobić jego górną część garderoby.
- Zielone jabłko... zapamiętane. - powiedział, jakby właśnie był komputerem lub antywirusem, który zaktualizował swoją bazę danych. By o tym pamiętać, wpisał sobie info o zakupieniu kapsułek do notatnika - w którym też zapisywał listę zakupów.
Skinął głową, gdy usłyszał słowa Mii by dać jej znać, iż postara się tak zrobić następnym razem.
- Myślę, że nie każdy tak myśli, lecz zgadzam się. Ogólnie słowa i gesty znaczą o wiele więcej niż obdarowanie kogoś hajsem, - stwierdził całkowicie zgodnie ze swoimi przekonaniami - w sensie, powiedział to, co czuł. To tak jak wręczenie komuś czekoladka merci wyraża więcej niż tysiąc słów, cytując reklamę kokosowych czekoladek z wiórkami.
- Rozumiem. - powiedział krótko, nie dopytując o szczegóły poznania Laurentina z Mią.
- Ja tam mógłbym zagrać w Uno, żaden problem. - odparł, wzruszając ramionami. Lubił wszelkie gry karciane i planszowe, a w Uno grał niejednokrotnie.
- Grywasz w pokera? - spytał Mię z całkowicie czystej ciekawości. Rzecz jasna, rozbierany poker brzmiał całkiem ciekawie, lecz nie sądził, że dojdzie on do skutku.
- Myślę, że moglibyśmy też zagrać w np. bierki. - bo przecież one też były super - a przynajmniej Eric bardzo lubił tę gierkę odkąd tylko pamiętał. Gdy do jego głowy wdarło się nostalgiczne wspomnienie o tym, jak grał ze znajomymi w bierki i kiedy był pewien, że wygra, to ostatecznie poniósł sromotną klęskę - aż westchnął smutno na samą myśl o tamtym wydarzeniu i zatopił smutki w piwie oraz buchach.
Mia Smith Laurentin Fontaine
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Eric Stones, Laurentin Fontaine
— Ale umiesz korzystać z pralki? — spytała całkiem szczerze, wpatrując się w Laurentina. Rękę dałaby sobie uciąć, że korzystał on z czyjejś pomocy. Chociaż mogła wydać zły osąd. Mia momentami potrafiła z niej korzystać, wrzucić, wsypać detergenty, ale jej wiedza na temat miękkości niektórych tkanin była stosunkowo wąska. Nie spodziewała się, by Fontaine był żywo zainteresowany własnym praniem na tyle, by nie zniszczyć drogich ubrań — zielone jabłko? Dla mnie pachniesz lawendą — odparła spokojnym tonem, wzruszając przy tym ramionami. Cicho westchnęła, wpatrując się w dwójkę mężczyzn. Chyba przestała pasować do tego towarzystwa.
— Ty jej przypadkiem nie lubiłeś? — spytała, marszcząc obie brwi. Jeszcze niedawno słyszała tę historię, więc tym bardziej była zdziwiona. Zmiana zachowania musiała się skądś wziąć — chyba faktycznie ktoś się zakochał, skoro słucha randomowej dziewczyny — zaćwierkała Smith z lekko ironicznym uśmiechem — Dziadzie, Ciebie to nie dziwi? — spytała, zakładając rękę na rękę — że Laurentin się zmienia pod wpływem laski, którą widział dwa razy na oczy? — powiedziałaby jedno, coś się tu święci, a miłość rośnie wokół nas. Trochę ten obrazek zaczął ją dziwić i zastanawiać. Czy faktycznie była w stanie poprzestawiać jakieś styki w głowie Fontaine? Może jeszcze odejdzie od narkotyków przy niej?
— Mam w sobie za grosz kultury, który mówi, że powinnam z Wami siedzieć — odpowiedziała, wpatrując się w Laurentina. Próbowała znaleźć spojrzeniu jakiś dziwny rodzaj porozumienia — przecież mam własną sypialnię w domu, jakbym chciała, to bym sobie poszła — prychnęła Smith, próbując dać do zrozumienia, że nie ma jej wsypywać. Miała odrobinę kultury, nawet potrafiła z niej odrobinę korzystać.
— Umiem grać w pokera — krótka odpowiedź — Fontaine, ty masz jakiekolwiek planszówki w domu? — dopytała Smith, bo mogło się okazać, że nic nie miał.
I skończą, grając w pokera.
— Ale umiesz korzystać z pralki? — spytała całkiem szczerze, wpatrując się w Laurentina. Rękę dałaby sobie uciąć, że korzystał on z czyjejś pomocy. Chociaż mogła wydać zły osąd. Mia momentami potrafiła z niej korzystać, wrzucić, wsypać detergenty, ale jej wiedza na temat miękkości niektórych tkanin była stosunkowo wąska. Nie spodziewała się, by Fontaine był żywo zainteresowany własnym praniem na tyle, by nie zniszczyć drogich ubrań — zielone jabłko? Dla mnie pachniesz lawendą — odparła spokojnym tonem, wzruszając przy tym ramionami. Cicho westchnęła, wpatrując się w dwójkę mężczyzn. Chyba przestała pasować do tego towarzystwa.
— Ty jej przypadkiem nie lubiłeś? — spytała, marszcząc obie brwi. Jeszcze niedawno słyszała tę historię, więc tym bardziej była zdziwiona. Zmiana zachowania musiała się skądś wziąć — chyba faktycznie ktoś się zakochał, skoro słucha randomowej dziewczyny — zaćwierkała Smith z lekko ironicznym uśmiechem — Dziadzie, Ciebie to nie dziwi? — spytała, zakładając rękę na rękę — że Laurentin się zmienia pod wpływem laski, którą widział dwa razy na oczy? — powiedziałaby jedno, coś się tu święci, a miłość rośnie wokół nas. Trochę ten obrazek zaczął ją dziwić i zastanawiać. Czy faktycznie była w stanie poprzestawiać jakieś styki w głowie Fontaine? Może jeszcze odejdzie od narkotyków przy niej?
— Mam w sobie za grosz kultury, który mówi, że powinnam z Wami siedzieć — odpowiedziała, wpatrując się w Laurentina. Próbowała znaleźć spojrzeniu jakiś dziwny rodzaj porozumienia — przecież mam własną sypialnię w domu, jakbym chciała, to bym sobie poszła — prychnęła Smith, próbując dać do zrozumienia, że nie ma jej wsypywać. Miała odrobinę kultury, nawet potrafiła z niej odrobinę korzystać.
— Umiem grać w pokera — krótka odpowiedź — Fontaine, ty masz jakiekolwiek planszówki w domu? — dopytała Smith, bo mogło się okazać, że nic nie miał.
I skończą, grając w pokera.