– Szukam informacji i liczyłem, że Daniel je będzie miał – odpowiedział. Dopiero teraz odsunął się lekko od stołu, prostując plecy. Oparł się nieznacznie, odrywając dłonie od blatu. Ton jego głosu nie zmienił się ani na chwilę — był rzeczowy, wyważony. Bez ładunku emocjonalnego, bez błagania o pomoc, bez presji. Ale była w tym wszystkim nuta czegoś, czego nie dało się do końca zignorować — odpowiedzialności. Tej samej, którą ma się, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo najbliższego.
– Ziggy – spauzował po tym imieniu na moment, dając mu wybrzmieć – To mój brat. Tydzień temu zadzwonił do mnie prosząc o pomoc, a teraz nie mogę się z nim skontaktować. Jego mieszkanie wygląda na opuszczone.
Spoglądał na Darcy z uwagą, czytając każdą reakcję jaka przemknęła jej po twarzy. Skoro przejęła stery w klubie to poniekąd mogła coś wiedzieć, dać wskazówkę, której potrzebował żeby iść w następne miejsce. Najlepszym rozwiązaniem jakiego pragnął, było szybkie odnalezienie brata i nakłonienie go do wyjazdu z Kanady. Zerwanie z półświatkiem, które miało tendencje do pożerania i wypluwania ludzi w momencie, kiedy byli już bezużyteczni. Ziggy pakował się w kłopoty, lecz opatrzność nad nim czuwała i z największej głupoty wychodził obronną ręką. Teraz jednak intuicja Patricka podpowiadała mu, że szczęście się skończyło, a sprawa jest poważna. Sięgnął do kieszeni po telefon, otworzył galerię i wybrał zdjęcie przedstawiające Ziggy'ego - tlenione włosy, tatuaże, szczuplejsza sylwetka. Minimalne podobieństwo do Patricka.
– Widziałaś go ostatnio? – przesunął telefon w jej stronę, obserwując reakcję.