ambrose meyers


data i miejsce urodzenia
01/04/1994, Toronto, Kanadazaimki
on, jegozawód
artysta, malarz, okazjonalnie specjalista ds. proweniencjimiejsce pracy
własna pracowaniaorientacja
heteroseksualna dzielnica mieszkalna
parkdalepobyt w toronto
od urodzeniaumiejętności
wrodzony talent artystyczny, z którego robi (nie)właściwy użytek; całkiem dobrze gotuje, sortuje pranie, naprawi wokół siebie co potrzeba; ma blef starego pokerzysty - potrafi odegrać każdą rolę; słabości
trzyma ludzi na dystans - potrzeba czasu, by komuś zaufał; cechuje go brutalna szczerość (kiedy już mówi prawdę); szybko się irytuje; nie znosi niespodzianek;
Mam nadzieję, że gdy dorośnie zostanie artystą, bez grosza przy duszy — nie powiedział żaden rodzic. Nigdy.
Artysta, malarz,bezrobotny, rodzinne rozczarowanie.
Artysta, bynajmniej nie ten, którego dzieła wystawia się w europejskich galeriach, nie ten, o którym pisze się artykuły w snobistycznych dwutygodnikach, wróżąc świetlaną przyszłość....
Artysta, który zna rękę Rembrandta lepiej niż własną. Taki, który wie, jak długo czekać, aż lakier popęka i odciśnie się fałszywym piętnem czasu na płótnie.
Ktoś taki jak... Ambrose — trzydzieści jeden lat, nieco ponad metr osiemdziesiąt cynizmu, oko do szczegółów i sumienie niewiele większe niż pudełko zapałek. Ma niesamowity talent, co zauważyli wszyscy i to dość prędko. Nikt jednak nigdy nie pomyślał, że wykorzysta go... w taki sposób. Okazało się bowiem, że najlepiej potrafi... zniknąć za cudzym podpisem.
Chciałby powiedzieć, że życie zmusiło go do tego — piętrzący się na blacie stos niezapłaconych rachunków, pusty bak w samochodzie i jeszcze bardziej pusta lodówka.... ale nie. Miał naprawdę cudownie dzieciństwo, dwoje kochających go (i co ważniejsze, siebie nawzajem) rodziców, a nawet siostrę, w której towarzystwie zjawił się na świecie (dzieli ich całe jedenaście minut!). Nigdy niczego mu nie brakowało...
Prawda jest o wiele prostsza, wręcz banalna — lubi to. Uwielbia. Wyzwanie. Walkę o każdy najmniejszy szczegół. Uwielbia napięcie, które towarzysz mu za każdym razem, gdy oddaje „odnalezione” dzieło w ręce marszanda, czy innego pożal się boże eksperta w swojej dziedzinie, a nawet zwyczajnego kupca, którego chęć posiadania jest niemal tak samo wielka jak pieniądze, które jest w stanie oddać za wierną kopię...
A pieniądz nie śmierdzi, wie to każdy artysta.
— manieco niezdrową obsesję na punkcie detali - potrafi godzinami studiować pojedyncze pociągnięcie pędzla, analizując jego kąt i fakturę, by potem odtworzyć go perfekcyjnie;
— ukończył studia na kierunku konserwacja i restauracja dzieł sztuki - doskonale zna chemię, dawne techniki malarskie, wie jak przebiega proces starzenia się materiałów (wie zbyt wiele, by tego nie wykorzystać!);
— jego pierwsze fałszerstwo powstało jako… zemsta - na studiach jeden z profesorów nazwał jego styl „bezosobowym” (cokolwiek to wówczas znaczyło), odtworzył obraz z XVII wieku, który wisiał w sali, podmienił go i czekał... nikt nigdy się nie zorientował;
— w bazie danych kilku domów aukcyjnych Ontario figuruje… jako konsultant, o ironio - kilka razy polecono zweryfikowanie autentyczności obrazów (i zdaje się, że jeden z nich podrobił kilka lat wcześniej);
— raz udawał swojego własnego kuzyna, by odzyskać obraz z rąk kolekcjonera - kłamcą jest wybitnym, skłamie każdemu i na każdy temat (wyjątek stanowi jego matka);
— wiecznie chodzi umazany farbą - palce, dłonie, całe ręce, a czasem nawet kark... o ubraniach nie wypominając; już dawno przestało mu to przeszkadzać;
— image artysty zawsze dopełnia kilkudniowy zarost, bo nie lubi się golić; do fryzjera też go trzeba ciągnąć siłą - grzebień to chyba sprzedał na ebuy'u, bo wygląda jakby nie widział się z nim od lat;
— gdy jest głody, jest naprawdę nie do wytrzymania, a pochłania ogromne ilości jedzenia;
— formę udaje mu się utrzymać tylko dlatego, że gdzie tylko może, chodzi piechotą (kierowcą jest okropnym, zbiera mandaty jak inni znaczki);
Artysta, malarz,
Artysta, bynajmniej nie ten, którego dzieła wystawia się w europejskich galeriach, nie ten, o którym pisze się artykuły w snobistycznych dwutygodnikach, wróżąc świetlaną przyszłość....
Artysta, który zna rękę Rembrandta lepiej niż własną. Taki, który wie, jak długo czekać, aż lakier popęka i odciśnie się fałszywym piętnem czasu na płótnie.
Ktoś taki jak... Ambrose — trzydzieści jeden lat, nieco ponad metr osiemdziesiąt cynizmu, oko do szczegółów i sumienie niewiele większe niż pudełko zapałek. Ma niesamowity talent, co zauważyli wszyscy i to dość prędko. Nikt jednak nigdy nie pomyślał, że wykorzysta go... w taki sposób. Okazało się bowiem, że najlepiej potrafi... zniknąć za cudzym podpisem.
Chciałby powiedzieć, że życie zmusiło go do tego — piętrzący się na blacie stos niezapłaconych rachunków, pusty bak w samochodzie i jeszcze bardziej pusta lodówka.... ale nie. Miał naprawdę cudownie dzieciństwo, dwoje kochających go (i co ważniejsze, siebie nawzajem) rodziców, a nawet siostrę, w której towarzystwie zjawił się na świecie (dzieli ich całe jedenaście minut!). Nigdy niczego mu nie brakowało...
Prawda jest o wiele prostsza, wręcz banalna — lubi to. Uwielbia. Wyzwanie. Walkę o każdy najmniejszy szczegół. Uwielbia napięcie, które towarzysz mu za każdym razem, gdy oddaje „odnalezione” dzieło w ręce marszanda, czy innego pożal się boże eksperta w swojej dziedzinie, a nawet zwyczajnego kupca, którego chęć posiadania jest niemal tak samo wielka jak pieniądze, które jest w stanie oddać za wierną kopię...
A pieniądz nie śmierdzi, wie to każdy artysta.
Ciekawostki
— naprawdę nazywa się John Ambrose Meyers, ale wszyscy od zawsze zwracają się do niego Ambrose i tak też się przedstawia; — ma
— ukończył studia na kierunku konserwacja i restauracja dzieł sztuki - doskonale zna chemię, dawne techniki malarskie, wie jak przebiega proces starzenia się materiałów (wie zbyt wiele, by tego nie wykorzystać!);
— jego pierwsze fałszerstwo powstało jako… zemsta - na studiach jeden z profesorów nazwał jego styl „bezosobowym” (cokolwiek to wówczas znaczyło), odtworzył obraz z XVII wieku, który wisiał w sali, podmienił go i czekał... nikt nigdy się nie zorientował;
— w bazie danych kilku domów aukcyjnych Ontario figuruje… jako konsultant, o ironio - kilka razy polecono zweryfikowanie autentyczności obrazów (i zdaje się, że jeden z nich podrobił kilka lat wcześniej);
— raz udawał swojego własnego kuzyna, by odzyskać obraz z rąk kolekcjonera - kłamcą jest wybitnym, skłamie każdemu i na każdy temat (wyjątek stanowi jego matka);
— wiecznie chodzi umazany farbą - palce, dłonie, całe ręce, a czasem nawet kark... o ubraniach nie wypominając; już dawno przestało mu to przeszkadzać;
— image artysty zawsze dopełnia kilkudniowy zarost, bo nie lubi się golić; do fryzjera też go trzeba ciągnąć siłą - grzebień to chyba sprzedał na ebuy'u, bo wygląda jakby nie widział się z nim od lat;
— gdy jest głody, jest naprawdę nie do wytrzymania, a pochłania ogromne ilości jedzenia;
— formę udaje mu się utrzymać tylko dlatego, że gdzie tylko może, chodzi piechotą (kierowcą jest okropnym, zbiera mandaty jak inni znaczki);
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
średnizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
niezgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
nie