-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Jednak chciała coś w nim dostrzec. To dobrze, zawsze to jakiś początek. Nie spodziewał się, że zacznie mu opowiadać o swoim życiu, wręcz przeciwnie. Bardziej pasowałaby do niej jakaś uszczypliwa uwaga. Ta nowa Eden chyba zbyt wiele analizowała, ale cóż, miała prawo być ostrożna. Nie widzieli się tyle lat, miał cichą nadzieję, że jej nastawienie będzie podobne, a tymczasem… No właśnie, zastanawiał się czego tak naprawdę od niej oczekiwał. Chyba chodziło o zrozumienie.
Nie przerywał jej wypowiedzi, cierpliwie czekając na to, co powie i jak będzie się zachowywać.
Wydawała się być szczera, ale też ostrożnie dobierała słowa. Nie skłamała, wyczułby to. Odpowiedziała mu po prostu dość ogólnie, ale równocześnie mógł się domyślić, co miała na myśli. Robiła coś, co sprawiało jej satysfakcję i najwyraźniej rozwinęła skrzydła, łapiąc oddech swobody, ale miał wrażenie, że było w tym coś więcej. Przyzwyczajenie mówiło coś istotnego.
- Czyli akceptujesz w pełni to, co się dzieje? Dobrze zrozumiałem? – zapytał, chcąc się upewnić, czy właściwie to odebrał. – Nie szukasz czegoś więcej? Zadowala cię to, co robisz i jak żyjesz? – siłowali się na spojrzenia, bo mężczyzna nie miał zamiaru odpuścić kontaktu wzrokowego. Tak już miał, że słuchając, uważnie patrzył na rozmówcę. Kwestia szacunku dla drugiej osoby. To zdążyła mu wpoić matka, zanim stracił swoją nauczycielkę życia bezpowrotnie.
Wdzięczność – to słowo także doskonale znał, ale czy potrafił to czuć? Zaskoczyła go kontratakiem, gdy wytknęła mu wprost, że on taki nie jest.
- Mylisz się – powiedział w końcu, udając, że ta uwaga wcale go nie dotknęła. – Jestem wdzięczny za wiele rzeczy, zaczynając od tego, że otwieram oczy każdego poranka, bo dzisiaj to nieoczywiste. Za rodzinę, która mi pozostała – a która wcale nie potrzebuje mnie tak, jak ja jej – dodał w myślach.
- Za pracę, którą mam, a o którą walczyłem cierpliwie. Za to, że na świecie pełno jest cudów, które sprawiają, że wierzę jeszcze w dobro i nawet za to, że udało nam się spotkać. Zawiodłaś się na mnie, wiem, czuję to – według niego traktowała go oschle i tak, jakby nigdy nie prowadzili rozmów od rzeczy. To jej pierwszej wyznał, że nazywano ich rodzinę terrorystami i wyśmiewano się z jego korzeni. On zawsze był z nich dumny i nawet fakt, że wzięto go do pracy bez wykształcenia, jedynie z tym, czego się sam nauczył, nie był jego słabością, przeciwnie. Mógł się czuć gorszy, ale tak nie było. Dziękował więc za to, że był kim był. Każdego dnia powtarzał sobie, że miał szczęście w życiu, bo mógł jak brat trafić do kryminału i posiedzieć za kratkami.
- Wiesz dlaczego przyszedłem? – zapytał nagle, ale nie dał jej nawet dojść do słowa. – Bo wierzyłem w to, że prawdziwe przyjaźnie są tak trwałe, że nic ich nie zniszczy. Ani czas, ani inni ludzie. Może się pomyliłem, nie wiem – powiedział ciszej i bardziej do siebie, niż do Eden.
- W każdym razie ja się cieszę, że się spotkaliśmy – dotknęło go coś, ale nie chciał tego przyznać.
Przerwali na chwilę rozmowę, gdyż przyniesiono im ich zamówienia. Cem podziękował i od razu przestawił sobie filiżankę tak, by wygodniej mu było sięgać po nią lewą ręką. Robił to odruchowo od dawna, takie małe przyzwyczajenie. I miał się zabrać za degustację ciasta, gdy Eden zaczęła analizować jego wybór. Słuchał tego i aż miał ochotę zaklaskać na koniec, ale się powstrzymał.
- Wiesz dlaczego zawsze wybieram ciasto? – postanowił ją trochę rozśmieszyć, może spuści z tego tonu nieco, bo zaczął się denerwować. – Bo nie potrafię upiec takiego w domu. I jak, lepiej ci teraz? Tak, gotować potrafię i robię to często, ale słodycze muszę kupować. Pomyślałem sobie, że to mnie trochę zapcha, a do tego poprawi humor podwójnie, ale wiesz co… - jakoś mu ochota na jedzenie odeszła i odsunął od siebie talerzyk.
- Na zdrowie – powiedział i sięgnął po saszetkę z cukrem, by chociaż kawie trochę dodać słodyczy. Nie napił się jednak, tylko bawił się łyżeczką, obracając ją w palcach.
- Vay, vay, vay… - powiedział nagle, odruchowo wtrącając zwyczajną reakcję Turków na jakieś sytuacje. – Kiedy zrobiłaś się taka wygadana, co? – zapytał szczerze zainteresowany tym tematem.
- To zdecydowanie jest dla mnie nowość, ale powiem ci, że to do ciebie pasuje – czuł, że jeśli jakimś cudem jeszcze się spotkają, będą znowu dyskutować na różne tematy.
Piękna i dość pyskata, nieźle – podsumował. Stanowiła dla niego wyzwanie, ale on je lubił i był gotów na kolejną rundę ich potyczek. Była trudna, trochę czepialska, ale chciał ją rozpracować i pokazać, że sam nie był takim skończonym dupkiem, jakim być może był w jej oczach. Nie wiedział, co czuje, czy w ogóle wyrobiła sobie zdanie jedynie z tej rozmowy czy coś gdzieś wyczytała i dopowiedziała sobie resztę. No cóż, on miał coś w tej sprawie do powiedzenia, ale wszystko zależało od niej, bo nie będzie gadać po próżnicy.
eden de poesy
Nie przerywał jej wypowiedzi, cierpliwie czekając na to, co powie i jak będzie się zachowywać.
Wydawała się być szczera, ale też ostrożnie dobierała słowa. Nie skłamała, wyczułby to. Odpowiedziała mu po prostu dość ogólnie, ale równocześnie mógł się domyślić, co miała na myśli. Robiła coś, co sprawiało jej satysfakcję i najwyraźniej rozwinęła skrzydła, łapiąc oddech swobody, ale miał wrażenie, że było w tym coś więcej. Przyzwyczajenie mówiło coś istotnego.
- Czyli akceptujesz w pełni to, co się dzieje? Dobrze zrozumiałem? – zapytał, chcąc się upewnić, czy właściwie to odebrał. – Nie szukasz czegoś więcej? Zadowala cię to, co robisz i jak żyjesz? – siłowali się na spojrzenia, bo mężczyzna nie miał zamiaru odpuścić kontaktu wzrokowego. Tak już miał, że słuchając, uważnie patrzył na rozmówcę. Kwestia szacunku dla drugiej osoby. To zdążyła mu wpoić matka, zanim stracił swoją nauczycielkę życia bezpowrotnie.
Wdzięczność – to słowo także doskonale znał, ale czy potrafił to czuć? Zaskoczyła go kontratakiem, gdy wytknęła mu wprost, że on taki nie jest.
- Mylisz się – powiedział w końcu, udając, że ta uwaga wcale go nie dotknęła. – Jestem wdzięczny za wiele rzeczy, zaczynając od tego, że otwieram oczy każdego poranka, bo dzisiaj to nieoczywiste. Za rodzinę, która mi pozostała – a która wcale nie potrzebuje mnie tak, jak ja jej – dodał w myślach.
- Za pracę, którą mam, a o którą walczyłem cierpliwie. Za to, że na świecie pełno jest cudów, które sprawiają, że wierzę jeszcze w dobro i nawet za to, że udało nam się spotkać. Zawiodłaś się na mnie, wiem, czuję to – według niego traktowała go oschle i tak, jakby nigdy nie prowadzili rozmów od rzeczy. To jej pierwszej wyznał, że nazywano ich rodzinę terrorystami i wyśmiewano się z jego korzeni. On zawsze był z nich dumny i nawet fakt, że wzięto go do pracy bez wykształcenia, jedynie z tym, czego się sam nauczył, nie był jego słabością, przeciwnie. Mógł się czuć gorszy, ale tak nie było. Dziękował więc za to, że był kim był. Każdego dnia powtarzał sobie, że miał szczęście w życiu, bo mógł jak brat trafić do kryminału i posiedzieć za kratkami.
- Wiesz dlaczego przyszedłem? – zapytał nagle, ale nie dał jej nawet dojść do słowa. – Bo wierzyłem w to, że prawdziwe przyjaźnie są tak trwałe, że nic ich nie zniszczy. Ani czas, ani inni ludzie. Może się pomyliłem, nie wiem – powiedział ciszej i bardziej do siebie, niż do Eden.
- W każdym razie ja się cieszę, że się spotkaliśmy – dotknęło go coś, ale nie chciał tego przyznać.
Przerwali na chwilę rozmowę, gdyż przyniesiono im ich zamówienia. Cem podziękował i od razu przestawił sobie filiżankę tak, by wygodniej mu było sięgać po nią lewą ręką. Robił to odruchowo od dawna, takie małe przyzwyczajenie. I miał się zabrać za degustację ciasta, gdy Eden zaczęła analizować jego wybór. Słuchał tego i aż miał ochotę zaklaskać na koniec, ale się powstrzymał.
- Wiesz dlaczego zawsze wybieram ciasto? – postanowił ją trochę rozśmieszyć, może spuści z tego tonu nieco, bo zaczął się denerwować. – Bo nie potrafię upiec takiego w domu. I jak, lepiej ci teraz? Tak, gotować potrafię i robię to często, ale słodycze muszę kupować. Pomyślałem sobie, że to mnie trochę zapcha, a do tego poprawi humor podwójnie, ale wiesz co… - jakoś mu ochota na jedzenie odeszła i odsunął od siebie talerzyk.
- Na zdrowie – powiedział i sięgnął po saszetkę z cukrem, by chociaż kawie trochę dodać słodyczy. Nie napił się jednak, tylko bawił się łyżeczką, obracając ją w palcach.
- Vay, vay, vay… - powiedział nagle, odruchowo wtrącając zwyczajną reakcję Turków na jakieś sytuacje. – Kiedy zrobiłaś się taka wygadana, co? – zapytał szczerze zainteresowany tym tematem.
- To zdecydowanie jest dla mnie nowość, ale powiem ci, że to do ciebie pasuje – czuł, że jeśli jakimś cudem jeszcze się spotkają, będą znowu dyskutować na różne tematy.
Piękna i dość pyskata, nieźle – podsumował. Stanowiła dla niego wyzwanie, ale on je lubił i był gotów na kolejną rundę ich potyczek. Była trudna, trochę czepialska, ale chciał ją rozpracować i pokazać, że sam nie był takim skończonym dupkiem, jakim być może był w jej oczach. Nie wiedział, co czuje, czy w ogóle wyrobiła sobie zdanie jedynie z tej rozmowy czy coś gdzieś wyczytała i dopowiedziała sobie resztę. No cóż, on miał coś w tej sprawie do powiedzenia, ale wszystko zależało od niej, bo nie będzie gadać po próżnicy.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
- Nie mam wyjścia. - odpowiedziała obojętnie. Nie miała w sobie wystarczająco dużo siły, aby zawalczyć o coś więcej. Całą energię straciła na proces tworzenia nowej siebie, który okazał się być bardziej wymagający niż sądziła. Budowanie cegła po cegle nowej rzeczywistości, przekonań i uczenie się wyrażania siebie, kosztowało więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. A ona nie chciała zaciągać długu u życia. - Mam pełną rodzinę, która wydaje się być szczęśliwa w swojej bańce. Mężczyznę, który mnie kocha. Po moje książki sięga więcej osób, niż kiedykolwiek sądziłam. Może jedynie brakuje mi wakacji i dobrego drinka, nic więcej, nic mniej. - wzruszyła ramionami. Wszystko, co można zawrzeć w definicji spełnienia życiowego znajdowało się i u niej. Na pierwszy rzut oka nie miała żadnych zmartwień, los był dla niej niezwykle łaskawy. Być może dlatego, że swoje już przeżyła i teraz należał jej się po prostu głęboki oddech od wszechświata.
Nie sądziła, że ponownie uda się jej wyprowadzić go z równowagi. Na jego nieszczęście, ta wiedza mogłaby zostać wykorzystywana stanowczo częściej niż by sobie tego życzył. Eden pochłonęła pewien rodzaj wiedzy wpajanej jej przez rodziców - manipulacja była bronią, a dobrze wykorzystana manipulacja prowadziła do triumfu. - Jesteś dobrym człowiekiem, Cemil. - za dobrym jak na ten świat. Imponowało jej to, że pielęgnował w sobie tak piękne ideały, które ona uważała jedynie za mrzonki. Dawał jej nadzieję, że pomimo życiowych kolein, da się jeszcze wycisnąć z życia ostatki dobrej energii. - Jesteś tak nierealnie dobrym człowiekiem. - powtórzyła po raz kolejny, niedowierzając w to zjawisko. Każdy miał w sobie pierwiastek szaleńca, to już ustalili. Eden wiedziała też, że w każdym człowieku jest tyle samo dobra co zła i tylko od niego zależało, którą stronę przejmie. Jak widać, Cem obrał dobry kierunek, co potwierdzała postawa jego ciała i każde wypowiedziane słowo. Był fascynującym z j a w i s k i e m, które było niecodzienne w jej codzienności.
Co nie oznaczało jednak, że spuści z tonu i da mu odetchnąć.
- I to w co wierzyłeś ma sens. Gdyby przyjaźnie nie były trwałe, nie byłoby mnie tutaj. Nie mam w zwyczaju spotykania się z ludźmi, którzy zajmowali kiedyś w moim sercu ważne miejsce, ale na których w jakiś sposób się zawiodłam. Lata terapii nie pozwoliłyby mi na bieganie za tymi relacjami. - wiele przyjaciółek odrzuciła świadomie, wiele znajomości odtrąciła bo zrozumiała, że miały one na nią niezwykle destrukcyjny wpływ. To ona sama wybierała ludzi, którzy mogli rozgościć się w jej życiu, nawet jeśli z początku poddawała ich testowi wytrzymałości.
Rozbawiła ją reakcja mężczyzny na jej opowieść o cieście. Oczywiście nie dała po sobie tego poznać szerokim uśmiechem, ale wprawiony obserwator mógł dostrzec ten błysk w jej ciemnych tęczówkach. Musiała przyznać, że uroczy był w tej swojej emocjonalności. Była to zupełna nowość od statycznego, analizującego każde słowo Elisa, który by po prostu przyznał jej rację i docenił kunszt analogii lub wytknął błędy logiczne i uznał całość za bujdę.
Zdziwiła się gdy odsunął od siebie deser. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się jej, aby z powodu jej dyskusji komuś odebrano apetyt. Przeniosła wzrok z talerza deseru na twarz byłego przyjaciela, tym razem pozwalając sobie na szczere zaśmianie się z tej sytuacji. - Nie możesz tak robić. Nie możesz pozwalać na to, aby jakiś człowiek, który nie był obecny w Twoim życiu ponad dwie dekady, wpływał na Twoje wybory. - przysunęła ponownie talerz w stronę mężczyzny, chcąc aby nie tylko zjadł, ale także przestał być taki dumny. Na znak tego, że wykazał się niezwykłą g ł u p o t ą, oczywiście w jej opinii, popukała się w czoło, racząc go zdegustowanym spojrzeniem. - Jeszcze pół godziny moich emocjonalnych wymiocin i weźmiesz kredyt hipoteczny na dom mojego chomika. - ponownie się zaśmiała, po czym przystawiła do ust filiżankę, aby upić nieco gorącego napoju.
Schlebiało jej to, że docenił jej waleczność i umiejętność bezsensownego kłapania językiem. Lata pracowała na to miano i miło było usłyszeć, że ktoś twierdzi, że jej w tym do twarzy. - Mam dobrego nauczyciela, a sama chłonę wiedzę jak gąbka. - przyznała, bo było w tym sporo prawdy. W końcu z kim przystajesz takim się stajesz , a Eden była tego najlepszym przykładem.
- Dobra teraz moja kolej! - wybrzmiało to z taką ekscytacją, jakby grali w jakąś grę. Odstawiła filiżankę z powrotem na spodek, chcąc skosztować zamówionego wypieku. Nadłamała kawałek łyżką, i kiedy miała już ją na wysokości ust, wypowiedziała nurtujące ją pytanie. - Co najbardziej podoba Ci się podczas seksu? - uniosła brwi, po czym wsunęła ciasto do ust, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z rozmówcą. Być może nieco zbyt długo zlizywała deser z łyżki, jednak robiła to całkowicie świadomie.
Bo skoro on zdecydował się pierwszym pytaniem pogrzebać w miejscu gdzie skrywała pewien rodzaju bólu i dyskomfortu, to i ona mogła nieco się nad nim popastwić.
Cem Ayers
Nie sądziła, że ponownie uda się jej wyprowadzić go z równowagi. Na jego nieszczęście, ta wiedza mogłaby zostać wykorzystywana stanowczo częściej niż by sobie tego życzył. Eden pochłonęła pewien rodzaj wiedzy wpajanej jej przez rodziców - manipulacja była bronią, a dobrze wykorzystana manipulacja prowadziła do triumfu. - Jesteś dobrym człowiekiem, Cemil. - za dobrym jak na ten świat. Imponowało jej to, że pielęgnował w sobie tak piękne ideały, które ona uważała jedynie za mrzonki. Dawał jej nadzieję, że pomimo życiowych kolein, da się jeszcze wycisnąć z życia ostatki dobrej energii. - Jesteś tak nierealnie dobrym człowiekiem. - powtórzyła po raz kolejny, niedowierzając w to zjawisko. Każdy miał w sobie pierwiastek szaleńca, to już ustalili. Eden wiedziała też, że w każdym człowieku jest tyle samo dobra co zła i tylko od niego zależało, którą stronę przejmie. Jak widać, Cem obrał dobry kierunek, co potwierdzała postawa jego ciała i każde wypowiedziane słowo. Był fascynującym z j a w i s k i e m, które było niecodzienne w jej codzienności.
Co nie oznaczało jednak, że spuści z tonu i da mu odetchnąć.
- I to w co wierzyłeś ma sens. Gdyby przyjaźnie nie były trwałe, nie byłoby mnie tutaj. Nie mam w zwyczaju spotykania się z ludźmi, którzy zajmowali kiedyś w moim sercu ważne miejsce, ale na których w jakiś sposób się zawiodłam. Lata terapii nie pozwoliłyby mi na bieganie za tymi relacjami. - wiele przyjaciółek odrzuciła świadomie, wiele znajomości odtrąciła bo zrozumiała, że miały one na nią niezwykle destrukcyjny wpływ. To ona sama wybierała ludzi, którzy mogli rozgościć się w jej życiu, nawet jeśli z początku poddawała ich testowi wytrzymałości.
Rozbawiła ją reakcja mężczyzny na jej opowieść o cieście. Oczywiście nie dała po sobie tego poznać szerokim uśmiechem, ale wprawiony obserwator mógł dostrzec ten błysk w jej ciemnych tęczówkach. Musiała przyznać, że uroczy był w tej swojej emocjonalności. Była to zupełna nowość od statycznego, analizującego każde słowo Elisa, który by po prostu przyznał jej rację i docenił kunszt analogii lub wytknął błędy logiczne i uznał całość za bujdę.
Zdziwiła się gdy odsunął od siebie deser. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się jej, aby z powodu jej dyskusji komuś odebrano apetyt. Przeniosła wzrok z talerza deseru na twarz byłego przyjaciela, tym razem pozwalając sobie na szczere zaśmianie się z tej sytuacji. - Nie możesz tak robić. Nie możesz pozwalać na to, aby jakiś człowiek, który nie był obecny w Twoim życiu ponad dwie dekady, wpływał na Twoje wybory. - przysunęła ponownie talerz w stronę mężczyzny, chcąc aby nie tylko zjadł, ale także przestał być taki dumny. Na znak tego, że wykazał się niezwykłą g ł u p o t ą, oczywiście w jej opinii, popukała się w czoło, racząc go zdegustowanym spojrzeniem. - Jeszcze pół godziny moich emocjonalnych wymiocin i weźmiesz kredyt hipoteczny na dom mojego chomika. - ponownie się zaśmiała, po czym przystawiła do ust filiżankę, aby upić nieco gorącego napoju.
Schlebiało jej to, że docenił jej waleczność i umiejętność bezsensownego kłapania językiem. Lata pracowała na to miano i miło było usłyszeć, że ktoś twierdzi, że jej w tym do twarzy. - Mam dobrego nauczyciela, a sama chłonę wiedzę jak gąbka. - przyznała, bo było w tym sporo prawdy. W końcu z kim przystajesz takim się stajesz , a Eden była tego najlepszym przykładem.
- Dobra teraz moja kolej! - wybrzmiało to z taką ekscytacją, jakby grali w jakąś grę. Odstawiła filiżankę z powrotem na spodek, chcąc skosztować zamówionego wypieku. Nadłamała kawałek łyżką, i kiedy miała już ją na wysokości ust, wypowiedziała nurtujące ją pytanie. - Co najbardziej podoba Ci się podczas seksu? - uniosła brwi, po czym wsunęła ciasto do ust, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z rozmówcą. Być może nieco zbyt długo zlizywała deser z łyżki, jednak robiła to całkowicie świadomie.
Bo skoro on zdecydował się pierwszym pytaniem pogrzebać w miejscu gdzie skrywała pewien rodzaju bólu i dyskomfortu, to i ona mogła nieco się nad nim popastwić.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Cem cieszył się, że jej życie wygląda całkiem dobrze. On sam starał się, by jak najlepiej dogadywać się z rodzeństwem, bo tak naprawdę miał tu tylko ich. Jednak słysząc o tym, że ma faceta, który darzył ją uczuciem, poczuł lekkie ukłucie zazdrości. To nie było na miejscu i nieco się zdziwił swoją reakcją, ale dlaczego miałoby być inaczej? Była inteligentna, błyskotliwa i piękna, musiała mieć powodzenie. A jednak coś go zastanowiło, nie powiedziała nic o tym, że ona jego także kocha. Podejrzewał, że może coś w tym jest, ale jeszcze nie skorzystał z tej wiedzy. Zapisał sobie to w pamięci, by w razie potrzeby wytoczyć to działo i zapytać o jej punkt widzenia.
- Wakacje… Wiesz co, wszystko się da ogarnąć. Bądź cierpliwa, a pewnie czeka na ciebie nagroda za wytrwałość – mówił to tonem lekkim, żartobliwym i okraszonym uśmiechem.
Gdyby tylko chciałaby w swoim życiu Cema, już on by się postarał, by jej nie brakowało urozmaicenia i przyjacielskiego wsparcia. Mógłby jej pomóc, ale wciąż pojawiała się kwestia jej faceta. Jeśli to typowy samiec alfa, nawet nie pozwoli na to, by podszedł blisko. Już to przerabiał. Miał przecież przyjaciółkę, z którą był zmuszony zerwać kontakt, gdyż jej chłopak był po prostu zazdrosny. To zła cecha, chociaż dopadała chyba każdego. Nawet Cemila.
Nie odpowiedział na jej słowa o tym, że był dobrym człowiekiem. Nie uważał się za takiego. Nawet jeśli miał serce po właściwej stronie, jak się to mówi, musiał być złym człowiekiem, bo dotąd nie poradził sobie ze wszystkimi sprawami i ciągle zostawał sam. Tak, ludzie przychodzili i odchodzili, niestety. Nie mógł tego zatrzymać, ale tak naprawdę to chciał tylko jednego – kochać i być kochany. To był ten wiek, w którym samotność zaczynała człowieka dobijać. Zmieniało się myślenie, pojawiała się dojrzałość i tęskniło się za czymś, czego się nie miało.
- Nie dając szansy, można popełnić duży błąd – odparł spokojnie. – Życie weryfikuje wszystko własną miarą. Ja także przejechałem się na wielu osobach, to normalne – a najwięcej było w tym kobiet. Ciekawe dlaczego? Niektóre chciały po prostu zaistnieć u jego boku i pójść w swoją stronę. Wiele osób wykorzystywało jego charakter, starając się zwabić go w swoją pułapkę. Wtedy się wycofywał, bo w gruncie rzeczy nie ufał ludziom tak bardzo, jak się zdaje. Wyciągał rękę, ale gdy chciano złapać ją zbyt szybko, cofał ją.
- Zawsze uważałem cię za osobę wyjątkową, bo nie byłaś taka jak inni. Byłaś szczera i mogłem ci powiedzieć o wielu rzeczach. Miałaś też najsmutniejsze oczy, jakie widziałem. Zawsze starałem się, by cię jakoś rozweselić i opowiedzieć o czymś ciekawym. I czekałem na każde spotkanie. Potem wszystko się zmieniło. Nie wiem dlaczego akurat teraz mnie coś tchnęło, ale naprawdę tęskniłem za tobą – mówił na głos to, co myślał i czuł. Niech zrobi z tą wiedzą, co zechce. Może go wyśmiać, może znów powiedzieć, że jest szaleńcem – nieważne. Od tej chwili w każdym razie, zaczął się czuć inaczej. Zastanawiał się, czy się nie poddać, bo nie wiedział, co ma powiedzieć i jak się zachowywać.
Nawet ciasto nie wyglądało już tak dobrze, chociaż potrzebował energii. Sięgnął po kawę, która miała go nieco otrzeźwić. Upił dwa łyki i odstawił filiżankę na spodek.
- Mam po prostu wrażenie, że jesteś czarownicą, która czyta człowiekowi z oczu. Kiedy rzuciłaś na mnie jakiś czar, co? – nie rozumiał tego, jak może wyciągać tyle spraw na wierzch i tak dokładnie analizować zachowanie i wybory. – Powinienem chyba nosić przy sobie nazar – zażartował. Nie wierzył w amulety, chociaż fanki wciskały mu je na siłę, gdy udało im się z nim gdzieś spotkać. Co kraj, to obyczaj. Przesądność Turków była czasami męcząca.
W końcu zdecydował się zjeść to ciasto. Eden miała rację, że nie powinien z tego rezygnować, ale czuł się trochę jak głupiec, który dał się podejść w naiwny sposób.
Słodycz sprawiła, że poczuł się lepiej, ale wtedy usłyszał pytanie, które zaskoczyło go tak bardzo, że jedzenie stanęło mu w gardle. Czuł jej spojrzenie na sobie, więc odpowiedział jej tym samym.
Wariatka! – pomyślał sobie. Mimo to postanowił coś powiedzieć, kiedy tylko udało mu się przełknąć ten wypiek i popić go kawą, by mieć pewność, że nagle nie zacznie się krztusić.
Temat był bardzo delikatny. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziennikarze gonili za sensacją i romansami, ale on taki nie był. Jeśli wchodził w związek, musiał być pewien, że coś może z tego być. Nie był typowym samcem, który zaliczał kolejną dziewczynę. Czuł się trochę jak niedoświadczony żółtodziób, bo zwykle nie było w tym najważniejszego – uczucia.
-Każde zbliżenie jest przyjemne i niepowtarzalne, jeśli jest w tym jakaś głębia, a nie zwykłe pożądanie czy życie chwilą – odpowiedział, patrząc jej w oczy.
Gdyby był facetem, dla którego liczy się jedynie własna przyjemność, hulałby na prawo i lewo i spotykał się co pół roku z inną kobietą. Było w jego życiu kilka pań, ale żadna nie patrzyła na niego w sposób, który powiedziałby mu, że czuje coś i naprawdę jej zależy na człowieku takim, jakim był. Nie był święty, ulegał emocjom jak prawie każdy i nieraz lądował z jakąś dziewczyną w łóżku, ale czy było w tym coś więcej? Jako, że był ciągle sam, chyba jednak nie znajdował w tym tego, czego szukał naprawdę.
- Gdy się dowiem jak to naprawdę jest ze mną, powiem ci, bądź tego pewna – zabrzmiało to trochę jak obietnica. I dobrze. Co miał powiedzieć, że wierzy w miłość i dotąd po prostu nie spotkał tej, z którą osiągnąłby coś więcej? Nigdy nie powiedział żadnej kobiecie, że ją kocha, nawet w chwili miłosnego uniesienia. Podobałoby mu się najbardziej to, gdy poczułby właśnie „to coś” i potrafił szepnąć kobiecie wprost do ucha, że to nie tylko akt, a prawdziwe uczucie. Dla niego prawdziwy seks to miłość. I w związku z tym chyba nigdy nie poczuł jeszcze jego prawdziwej mocy. Mogła sobie myśleć, co chciała, mogła nawet niedowierzać, że podniósł rzuconą rękawicę i naprawdę coś odpowiedział. Niech myśli, co chce. Przyjaciele potrafią podobno porozmawiać o wszystkim, ale z nimi było przecież inaczej. Nie widzieli się przez długi czas. Mimo to chciał być wobec niej szczery, nawet jeśli pytanie było niewygodne i bardzo intymne.
eden de poesy
- Wakacje… Wiesz co, wszystko się da ogarnąć. Bądź cierpliwa, a pewnie czeka na ciebie nagroda za wytrwałość – mówił to tonem lekkim, żartobliwym i okraszonym uśmiechem.
Gdyby tylko chciałaby w swoim życiu Cema, już on by się postarał, by jej nie brakowało urozmaicenia i przyjacielskiego wsparcia. Mógłby jej pomóc, ale wciąż pojawiała się kwestia jej faceta. Jeśli to typowy samiec alfa, nawet nie pozwoli na to, by podszedł blisko. Już to przerabiał. Miał przecież przyjaciółkę, z którą był zmuszony zerwać kontakt, gdyż jej chłopak był po prostu zazdrosny. To zła cecha, chociaż dopadała chyba każdego. Nawet Cemila.
Nie odpowiedział na jej słowa o tym, że był dobrym człowiekiem. Nie uważał się za takiego. Nawet jeśli miał serce po właściwej stronie, jak się to mówi, musiał być złym człowiekiem, bo dotąd nie poradził sobie ze wszystkimi sprawami i ciągle zostawał sam. Tak, ludzie przychodzili i odchodzili, niestety. Nie mógł tego zatrzymać, ale tak naprawdę to chciał tylko jednego – kochać i być kochany. To był ten wiek, w którym samotność zaczynała człowieka dobijać. Zmieniało się myślenie, pojawiała się dojrzałość i tęskniło się za czymś, czego się nie miało.
- Nie dając szansy, można popełnić duży błąd – odparł spokojnie. – Życie weryfikuje wszystko własną miarą. Ja także przejechałem się na wielu osobach, to normalne – a najwięcej było w tym kobiet. Ciekawe dlaczego? Niektóre chciały po prostu zaistnieć u jego boku i pójść w swoją stronę. Wiele osób wykorzystywało jego charakter, starając się zwabić go w swoją pułapkę. Wtedy się wycofywał, bo w gruncie rzeczy nie ufał ludziom tak bardzo, jak się zdaje. Wyciągał rękę, ale gdy chciano złapać ją zbyt szybko, cofał ją.
- Zawsze uważałem cię za osobę wyjątkową, bo nie byłaś taka jak inni. Byłaś szczera i mogłem ci powiedzieć o wielu rzeczach. Miałaś też najsmutniejsze oczy, jakie widziałem. Zawsze starałem się, by cię jakoś rozweselić i opowiedzieć o czymś ciekawym. I czekałem na każde spotkanie. Potem wszystko się zmieniło. Nie wiem dlaczego akurat teraz mnie coś tchnęło, ale naprawdę tęskniłem za tobą – mówił na głos to, co myślał i czuł. Niech zrobi z tą wiedzą, co zechce. Może go wyśmiać, może znów powiedzieć, że jest szaleńcem – nieważne. Od tej chwili w każdym razie, zaczął się czuć inaczej. Zastanawiał się, czy się nie poddać, bo nie wiedział, co ma powiedzieć i jak się zachowywać.
Nawet ciasto nie wyglądało już tak dobrze, chociaż potrzebował energii. Sięgnął po kawę, która miała go nieco otrzeźwić. Upił dwa łyki i odstawił filiżankę na spodek.
- Mam po prostu wrażenie, że jesteś czarownicą, która czyta człowiekowi z oczu. Kiedy rzuciłaś na mnie jakiś czar, co? – nie rozumiał tego, jak może wyciągać tyle spraw na wierzch i tak dokładnie analizować zachowanie i wybory. – Powinienem chyba nosić przy sobie nazar – zażartował. Nie wierzył w amulety, chociaż fanki wciskały mu je na siłę, gdy udało im się z nim gdzieś spotkać. Co kraj, to obyczaj. Przesądność Turków była czasami męcząca.
W końcu zdecydował się zjeść to ciasto. Eden miała rację, że nie powinien z tego rezygnować, ale czuł się trochę jak głupiec, który dał się podejść w naiwny sposób.
Słodycz sprawiła, że poczuł się lepiej, ale wtedy usłyszał pytanie, które zaskoczyło go tak bardzo, że jedzenie stanęło mu w gardle. Czuł jej spojrzenie na sobie, więc odpowiedział jej tym samym.
Wariatka! – pomyślał sobie. Mimo to postanowił coś powiedzieć, kiedy tylko udało mu się przełknąć ten wypiek i popić go kawą, by mieć pewność, że nagle nie zacznie się krztusić.
Temat był bardzo delikatny. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziennikarze gonili za sensacją i romansami, ale on taki nie był. Jeśli wchodził w związek, musiał być pewien, że coś może z tego być. Nie był typowym samcem, który zaliczał kolejną dziewczynę. Czuł się trochę jak niedoświadczony żółtodziób, bo zwykle nie było w tym najważniejszego – uczucia.
-Każde zbliżenie jest przyjemne i niepowtarzalne, jeśli jest w tym jakaś głębia, a nie zwykłe pożądanie czy życie chwilą – odpowiedział, patrząc jej w oczy.
Gdyby był facetem, dla którego liczy się jedynie własna przyjemność, hulałby na prawo i lewo i spotykał się co pół roku z inną kobietą. Było w jego życiu kilka pań, ale żadna nie patrzyła na niego w sposób, który powiedziałby mu, że czuje coś i naprawdę jej zależy na człowieku takim, jakim był. Nie był święty, ulegał emocjom jak prawie każdy i nieraz lądował z jakąś dziewczyną w łóżku, ale czy było w tym coś więcej? Jako, że był ciągle sam, chyba jednak nie znajdował w tym tego, czego szukał naprawdę.
- Gdy się dowiem jak to naprawdę jest ze mną, powiem ci, bądź tego pewna – zabrzmiało to trochę jak obietnica. I dobrze. Co miał powiedzieć, że wierzy w miłość i dotąd po prostu nie spotkał tej, z którą osiągnąłby coś więcej? Nigdy nie powiedział żadnej kobiecie, że ją kocha, nawet w chwili miłosnego uniesienia. Podobałoby mu się najbardziej to, gdy poczułby właśnie „to coś” i potrafił szepnąć kobiecie wprost do ucha, że to nie tylko akt, a prawdziwe uczucie. Dla niego prawdziwy seks to miłość. I w związku z tym chyba nigdy nie poczuł jeszcze jego prawdziwej mocy. Mogła sobie myśleć, co chciała, mogła nawet niedowierzać, że podniósł rzuconą rękawicę i naprawdę coś odpowiedział. Niech myśli, co chce. Przyjaciele potrafią podobno porozmawiać o wszystkim, ale z nimi było przecież inaczej. Nie widzieli się przez długi czas. Mimo to chciał być wobec niej szczery, nawet jeśli pytanie było niewygodne i bardzo intymne.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Wzmianka o jej życiowym towarzyszu wydawała się być tak samo oczywista jak ta o rodzicach. I nie chodziło tu już o to, że ktoś taki jak ona powinien mieć kogoś u swego boku. Bardziej chodziło o to, że jeśli Cem zbierał wywiad środowiskowy zanim zdecydował się odnowić kontakt, zapewne dowiedział się, że nie jest sama. Więc czy zazdrość nie powinna pojawić się już wtedy? Czy raczej w tym wszystkim nie chodziło o czyjąś obecność, a o m i ł o ś ć, o której wspomniała.
Elias był trudny, ale ostatnie co mogła o nim powiedzieć to to, że jej nie kochał. Dbał o nią, wspierał, był wobec niej szczery i często wchodził w konflikt z jej rodzicami, gdy Ci ponownie próbowali przekraczać granice. Może zbyt rzadko bywał uśmiechnięty i publicznie mówił o uczuciu do niej, jednak była do tego przyzwyczajona. Jeszcze nikt nie odważył się podzielić szeroko ze światem uczuciem, jakie czuł wobec niej. Nawet jej rodzice.
- Masz jakieś zniżki w biurze podróży? - zażartowała, bo przecież nie miała powodów aby myśleć, że czeka w związku z tym na nią jakaś niespodzianka. Naprawdę marzyła o tym, aby wyrwać się chociaż na kilka dni w miejsce zupełnie jej obce, gdzie będzie anonimowa, a poranna kawa będzie smakowała zupełnie inaczej. Może wtedy znalazłaby nieco inspiracji, natchnęło by ją na kolejną powieść, równie ciekawą i kontrowersyjną jak ta pierwsza?
Gdyby wiedziała o problemie z kobietami Cema, zapewne sypnęła by kolejną serią rad, których nikt nie potrzebował, włączając ją samą. Ona, będąca w długoletnim związku, nie miała nawet doświadczenia w tej kwestii, co nie znaczyło, że kolejny raz nie weszłaby w rolę psychologa, tylko po to, aby ponownie poigrać z mężczyzną.
Może po prostu źle szukał? Gdyby znalazł sobie kobietę, która posiadała wszystkie materialne korzyści, które ma on, suma zysków wyniosłaby równe zero. Albo kogoś, kogo życie nie zależało od prestiżu partnera. Tak jak ona: Elias był kardiologiem, liczba jego pacjentów nie wzrastała wraz z liczbą udzielonych przez nią wywiadów. Każde z nich miało swój mały świat, w którym grało pierwsze skrzypce. Nikt nie czerpał korzyści z sukcesów drugiej osoby, byli odrębnymi bytami, co Eden uważała za rozsądne i zdrowe.
Znowu to zrobił. Ponownie dokopał się do miejsca w jej sercu, które dawno zasypała gruzem. Gdyby to co powiedział można było ucieleśnić, ponownie wycofałaby się, jak wtedy gdy próbował chwycić jej dłoń. Odbierał jej czujność i swobodę za każdym razem, gdy grał na jej emocjach i mówił coś, czego nie słyszała od lat. - Tęskniłeś za mną? - jak można tęsknić za wspomnieniem tak krótkim, jak mrugnięcie oka? Ich relacja była tak bardzo beztroska i zarazem krótka, że dziwnym było to, że aż tak bardzo wkłuła się w pamięć mężczyzny. Jak często o niej myślał? Czy śledził jej karierę? Czy wyobrażał sobie ich spotkanie, albo nawet ją samą po tych wszystkich latach? Po co to robił? Dlaczego tworzył w swoich myślach film właśnie z nią w roli głównej? Przecież to ponownie brzmiało jak s z a l e ń s t w o.
Nazwanie ją czarownicą odebrała jako komplement. Czytanie osób było niebywale ważną i cenną umiejętnością, więc docenienie jej w tej dziedzinie było ważnym trofeum. Może lata praktyki zaczerpniętej w ortodoksyjnym domu i spotkanie wielu mówców, którzy manipulacją posługiwali się jak bronią, w końcu zaowocowało? - Czym jest nazar? - zainteresował ją. Lubiła mistyczne ciekawostki, zawsze mogła wykorzystać je w swojej pracy czy po prostu w rozmowie na bankiecie. Ludzie doceniali takie smaczki, więc grzechem było nie dopytać.
W uwagą słuchała słów mężczyzny. Wiedziała, że wcisnęła go w ciasną przestrzeń dyskomfortu, z której całkiem sprawnie udało mu się zbiec. Podczas jego opowiadania, obserwowała jego twarz, zajadając się ciastem i od czasu do czasu pomrukując, w geście zgody z jego stwierdzeniem. Znowu był p o p r a w n y i dobry, nawet w tak kontrowersyjnej kwestii. Był romantyczny i odpowiadał tak, jakby starał się nikogo nie urazić i nie wyjść na bezmózgiego samca. - A ja lubię pocałunki w szyję. W okolice tętnicy, chociaż może bardziej za uchem. - odpowiedziała krótko, bez pytania odłamując swoją łyżką kawałek ciastka zamówionego przez Cema. Była ciekawa jak smakowało i czy naprawdę było tak słodkie, na jakie wyglądało. - Lubię brać, zupełnie samolubnie i bezczelnie. - i być może nie było w tym tyle patosu co w wypowiedzi Cema, jednak była w tym zupełnie szczera. W życiu także lubiła brać: lubiła być komplementowana, doceniana. Nadrabiała dzieciństwo, gdzie nikt nie pokusił się na to, aby powiedzieć jej kilka miłych słów. Gdzie była karcona za wszystko, bez względu na to czy było to tego warte.
Cem Ayers
Elias był trudny, ale ostatnie co mogła o nim powiedzieć to to, że jej nie kochał. Dbał o nią, wspierał, był wobec niej szczery i często wchodził w konflikt z jej rodzicami, gdy Ci ponownie próbowali przekraczać granice. Może zbyt rzadko bywał uśmiechnięty i publicznie mówił o uczuciu do niej, jednak była do tego przyzwyczajona. Jeszcze nikt nie odważył się podzielić szeroko ze światem uczuciem, jakie czuł wobec niej. Nawet jej rodzice.
- Masz jakieś zniżki w biurze podróży? - zażartowała, bo przecież nie miała powodów aby myśleć, że czeka w związku z tym na nią jakaś niespodzianka. Naprawdę marzyła o tym, aby wyrwać się chociaż na kilka dni w miejsce zupełnie jej obce, gdzie będzie anonimowa, a poranna kawa będzie smakowała zupełnie inaczej. Może wtedy znalazłaby nieco inspiracji, natchnęło by ją na kolejną powieść, równie ciekawą i kontrowersyjną jak ta pierwsza?
Gdyby wiedziała o problemie z kobietami Cema, zapewne sypnęła by kolejną serią rad, których nikt nie potrzebował, włączając ją samą. Ona, będąca w długoletnim związku, nie miała nawet doświadczenia w tej kwestii, co nie znaczyło, że kolejny raz nie weszłaby w rolę psychologa, tylko po to, aby ponownie poigrać z mężczyzną.
Może po prostu źle szukał? Gdyby znalazł sobie kobietę, która posiadała wszystkie materialne korzyści, które ma on, suma zysków wyniosłaby równe zero. Albo kogoś, kogo życie nie zależało od prestiżu partnera. Tak jak ona: Elias był kardiologiem, liczba jego pacjentów nie wzrastała wraz z liczbą udzielonych przez nią wywiadów. Każde z nich miało swój mały świat, w którym grało pierwsze skrzypce. Nikt nie czerpał korzyści z sukcesów drugiej osoby, byli odrębnymi bytami, co Eden uważała za rozsądne i zdrowe.
Znowu to zrobił. Ponownie dokopał się do miejsca w jej sercu, które dawno zasypała gruzem. Gdyby to co powiedział można było ucieleśnić, ponownie wycofałaby się, jak wtedy gdy próbował chwycić jej dłoń. Odbierał jej czujność i swobodę za każdym razem, gdy grał na jej emocjach i mówił coś, czego nie słyszała od lat. - Tęskniłeś za mną? - jak można tęsknić za wspomnieniem tak krótkim, jak mrugnięcie oka? Ich relacja była tak bardzo beztroska i zarazem krótka, że dziwnym było to, że aż tak bardzo wkłuła się w pamięć mężczyzny. Jak często o niej myślał? Czy śledził jej karierę? Czy wyobrażał sobie ich spotkanie, albo nawet ją samą po tych wszystkich latach? Po co to robił? Dlaczego tworzył w swoich myślach film właśnie z nią w roli głównej? Przecież to ponownie brzmiało jak s z a l e ń s t w o.
Nazwanie ją czarownicą odebrała jako komplement. Czytanie osób było niebywale ważną i cenną umiejętnością, więc docenienie jej w tej dziedzinie było ważnym trofeum. Może lata praktyki zaczerpniętej w ortodoksyjnym domu i spotkanie wielu mówców, którzy manipulacją posługiwali się jak bronią, w końcu zaowocowało? - Czym jest nazar? - zainteresował ją. Lubiła mistyczne ciekawostki, zawsze mogła wykorzystać je w swojej pracy czy po prostu w rozmowie na bankiecie. Ludzie doceniali takie smaczki, więc grzechem było nie dopytać.
W uwagą słuchała słów mężczyzny. Wiedziała, że wcisnęła go w ciasną przestrzeń dyskomfortu, z której całkiem sprawnie udało mu się zbiec. Podczas jego opowiadania, obserwowała jego twarz, zajadając się ciastem i od czasu do czasu pomrukując, w geście zgody z jego stwierdzeniem. Znowu był p o p r a w n y i dobry, nawet w tak kontrowersyjnej kwestii. Był romantyczny i odpowiadał tak, jakby starał się nikogo nie urazić i nie wyjść na bezmózgiego samca. - A ja lubię pocałunki w szyję. W okolice tętnicy, chociaż może bardziej za uchem. - odpowiedziała krótko, bez pytania odłamując swoją łyżką kawałek ciastka zamówionego przez Cema. Była ciekawa jak smakowało i czy naprawdę było tak słodkie, na jakie wyglądało. - Lubię brać, zupełnie samolubnie i bezczelnie. - i być może nie było w tym tyle patosu co w wypowiedzi Cema, jednak była w tym zupełnie szczera. W życiu także lubiła brać: lubiła być komplementowana, doceniana. Nadrabiała dzieciństwo, gdzie nikt nie pokusił się na to, aby powiedzieć jej kilka miłych słów. Gdzie była karcona za wszystko, bez względu na to czy było to tego warte.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Ayers miał to do siebie, że nie rzucał słów na wiatr. Często był spontaniczny, jak choćby przed spotkaniem z Eden, lub kiedy padł przed nią na kolana, ale słowa raczej były przemyślane. Chociaż nawet gdyby improwizował, musiałby uważać, gdyż Eden potrafiła rozmawiać i kontratakować. Podobało mu się to. Lubił odważne kobiety, fascynowały go, bo nigdy nie wiedział czego się spodziewać. I z nią też tak było. Nie miał pojęcia jak zakończy się to spotkanie, ale miał nadzieję, że doczeka się kolejnego. Chciał ją lepiej poznać i odkryć, czy naprawdę jego dawna towarzyszka rozmów zniknęła bezpowrotnie, czy pod maską wygadanej kobiety kryła się tamta dziewczynka, którą polubił.
Uśmiechnął się, gdy zapytała o zniżki.
- Latam tak często, że mam przywileje – przyznał. Za częste loty były korzyści, a skoro pracował w dwóch krajach i latał tam regularnie, nie mógł z tego nie korzystać.
- Przydałby się odpoczynek, hmm? – zagadnął, niby ot tak sobie. – Może powinienem cię gdzieś porwać, co ty na to? – rzucił sobie żartem, bo dlaczego nie?
Gdyby tylko odbudowali ze zgliszczy swoją przyjaźń, nawet by się nad tym zastanowił poważnie. Czasem Cem też był samolubny i myślał o sobie. Miał jedno życie, które płynęło jak każdemu do przodu i nie oglądało się wstecz. Często podejmował decyzje nagle, bo nie było czasu się zastanawiać nad tym. I teraz też był czegoś pewien – chciał mieć tę kobietę znów blisko. Mimo zaczepek, ciętych ripost i bojowego nastawienia, czuł, że gdzieś tam znajdzie swoją dawną przyjaciółkę. Ona nie mogła zniknąć całkowicie, mogła ewoluować i zmieniać się, ale jednak istniała. Nie był tylko pewien, którą osobę wolał – dawną czy obecną? Różniły się, ale to była ona.
- Tak, tęskniłem – powiedział zgodnie z tym, co myślał. – Nigdy mnie nie obraziłaś, nigdy nie oceniałaś i wierzyłaś we mnie. Potrafiłaś słuchać, kiedy inni tylko udawali. Nie zapomniałem o tym – miał też inne powody, by ją pamiętać i doceniać. Nie zdradzi tego na pierwszym spotkaniu, bo naprawdę liczył na to, że obecnie rozgrywali dopiero prolog swojej wspólnej życiowej powieści.
Przypomniała mu się jedna z piosenek, która wpadła mu przypadkiem w ucho kiedyś przed laty. Tekst był dość aktualny i dziwnie pasował mu do sytuacji.
- Nic nie będzie trwało wiecznie, wspomnienia pozostaną i odnajdą drogę. Co dzieje się wokół będzie działo się dalej. Nie kryj swych lęków. Pozwól im uciec i wyblaknąć w świetle. Zakończ walkę tu – wyrecytował, niby ot tak sobie. To było coś większego, musiało być. Czy doczeka się pozytywnego wyniku tego osobliwego egzaminu? Zda czy obleje? Pewnie wkrótce się tego dowie.
- Nazar to amulet, ochrona przed tak zwanym „złym spojrzeniem”. W Turcji to stały element kultury, no i oczywiście popularna pamiątka. Niektórzy w to wierzą i przypinają gdzie się da – wyjaśnił.
- Moja matka wieszała je w każdym miejscu w domu i w samochodzie – a potem zginęła w wypadku – dopowiedział sobie w głowie. To tyle jeśli chodzi o jej szczęście – westchnął.
Osobiste pytanie sprawiło, że musiał się czymś poratować. Co miał powiedzieć, że podnieca go wypowiadanie jego imienia podczas kontaktu? Nie, nie było tak. Uważał to za dziwnie sztuczne i zbyt teatralne. On po prostu musiał poczuć tę energię, zupełnie jakby kopnięcie prądem, akcja i reakcja. On poszukiwał w seksie prawdy, a nie zwykłej przyjemności. Potrzebował czegoś, co jest autentyczne. Był czułym kochankiem, o tak, całował namiętnie, z pasją i zapamiętaniem, odbierając partnerce dech. Jego ręce potrafiły błądzić po kobiecym ciele tak, by ta wyraźnie zapomniała o całym świecie. Jednak najbardziej lubił szczerość, także w wymianie czułości. Nigdy dotąd nie poczuł tego, czego szukał. Usłyszawszy jej własną odpowiedź, powiedział krótko:
- Zapamiętam – zdecydowanie się z nią droczył, ale tak miało to wyglądać. Zrobiło mu się dziwnie duszno, a gorąca kawa nie była tego powodem. O takich sprawach rozmawiał z kumplami, a nie z kimś, z kim nie gadał przez lata. Podwinął rękawy swojej bluzy.
Nie przeszkadzało mu też to, że częstowała się jego ciastem. Uśmiechnął się tylko.
- Wiesz kim jesteś, to dobrze – podsumował. – I mówisz jak jest, jak zauważyłaś, lubię szczerość – wcale mu nie przeszkadzało to, co robiła i mówiła. Była sobą. Nową, ale sobą. Poza tym kto nie lubił brać? Dawanie było najlepsze, ale… Czuł satysfakcję z tego, gdy ktoś go chwalił, gdy w niego wierzył czy po prostu mówił, że jest potrzebny. Dlatego też dbał o sytuację z rodziną, chciał się czuć ważną osobą, co nie kłóciło się ze zwykłym zainteresowaniem ich życiem. Świat filmów i seriali był specyficzny, czasem ktoś odpadał, bo zostawał silniejszy i bardziej lubiany. I skłamałby mówiąc, że to nie jest dla niego istotne.
- Myślisz, że nie cieszę się tym, co mam i co mogę mieć? Jestem z tego cholernie dumny, bo nie staram się na próżno – może i był samoukiem, nie posiadał wyższego wykształcenia, ale wcale mu to nie przeszkadzało w życiu. Miał dobre geny, był zdolną bestią i wiedział kim chce być. Był dokładnie tam, gdzie się chciał znajdować.
- Lubię dostawać, ale też walczyć o swoją nagrodę. Jeśli mam jakiś cel, to do niego dążę. Krok po kroku – och, jak on uwielbiał piąć się w górę, by dotrzeć do finału swojej potyczki. Nawet jeśli miał gest, pomagał innym, to lubił, gdy ktoś zauważał, że on też potrzebuje uwagi. Był przecież tylko człowiekiem, miał swoje słabości i tajemnice, wzloty i upadki.
- Powiedz mi jeszcze, czy zrobiłaś coś naprawdę szalonego w swoim życiu? – był ciekaw, co mu powie. Było coś takiego, czy jednak nie?
eden de poesy
Uśmiechnął się, gdy zapytała o zniżki.
- Latam tak często, że mam przywileje – przyznał. Za częste loty były korzyści, a skoro pracował w dwóch krajach i latał tam regularnie, nie mógł z tego nie korzystać.
- Przydałby się odpoczynek, hmm? – zagadnął, niby ot tak sobie. – Może powinienem cię gdzieś porwać, co ty na to? – rzucił sobie żartem, bo dlaczego nie?
Gdyby tylko odbudowali ze zgliszczy swoją przyjaźń, nawet by się nad tym zastanowił poważnie. Czasem Cem też był samolubny i myślał o sobie. Miał jedno życie, które płynęło jak każdemu do przodu i nie oglądało się wstecz. Często podejmował decyzje nagle, bo nie było czasu się zastanawiać nad tym. I teraz też był czegoś pewien – chciał mieć tę kobietę znów blisko. Mimo zaczepek, ciętych ripost i bojowego nastawienia, czuł, że gdzieś tam znajdzie swoją dawną przyjaciółkę. Ona nie mogła zniknąć całkowicie, mogła ewoluować i zmieniać się, ale jednak istniała. Nie był tylko pewien, którą osobę wolał – dawną czy obecną? Różniły się, ale to była ona.
- Tak, tęskniłem – powiedział zgodnie z tym, co myślał. – Nigdy mnie nie obraziłaś, nigdy nie oceniałaś i wierzyłaś we mnie. Potrafiłaś słuchać, kiedy inni tylko udawali. Nie zapomniałem o tym – miał też inne powody, by ją pamiętać i doceniać. Nie zdradzi tego na pierwszym spotkaniu, bo naprawdę liczył na to, że obecnie rozgrywali dopiero prolog swojej wspólnej życiowej powieści.
Przypomniała mu się jedna z piosenek, która wpadła mu przypadkiem w ucho kiedyś przed laty. Tekst był dość aktualny i dziwnie pasował mu do sytuacji.
- Nic nie będzie trwało wiecznie, wspomnienia pozostaną i odnajdą drogę. Co dzieje się wokół będzie działo się dalej. Nie kryj swych lęków. Pozwól im uciec i wyblaknąć w świetle. Zakończ walkę tu – wyrecytował, niby ot tak sobie. To było coś większego, musiało być. Czy doczeka się pozytywnego wyniku tego osobliwego egzaminu? Zda czy obleje? Pewnie wkrótce się tego dowie.
- Nazar to amulet, ochrona przed tak zwanym „złym spojrzeniem”. W Turcji to stały element kultury, no i oczywiście popularna pamiątka. Niektórzy w to wierzą i przypinają gdzie się da – wyjaśnił.
- Moja matka wieszała je w każdym miejscu w domu i w samochodzie – a potem zginęła w wypadku – dopowiedział sobie w głowie. To tyle jeśli chodzi o jej szczęście – westchnął.
Osobiste pytanie sprawiło, że musiał się czymś poratować. Co miał powiedzieć, że podnieca go wypowiadanie jego imienia podczas kontaktu? Nie, nie było tak. Uważał to za dziwnie sztuczne i zbyt teatralne. On po prostu musiał poczuć tę energię, zupełnie jakby kopnięcie prądem, akcja i reakcja. On poszukiwał w seksie prawdy, a nie zwykłej przyjemności. Potrzebował czegoś, co jest autentyczne. Był czułym kochankiem, o tak, całował namiętnie, z pasją i zapamiętaniem, odbierając partnerce dech. Jego ręce potrafiły błądzić po kobiecym ciele tak, by ta wyraźnie zapomniała o całym świecie. Jednak najbardziej lubił szczerość, także w wymianie czułości. Nigdy dotąd nie poczuł tego, czego szukał. Usłyszawszy jej własną odpowiedź, powiedział krótko:
- Zapamiętam – zdecydowanie się z nią droczył, ale tak miało to wyglądać. Zrobiło mu się dziwnie duszno, a gorąca kawa nie była tego powodem. O takich sprawach rozmawiał z kumplami, a nie z kimś, z kim nie gadał przez lata. Podwinął rękawy swojej bluzy.
Nie przeszkadzało mu też to, że częstowała się jego ciastem. Uśmiechnął się tylko.
- Wiesz kim jesteś, to dobrze – podsumował. – I mówisz jak jest, jak zauważyłaś, lubię szczerość – wcale mu nie przeszkadzało to, co robiła i mówiła. Była sobą. Nową, ale sobą. Poza tym kto nie lubił brać? Dawanie było najlepsze, ale… Czuł satysfakcję z tego, gdy ktoś go chwalił, gdy w niego wierzył czy po prostu mówił, że jest potrzebny. Dlatego też dbał o sytuację z rodziną, chciał się czuć ważną osobą, co nie kłóciło się ze zwykłym zainteresowaniem ich życiem. Świat filmów i seriali był specyficzny, czasem ktoś odpadał, bo zostawał silniejszy i bardziej lubiany. I skłamałby mówiąc, że to nie jest dla niego istotne.
- Myślisz, że nie cieszę się tym, co mam i co mogę mieć? Jestem z tego cholernie dumny, bo nie staram się na próżno – może i był samoukiem, nie posiadał wyższego wykształcenia, ale wcale mu to nie przeszkadzało w życiu. Miał dobre geny, był zdolną bestią i wiedział kim chce być. Był dokładnie tam, gdzie się chciał znajdować.
- Lubię dostawać, ale też walczyć o swoją nagrodę. Jeśli mam jakiś cel, to do niego dążę. Krok po kroku – och, jak on uwielbiał piąć się w górę, by dotrzeć do finału swojej potyczki. Nawet jeśli miał gest, pomagał innym, to lubił, gdy ktoś zauważał, że on też potrzebuje uwagi. Był przecież tylko człowiekiem, miał swoje słabości i tajemnice, wzloty i upadki.
- Powiedz mi jeszcze, czy zrobiłaś coś naprawdę szalonego w swoim życiu? – był ciekaw, co mu powie. Było coś takiego, czy jednak nie?
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Dawna Eden nigdzie nie zniknęła. Skrywała się pod maską twardej osobowości, bo zrozumiała, że tylko w taki sposób będzie w stanie stawiać czoła światu. Wyćwiczyła pewne mechanizmy, które nigdy jej nie zawodziły. Miała ulubione słowa, sformułowania, którymi zrażała do siebie ludzi, którzy w jej odczuciu nie powinni istnieć w jej przestrzeni. Tkała sobie bezpieczne gniazdko przez lata, nie mogąc teraz dopuścić do tego, aby ktoś bezrefleksyjnie je zniszczył.
- Świetny pomysł. - odrzekła pełna entuzjazmu, kompletnie nie wierząc w propozycję mężczyzny. Odebrała to jako żart i tak samo postanowiła odpowiedzieć. - Jeśli jesteś w stanie później przyjąć na barki konsekwencje porwania to nie ma problemu. Widzę, że kodeks karny i społeczny ostracyzm nie jest ci straszny. - dodała po chwili, nie pozwalając na to, aby uśmiech znikł z jej twarzy. Nie miała pojęcia jaki plan rodził się pod tą ciemną czupryną, jednak na tę chwilę widziała w tym niewinne przepychanie się słowem i igranie z granicami drugiej osoby. Chociaż nie wiedziała już sama, które konsekwencje mogły okazać się bardziej dotkliwe: te regulowane przez prawo czy te regulowane przez jej partnera. Bo Elias nie bywał zazdrosny. W jego kodeksie moralnym nie istniała nawet taka definicja. Eden mogła mieć przyjaciół płci przeciwnej, mogła się z nimi spotykać i prowadzić głębokie rozmowy. Wszystko było na swoim miejscu dopóki w r a c a ł a w ramiona partnera. Że to on był ostatnim przystankiem jej dnia, że to obok niego kładła się do łóżka i obok niego budziła się rano. W tym wszystkim chodziło po prostu o kwestię p o s i a d a n i a. A jeśli to zostało zachwiane, Elias wpadał w szał, a konsekwencje tego bywały dotkliwe.
Tęsknił za nią. Był na świecie ktoś, kto za nią tęsknił. Zrobiło to na niej ogromne wrażenie, takie, które sprawiło, że poczuła przyjemne ciepło w splotu słonecznego. Tak miło ją wspominał i nie wstydził się mówić o tym co względem niej czuł. Robił to świadomie, jako dorosły mężczyzna, wyraźnie i głośno, nie widząc nic złego w tym, że byli w miejscu publicznym. Szczerość mężczyzny robiła na niej tak ogromne wrażenie, że pozwalała sobie na chwilę zapomnieć o tym, że powinna trzymać się jednak swojej siły i nie dać burzyć murów swojej obojętności. - To miłe, że o tym pamiętasz. - odpowiedziała krótko, odbiegając wzrokiem na bok. Nie chciała drążyć tego tematu, chociaż był on niezwykle przyjemny. Kto nie lubił słuchać o sobie w superlatywach? Jednak to sprawiało także, że traciła czujność, a na to nie mogła sobie pozwolić. To, że znał jej słabości, bądź po prostu posiadał niezwykłą umiejętność ich odnajdywania, działało dla niej na ogromny minus. Bo robiła się przy nim b e z b r o n n a.
Na całe szczęście temat o amuletach okazał się być naprawdę świetną odskocznią. Był neutralny, przynajmniej dla Eden. Z ciekawością wysłuchała słów mężczyzny, zapisując sobie w pamięci nazwę, aby w domu poczytać o tym więcej. Kto wie, może w kolejnej z książek znajdzie się wzmianka o rzekomym amulecie? Nic nie inspirowało ją bardziej niż rozmowy z inteligentnymi ludźmi, którzy potrafili z taką łatwością przekazywać widzę. - Super, ludzie chronią się tym przed najgorszym złem, a Ty miałbyś to nosić w ochronie przede mną? Rozumiem, że podobna skala zniszczenia? - nie była na niego zła, bardziej rozbawiona. Szanowała elementy kultur i religii, wiedziała, że dla niektórych było to naprawdę ważne i chociaż sama o ich mocy słuchała z przymrużeniem oka, wierzyła, że komuś ta wiara może pomagać. - Nosiłam kiedyś czerwoną wstążkę na nadgarstku. Zerwała mi się tuż po tym jak spóźniłam się na jedno ze spotkań autorskich. Później dowiedziałam się, że gdybym była na czas, byłoby bardzo duże prawdopodobieństwo, że wzięłabym udział w wypadku samochodowym, który miał miejsce dwie ulice przed miejscem spotkania. Mama twierdziła, że mnie to uchroniło przed wypadkiem. Ja twierdzę, że zabobony i religia się jednak wykluczają. - przewróciła oczami. Czasami nie rozumiała rodziców, tym bardziej w tak wykluczających się kwestiach. Byli przecież tacy wierzący, a mimo to ślepo podążali za gusłami przenoszonymi z pokolenia na pokolenia.
Zaśmiała się, gdy powiedział, że zapamięta jej preferencje. Nie sądziła, że kiedykolwiek mógłby użyć tej wiedzy, więc rozbawiło ją to. Nie widziała powodu, dla którego miałaby się denerwować, bo przecież sama zaczęła ten temat, więc karcenie wzrokiem byłoby teraz niespójne z jej słowami.
- To bardzo dobrze o Tobie świadczy. Wytrwałość i odwaga to największe z cnot, nie można ich tracić w życiu. Nawet jeśli lubisz stać na pozycji osoby, która woli brać. - przyznała. Wszystkie z wypowiedzianych przez niego słów wydawały się jej pasujące do sylwetki Cema. Więc jeśli kłamał, robił to bardzo dobrze, jednak nie sądziła, że tak było. Wyłożyłby się pewnie z pierwszym kłamstwem, gdyby zaczęła poddawać je w wątpliwość lub ponownie być niemiłą. Zresztą, skoro zależało mu na odnowieniu znajomości, nie miał interesu w tym, aby imponować jej czymś co było kłamstwem. - Staraj się dalej Cem, a na pewno los Ci to wynagrodzi. - nie miała na myśli nic konkretnego. Wiedziała po prostu, że każda praca owocuje, nie ważne czego dotyczyła: czy była to sfera emocjonalna czy biznesowa. Wszechświat świetnie odczytywał intencje i dawał to, na co osoba sobie zasłużyła.
Nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Było kilka kwestii dotyczących jej życia, które uważała za bardzo szalone i niewiarygodne. - Dokonałam apostazji. Nie było to jednak trudne po tym jak przedstawiłam kościół katolicki w jednej z moich książek. Może Dan'em Brownem nie jestem, jednak bardzo mi to pomogło. - przyznała spokojnie.
Cem Ayers
- Świetny pomysł. - odrzekła pełna entuzjazmu, kompletnie nie wierząc w propozycję mężczyzny. Odebrała to jako żart i tak samo postanowiła odpowiedzieć. - Jeśli jesteś w stanie później przyjąć na barki konsekwencje porwania to nie ma problemu. Widzę, że kodeks karny i społeczny ostracyzm nie jest ci straszny. - dodała po chwili, nie pozwalając na to, aby uśmiech znikł z jej twarzy. Nie miała pojęcia jaki plan rodził się pod tą ciemną czupryną, jednak na tę chwilę widziała w tym niewinne przepychanie się słowem i igranie z granicami drugiej osoby. Chociaż nie wiedziała już sama, które konsekwencje mogły okazać się bardziej dotkliwe: te regulowane przez prawo czy te regulowane przez jej partnera. Bo Elias nie bywał zazdrosny. W jego kodeksie moralnym nie istniała nawet taka definicja. Eden mogła mieć przyjaciół płci przeciwnej, mogła się z nimi spotykać i prowadzić głębokie rozmowy. Wszystko było na swoim miejscu dopóki w r a c a ł a w ramiona partnera. Że to on był ostatnim przystankiem jej dnia, że to obok niego kładła się do łóżka i obok niego budziła się rano. W tym wszystkim chodziło po prostu o kwestię p o s i a d a n i a. A jeśli to zostało zachwiane, Elias wpadał w szał, a konsekwencje tego bywały dotkliwe.
Tęsknił za nią. Był na świecie ktoś, kto za nią tęsknił. Zrobiło to na niej ogromne wrażenie, takie, które sprawiło, że poczuła przyjemne ciepło w splotu słonecznego. Tak miło ją wspominał i nie wstydził się mówić o tym co względem niej czuł. Robił to świadomie, jako dorosły mężczyzna, wyraźnie i głośno, nie widząc nic złego w tym, że byli w miejscu publicznym. Szczerość mężczyzny robiła na niej tak ogromne wrażenie, że pozwalała sobie na chwilę zapomnieć o tym, że powinna trzymać się jednak swojej siły i nie dać burzyć murów swojej obojętności. - To miłe, że o tym pamiętasz. - odpowiedziała krótko, odbiegając wzrokiem na bok. Nie chciała drążyć tego tematu, chociaż był on niezwykle przyjemny. Kto nie lubił słuchać o sobie w superlatywach? Jednak to sprawiało także, że traciła czujność, a na to nie mogła sobie pozwolić. To, że znał jej słabości, bądź po prostu posiadał niezwykłą umiejętność ich odnajdywania, działało dla niej na ogromny minus. Bo robiła się przy nim b e z b r o n n a.
Na całe szczęście temat o amuletach okazał się być naprawdę świetną odskocznią. Był neutralny, przynajmniej dla Eden. Z ciekawością wysłuchała słów mężczyzny, zapisując sobie w pamięci nazwę, aby w domu poczytać o tym więcej. Kto wie, może w kolejnej z książek znajdzie się wzmianka o rzekomym amulecie? Nic nie inspirowało ją bardziej niż rozmowy z inteligentnymi ludźmi, którzy potrafili z taką łatwością przekazywać widzę. - Super, ludzie chronią się tym przed najgorszym złem, a Ty miałbyś to nosić w ochronie przede mną? Rozumiem, że podobna skala zniszczenia? - nie była na niego zła, bardziej rozbawiona. Szanowała elementy kultur i religii, wiedziała, że dla niektórych było to naprawdę ważne i chociaż sama o ich mocy słuchała z przymrużeniem oka, wierzyła, że komuś ta wiara może pomagać. - Nosiłam kiedyś czerwoną wstążkę na nadgarstku. Zerwała mi się tuż po tym jak spóźniłam się na jedno ze spotkań autorskich. Później dowiedziałam się, że gdybym była na czas, byłoby bardzo duże prawdopodobieństwo, że wzięłabym udział w wypadku samochodowym, który miał miejsce dwie ulice przed miejscem spotkania. Mama twierdziła, że mnie to uchroniło przed wypadkiem. Ja twierdzę, że zabobony i religia się jednak wykluczają. - przewróciła oczami. Czasami nie rozumiała rodziców, tym bardziej w tak wykluczających się kwestiach. Byli przecież tacy wierzący, a mimo to ślepo podążali za gusłami przenoszonymi z pokolenia na pokolenia.
Zaśmiała się, gdy powiedział, że zapamięta jej preferencje. Nie sądziła, że kiedykolwiek mógłby użyć tej wiedzy, więc rozbawiło ją to. Nie widziała powodu, dla którego miałaby się denerwować, bo przecież sama zaczęła ten temat, więc karcenie wzrokiem byłoby teraz niespójne z jej słowami.
- To bardzo dobrze o Tobie świadczy. Wytrwałość i odwaga to największe z cnot, nie można ich tracić w życiu. Nawet jeśli lubisz stać na pozycji osoby, która woli brać. - przyznała. Wszystkie z wypowiedzianych przez niego słów wydawały się jej pasujące do sylwetki Cema. Więc jeśli kłamał, robił to bardzo dobrze, jednak nie sądziła, że tak było. Wyłożyłby się pewnie z pierwszym kłamstwem, gdyby zaczęła poddawać je w wątpliwość lub ponownie być niemiłą. Zresztą, skoro zależało mu na odnowieniu znajomości, nie miał interesu w tym, aby imponować jej czymś co było kłamstwem. - Staraj się dalej Cem, a na pewno los Ci to wynagrodzi. - nie miała na myśli nic konkretnego. Wiedziała po prostu, że każda praca owocuje, nie ważne czego dotyczyła: czy była to sfera emocjonalna czy biznesowa. Wszechświat świetnie odczytywał intencje i dawał to, na co osoba sobie zasłużyła.
Nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiedzią. Było kilka kwestii dotyczących jej życia, które uważała za bardzo szalone i niewiarygodne. - Dokonałam apostazji. Nie było to jednak trudne po tym jak przedstawiłam kościół katolicki w jednej z moich książek. Może Dan'em Brownem nie jestem, jednak bardzo mi to pomogło. - przyznała spokojnie.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Jego żart najwyraźniej się spodobał. I dobrze, właśnie jako żart miało to zabrzmieć. Dlatego uśmiechnął się szeroko, a do tego powiedział jeszcze kilka słów.
- Cieszę się, że cię rozbawiłem, o to chodziło – jego dziarski ton sugerował, że naprawdę mówił jak było. Ta myśl była dowcipem i próbą rozśmieszenia Eden. Przecież kim on był, prawda? W towarzystwie znajomych zawsze było prościej się rozluźnić. To wszystko nie przekreślało jeszcze czegoś – tego, że może kiedyś naprawdę będzie potrzebowała takiej sytuacji i zrobi to sama chętnie. Postawił sobie to za cel, chciał, by kiedyś sama do niego przyszła i zaprzeczyła swoim słowom i czynom. Będzie cierpliwy i wyrozumiały, zaczeka na chwilę, w której poczuje, że może na niego liczyć i chce jego pomocy, opieki i zrozumienia. Będzie kim zechce, byle tylko naprawdę dała mu odczuć, że jest potrzebny w jej życiu.
Co jak co, ale pamięć miał dobrą. Brakowało mu tylko pamiątki po tej znajomości, zdjęcia, które potwierdziłoby, że naprawdę byli kiedyś sobie bliscy, że mogli nazwać siebie przyjaciółmi. Pamiętał o tym, co było, bo to było naprawdę ważne. Wielu ludzi i wiele sytuacji kształtowało człowieka, a on uważał, że jego dzieciństwo było kluczowe. Wtedy wiele zyskał i wiele stracił. Pozostało mu wierzyć, że naprawdę są jeszcze w stanie naprawić to, co zniszczyli inni ludzie, a czego z czasem oni sami nie naprawili. Czy Eden chciała, czy nie – Cem nie zamierzał odpuszczać. Chciał ją poznać lepiej, sprawdzić, co z tego, co pamiętał pozostało. Miał wrażenie, że kobieta po prostu nie chce dać się odczytać na pierwszym spotkaniu. Bo nie dopuszczał do siebie myśli, że mogło być ostatnim. Im bardziej brnęli w rozmowę, tym lepiej rozumiał sytuację. Kiedyś nie miała tylu kolców. Była odsłonięta, dlatego mógł jej pomóc. Teraz radziła sobie sama i widać nie dopuszczała do siebie wszystkich. Działała mądrze, bo byle kto mógł ją wtedy wykorzystać i oszukać. Cem oferował jej prawdę, bo sam nie chciał niczego innego, jak właśnie szczerości.
- Nazar to element kultury i tradycji. Nosi się go też na szczęście, po prostu. Mamy chyba podobne zdanie odnośnie amuletów. Ja też w to nie wierzę, po prostu toleruję i nie wyśmiewam. Niestety zabobony to jedna z domen tureckiego narodu. Na szczęście coraz więcej osób to odrzuca, traktując amulety jako wyłącznie ozdobę dla domu – wyjaśnił. W jego domach nie było takich symboli, nie potrzebował ich w ogóle. Komuś, kto wierzy w każdy dzień, w siebie i to, co robił, po prostu nie było potrzebne nic takiego.
- Chyba nie ma człowieka, który by się nie cieszył z tego, co dostaje. Branie jest dobre, ale u mnie to się równoważy z dawaniem. Lubię, gdy ktoś korzysta z tego, co mu ofiarowuję. Sprawia mi to radość i satysfakcję. Jak każdy bywam samolubny i nie jest to żadna tajemnica. Denerwuję się, bywam marudny i przykry – wiedział o tym. Nawet jeśli był osobą, która rzadko się kłóciła i unikała niepotrzebnego hałasu, miał swoje momenty. Był tylko człowiekiem, tworem złożonym i nieprzewidywalnym. Nigdy nie wiedział w jakim humorze się obudzi i jak będzie wyglądać jego dzień. Może na swojej drodze spotykać kogoś, kto będzie silnym przeciwnikiem i nie dobrem będzie wygrywać, lecz walczyć tą samą bronią.
Jakoś nigdy nie był przywiązany do religii, więc przyjął jej ostatnie słowa w normalny sposób. Nie ukrywał, że nie lubi tematu wyznania, bo sam nie należał do religijnych osób. Nie potrzebował tego w swoim życiu. Przestał się tym przejmować, gdy stracił matkę. Gdyby Bóg istniał, pomógłby nam – tak mawiał i całkowicie odseparował się od spraw religijnych. Wierzył w każdy dzień, a nie w kogoś, kto ma podobno rządzić wszystkim i znać wszystko i wszystkich. Co ciekawe grał w scenach, które pokazywały go podczas modlitwy. W myślach powtarzał sobie tylko, by to pajacowanie się skończyło jak najszybciej. Wielu ludzi miało mu za złe, że nie bronił wiary matki czy ojca, ale jemu to było wszystko jedno. Święta tolerował, ale nigdy ich nie obchodził jak trzeba. Nie robił czegoś na pokaz, więc po prostu się w tym nie przejmował.
- Jakoś mnie to nie dziwi – odpowiedział w końcu. Nie był za przesadnym fanatyzmem i zasadami, które nawet nie wiedział, co miały na celu zrobić. Straszenie, że zapłaci za wszystkie grzechy? Głupota.
- Dobrze, że wyszłaś z tego zamkniętego środowiska. Teraz chyba naprawdę czujesz, że żyjesz, co? – to pewnie było oczywiste. Żyła jak chciała i jak uważała. Czy nie tego sam dla siebie pragnął? Oj tak, ale niekoniecznie chciał w tym wszystkim zostać sam. Potrzebował kogoś, kto go zrozumie i nie będzie mu prawić morałów. Potrzebował akceptacji i sam był gotów na to samo. Niestety dotąd zawsze się sparzył na kimś. Brakowało tego czegoś, co rozpali związek i pozwoli mu ewoluować. A co otrzymywał? Osoby pozbawione wyobraźni, które nie wiedziały kim są i kim chcą być. Chociaż nie, ostatnia dziewczyna chciała mieć w nim partnera w zabawie, a gdy tylko znalazła sobie bogatszego, wyszła za niego za mąż i żyła jak królowa.
- Mam nadzieję, że nikt ci nie wytyka tego, co robisz. Najgorzej gdy ludzie pouczają cię, guzik wiedząc o twoim życiu – odparł, w tym samym momencie podnosząc swoją filiżankę z kawą. Potem znów sięgnął po ciasto. – Nie lubię, gdy ktoś ocenia z góry, nie mając pojęcia, co tak naprawdę siedzi ci w głowie. Pewne rzeczy się da odgadnąć, ale inne trzeba poznać. No właśnie, poznać, a nie traktować z góry. Poszukujący zawsze doszuka się czegoś nowego i istotnego.
- Człowiek to bardzo ciekawa istota. Nigdy się nie dowiesz tak naprawdę, co w sobie kryje. Poznawanie się jest fascynujące, no przynajmniej dla mnie – spojrzał na kobietę uważnie, ale nie nachalnie. Nie prześwietlał jej, lubił zagadki, a ona miała w sobie coś naprawdę tajemniczego. Otaczało ją coś specyficznego, jakby aura. Była słodko – gorzka, potrafiła powiedzieć i coś miłego i zakuć cię mocno w najczulsze miejsca. I podobało mu się to.
eden de poesy
- Cieszę się, że cię rozbawiłem, o to chodziło – jego dziarski ton sugerował, że naprawdę mówił jak było. Ta myśl była dowcipem i próbą rozśmieszenia Eden. Przecież kim on był, prawda? W towarzystwie znajomych zawsze było prościej się rozluźnić. To wszystko nie przekreślało jeszcze czegoś – tego, że może kiedyś naprawdę będzie potrzebowała takiej sytuacji i zrobi to sama chętnie. Postawił sobie to za cel, chciał, by kiedyś sama do niego przyszła i zaprzeczyła swoim słowom i czynom. Będzie cierpliwy i wyrozumiały, zaczeka na chwilę, w której poczuje, że może na niego liczyć i chce jego pomocy, opieki i zrozumienia. Będzie kim zechce, byle tylko naprawdę dała mu odczuć, że jest potrzebny w jej życiu.
Co jak co, ale pamięć miał dobrą. Brakowało mu tylko pamiątki po tej znajomości, zdjęcia, które potwierdziłoby, że naprawdę byli kiedyś sobie bliscy, że mogli nazwać siebie przyjaciółmi. Pamiętał o tym, co było, bo to było naprawdę ważne. Wielu ludzi i wiele sytuacji kształtowało człowieka, a on uważał, że jego dzieciństwo było kluczowe. Wtedy wiele zyskał i wiele stracił. Pozostało mu wierzyć, że naprawdę są jeszcze w stanie naprawić to, co zniszczyli inni ludzie, a czego z czasem oni sami nie naprawili. Czy Eden chciała, czy nie – Cem nie zamierzał odpuszczać. Chciał ją poznać lepiej, sprawdzić, co z tego, co pamiętał pozostało. Miał wrażenie, że kobieta po prostu nie chce dać się odczytać na pierwszym spotkaniu. Bo nie dopuszczał do siebie myśli, że mogło być ostatnim. Im bardziej brnęli w rozmowę, tym lepiej rozumiał sytuację. Kiedyś nie miała tylu kolców. Była odsłonięta, dlatego mógł jej pomóc. Teraz radziła sobie sama i widać nie dopuszczała do siebie wszystkich. Działała mądrze, bo byle kto mógł ją wtedy wykorzystać i oszukać. Cem oferował jej prawdę, bo sam nie chciał niczego innego, jak właśnie szczerości.
- Nazar to element kultury i tradycji. Nosi się go też na szczęście, po prostu. Mamy chyba podobne zdanie odnośnie amuletów. Ja też w to nie wierzę, po prostu toleruję i nie wyśmiewam. Niestety zabobony to jedna z domen tureckiego narodu. Na szczęście coraz więcej osób to odrzuca, traktując amulety jako wyłącznie ozdobę dla domu – wyjaśnił. W jego domach nie było takich symboli, nie potrzebował ich w ogóle. Komuś, kto wierzy w każdy dzień, w siebie i to, co robił, po prostu nie było potrzebne nic takiego.
- Chyba nie ma człowieka, który by się nie cieszył z tego, co dostaje. Branie jest dobre, ale u mnie to się równoważy z dawaniem. Lubię, gdy ktoś korzysta z tego, co mu ofiarowuję. Sprawia mi to radość i satysfakcję. Jak każdy bywam samolubny i nie jest to żadna tajemnica. Denerwuję się, bywam marudny i przykry – wiedział o tym. Nawet jeśli był osobą, która rzadko się kłóciła i unikała niepotrzebnego hałasu, miał swoje momenty. Był tylko człowiekiem, tworem złożonym i nieprzewidywalnym. Nigdy nie wiedział w jakim humorze się obudzi i jak będzie wyglądać jego dzień. Może na swojej drodze spotykać kogoś, kto będzie silnym przeciwnikiem i nie dobrem będzie wygrywać, lecz walczyć tą samą bronią.
Jakoś nigdy nie był przywiązany do religii, więc przyjął jej ostatnie słowa w normalny sposób. Nie ukrywał, że nie lubi tematu wyznania, bo sam nie należał do religijnych osób. Nie potrzebował tego w swoim życiu. Przestał się tym przejmować, gdy stracił matkę. Gdyby Bóg istniał, pomógłby nam – tak mawiał i całkowicie odseparował się od spraw religijnych. Wierzył w każdy dzień, a nie w kogoś, kto ma podobno rządzić wszystkim i znać wszystko i wszystkich. Co ciekawe grał w scenach, które pokazywały go podczas modlitwy. W myślach powtarzał sobie tylko, by to pajacowanie się skończyło jak najszybciej. Wielu ludzi miało mu za złe, że nie bronił wiary matki czy ojca, ale jemu to było wszystko jedno. Święta tolerował, ale nigdy ich nie obchodził jak trzeba. Nie robił czegoś na pokaz, więc po prostu się w tym nie przejmował.
- Jakoś mnie to nie dziwi – odpowiedział w końcu. Nie był za przesadnym fanatyzmem i zasadami, które nawet nie wiedział, co miały na celu zrobić. Straszenie, że zapłaci za wszystkie grzechy? Głupota.
- Dobrze, że wyszłaś z tego zamkniętego środowiska. Teraz chyba naprawdę czujesz, że żyjesz, co? – to pewnie było oczywiste. Żyła jak chciała i jak uważała. Czy nie tego sam dla siebie pragnął? Oj tak, ale niekoniecznie chciał w tym wszystkim zostać sam. Potrzebował kogoś, kto go zrozumie i nie będzie mu prawić morałów. Potrzebował akceptacji i sam był gotów na to samo. Niestety dotąd zawsze się sparzył na kimś. Brakowało tego czegoś, co rozpali związek i pozwoli mu ewoluować. A co otrzymywał? Osoby pozbawione wyobraźni, które nie wiedziały kim są i kim chcą być. Chociaż nie, ostatnia dziewczyna chciała mieć w nim partnera w zabawie, a gdy tylko znalazła sobie bogatszego, wyszła za niego za mąż i żyła jak królowa.
- Mam nadzieję, że nikt ci nie wytyka tego, co robisz. Najgorzej gdy ludzie pouczają cię, guzik wiedząc o twoim życiu – odparł, w tym samym momencie podnosząc swoją filiżankę z kawą. Potem znów sięgnął po ciasto. – Nie lubię, gdy ktoś ocenia z góry, nie mając pojęcia, co tak naprawdę siedzi ci w głowie. Pewne rzeczy się da odgadnąć, ale inne trzeba poznać. No właśnie, poznać, a nie traktować z góry. Poszukujący zawsze doszuka się czegoś nowego i istotnego.
- Człowiek to bardzo ciekawa istota. Nigdy się nie dowiesz tak naprawdę, co w sobie kryje. Poznawanie się jest fascynujące, no przynajmniej dla mnie – spojrzał na kobietę uważnie, ale nie nachalnie. Nie prześwietlał jej, lubił zagadki, a ona miała w sobie coś naprawdę tajemniczego. Otaczało ją coś specyficznego, jakby aura. Była słodko – gorzka, potrafiła powiedzieć i coś miłego i zakuć cię mocno w najczulsze miejsca. I podobało mu się to.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Dłubał. Bezczelnie wwiercał się w jej mur ochronny, który udawało mu się chwilami przebić. W momentach gdy kąciki jej ust unosiły się, mógł triumfować. Wtedy łatwo było dostrzec dawną, beztroską Eden. Tę za oczami której tęsknił. Tę samą, która była powierniczką jego dziecięcych sekretów.
- To bardzo ciekawe, że nadal mieszkając tu, masz taką szeroką wiedzę na temat Turcji. - nie śledziła jego życia. Nie miała pojęcia, że było ono mocno zakorzenione w Turcji. Sądziła, że cała jego wiedza może opierać się na opowieściach matki, która zapewne raczyła swoje dzieci barwnymi opowieściami o swoim kraju. Gdyby poszła w jego ślad i chociaż trochę pogrzebała w jego życiorysie, miałaby delikatny zarys jego osoby. Może to niegrzeczne jednak obce jej było nie tylko jego życie prywatne, ale także filmografia.
- Jakby tak dłużej się zastanowić, wiele zależy od tego co dajesz. Bo jeśli proszę o jabłko, a Ty dostajesz gruszkę tylko dlatego, że uznasz, że ma lepszy smak, nie jest to dobre. Wszystko musi mieć swój umiar: i branie i dawanie. I wszystko sprowadza się do tego, że należy się wzajemnie słuchać. Nawet jeśli nie mówi się wprost, a daje jedynie nikłe podpowiedzi. - rozmyślała na głos, nie wiedząc nawet czy powinna dzielić się swoimi myślami na forum. Odpłynęła, zawieszając wzrok zbyt długo w punkcie gdzieś nad głową mężczyzny. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, a jak się okazywało, było to niezwykle ważne i zarazem trudne.
Po wszystkim co przeżyła, łatwiej jej było wierzyć w sprzyjający układ gwiazd, niż w pana z brodą. Widziała nadzieję w wietrze, szukała miłości w blasku słońca. Słuchała wewnętrznego głosu, zamiast zaczytywać się w księgi spisane przez niewiadomych ludzi. Kosztowała życia, uczyła się na błędach, trwając w nich raz dłużej raz krócej. Ufała sobie, z ogromną dozą ostrożności podchodząc do wszystkiego co to zaufanie mogłoby zachwiać. - Nie wiem jak się czuję. Nie myślę nad tym. Rodzice nie naciskają, Elias też jest z dala od kościoła. Dopóki nikt nie porusza tego tematu, czuję się jakby mój dawny świat nie istniał. Patrzę na niego jak na pierwsze sezony marnego serialu. Nie oceniam ludzi wierzących, zazdroszczę im. Ja nigdy nie umiałam zaufać w tak mocny sposób jak oni. Nie rozumiałam, jak w imię miłości do boga można robić te wszystkie rzeczy, które mnie dotknęły. - mimo swoich gorzkich słów, wzruszyła ramionami. Wydawała się być obojętna, jakby zaakceptowała dawny rozdział i po prostu żyła dniem dzisiejszym, nie dopisując do niego żadnej boskiej siły. - W świetle kościoła i tak jestem grzesznicą, więc lepiej, że stracili takiego członka. - żyła w grzechu, mieszkając pod jednym dachem bez formalnego związku. Nie uczestniczyła aktywnie w życiu kościoła, podważała słowo boże. Nikt nie potrzebował takiego intruza w swoich szeregach. - Elias wie w jakim domu się wychowywałam, więc mnie wspiera. Gdy tylko pojawia się ktoś, kto próbuje mnie ocenić, chroni mnie. Wie, ile to wszystko mnie kosztowało. - posiadanie u swego boku kogoś kto rozumiał twoje lęki było bardzo ważne. Samo wsparcie, którym ją darzył, nie podlegało żadnej wycenie. Był zawsze gdy go potrzebowała.
- A Ty, masz kogoś u swego boku? - nie chciała być niemiła. Po prostu ciekawiło ją czy jej dawny przyjaciel odnalazł kogoś, kto wspiera go równie mocno co ją jej partner. W świecie artystów, w którym przyszło im żyć, taka osoba była niezwykle ważna. Sama wiedziała ile razy wracała do domu smutna lub wściekła z powodu nieprzychylnej recenzji, a tam czekał na nią jej partner: mocny, pewny i otwarty na miłość.
- Tak po prawdzie to ciekawe, czy w ogóle możliwe jest poznanie kogoś tak do cna. Tak, że nie ma się przed kimś absolutnie żadnych tajemnic. Że odzierasz się z najmniejszej tajemnicy, w imię budowania relacji. Czy w ogóle byłbyś skłonny do takiego poświęcenia? - ona sama twierdziła, że nie. Obnażenie się było słabością, a ona nie chciała być słaba. Lubiła to, że ktoś mógł dostrzec w niej tajemnicę, że bywała wyzwaniem.
Chwyciła ucho filiżanki, chcąc ponownie upić dwa łyki gorącego napoju. W tej samej chwili poczuła jednak wibracje swojego zegarka, który zakomunikował jej w ten sposób, że dostała wiadomość. Szybko więc odstawiła naczynie i sięgnęła po telefon, leżący do tej pory w czeluściach plecaka. - Wracając do rzeczy szalonych: pozwoliłam też na to, aby moja lokalizacja została udostępniona mojemu partnerowi. - wiedziała, że wystosował tę prośbę z troski o nią. Wiedziała też, że niektórzy uważali to za dość kontrowersyjne, jednak nie jej było oceniać to pod takim kątem. Ona sama nie czuła się z tym źle.
Odpisała pośpiesznie wytłumaczenie dlaczego po spotkaniu nie pojawiła się w domu, a zdecydowała się na kawę, po czym odłożyła telefon obok filiżanki, przekonana o tym, że zaraz nastąpi burza wiadomości niezbyt zachwyconego tym faktem partnera. Bo przecież umawiali się na coś zupełnie innego, a ona złamała te plany. - Zapewne zaraz będę musiała zniknąć. - uprzedziła spokojnie, pozwalając sobie w końcu na łyk kawy.
Cem Ayers
- To bardzo ciekawe, że nadal mieszkając tu, masz taką szeroką wiedzę na temat Turcji. - nie śledziła jego życia. Nie miała pojęcia, że było ono mocno zakorzenione w Turcji. Sądziła, że cała jego wiedza może opierać się na opowieściach matki, która zapewne raczyła swoje dzieci barwnymi opowieściami o swoim kraju. Gdyby poszła w jego ślad i chociaż trochę pogrzebała w jego życiorysie, miałaby delikatny zarys jego osoby. Może to niegrzeczne jednak obce jej było nie tylko jego życie prywatne, ale także filmografia.
- Jakby tak dłużej się zastanowić, wiele zależy od tego co dajesz. Bo jeśli proszę o jabłko, a Ty dostajesz gruszkę tylko dlatego, że uznasz, że ma lepszy smak, nie jest to dobre. Wszystko musi mieć swój umiar: i branie i dawanie. I wszystko sprowadza się do tego, że należy się wzajemnie słuchać. Nawet jeśli nie mówi się wprost, a daje jedynie nikłe podpowiedzi. - rozmyślała na głos, nie wiedząc nawet czy powinna dzielić się swoimi myślami na forum. Odpłynęła, zawieszając wzrok zbyt długo w punkcie gdzieś nad głową mężczyzny. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, a jak się okazywało, było to niezwykle ważne i zarazem trudne.
Po wszystkim co przeżyła, łatwiej jej było wierzyć w sprzyjający układ gwiazd, niż w pana z brodą. Widziała nadzieję w wietrze, szukała miłości w blasku słońca. Słuchała wewnętrznego głosu, zamiast zaczytywać się w księgi spisane przez niewiadomych ludzi. Kosztowała życia, uczyła się na błędach, trwając w nich raz dłużej raz krócej. Ufała sobie, z ogromną dozą ostrożności podchodząc do wszystkiego co to zaufanie mogłoby zachwiać. - Nie wiem jak się czuję. Nie myślę nad tym. Rodzice nie naciskają, Elias też jest z dala od kościoła. Dopóki nikt nie porusza tego tematu, czuję się jakby mój dawny świat nie istniał. Patrzę na niego jak na pierwsze sezony marnego serialu. Nie oceniam ludzi wierzących, zazdroszczę im. Ja nigdy nie umiałam zaufać w tak mocny sposób jak oni. Nie rozumiałam, jak w imię miłości do boga można robić te wszystkie rzeczy, które mnie dotknęły. - mimo swoich gorzkich słów, wzruszyła ramionami. Wydawała się być obojętna, jakby zaakceptowała dawny rozdział i po prostu żyła dniem dzisiejszym, nie dopisując do niego żadnej boskiej siły. - W świetle kościoła i tak jestem grzesznicą, więc lepiej, że stracili takiego członka. - żyła w grzechu, mieszkając pod jednym dachem bez formalnego związku. Nie uczestniczyła aktywnie w życiu kościoła, podważała słowo boże. Nikt nie potrzebował takiego intruza w swoich szeregach. - Elias wie w jakim domu się wychowywałam, więc mnie wspiera. Gdy tylko pojawia się ktoś, kto próbuje mnie ocenić, chroni mnie. Wie, ile to wszystko mnie kosztowało. - posiadanie u swego boku kogoś kto rozumiał twoje lęki było bardzo ważne. Samo wsparcie, którym ją darzył, nie podlegało żadnej wycenie. Był zawsze gdy go potrzebowała.
- A Ty, masz kogoś u swego boku? - nie chciała być niemiła. Po prostu ciekawiło ją czy jej dawny przyjaciel odnalazł kogoś, kto wspiera go równie mocno co ją jej partner. W świecie artystów, w którym przyszło im żyć, taka osoba była niezwykle ważna. Sama wiedziała ile razy wracała do domu smutna lub wściekła z powodu nieprzychylnej recenzji, a tam czekał na nią jej partner: mocny, pewny i otwarty na miłość.
- Tak po prawdzie to ciekawe, czy w ogóle możliwe jest poznanie kogoś tak do cna. Tak, że nie ma się przed kimś absolutnie żadnych tajemnic. Że odzierasz się z najmniejszej tajemnicy, w imię budowania relacji. Czy w ogóle byłbyś skłonny do takiego poświęcenia? - ona sama twierdziła, że nie. Obnażenie się było słabością, a ona nie chciała być słaba. Lubiła to, że ktoś mógł dostrzec w niej tajemnicę, że bywała wyzwaniem.
Chwyciła ucho filiżanki, chcąc ponownie upić dwa łyki gorącego napoju. W tej samej chwili poczuła jednak wibracje swojego zegarka, który zakomunikował jej w ten sposób, że dostała wiadomość. Szybko więc odstawiła naczynie i sięgnęła po telefon, leżący do tej pory w czeluściach plecaka. - Wracając do rzeczy szalonych: pozwoliłam też na to, aby moja lokalizacja została udostępniona mojemu partnerowi. - wiedziała, że wystosował tę prośbę z troski o nią. Wiedziała też, że niektórzy uważali to za dość kontrowersyjne, jednak nie jej było oceniać to pod takim kątem. Ona sama nie czuła się z tym źle.
Odpisała pośpiesznie wytłumaczenie dlaczego po spotkaniu nie pojawiła się w domu, a zdecydowała się na kawę, po czym odłożyła telefon obok filiżanki, przekonana o tym, że zaraz nastąpi burza wiadomości niezbyt zachwyconego tym faktem partnera. Bo przecież umawiali się na coś zupełnie innego, a ona złamała te plany. - Zapewne zaraz będę musiała zniknąć. - uprzedziła spokojnie, pozwalając sobie w końcu na łyk kawy.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Miał wiedzę, to prawda i nawet nie ukrywał tego, że jest zainteresowany życiem w kraju matki. Wiązał z nim wielkie nadzieje, tam był zdecydowanie chciany i mógł się pochwalić bogatą filmografią.
- Opowieści matki mnie zafascynowały. Mówiła o ludziach, historii, uczyła języka, zabierała nas latem do swojej ojczyzny. To jak dwa różne światy – powiedział z namysłem, a chwilę później, gdy tylko przełknął kolejny kawałek ciasta, kontynuował.
- Tam nikt nie patrzył na nas podejrzanie, jak tutaj. Przyjęto nas z otwartymi rękami. Po szkole średniej postanowiłem tam wyjechać, zamieszkałem u wuja i zacząłem się pokazywać na castingach, występowałem na ulicy grając na gitarze, aż mnie wypatrzono i dano szansę. Spędziłem tam wiele lat, wracając do Kanady okazyjnie. Dopiero przed śmiercią ojca wróciłem na dłużej. Moje doświadczenie zaowocowało i zacząłem też pracę tutaj. I tak myślę za jakiś czas wyjechać na stałe. Tutaj niewiele mnie trzyma. Może jeśli znajdę dobry powód by zostać, zmienię zdanie – no właśnie, te bywały różne, czasem coś, albo ktoś trzymał człowieka w jednym miejscu. On także był tego świadomy. Jeśli tego nie znajdzie, pewnego dnia po prostu odleci i prędko nie wróci. Zamieszka tam, gdzie odnalazł siebie.
- Moje rodzeństwo mieszka tutaj i nie są związani z Turcją jak ja. Oni mają swoje życie w Toronto. A ja… cóż, powiedzmy, że zawsze byłem jak kot, który chodził swoimi drogami – i jak on, szukał drogi do domu. Czy da się oswoić? Trudno rzec. Ktoś musiał dostać się do jego umysłu i serca. Póki tak się nie stało, nie mógł odpowiedzieć co i gdzie będzie robić. Próbował żyć tutaj, dał sobie szansę. Chciał.
Później przyznał jej rację, co do tego jak to z tym braniem i dawaniem było. Wszystko zależało od sytuacji i tego, co to było.
O religii nie mówił wiele, jakoś nie uważał tego za istotny temat. Albo się wierzyło, albo nie. Jego żadna wiara nie przekonała do siebie. Przywykł do świąt chrześcijańskich i muzułmańskich, jakie były obchodzone w jego rodzinnym domu, kiedy był chłopcem. Potem wybrał świat bez wyznania. Czasami wierzył w los i w przeznaczenie, w coś, co było mu pisane. I teraz także wierzył w to, że to spotkanie było nie dziełem przypadku, a czymś, co nastąpiło naturalnie. Nawet jeśli mieli się nie spotykać, był wdzięczny za to, że dostał kilka kradzionych chwil na rozmowę. Tylko czy się tym zadowoli?
Grzesznica. Może i nią była, ale najważniejsze było to, że żyła teraz jak chciała, w zgodzie ze sobą. A on? Także robił to, co chciał i co wielu ludziom się nie podobało. Nie dogodzi się każdemu, a poza tym był zadowolony ze swoich wyborów.
- Nie mam nikogo – odparł prosto z mostu. – Kobiety, które mnie interesują są nieosiągalne, a te, które okazują zainteresowanie, wolą znać stan mojego konta bankowego i adres zamieszkania niż poznać mnie. Mam mnóstwo znajomych, ale żadna nie sprawiła, bym chciał o nią walczyć. Powiedzmy, że lubię wyzwania i wierzę w chemię między ludźmi. Jeśli nie zaiskrzy, to nic z tego nie będzie. Przyznaję, że chciałbym mieć kogoś takiego, ale nie mam szczęścia w miłości – powiedział to nie bez żalu. Chciał mieć rolę przyjaciela, obrońcy, kochanka, partnera i towarzysza przygód. Nigdy nie pokochał prawdziwie, albo dotąd tego nie poczuł i nie zauważył. Zazdrościł jej tego, że kogoś miała.
- Nie wiem, może nie zasłużyłem sobie na kogoś u swego boku – zakończył myśl i dojadł jeden z kawałków ciasta do końca.
Na kolejne zadane pytanie nie odpowiedział od razu, ale kiedy podjął się tego, mówił to, co sądził, wprost.
- Myślę, że nie da się poznać człowieka w pełni. Nie wiem, co bym zrobił. Na pewno chciałbym odkrywać więcej, jak się układa puzzle, kawałek po kawałku. Mimo to nie chciałbym też być katem osobowości drugiej osoby. Wydaje mi się, że jeśli jedno chce poznać drugie jak najlepiej, może to osiągnąć dzięki współpracy. Poznawanie jest czymś pasjonującym, ale nie można otrzymać tego siłą, pozbawiając tę drugą osobę oddechu. Prawdą jest, że chciałbym dowiedzieć się jak najwięcej, ale jeśli to by niszczyło tę osobę od środka, przestałbym. Nie chciałbym zmieniać kogoś na siłę. Odkrywanie siebie powinno być wspólną podróżą, tak by z iskry wzniecić pożar – odparł szczerze.
- I na odwrót, gdyby ktoś chciał poznać mnie, musiałby coś dać od siebie. Ja wierzę w to, że najważniejsze jest przyciąganie siebie. Gdy coś się dzieje, trzeba temu pomagać. Gdyby ta druga osoba naprawdę była przekonana o tym, że bez wiedzy nie może ze mną być, pomógłbym jej. Jednak dla mnie czytanie człowieka jak otwartej księgi jest nie na miejscu. Wolę stopniowo poznawać, odkrywać i docierać się – dotąd żadna kobieta nie chciała go poznać lepiej. Nie zależało nikomu na tym, co powie czy zrobi. Po prostu miał być obok. To go męczyło. Płytkie kobiety mu się nie podobały.
- Lubię mierzyć się z wyzwaniami. Im trudniej, tym jest ciekawiej – dodał jeszcze taką myśl.
Słuchał tego, co mówiła i zastanawiał się, kto wpadł na to, by dzielić się takimi informacjami. Oczywiście, nie było w tym nic złego, można było kogoś poinformować o miejscu pobytu, a jednak zastanawiał się, czy sam chciałby wiedzieć. Pewnie nie kontrolowałby tego, wolałby postawić na zaufanie. Meldunki nie były według nie zdrowe dla związku, ale nie powiedział tego na głos.
- Szkoda – odparł, a na jego twarzy naprawdę pojawił się smutek. Mimo pojedynku na poglądy i słowa, dobrze mu się rozmawiało. Miał przed sobą osobę, która była wyzwaniem, a on takie cenił najbardziej. – Dawno nie wciągnęła mnie tak żadna rozmowa – przyznał i wpatrzył się w nią uważnie.
- Mam nadzieję, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy się widzimy. Dobrze cię było zobaczyć i posłuchać. Cieszę się, że opuściłaś gniazdo i walczysz o siebie. Niech ci się wiedzie – nie miał odwagi wspomnieć czegoś o jej facecie. Nie miał prawa się odezwać na temat, o którym przecież prawie nic nie wiedział.
eden de poesy
- Opowieści matki mnie zafascynowały. Mówiła o ludziach, historii, uczyła języka, zabierała nas latem do swojej ojczyzny. To jak dwa różne światy – powiedział z namysłem, a chwilę później, gdy tylko przełknął kolejny kawałek ciasta, kontynuował.
- Tam nikt nie patrzył na nas podejrzanie, jak tutaj. Przyjęto nas z otwartymi rękami. Po szkole średniej postanowiłem tam wyjechać, zamieszkałem u wuja i zacząłem się pokazywać na castingach, występowałem na ulicy grając na gitarze, aż mnie wypatrzono i dano szansę. Spędziłem tam wiele lat, wracając do Kanady okazyjnie. Dopiero przed śmiercią ojca wróciłem na dłużej. Moje doświadczenie zaowocowało i zacząłem też pracę tutaj. I tak myślę za jakiś czas wyjechać na stałe. Tutaj niewiele mnie trzyma. Może jeśli znajdę dobry powód by zostać, zmienię zdanie – no właśnie, te bywały różne, czasem coś, albo ktoś trzymał człowieka w jednym miejscu. On także był tego świadomy. Jeśli tego nie znajdzie, pewnego dnia po prostu odleci i prędko nie wróci. Zamieszka tam, gdzie odnalazł siebie.
- Moje rodzeństwo mieszka tutaj i nie są związani z Turcją jak ja. Oni mają swoje życie w Toronto. A ja… cóż, powiedzmy, że zawsze byłem jak kot, który chodził swoimi drogami – i jak on, szukał drogi do domu. Czy da się oswoić? Trudno rzec. Ktoś musiał dostać się do jego umysłu i serca. Póki tak się nie stało, nie mógł odpowiedzieć co i gdzie będzie robić. Próbował żyć tutaj, dał sobie szansę. Chciał.
Później przyznał jej rację, co do tego jak to z tym braniem i dawaniem było. Wszystko zależało od sytuacji i tego, co to było.
O religii nie mówił wiele, jakoś nie uważał tego za istotny temat. Albo się wierzyło, albo nie. Jego żadna wiara nie przekonała do siebie. Przywykł do świąt chrześcijańskich i muzułmańskich, jakie były obchodzone w jego rodzinnym domu, kiedy był chłopcem. Potem wybrał świat bez wyznania. Czasami wierzył w los i w przeznaczenie, w coś, co było mu pisane. I teraz także wierzył w to, że to spotkanie było nie dziełem przypadku, a czymś, co nastąpiło naturalnie. Nawet jeśli mieli się nie spotykać, był wdzięczny za to, że dostał kilka kradzionych chwil na rozmowę. Tylko czy się tym zadowoli?
Grzesznica. Może i nią była, ale najważniejsze było to, że żyła teraz jak chciała, w zgodzie ze sobą. A on? Także robił to, co chciał i co wielu ludziom się nie podobało. Nie dogodzi się każdemu, a poza tym był zadowolony ze swoich wyborów.
- Nie mam nikogo – odparł prosto z mostu. – Kobiety, które mnie interesują są nieosiągalne, a te, które okazują zainteresowanie, wolą znać stan mojego konta bankowego i adres zamieszkania niż poznać mnie. Mam mnóstwo znajomych, ale żadna nie sprawiła, bym chciał o nią walczyć. Powiedzmy, że lubię wyzwania i wierzę w chemię między ludźmi. Jeśli nie zaiskrzy, to nic z tego nie będzie. Przyznaję, że chciałbym mieć kogoś takiego, ale nie mam szczęścia w miłości – powiedział to nie bez żalu. Chciał mieć rolę przyjaciela, obrońcy, kochanka, partnera i towarzysza przygód. Nigdy nie pokochał prawdziwie, albo dotąd tego nie poczuł i nie zauważył. Zazdrościł jej tego, że kogoś miała.
- Nie wiem, może nie zasłużyłem sobie na kogoś u swego boku – zakończył myśl i dojadł jeden z kawałków ciasta do końca.
Na kolejne zadane pytanie nie odpowiedział od razu, ale kiedy podjął się tego, mówił to, co sądził, wprost.
- Myślę, że nie da się poznać człowieka w pełni. Nie wiem, co bym zrobił. Na pewno chciałbym odkrywać więcej, jak się układa puzzle, kawałek po kawałku. Mimo to nie chciałbym też być katem osobowości drugiej osoby. Wydaje mi się, że jeśli jedno chce poznać drugie jak najlepiej, może to osiągnąć dzięki współpracy. Poznawanie jest czymś pasjonującym, ale nie można otrzymać tego siłą, pozbawiając tę drugą osobę oddechu. Prawdą jest, że chciałbym dowiedzieć się jak najwięcej, ale jeśli to by niszczyło tę osobę od środka, przestałbym. Nie chciałbym zmieniać kogoś na siłę. Odkrywanie siebie powinno być wspólną podróżą, tak by z iskry wzniecić pożar – odparł szczerze.
- I na odwrót, gdyby ktoś chciał poznać mnie, musiałby coś dać od siebie. Ja wierzę w to, że najważniejsze jest przyciąganie siebie. Gdy coś się dzieje, trzeba temu pomagać. Gdyby ta druga osoba naprawdę była przekonana o tym, że bez wiedzy nie może ze mną być, pomógłbym jej. Jednak dla mnie czytanie człowieka jak otwartej księgi jest nie na miejscu. Wolę stopniowo poznawać, odkrywać i docierać się – dotąd żadna kobieta nie chciała go poznać lepiej. Nie zależało nikomu na tym, co powie czy zrobi. Po prostu miał być obok. To go męczyło. Płytkie kobiety mu się nie podobały.
- Lubię mierzyć się z wyzwaniami. Im trudniej, tym jest ciekawiej – dodał jeszcze taką myśl.
Słuchał tego, co mówiła i zastanawiał się, kto wpadł na to, by dzielić się takimi informacjami. Oczywiście, nie było w tym nic złego, można było kogoś poinformować o miejscu pobytu, a jednak zastanawiał się, czy sam chciałby wiedzieć. Pewnie nie kontrolowałby tego, wolałby postawić na zaufanie. Meldunki nie były według nie zdrowe dla związku, ale nie powiedział tego na głos.
- Szkoda – odparł, a na jego twarzy naprawdę pojawił się smutek. Mimo pojedynku na poglądy i słowa, dobrze mu się rozmawiało. Miał przed sobą osobę, która była wyzwaniem, a on takie cenił najbardziej. – Dawno nie wciągnęła mnie tak żadna rozmowa – przyznał i wpatrzył się w nią uważnie.
- Mam nadzieję, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy się widzimy. Dobrze cię było zobaczyć i posłuchać. Cieszę się, że opuściłaś gniazdo i walczysz o siebie. Niech ci się wiedzie – nie miał odwagi wspomnieć czegoś o jej facecie. Nie miał prawa się odezwać na temat, o którym przecież prawie nic nie wiedział.
eden de poesy
Angellore / dc: xangellorex
wyjdzie po ewentualnych ustaleniach
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejpostaćautor
Niegdyś nie zdawała sobie sprawy z tego, jak jej mały przyjaciel źle się czuł w jej ojczyźnie. Dziecięca beztroska przysłaniała jej logiczną ocenę i możliwość dopatrzenia się dyskomfortu, który odczuwała jej bratnia dusza. Po prawdzie, nie pamiętała nawet czy jako dziecko była świadoma faktu, że Cem nie był stuprocentowym Kanadyjczykiem. W jej oczach nie wyglądał inaczej, mówił płynnie, nie przypominała sobie, aby już wtedy opowiadał jej ciekawostki z kraju matki. Był po prostu chłopcem, na którego czekała z niecierpliwością w każdy weekend.
- Jak pachnie Turcja? - chciała zamknąć oczy i przy pomocy barwnego opisu znaleźć się na ulicach wcześniej wspomnianego państwa. Nie ukrywała, że było ono jej zupełnie obce; nigdy wcześniej nie miała okazji nawet porozmawiać na ten temat. Jednak fascynacja, którą mogła znaleźć w głosie Cema sprawiła, że sama chociaż na chwilę chciała skosztować kraju jego matki. Co było w nim takiego magicznego, że wrócił tam i stawiał pierwsze kroki swojej kariery? Była święcie przekonana, że to samo mogło czekać go tutaj, na miejscu. Nie potrzebował przebyć takiej drogi, aby zaistnieć.
- Podobno każdy z nas ma zapisane z góry swoje miejsce na Ziemi. Ciągnie nas tam z niewiadomych powodów, a kiedy już znajdujemy ten powód, wszystko staje się jasne. - kto wie, może to właśnie w Turcji czekała na niego wielka miłość? Scenariusz ten był bardzo romantyczny i Eden chciała w niego wierzyć. Naprawdę dobrze życzyła mężczyźnie; to, że początek ich nowej drogi nie zapowiadał się dobrze, nie oznaczało, że był skreślony. Oczywiście, miała do niego dystans i niektórych ze słów nie traktowała na poważnie, jednak nadal życzyła mu wszystkiego dobrego. Po prostu - jak drugiemu człowiekowi.
Tym bardziej, że Cem otwarcie przyznał się do swoich problemów z kobietami. Sama nie miała zbyt dużego doświadczenia w związkach, jednam musiała przyznać mu rację. Często obserwowała zjawisko pasożytnictwa w relacji. Nie lubiła gdy jedna ze stron świadomie, zupełnie jak krwiopijca, wysysała wszystko z partnera. Bycie z kimś jedynie z powodu korzyści materialnych było krzywdzące nie tylko dla partnera, ale dla wykorzystującego też. Bo co dzieje się z człowiekiem, który ma wszystko podane na tacy? Zero rozwoju, ambicji, zero poznawania słodko-gorzkiej strony świata. Uważała to za bardzo samolubne i nie rozumiała. Może jednak gdyby znajdowała się w zupełnie innej pozycji, gdyby brakowało jej pieniędzy, wtedy zrozumiałaby bardziej powody takiego zachowania?
Nie, nie zrozumiałaby. Tu nie chodziło o niedobór pieniędzy. Tu chodziło jedynie o wychowanie i zaszczepione wartości. - Naprawdę trafiasz tylko na takie? Ani jednej, która byłaby osiągalna i nie interesowałyby jej Twoje pieniądze? Taka, na widok, której wiesz ... kręci Ci się w głowie? Której perfumy czujesz nawet w pustym domu, w którym jej nigdy nie było? Albo takiej, którą widzisz gdy zamykasz oczy. Naprawdę nigdy? - był ciekawym przypadkiem człowieka, więc chciała go przestudiować do cna. Może wynikało to z tego, że ona była osobą, która l u b i ł a ładnych ludzi. Nawet będąc w związku często deklarowała, że jakiś mężczyzna jest po prostu atrakcyjny. Nie widziała w tym nic zdrożnego: doceniała po prostu urodę, a to nie prowadziło przecież do zdrady. To, że powzdychała do typa z imprezy integracyjnej nie znaczyło, że miała z nim od razu iść do łóżka.
Ale może każde z nich nieco inaczej interpretowało niektóre pojęcia? Może oczekiwali zupełnie innych rzeczy od życia?
Wysłuchała kolejnego, pięknego wywodu Cema. Mogłaby słuchać go godzinami. Zadawać mu szczątkowe pytania i pozwalać na to, aby rozwijał swoje myśli. A ona by po prostu słuchała i obserwowała jak pracują mięśnie jego twarzy: czy krzywią się we frustracji czy też pozwalają sobie na uśmiech, promieniujący aż do spojrzenia. Mogłaby zasypiać, a on zapewne ubrałby w piękne słowa jej pytanie o to czy woli arbuza czy brzoskwinię. Czy to była szczerość czy wyuczony, aktorski bełkot? Chciała wierzyć, że to pierwsze, bo nie zniosłaby rozczarowania.
Zmrużyła badawczo oczy. - Więc mówisz, że poznawania nie można osiągnąć siłą, nie zapominając oczywiście o tym, że padłeś przede mną na kolana, żeby mnie tu przyciągnąć? - wiedziała, że oba te przypadki były zupełnie skrajne, jednak nie mogła odmówić sobie momentu, w którym przyłapała go na małej sprzeczności. Aby zapewnić go, że to kolejne granie na strunach jego granic, uśmiechnęła się lewym kącikiem ust, a następnie przewróciła oczami wzdychając teatralnie.
Gdyby zdecydował się podzielić opinią na temat i n w i g i l a c j i zapewne spokojnie by jej wysłuchała i stwierdziła, że każdy ma prawo do swojego zdania. Elias tłumaczył to bezpieczeństwem: sam często był obecny na dyżurach, więc chociażby na spotkania autorskie Edem musiała dotrzeć sama. Był nieco przewrażliwiony i sądził, że za każdym rogiem czeka na nią niebezpieczeństwo, więc chciał temu zapobiec. A ona nie miała powodów, aby mu to uniemożliwiać.
Dzisiejsze spotkanie dla niej samej także przyniosło wiele przyjemności. Na pewno było bardziej wartościowe niż samotne ślęczenie w domu przed telewizorem. Nie mogła jednak powiedzieć tego na głos, bo cała jej budowana kreacja zostałaby zburzona jednym zdaniem. Zamiast tego ponownie ułamała kawałek ciasta mężczyzny, aby po raz ostatni tego spotkania rozkoszować się smakiem czekolady. - Znajdziesz mnie jeszcze kiedyś? - nie uśmiechnęła się, to nie była forma żartu. Chciała otwartej i pewnej deklaracji z jego strony, że ponownie podejmie rękawice i zdecyduje się na kontakt. Przyglądała się mu, jego reakcji. Nie mogła zostawić mu wizytówki czy numeru telefonu. Nie mogła szepnąć adresu, bo byłoby to po prostu zbyt p r o s t e, a on tak bardzo lubił wyzwania.
Cem Ayers
- Jak pachnie Turcja? - chciała zamknąć oczy i przy pomocy barwnego opisu znaleźć się na ulicach wcześniej wspomnianego państwa. Nie ukrywała, że było ono jej zupełnie obce; nigdy wcześniej nie miała okazji nawet porozmawiać na ten temat. Jednak fascynacja, którą mogła znaleźć w głosie Cema sprawiła, że sama chociaż na chwilę chciała skosztować kraju jego matki. Co było w nim takiego magicznego, że wrócił tam i stawiał pierwsze kroki swojej kariery? Była święcie przekonana, że to samo mogło czekać go tutaj, na miejscu. Nie potrzebował przebyć takiej drogi, aby zaistnieć.
- Podobno każdy z nas ma zapisane z góry swoje miejsce na Ziemi. Ciągnie nas tam z niewiadomych powodów, a kiedy już znajdujemy ten powód, wszystko staje się jasne. - kto wie, może to właśnie w Turcji czekała na niego wielka miłość? Scenariusz ten był bardzo romantyczny i Eden chciała w niego wierzyć. Naprawdę dobrze życzyła mężczyźnie; to, że początek ich nowej drogi nie zapowiadał się dobrze, nie oznaczało, że był skreślony. Oczywiście, miała do niego dystans i niektórych ze słów nie traktowała na poważnie, jednak nadal życzyła mu wszystkiego dobrego. Po prostu - jak drugiemu człowiekowi.
Tym bardziej, że Cem otwarcie przyznał się do swoich problemów z kobietami. Sama nie miała zbyt dużego doświadczenia w związkach, jednam musiała przyznać mu rację. Często obserwowała zjawisko pasożytnictwa w relacji. Nie lubiła gdy jedna ze stron świadomie, zupełnie jak krwiopijca, wysysała wszystko z partnera. Bycie z kimś jedynie z powodu korzyści materialnych było krzywdzące nie tylko dla partnera, ale dla wykorzystującego też. Bo co dzieje się z człowiekiem, który ma wszystko podane na tacy? Zero rozwoju, ambicji, zero poznawania słodko-gorzkiej strony świata. Uważała to za bardzo samolubne i nie rozumiała. Może jednak gdyby znajdowała się w zupełnie innej pozycji, gdyby brakowało jej pieniędzy, wtedy zrozumiałaby bardziej powody takiego zachowania?
Nie, nie zrozumiałaby. Tu nie chodziło o niedobór pieniędzy. Tu chodziło jedynie o wychowanie i zaszczepione wartości. - Naprawdę trafiasz tylko na takie? Ani jednej, która byłaby osiągalna i nie interesowałyby jej Twoje pieniądze? Taka, na widok, której wiesz ... kręci Ci się w głowie? Której perfumy czujesz nawet w pustym domu, w którym jej nigdy nie było? Albo takiej, którą widzisz gdy zamykasz oczy. Naprawdę nigdy? - był ciekawym przypadkiem człowieka, więc chciała go przestudiować do cna. Może wynikało to z tego, że ona była osobą, która l u b i ł a ładnych ludzi. Nawet będąc w związku często deklarowała, że jakiś mężczyzna jest po prostu atrakcyjny. Nie widziała w tym nic zdrożnego: doceniała po prostu urodę, a to nie prowadziło przecież do zdrady. To, że powzdychała do typa z imprezy integracyjnej nie znaczyło, że miała z nim od razu iść do łóżka.
Ale może każde z nich nieco inaczej interpretowało niektóre pojęcia? Może oczekiwali zupełnie innych rzeczy od życia?
Wysłuchała kolejnego, pięknego wywodu Cema. Mogłaby słuchać go godzinami. Zadawać mu szczątkowe pytania i pozwalać na to, aby rozwijał swoje myśli. A ona by po prostu słuchała i obserwowała jak pracują mięśnie jego twarzy: czy krzywią się we frustracji czy też pozwalają sobie na uśmiech, promieniujący aż do spojrzenia. Mogłaby zasypiać, a on zapewne ubrałby w piękne słowa jej pytanie o to czy woli arbuza czy brzoskwinię. Czy to była szczerość czy wyuczony, aktorski bełkot? Chciała wierzyć, że to pierwsze, bo nie zniosłaby rozczarowania.
Zmrużyła badawczo oczy. - Więc mówisz, że poznawania nie można osiągnąć siłą, nie zapominając oczywiście o tym, że padłeś przede mną na kolana, żeby mnie tu przyciągnąć? - wiedziała, że oba te przypadki były zupełnie skrajne, jednak nie mogła odmówić sobie momentu, w którym przyłapała go na małej sprzeczności. Aby zapewnić go, że to kolejne granie na strunach jego granic, uśmiechnęła się lewym kącikiem ust, a następnie przewróciła oczami wzdychając teatralnie.
Gdyby zdecydował się podzielić opinią na temat i n w i g i l a c j i zapewne spokojnie by jej wysłuchała i stwierdziła, że każdy ma prawo do swojego zdania. Elias tłumaczył to bezpieczeństwem: sam często był obecny na dyżurach, więc chociażby na spotkania autorskie Edem musiała dotrzeć sama. Był nieco przewrażliwiony i sądził, że za każdym rogiem czeka na nią niebezpieczeństwo, więc chciał temu zapobiec. A ona nie miała powodów, aby mu to uniemożliwiać.
Dzisiejsze spotkanie dla niej samej także przyniosło wiele przyjemności. Na pewno było bardziej wartościowe niż samotne ślęczenie w domu przed telewizorem. Nie mogła jednak powiedzieć tego na głos, bo cała jej budowana kreacja zostałaby zburzona jednym zdaniem. Zamiast tego ponownie ułamała kawałek ciasta mężczyzny, aby po raz ostatni tego spotkania rozkoszować się smakiem czekolady. - Znajdziesz mnie jeszcze kiedyś? - nie uśmiechnęła się, to nie była forma żartu. Chciała otwartej i pewnej deklaracji z jego strony, że ponownie podejmie rękawice i zdecyduje się na kontakt. Przyglądała się mu, jego reakcji. Nie mogła zostawić mu wizytówki czy numeru telefonu. Nie mogła szepnąć adresu, bo byłoby to po prostu zbyt p r o s t e, a on tak bardzo lubił wyzwania.
Cem Ayers