24 y/o, 178 cm
IT guy at CGI Canada
Awatar użytkownika
Blue screen? Oh well...
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Eric przewrócił oczami.
- Nikt mnie nie uprzedził, że Laurentin będzie miał gościa więc owszem, pojawiłem się tam ale niejednokrotnie tak wchodziłem i wszystko było git. - wyjaśnił, choć miał wrażenie, że już zdołał powiedzieć coś takiego, co powiedział teraz.
- A do automatu podszedłem, bo miałem ochotę na energy boostera... podchodząc zobaczyłem, że tu stoisz. - odpowiedział, mówiąc wszystko zgodnie z prawdą. Na pytanie kto kogo śledzi, postanowił nie odpowiadać, ponieważ ani trochę nie czuł się stalkerem.
Stones parsknął śmiechem bo już dawno nie słyszał (o ile w ogóle), takiego tekstu w jego stronę. Miał ogromną ochotę odpowiedzieć it is, what it is ale ostatecznie powiedział tak tylko w swoich myślach. Zaraz jednak spoważniał.
- Nie wiem, o co Ci chodzi. - rzucił tylko, poważnym tonem, wzruszając ramionami.
- Achaaa, okej. - szczerze? Nie tęsknił za szkołą szczególnie, kiedy pamiętał zaskoczenie rówieśników Bo co robił skośnooki z nimi w klasie? niejednokrotnie otrzymywał różne przytyki typu "idź uprawiaj ryż" albo "cing, ciang, ciong". Na szczęście z czasem, kiedy Eric doszkalał się w angielskim i pokazywał, że wcale nie jest taki głupi, zyskiwał w oczach kolegów i koleżanek.
- Skoro tak mówisz, no to nie. - powiedział, rezygnując z wypowiedzenia słowa "gratulacje".
- Nie ma za co. Co mi szkodzi co...? - spytał, bo chyba zmęczenie, jakie zaczynało go dopadać powodowało, że nie zawsze łapał usłyszane słowa. Oby energol to naprawił. pomyślał.
Słysząc kolejne słowa wypowiedziane przez Mię, skinął głową, zgadzając się z nią.
- Chyba tak. Mam wrażenie, że są trochę jak drukarki, kiedy potrzebujesz coś pilnie wydrukować a te przestają działać albo drukują na biało.- stwierdził, przywołując pierwsze lepsze skojarzenie. Aż sobie przypomniał, jak kilka dni temu, chciał coś w domu wydrukować...
- Nie sram w gacie. - powiedział zirytowany, bo w sumie w tamtej chwili uświadomił sobie, że przecież nikt nie wiedział, ile razem pieniędzy wrzucili. Nagle otworzył energola, lecz zanim przytknął go sobie do ust, chrząknął.
- Dzięki. - rzucił krótko, wskazując na puszkę, którą przechylił i zaczął pić mając nadzieję, że kofeina go pobudzi. Jak nie pomoże, to dokupię kawę. wincyj kofeiny, wincyj - najwyżej po prostu będzie spał krócej (przeżyje, bo już kilka razy tak robił).

Mia Smith
OIIA OIIA
do ustalenia/dogadania
25 y/o, 168 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Eric Stones

— Czyli wychodzi, że wszystko jest winą Laurentina — stwierdziła nagle Mia, wzruszając przy tym delikatnie ramionami. Mogłaby się tym nawet całkiem zgodzić. Finalnie to on zapomniał o spotkaniu z przyjacielem i nie zabrał ich do sypialni. Fakty mogły wskazywać na jego winę, chociaż szczerze? Smith do końca będzie obwiniała za to Stonesa — ale podchodząc do automatu, mogłeś zrobić w tył zwrot i pójść do żabki — zwróciła mu szybko uwagę. Była tutaj pierwsza, on postanowił podejść, co oznaczało, że był winny. Na całe szczęście nie zdąży już jej na ten temat odpowiedzieć, więc będzie mogła nazywać się oficjalnym zwycięzcą tej potyczki słownej.
— O gówno — mruknęła Smith, nie mając już siły wszystkiego tłumaczyć mężczyźnie. Czuła się, jakby była w jakiejś innej rzeczywistości. Błądzące dziecko we mgle, walczące z cieniem mgły. Idealne określenie Erica.
— Co ci szkodzi stać tu ze mną, skoro za wszystko jest opłacone — przypomniała mu jeszcze raz głośno — poza tym znalezione, nie kradzione — tłumaczenia każdego złodzieja. Halo, ale ja tylko znalazłem tę torebkę na twoim ramieniu. Na całe szczęście, aż tak zuchwała Mia nigdy nie była. Ludzie coraz rzadziej noszą gotówkę ze sobą, a z kartą to nigdy nie jest to samo.
— Faktyyycznie drukarki najgorszym złem świata — powiedziała ta, co nigdy drukarki na używała. Bo i po co? Ma drukować listę swoich klientów? — nie? — spytała lekko zdziwiona. Uniosła głowę i zaczęła głośno pociągać nosem — faktycznie, bo już się posrałeś — rzuciła, dopakowując ostatnie rzeczy do plecaka. Uśmiechnęła się anielsko do Stonesa.
— Lecę Dickon — rzuciła na odchodne. Po paru minutach zniknęła.

z/t x 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „Yorkdale Shopping Centre”